Zjazd nr 26 – Podłęż 2016

Na 26 zjazd musieliśmy poszukać nowej miejscówki. Całkiem dobre Koralewo z zeszłego roku odrzuciliśmy gdyż można tam było dojechać tylko samochodem a perspektywa była taka, że na tegorocznym zjeździe w najlepszym wypadku będzie tylko jedno auto. Jednak już po zaklepaniu nowego domu we wsi Podłęż okazało się, że jeszcze nigdy nie będzie tak dużo samochodów jak teraz. Ostatecznie zmiana wyszła nam na dobre, bo Podłęż okazała się idealnym miejscem na nasze zjazdy, przez 12 lat naszych spotkań nie mieliśmy tak fajnej miejscówki. Do dyspozycji dostaliśmy duży dom na skraju lasu z ogromnym salonem i kuchnią, pokojami na piętrze oraz piwnicą  ze stołem do pingponga, piłkarzykami i cymbergajem. Za domem czekał grill a w lasku świetne miejsce na ognisko. Byliśmy zachwyceni i chwilę po rozpakowaniu się stwierdziliśmy, że to miejscówka na lata. Tym razem było nas 18 osób: nocny, ingo, Mando, kirronik, Faay, Penny, Pavel, ofca, Vampires, Alis, crusia, Piotrek, burial, murarz i po raz pierwszy Karol, Monika, Oskar i Asia.

Pierwszy dzień to jak zwykle głównie natłok rozmów obejmujący to co widzieliśmy i przeczytaliśmy od ostatniego spotkania. Wieczór minął szybko przy całej palecie butelek. Kolejne dni spędzaliśmy w mieszających się grupkach przy karciankach i planszówkach. Znów nie mogło zabraknąć Wsiąść do pociągu, Sabotażysty, Zombiaków, ale pojawiły się też nowe pozycje, Stwór, 7 cudów świata i Carcassonne. Z ogromną przyjemnością rozgrywaliśmy też mecze w piłkarzyki i pingponga. Jako, że pogoda była całkiem przyjemna sporo czasu spędziliśmy też przed domem na grillowaniu i luźnych pogadankach.

Drugiego wieczora obchodziliśmy 14 urodziny serwisu StephenKing.pl. Jak zwykle zrobiliśmy tort (a dokładnie Faay i Mando), a salon udekorowaliśmy balonami, serpentynami i wydrukami. SK.pl tradycyjnie otrzymało prezent w postaci orzechówki, obdarowującym w miejsce nieobecnej tym razem evening był kirronik. W tym roku jednak urodziny z niewiadomego powodu były ciche i krótkie. Bliskość lasku narodziła pomysł by wybrać się do niego nocą. Było to całkiem fajne doświadczenie, szczególnie z kirronikiem, który odłączył się od nas i przemykał w oddali między drzewami tworząc atmosferę rodem z horroru.

Trzeci dzień to kolejna wyprawa do lasu, kolejne potyczki w planszówki i karcianki a wieczorem urządziliśmy w lasku ognisko. W bardzo przyjemnych okolicznościach spędziliśmy sporo godzin na rozmowach o filmach i serialach oraz strasząc się nawzajem (co dla Mando mogło zakończyć się poważnymi kłopotami z twarzą). Nocą niedobitki nie chcąc marnować czasu na spanie rozegrały jeszcze w salonie partię w Times Up co owocowało zaskakującymi wiadomościami (Tadeusz Kościuszko to znany rajdowiec) i salwami śmiechu.

Czwarty dzień to kolejny leniwy ale wyjątkowo przyjemny dzień. Zorganizowaliśmy mistrzostwa w piłkarzyki. Mecze trzech drużyn każdy z każdym i dodatkowo ze zmianami pozycji wyłoniły zwycięzców: drużyna nocnego i Mando zajęła pierwsze miejsce, ingo i Penny’ego drugie a Pavla z kirronikiem miejsce trzecie. Tego wieczora obejrzeliśmy też film. Na zjazdach zawsze wybieramy dość specyficzne filmy i tym razem nie było inaczej. ingo zaproponował „Łowców zombie”, komediowy horror o kilku skautach, którzy walczą z hordami zombie w ich rodzinnym miasteczku. Zabawa była naprawdę znakomita, to idealny obraz pod takie spotkania jak nasze.

26 zjazd był z jednej strony troszkę dziwny ale też bardzo przyjemny. Dziwny bo pierwsze dwa dni dość mocno różniły się od kolejnych dwóch, mimo, że to kolejne spotkanie tych samych w dużej mierze osób to coś nie zaskoczyło w pełni i odblokowało się dopiero dnia trzeciego. Oczywiście na początku nie było źle ale różnica była zauważalna. Oceniając jednak całość trzeba przyznać, że bawiliśmy się bardzo dobrze i jak zawsze żałowaliśmy, że trzeba się rozstać. Na szczęście kolejne spotkania przed nami, także jest na co czekać.