Zjazd nr 23 – Kisielany 2014

Ubiegłoroczny zjazd spędziliśmy w nowym miejscu – w Kisielanach. Fantastyczny dom ze wspaniałym terenem okazał się naszą najlepszą miejscówką w jakiej się bawiliśmy więc właściwie od razu oczywistym było, że kolejne spotkanie zorganizujemy właśnie w Gospodarstwie Zygmuntówka. Tegoroczna majówka rozłożyła się w kalendarzu tak fortunnie, że zaplanowaliśmy 5-dniowy zjazd, chociaż tak naprawdę zawsze ostatni dzień to poranne wyjazdy do domów. Jednak 4 dni i 4 noce to i tak bardzo dobry czas, który z jednej strony wydaje się wystarczający ale po powrocie do domu chyba nie ma osoby, której nie robi się smutno, że to już koniec. 23 zjazd od czasu jego ogłoszenia cieszył się zainteresowaniem jak żaden wcześniejszy. Na liście obecności zapisało się 29 osób podczas gdy miejsc w wynajętym domu jest 20. Nauczeni doświadczeniem jednak wiedzieliśmy, że im termin wyjazdu będzie bliższy tym lista nazwisk będzie robiła się krótsza. I tak też się stało, ostatecznie do Kisielan stawiło się 19 osób: nocny, ingo, Mando, Tathagatha, Faay, Edi, kirronik, Lint, Pavel, ofca, chiyeko, Edgar Freemantle, evening, Sen, mucio, Penny, Luiza, crusia i Piotrek. Tym razem mieliśmy 4 debiutantów co zawsze cieszy.

 

Na miejscu właściwie nic się nie zmieniło od czasu naszego ostatniego pobytu, standardowo udekorowaliśmy salon i kuchnię, otworzyliśmy pierwsze piwka i udaliśmy się przed dom, gdzie można pograć w ping ponga czy frisbee. Pierwszy dzień upłynął nam bardzo spokojnie, leniwie, cieszyliśmy się czasem wolnym i swoim towarzystwem. Wieczorem zrobiliśmy małe ognisko i przyszedł czas na obowiązkową nasiadówkę przy stołach i różnych trunkach. Wspólne wieczory przy stole to zawsze najlepsza część zjazdów, tutaj czas na dyskusjach i żartach spędzaliśmy do późnych godzin nocnych.

 

W zeszłym roku pogoda zniwelowała nasze plany na spływ kajakowy, tym razem jednak pogoda była bardzo przyjemna i część grupy wypłynęła w ponad 4 godzinną podróż rzeką. Trasa okazała się ładna ale bardzo prosta i nie dostarczyła nam szczególnie ekscytujących momentów jak to było przy naszym pierwszym spływie w Nadarzycach. Mimo to był to szalenie mile spędzony czas chociaż przyznać też trzeba, że końcówka to już było wyczekiwanie punktu, w którym nasza wycieczka się kończyła, wszyscy bowiem byli już mocno zmęczeni.

 

Tego też dnia świętowaliśmy 12 urodziny serwisu StephenKing.pl. Tradycją stały się już specjalne nadruki na torcie, tym razem mógł być tylko jeden – nasze spotkanie z Kingiem w Paryżu. Przerobione zdjęcie wyszło całkiem nieźle a i dostarczyło nam nieco zabawy już po zdmuchnięciu świeczek. Reszta wieczoru upynęła nam na zabawie, grach i ogólnie dość głośnym zachowaniu co skończyło się wizytą pani gospodyni następnego ranka i właściwie musimy przyznać – Kisielany jako miejscówka wypadły z listy kolejnych zjazdów. Niech to będzie nauczką, żeby podczas organizacji kolejnego spotkania upewnić się, że właściciele nie zamieszkują tego samego domu, do którego wprowadzimy się my, choćby nie wiem jak duży by był.

Kolejne dni upłynęły w zasadzie według jednego scenariusza – zabawy na powietrzu, zabawy w salonie, bardzo dużo grania w planszówki i karcianki i wieczorno-nocne posiedzenia przy stole. Troszkę znów zagubiliśmy proporcje i tak jak kiedyś bardzo dużo czasu poświęcaliśmy na oglądanie filmów i seriali tak teraz chyba jednak gry stały się zbyt dominujące. Trudno jednak było oderwać się od tak fantastycznej gry jak Sabotażysta, która na zjeździe pojawiła się po raz pierwszy i podbiła serca wszystkich grających. Ponownie znakomicie bawiliśmy się też przy Time’s Up, grze, która zawsze powoduje dużo emocji, śmiechu i głośnego zachowania. Musiały pojawić się też Zombiaki i Scrabble, ale były też jeszcze nowe Uga Buga, Slavika i Jungle Speed, które znalazły swoich zwolenników.

23 zjazd jak widać nie obfitował w szczególne fajerwerki, nie było wielu atrakcji, które niejednokrotnie towarzyszyły nam podczas wcześniejszych spotkań. Były to bardzo stonowane, spokojne niecałe 5 dni jednak mimo to było bardzo sympatycznie i żal było się rozstawać. To, że spotykamy się w mniej więcej tym samym gronie niemal 10 lat jest czymś absolutnie kapitalnym, stworzyliśmy paczkę przyjaciół, która pomimo naturalnych zmian w życiu nadal kilka razy do roku zjeżdża się z dosłownie całej Polski czy to na konwenty czy właśnie takie spotkania. Dzięki naszym współnym zainteresowaniom, pasjom i upodobaniom wykreowaliśmy naprawę coś fantastycznego. Właściwie można powiedzieć, że jesteśmy już jak rodzina, rozsiana po kraju ale cały czas żyjąca ze sobą.
Nie pozwólcie by to się kiedykolwiek skończyło…

 

PS. BATMAN