F R A G M E N T Y |
    Żona Gila wpuściła mnie do domu Desjardinsów, solidnej ceglanej willi, która zawsze kojarzyła mi się z bajeczką o trzech świnkach i wilku. Ostatnia świnka mieszkała w podobnym ceglanym domu i żadne wilcze wysiłki nie wystarczyły, by go zburzyć. W swoim fartuszku i kapciach w kratę postawna kobieta w średnim wieku doskonale wpasowała się w ów bajkowy motyw.
    - Przyszedłeś w samą porę - oznajmiła, prowadząc mnie do sypialni. Mówiła z sitcomową radością, bardzo dla niej
typową. - Gilbert znów zachowuje się nieznośnie.
    Dziadek wspominał kiedyś, że była czwartą czy piątą żoną Gila i podobnie jak on profesorką Uniwersytetu Południowego Maine.
    Nigdy nie rozumiałem, co Gil w niej widział, zakładałem jednak, iż wiąże się to ze starością i ciągłym pragnieniem seksu oraz postanowieniem jak najlepszego wykorzystania ostatnich życiowych możliwości. Zazwyczaj jednak starałem się o tym nie myśleć.