N.
|
||
OpisNa Polu Ackermana w stanie Maine można spotkać coś tajemniczego nie z tego świata. Znajduje się tam siedem kamieni ułożonych na kształt Stonehenge z przerażającym OKIEM pośrodku. I cokolwiek mieszka w tym dziwnym, smaganym wiatrem miejscu, mogło spowodować samobójstwo pewnego mężczyzny… i być przyczyną śmierci dotkniętego zaburzeniami obsesyjno-kompulsywnymi „N.”, którego wizyty na polu zamieniły się z kompulsji w prawdziwą obsesję. Ta adaptacja oparta na mrożącym krew w żyłach opowiadaniu z niedawnego zbioru Stephena Kinga „Po zachodzie słońca” dostarczy ci w bród koszmarów. Po prostu wciąż licz kamienie… i licz… licz… |
||
Zeszyty w albumie |
||
Recenzja |
||
Opowiadanie 'N.’ z antologii 'Po zachodzie słońca’ to jeden z najlepszych tekstów w zbiorze (a może i najlepszy) a także śmiało mogę powiedzieć, czołówka opowiadań Stephena Kinga w jego dorobku. Jest nasączone dusznym, ciężkim klimatem, pełne mroku, wywołujące niepokój i to nie tylko tajemnicą o jakiej opowiada, nie istotą, na którą natyka się bohater ale przede wszystkim procesem jaki zachodzi w psychice kolejnych postaci. To jest największą siłą tego tytułu, powolna degradacja i dezintegracja ludzi, którzy docierają na pole Ackermana, na którym znajdują kamienny krąg. Stephen King lub ludzie z jego otoczenia (czy też wszyscy razem) wymyślili sobie promocję nowego zbioru opowiadań za pomocą tego właśnie tekstu. To taki swoisty singiel zwiastujący nowy album. Jeszcze przed premierą książki w Internecie pojawił się komiksowy serial będący adaptacją 'N.’. Dwadzieścia pięć około dwuminutowych epizodów elektryzowało codziennie fanów pisarza na całym świecie. Tego jeszcze nie było, komiksowa adaptacja opowiadania, którego jeszcze nikt nie zna. Dodatkowo właściwie nie komiksowa bo oglądało się to jak film, kadry były wprawione w ruch, całość uzupełniono muzyką a zamiast czytać komiksowe dymki z tekstem słuchało się głosów aktorów. Trzeba przyznać, że serial był fantastyczny, oferował kapitalną historię, oprawa audio-wizualna stała na wysokim poziomie a całość ociekała klimatem. Oczywiście produkt wywołał zamierzony efekt i podgrzał oczekiwania na nową książkę Kinga. Ale serial promował nie tylko książkę bo wydawnictwo Marvel zapowiedziało także komiks, którego kadry tworzyły serial. Było więc na co czekać, jednak czekać jak się okazało, trzeba było bardzo długo. Pierwszy zeszyt komiksu 'N.’ premierę miał prawie dwa lata po emisji pierwszego epizodu serialu i półtora roku po wydaniu zbioru 'Po zachodzie słońca’. Dość zaskakująca decyzja władz Marvela, jednak warto było czekać bo komiks fantastycznie uzupełnia poprzednie dwie odsłony historii pacjenta N. Podczas gdy „filmowa” adaptacja jest dość wiernym odzwierciedleniem pierwowzoru tak komiks jest dodatkowo jej rozszerzeniem. Stephen King i Marc Guggenheim rozbudowali opowieść o kolejne postacie i ich problem z polem Ackermana i zniszczenie jakie nastąpiło w ich psychice. Dzięki temu komiks automatycznie staje się bardzo ciekawy oferując nam nowe wątki w fabule w porównaniu do opowiadania i nowe rysunki porównując do serialu. W ten sposób każda z tych odsłon oferuje nam wiele emocji i doznań. W oczywisty sposób otwierając komiks znajdujemy w nim nowe kadry ale też te widziane już wcześniej w serialu wydają się niejednokrotnie narysowane na nowo. Na pewno zmieniło się nasycenie barw, tutaj jest mroczniej, bardziej ponuro, smutno, przygnębiająco, co jeszcze bardziej podkreśla stan emocjonalny bohaterów. Alex Maleev, autor rysunków, wielokrotnie świetnie oddał desperację, przerażenie, bezsilność czy rozpacz doktora Bonsainta czy pacjenta N. I bynajmniej nie chodzi tu o samą mimikę twarzy, całe rysunki aż krzyczą ich emocjami. Bardzo pomagają tutaj krótkie, ale silnie oddziałujące zdania wrzucane przez scenarzystę, Marca Guggenheima. W tym momencie trzeba wspomnieć, jak wierna jest ta adaptacja względem opowiadania Kinga. W komiksie zawarto naprawdę dużo zdań czy całych fragmentów skopiowanych z pierwowzoru. Oprócz standardowych kadrów jakie spotkamy w każdym innym komiksie na uwagę zasługują też „wtrącenia” w postaci listów, raportów czy wycinków gazet. I nie są to tylko po prostu kartki z odręcznym pismem, czy zdjęcie czasopisma. Oprócz nich mamy też całostronicowe ujęcia na przykład biurka, na którym znajdują się różne przedmioty, filiżanka kawy, klucze, okulary a wśród nich czy pod nimi znajdujemy gazetę, której widoczny artykuł uzupełnia nam historię, o szczegóły których nie widzieliśmy w poprzednich kadrach. Kapitalna sprawa. Wydanie albumowe jak to już niestety z takimi bywa zostało bardzo mocno okrojone z dodatków, jakie zawarto w wydaniach zeszytowych. Tutaj ich reprezentacja jest naprawdę wyjątkowo skromna i właściwie chyba korzystniej dla tego wydania byłoby ich po prostu nie zamieszczać, bo te kilka stron zwyczajnie tutaj nie pasuje. A skoro już jesteśmy przy krytyce to wspomnieć muszę o okładkach zeszytów, które w wydaniu albumowym oddzielają kolejne rozdziały. Niestety wszystkie cztery ilustracje są przeciętne. Tym samym okładka wydania albumowego, która jest tą zdobiącą pierwszy zeszyt, nie podoba mi się. Chociaż tak naprawdę nie podoba połowicznie, bo część z kamiennym kręgiem i postacią jest znakomita, twarz istoty niestety psuje całość, a co ciekawe, jest kompletnie inna niż ta z komiksu! Komiks 'N.’ zasługuje na bardzo wysokie noty. Jest to fantastyczna historia, ozdobiona bardzo dobrą oprawą co w połączeniu daje czytelnikowy niezwykły klimat i nowe spojrzenie na opowiadanie Kinga, które czytał jakiś czas wcześniej. Poproszę o aplauz dla twórców! Autor: nocny |