Zjazd nr 18 – Gdańsk 2010

Wakacyjne zjazdy są zwykle najtrudniejsze do zorganizowania. Sylwester i majówka to już nasz stały punkt od dawna wpisany do kalendarza każdego z uczestników. Z letnimi wypadami jest trudniej. Do tej pory tylko kilka razy udało nam sie zorganizować taki zjazd i zwykle frekwencja była strasznie niska. Tym razem przekroczyliśmy granicę, której już dawno nie przekraczaliśmy i można śmiało powiedzieć, że był to najmniejszy zjazd od czasu naszego pierwszego spotkania przed 6 latami. Najmniejszy pod względem obecności, gdyż czasowo było to jedno z najdłuższych spotkań. Dopiero po raz drugi w historii zorganizowaliśmy aż 6-dniowy zjazd, w którym ostatecznie uczestniczyło 10 osób w składzie: Mike Draven, Zimek, Mandriell, Emmaretta, nocny, Cichy, Mando, ingo, Hejzel oraz Linteath.

 

Tym razem zdecydowaliśmy się na zjazd nam morzem w Gdańsku Świbnie. Ostatecznie wystarczyły nam dwa domki kempingowe. Czas spędzony nad morzem zwykle wygląda standardowo i nie obfituje w wiele oszałamiających atrakcji. To raczej mało aktywny wypoczynek, ale że mamy zwolenników i takich nadmorskich atrakcji to już podczas zeszłorocznego spotkania w górach słychać było rozmowy, by kolejny zjazd był jego całkowitym przeciwieństwem w nadmorskiej scenerii.

 

Skoro morze to i wygłupy plażowe wszelakiej maści. Rozegraliśmy dwa mecze piłki nożnej – niestety oba przegrane przez drużynę StephenKing.pl. Za pierwszym razem ostateczny wynik to 0:5, a mecz nie obfitował w żadne wydarzenia godne upamiętnienia. Za drugim razem udało nam się nawiązać walkę przegrywając tylko 6:10. I choć z meczem wiąże się wiele kontrowersji (już pierwsza bramkma, która ustawiła całe spotkanie budzi sprzeczne uczucia), drużyna SK.pl już od drugiej połowy grała w okrojonym składzie, a skończyła mecz w dwie osoby (Mando-bramkarz i ingo-wszystkie pozostałe pozycje) przeciwko czterem, to wynik przyjmujemy z podniesionymi głowami i uznajemy jako oficjalny do czasu rewanżu. Zjazd obfitował też w sporo wygłupów w wodzie, ale największej zabawy dostarczała nam sama droga na plażę i to zarówno w dzień jak i w nocy. Przy czym nocne wypady należały do tych najbardziej ekstremalnych. Już sama podróż przez ciemny las w towarzystwie maniaków horroru to mocna rzecz. Opowieści o duchach wszelkiej maści w tej scenerii wspomaganej efektami dźwiękowymi to naprawdę traumatyczne przeżycie. Do tego dochodzą częste ostatnio w Polsce wybryki meteorologiczne – pioruny walące w morze, nawałnice, deszczowe potoki na leśnych dróżkach.

 

Od kilku zjazdów powodzeniem cieszą się wszelkie planszówki i nie inaczej było teraz. Nadmorski klimat raczej sprzyja takiej formie wypoczynku więc pierwsza część dnia własnie tak nam upływała. Kto lubił ten grał w planszówki, kto inny w gry komputerowe, a jeszcze inni po prostu czytali. Skwar lejący się z nieba nie pozwalał na żadną formę aktywności przewyższającą wysiłek włożony w rzut kostką czy przewrócenie kartki w książce. Mimo to udało nam się rozegrać dwa mecze siatkówki (boisko w zasadzie przylegało do naszych stołów ustawionych przed domkiem). Pierwszy mecz można zaliczyć do oficjalnych spotkań „StephenKing.pl vs. reszta świata”. I choć pogoda pozwoliła nam rozegrać tylko jeden set to wynik 1:0 zostaje zapisany w archiwum zjazdów. Drużyna SK.pl była 2-osobowa (nocny i Mando) i stanęła przeciwko 3 przeciwnikom (Zimek, Cichy i Mandriell) – zauważmy analogię z meczami piłkarskimi. Bywały momenty, że wygrywaliśmy nawet 10 punktami, ale potem w tryby naszej maszyny weszło trochę ziaren pisaku. Na koniec przemontowalśsmy team na 3-osobowy (Mike Draven) i w ten sposób troszkę się pogubiliśmy wygrywając ostatecznie 25:23.

 

O tym, że był to zjazd wyjątkowo sportowy świadczyć może także kilka meczy jakie rozegraliśmy w piłkarzyki stołowe. Same w sobie dostarczają wiele frajdy, ale akurat ten stół, który prawdopodobnie pamięta jeszcze lata ’70 ubiegłego wieku zapewnił nam jeszcze więcej zabawy. Z wieczornych gier tym razem królowały „Czarne historie”, które po pierwsze wpasowały się w klimat zjazdu, po drugie pobudzały do wymyslania naprawdę zabawnych a czasem strasznych opowieści.

 

Skoro wybraliśmy się na zjazd do takiego miasta jak Gdańsk, warto było go choć odrobinę zwiedzić. W niedzielę wybraliśmy się więc na kilkugodzinny spacer po starówce, odwiedziliśmy Jarmark Dominikański a także kilka knajpek, gdzie raczyliśmy się między innymi absyntem.

 

Kolejne spotkanie sympatyków Stephena Kinga i ogólnie pojętej fantastyki najprawdopodobniej już w Sylwestra. Będzie to szczególny, bo 19 zjazd. O szczegółach powiadomimy za jakiś czas, także jeśli ktoś miałby ochotę do nas dołączyć, to zapraszamy już teraz.