Mroczna Wieża. Rewolwerowiec: Bitwa o Tull
|
||
OpisRoland został zwabiony przez człowieka w czerni do saloonu w miasteczku, w którym zda sobie sprawę, że nawet zimny zabójca jest niczym przy okropieństwach Mrocznej Wieży! Dlaczego martwy człowiek wciąż chodzi po ulicach Tull, dlaczego żywi, oddychający mieszkańcy miasteczka są daleko większym zagrożeniem? Najbardziej nieprzyjemny człowiek w Świecie Pośrednim dowie się, że prawdziwą cenę za swoje poszukiwania zapłaci nabojami i niewinną krwią. |
||
Zeszyty w albumie |
||
RecenzjaDruga seria komiksowej „Mrocznej Wieży” o podtytule „Rewolwerowiec” to przeciwieństwo pierwszych pięciu tomów. Tam historia stanowiła jedną całość, nie można było wstrzelić się z lekturą w drugi czy czwarty album. W „Rewolwerowcu” jesteśmy przy tomie trzecim i za każdym razem można powiedzieć: „to idealny moment na rozpoczęcie podróży z Rolandem dla nowego czytelnika”. „Bitwa o Tull” to komiksowa adaptacja rozdziału / opowiadania „Rewolwerowiec”. Dorosły już Roland przemierzając pustynne i górzyste tereny poszukując Człowieka w czerni dociera do małej mieściny Tull. To bardzo nieprzyjazne, ponure, brudne i odpychające miejsce a jednak nasz bohater zatrzyma się tu na kilka dni. Poznaje tu okaleczoną barmankę, starego znajomego jeszcze z Hambry, który nie zapisał się najlepiej w jego pamięci, ćpuna stojącego jedną nogą w grobie, fanatyczkę religijną i trafia na ślad Waltera O’Dim. Czytelnik za to poznaje Rolanda jakiego jeszcze nie widział. To nie jest ten dobry, łagodny chłopak jakiego znaliśmy. To osamotniony, zgorzkniały człowiek, który równie szybko strzela co myśli. Do każdego. Również kobiet i dzieci. Nastrój tej historii jest głęboko dołujący. Oprawa graficzna idealnie uzupełnia historię tworząc posępną, mroczną otoczkę. Kolejny tom komiksu to także nowy rysownik. Tym razem właściwie do projektu dołączyły dwie osoby, rysunkiem zajął się Michael Lark a tusz nałożył Stefano Gaudiano. Nad kolorami nadal pracuje Richard Isanove, dzięki któremu całość pomimo różnych rysowników pozostaje spójna. W „Bitwie o Tull” wszyscy trzej artyści wykonali fantastyczną robotę. Tak rysunki jak i kolorystyka stoją na bardzo wysokim poziomie i tworzą kapitalny klimat. No, może do mankamentów można zaliczyć twarze niektórych postaci, na mój gust Lark nie jest tu artystą doskonałym. Ale to jedyna uwaga jaką mam do strony graficznej. Za całą resztę olbrzymie brawa, każdy kolejny kadr oglądało się z wielką przyjemnością. Szczególnie chciałbym pochwalić też „głos narratora” w tej części. Jest on bardzo podobny w każdym tomie, wykreowany jakby czytelnik słuchał opowieści snutej przez świadka wydarzeń. Zawsze był nieco specyficzny (szczególnie w języku angielskim), w „Bitwie o Tull” jednak dużo bardziej zwrócił moją uwagę. Naprawdę rewelacyjnie mi się to czytało, tutaj scenarzysta Peter David popisał się i także należą mu się gromkie oklaski. Dzięki niemu płyniemy przez tę opowieść nie chcąc i nie mogąc się od niej oderwać. A sama historia? Jak wspomniałem „Bitwa o Tull” to adaptacja tekstu „Rewolwerowiec” z książkowego tomu „Roland”. Jest to przełożenie bardzo wierne, troszkę rozbudowane, troszeczkę zmienione ale całościowo ściśle trzymające się tekstu Stephena Kinga. Opowiadanie to świetnie nadaje się na komiks, opowieść mocno wciąga a końcówka mnie osobiście zachwyciła. King przedstawił tutaj bardzo ostry obraz swojego głównego bohatera, zaserwował dużo brutalności, bezkompromisowości, stworzył wyrazistego, pełnokrwistego, niejednoznacznego człowieka a finał to dla mnie jedno z lepszych wydarzeń w całej książkowej i komiksowej „Mrocznej Wieży”. Twórcy komiksu idealnie przełożyli tytułową bitwę (polski tytuł niestety został źle przetłumaczony, bo o miasteczko Tull nikt tu się nie bije). Kolejne kadry walki Rolanda z mieszkańcami zostały świetnie rozrysowane a krajobraz po bitwie robi potężne wrażenie. To naprawdę mocne zakończenie a żeby było mało Robin Furth i Peter David dołożyli do historii Kinga kilka linijek, rysownicy dołożyli kilka obrazków i zostawili czytelnika przewracającego ostatnią stronę w naprawdę ciężkim nastroju. I o to chodzi w dobrze opowiedzianych historiach. Człowiek siedzi z zamknięta książką w ręku ale duchem nadal jest w świecie w niej przedstawionym. Ten komiks to absolutnie pozycja obowiązkowa dla każdego fana Stephena Kinga ale też dla entuzjastów komiksów, dostaniecie solidną pozycję. Obecnie na polskim rynku komiksowym jest kilka serii westernowych i w zasadzie wszystkie są świetne. „Mroczna Wieża” jest nieco inna, naprawdę warto zobaczyć dziki zachód oczami Stephena Kinga. Albatrosie, nie wolno przestać Ci wydawania tej serii! Autor: nocny |
||
|