Zjazd nr 11 – Rozalin 2007/8

Jedenasty zjazd forumowiczów to trzeci wspólny Sylwester oraz siódme rozalińskie spotkanie. Jednocześnie był to jeden z najspokojniejszych i najbardziej kameralnych zjazdów jak do tej pory. Część stałych zjazdowiczów z różnych powodów musiała tym razem zrezygnować ze wspólnej zabawy, a co za tym idzie, w tym roku wynajęliśmy tylko górę willi „Wygoda”. Swój przyjazd zadeklarowało 17 osób, ale ostatecznie ani Jakub Ćwiek z małżonką, ani burial z Kamilą nie zawitali w naszych skromnych progach. Na zjeździe stawili się: pennywise, Wioletta, Mando, nocny, Kasia, Tenar, Vampires, Lady Vampire, Umbrifer, Magda, RyszarT, SickBastard oraz Bree.

 

Niewiele brakowało, a zjazd rozpocząłby się już dzień wcześniej. Mando pomylił dni, spakował się, pożegnał ze wszystkimi na forum i koło 2:30 w nocy położył się spać by o 4:50 wyjechać do Warszawy. Szczęśliwym trafem nocny, który od dwóch tygodni nie miał internetu, wrócił do sieci kilka godzin wcześniej. Gdyby nie telefon koło 3:00 w nocy byłaby to najdłuższa nasiadówa w „Dziesiątce” w historii rozalińskich zjazdów. Ostatecznie wszystko przebiegło zgodnie z planem. Pierwsi zjazdowicze zawitali na Okęciu 29 stycznia o godzinie 6:30. Był to pennywise z Wiolettą, ale że oficjalne rozpoczęcie zjazdu liczymy dopiero od chwili gdy spotka się dwóch forumowiczów (pary są liczone jako półtora:-)), jako początek zjazdu odnotować należy godzinę 9:20 kiedy to Mando wkroczył do „Dziesiątki” i zamówił trunek, którym wzniesiony został pierwszy toast. Następnie miało miejsce kilka umiarkowanie ciekawych perypetii na Dworcu Centralnym i Zachodnim (okazało się, że PKS do Rozalina, który zawsze był tragedią teraz leży i kwiczy), przyjazd grupy szczecińskiej (nocny, Kasia, Tenar) aż w końcu około godziny 16:00 wraz z Vampirem wyruszyliśmy do miejsca docelowego. W tym czasie w Rozalinie zameldowała się już grupa z Pabianic (Sick, Bree, RyszarT), którzy szybko poinformowali resztę, że z kuchni zniknęły wszystkie kieliszki. Na nasze nieszczęście okazało się, że w Jankach nie ma nigdzie dwudziestek piątek, a zakupione przez nas dwa zestawy pięćdziesiątek dla niektórych okazały się killerem zjazdu (na przyszłość należy zapamiętać, że są bardzo nieporęczne do kingowych toastów, a na kolejne zjazdy należy jeździć z własnym szkłem). Pierwszej nocy okazało się, że nie ma kabla do DVD, a co za tym idzie cały wieczór spędziliśmy w kuchni racząc się wspaniałą limonką Bree (w pięćdziesiątkach) i kilkoma mniej wykwintnymi trunkami. Finał wieczoru przewidywalny i oklepany. Część biesiadników zasiadła do oglądania 'Blow’ w telewizji i większość tradycyjnie posnęła tam gdzie siedziała. Jeszcze nigdy tak szybko nie zakończyliśmy wieczornej zabawy, ale zaznaczyć trzeba, że nie była to wina małej ilości osób, a tych nieszczęsnych pięćdziesiątek.

 

Dzień drugi spędzony został w znacznej większości przed telewizorem. Najpierw na ruszt poszedł świąteczny odcinek 'Opowieści z krypty’, potem jedyna kingowa pozycja tego zjazdu – dokument o ekranizacjach jego tekstów z telewizji Planette. Następnie nowa wersja 'Halloween’, 'Piła 4′ i wersja reżyserska 'Obcego 3′. W międzyczasie przyjechał Umbrifer z Magdą. W tym roku zabrakło na zjeździe Mike’a Dravena by opić jego urodziny, ale nie przeszkodziło nam to by świętować na odległość. Co szokujące dopiero drugiego dnia został wzniesiony pierwszy toast za Kinga i odśpiewane kilka tradycyjnych hymnów. Na zjeździe było tak mało czystej krwi Kingowców, że pierwszego dnia po prostu o tym zapomnieliśmy. Tak czy inaczej zabawa była naprawdę przednia. W pewnym momencie biesiada rozwinęła się do tego stopnia, że zaczęło to przypominać stare dobre zjazdy 🙂 Tylko sukienek w tym roku zabrakło, ale to nie nasza wina. Wieczór zakończyliśmy seansem 'Jacka Frosta’ (horror o bałwanku gwałcicielu, a nie film familijny), który niestety nie doleciał do końca (część widzów się wykruszyła, a część zasnęła).

 

Trzeci dzień rozpoczął się od seansu dwóch odcinków drugiego sezonu serialu 'Z Archiwum X’. Następnie przyszła kolej na świetny 'Tylko strzelaj’, słabszy 'Jestem legendą’, 'Santa’s Slay’ i jakąś komedię o kierowcach wyścigowych. Przejrzeliśmy kilka kingowych pozycji, których w tym roku także było zadziwiająco mało (komiksy 'Popsy’ i 'The Lamnmower Man’). W międzyczasie rozegrany został tradycyjny mecz siatkówki, tym razem w bardzo okrojonych składach – Mando, nocny i penny w drużynie SK.pl oraz Vampires, Sick i Tenar w CN.pl. Tradycyjnie wygraliśmy, a że staje się to już normą to nawet przestaje cieszyć pisanie o tym… NOT! Biorąc pod uwagę liczbę graczy na boisku, mecz nie obfitował w wiele ciekawych i przemyślanych zagrań jednak walka była zacięta, a zwycięzca wyłoniony został dopiero po piątym secie.

 

Imprezę sylwestrową należy zaliczyć do udanych choć to bardzo kameralna zabawa była. W porównaniu z zeszłymi latami było naprawdę strasznie spokojnie. Pokaz fajerwerków jak zwykle bardzo udany, życzenia krótkie, a ranek jak zawsze cholernie ciężki. W środku nocy część zjazdowiczów rozegrała jeszcze partię w Kalambury, co kiedyś było tradycją, która jakoś tak w ostatnich latach została zapomniana.

 

Czwartego dnia jedni chorowali inni oglądali telewizję, lecz koło południa wszyscy zebraliśmy się i opuściliśmy „Wygodę”. Jeszcze przed wyjazdem Sick musiał wymienić koło w samochodzie. Rozstaliśmy się w markotnych nastrojach (znów te pięćdziesiątki), ale jednak zadowoleni nawet z tak małego zjazdu. Był to kolejny świetnie spędzony Sylwester i, mimo że w tym roku było nieco spokojniej, to imprezę na pewno trzeba zaliczyć do udanych. Za rok spotkamy się ponownie i już teraz zapraszamy wszystkich chętnych, aby najpierw zarejestrowali się na forum, a za 12 miesięcy wspólnie z nami witali 2009 rok.