Mroczna Wieża. Rewolwerowiec. Człowiek w czerni
|
||
OpisNajgłośniejsza powieść Stephena Kinga nabiera życia. Roland poszukując mężczyzny w czerni kontynuuje swoją podróż ku Mrocznej Wieży, ale czy po drodze zdradzi młodego Jake’a? Nie przegap ekscytującego, piątego i ostatniego rozdziału „The Dark Tower: The Gunslinger”. Przy tej ostatniej epickiej przygodzie do Petera Davida, Robin Furth i Richarda Isanove’a w roli rysownika dołącza supergwiazda Alex Maleev. |
||
Zeszyty w albumie |
||
RecenzjaSiadając do opisania swoich wrażeń z lektury komiksu „Mroczna Wieża: Człowiek w czerni” postanowiłem przypomnieć sobie co pisałem o poprzednim tomie „Przydrożny zajazd”, który polską premierę miał pół roku temu. Ze zdumieniem stwierdziłem, że tamta recenzja, każdy akapit, a właściwie każde zdanie całkowicie oddaje to co sądzę o nowym tomie przygód Rolanda. I nie wiem co teraz, przekleić co już napisałem? Użyć od czasu do czasu innych słów? W ogóle nie recenzować? Ciężka sprawa. Ale że nie każdy czytał i poprzedniego komiksu i poprzedniej recenzji to w kilku słowach nakreślę jak prezentuje się 10 tom komiksowej sagi. Na początek warto pochylić się nie nad samym komiksem a nad wstępem do niego jaki ponownie napisała Robin Furth (na szczęście tłumacz już wie, że to kobieta). Idealnie oddaje ona tutaj nie tylko to czym jest cały komiksowy projekt ale również świetne podsumowuje to czym będzie filmowa Mroczna Wieża. Tekst ten powinien przeczytać każdy, kto już od kilku miesięcy rzuca gromy na oślep podsumowując film, którego nie widział ale wie, że nie jest to kalka książek więc film będzie beznadziejny i nie powinien powstać. Robin napisała tak: „Zawsze postrzegam komiksy z cyklu „Mrocznej Wieży” jako należące do jednego z tych światów równoległych. Jeśli powieści z tego cyklu istnieją w najważniejszej części Wieży albo centralnym punkcie jej wszechświata, to komiksy należą do świata pobocznego, bardzo podobnego, lecz nie dokładnie takiego samego jak ten, w którym toczy się akcja „Rolanda”, „Powołania trójki”, „Ziem jałowych”, „Czarnoksiężnika i kryształu” oraz pozostałych powieści cyklu.” Podobnie o filmie na podstawie sagi opowiadali jego twórcy – to będzie kolejna podróż Rolanda, Ka jest kołem, Roland dociera do celu i zaczyna wędrówkę od nowa a każda z tych wędrówek troszeczkę się różni. Ta komiksowa oparta o oryginał nieco ją rozbudowuje, rozwija wątki, które Stephen King tylko zasygnalizował między zdaniami powieści, czasami uwypukla coś co w książkach dawało się tylko wyczuć podskórnie, pewne emocje, które w komiksie przekształciły się w wydarzenia, sytuacje czy dialogi. A czasem po prostu losy bohaterów wskakują na inny tor. I sądzę, że to jest jedna z głównych zalet komiksowej Wieży a także, już na marginesie, że to kapitalny pomysł na Wieżę filmową. Odbiorca ma książki Stephena Kinga a teraz dostaje coraz większe i większe uniwersum, które obudowuje tę podstawową opowieść. I żeby było jasne dla wszystkich, którzy tak oburzają się na zmiany. Wszystko to przecież zatwierdza King, co więcej, czasem to on podrzuca nowe rozwiązania. „Człowiek w czerni” jest przykładem właśnie na mocno rozbudowaną i jednocześnie nieco zmienioną historię znaną czytelnikom z książki „Roland”. Mnie się to rozwiązanie podoba, dostałem coś nowego a nie tylko samą adaptację tego co już czytałem, co oczywiście samo w sobie też nie jest złe. Tom „Bitwa o Tull” jest bardzo wierny oryginałowi a uważam go za doskonały i chyba mój ulubiony. Dziesiąty tom tak naprawdę nie jest jedynie odpowiednikiem tego rozdziału książki „Roland”, dodatkowo jeszcze zahaczamy o wydarzenia z rozdziału „Powolne mutanty”. Tym samym cały pierwszy tom cyklu Kinga możemy już prześledzić na komiksowych kadrach. Kolejny tom to kolejny rysownik. Alex Maleev jest niezłym artystą i przedstawił świat rewolwerowca bardzo poprawnie. Bardzo ale też tylko poprawnie. Moim ulubionym twórcą nadal pozostaje Michael Lark odpowiedzialny za „Bitwę o Tull”. Alex Maleev ma jak dla mnie nieco zbyt grubą kreskę i używa zdecydowanie za dużo tuszu. Niekiedy też twarze bohaterów nie wyszły tak jak powinny. Niemniej jednak graficzną stronę tego komiksu oceniam raczej pozytywnie. Co do treści to tutaj także mogę użyć słów „raczej pozytywnie” czy „poprawnie”. No nie jest to najlepszy czy jeden z najlepszych tomów z dziesięciu, które do tej pory przyszło mi zrecenzować. Wadą „Człowieka w czerni” jest coś co można było już zarzucić kilka razy wcześniej – zbytnie wydłużenie akcji – komiks traci przez to tempo, które można by nieco podkręcić i tym samy uczynić go jeszcze ciekawszym. Z drugiej strony Robin Furth i Peter David pokazali w scenariuszu trochę nowych rzeczy zarówno z bieżących przygód Rolanda jak i jego przeszłości co jest zdecydowanie plusem. Pogoń rewolwerowca za człowiekiem w czerni i jego podróż z chłopcem o imieniu Jake dobiegła końca. Tom ten mocno uwypukla jak silne więzi połączyły dwójkę bohaterów i jednocześnie na tym tle pokazuje kim jest Roland i czym dla niego jest jego misja odnalezienia Wieży. To dość ponura opowieść z przejmującym zakończeniem, gdzie padają ostatnie słowa Jake’a przyprawiające o dreszcze: „Idź więc. Są jeszcze inne światy.” a potem wydarza się to co większość z Was pamięta z książki. Smutno, bardzo smutno. Komiksowa wersja „Mrocznej Wieży” ma lepsze i gorsze momenty, lepszych i gorszych rysowników, jednak to i tak bardzo dobre uzupełnienie świata jaki stworzył Stephen King. Pozycja obowiązkowa dla każdego, kto zakochał się w opowieściach ze Świata Pośredniego ale nie tylko bo akurat ja nie należę do tej grupy a mimo to świetnie spędzam czas przy kolejnych odsłonach tego komiksu. Autor: nocny |
||
|