Rozmowa z Ronem Howardem i Brianem Grazerem
Rozmowa z producentami filmu „Mroczna Wieża” Ronem Howardem i Brianem Grazerem.
Tłumaczył: nocny
Ron Howard i Brian Grazer, przyjaciele od 30 lat i producenci filmu „Mroczna Wieża” udzielili obszernego wywiadu serwisowi Deadline. Jego fragment dotyczył adaptacji sagi Stephena Kinga.
Nie było łatwo ale „Mroczna Wieża” w końcu została zrobiona, za kamerą stanął Nikolaj Arcel a główne role grają Idris Elba i Matthew McConaughey.
Howard: Podczas kręcenia filmu „Piękny umysł” Akiva Goldsman powiedział mi o „Mrocznej Wieży”. Wtedy prawa do ekranizacji były zajęte. Na początku nad tym projektem pracował JJ Abrams ale potem Akiva powiedział, że JJ był zaangażowany w tak wiele projektów, że musiał „Wieżę” odpuścić. Zaczęliśmy więc rozmawiać nad wizją filmu. Przeczytałem wszystkie tomy sagi i rozbiliśmy je na części. Akiva przedstawił ten pomysł Stephenowi Kingowi, to wewnętrzne materiały, do których nie będziecie mieli dostępu ale chodziło tam o to by pokazać Róg Elda już w pierwszym filmie. King wiedział, że pozwoli nam to wykorzystać pewne elementy z książek w nowej kombinacji a to dałoby nam swobodę by być wiernymi książkom ale jednocześnie pokazać je w filmowy sposób. To był nasz punkt wyjścia, który rozpoczął cały proces. Kiedy MRC [Media Rights Capital] i Modi Wiczyk zostali zaangażowani skupiliśmy się bardziej na relacji Jake’a Chambersa i Rolanda, tak by była głównym tematem pierwszego filmu i wprowadzeniem w to uniwersum. Uprościliśmy historię, sprawiliśmy, że stała się mniej kosztowna wciąż jednak wykorzystując wiele ważnych uzgodnień, które wypracowaliśmy z Akivą przed laty. Stworzyliśmy też grupę badawczą „Mrocznej Wieży”, fanów sagi. Chcieliśmy tak zmienić książki by jak najlepiej pokazać je językiem filmowym a Stephen King całkowicie się z nami zgodził, zrozumiał co chcemy zrobić i wsparł nas w tym. Korzystaliśmy z tej grupy by nas inspirowali i jednocześnie byśmy byli wierni uniwersum „Mrocznej Wieży”.
I wtedy trafiliście na Arcela.
Howard: Gdy Akiva, Modi, Brian i ja mieliśmy się już poddać, pojawił się Tom Rothman z Sony i okazał się ważnym punktem zwrotnym, który zawiódł nas do Nika, który wychował się na tych książkach i je kochał. Był naprawdę dobrym wyborem, pozwolił na humanistyczne podejście do tej historii, skupiającej się w dużej mierze na relacji pomiędzy Jake’em i Rolandem. Rozumiał jej wagę i czuł te postacie. Jest on też silnym, oryginalnym filmowcem, posiada świetny gust. On i jego współscenarzysta przepisali scenariusz nanosząc zmiany, Nic zrobił świetną robotę.
Grazer: Pracowaliśmy nad tym przynajmniej dziesięć lat, ale w końcu znaleźliśmy idealny sposób na realizację. Film jest oszczędny, skupiliśmy się na scenach będących sercem tej opowieści. To oczywiście nadal wielki plener ale same sceny są chyba bardziej treściwe niż wcześniej. No i mamy najmodniejszą obsadę, Idrisa Elbę i Matthew McConaugheya. Wcześniej nie mieliśmy takich gwiazd.
Howard: Akiva Goldsman i nasza Erica Huggins nigdy się nie poddali a Stephen King był bardzo cierpliwy. Zmienialiśmy scenariusz, szukaliśmy nowych ludzi do współpracy. W końcu związaliśmy się z Modim z MRC i Tomem Rothmanem z Sony. Modi naprawdę się zaangażował w sagę, mówił o sobie „Wieżogłowy”. Nik Arcel spisał się świetnie przy reżyserii. Pierwszego dnia zdjęć byliśmy bardzo podekscytowani a teraz jesteśmy bardzo usatysfakcjonowani z efektu końcowego. Wierzyliśmy w ten projekt tak długo.
Rozmawialiście z kilkoma aktorami, którzy mieli wcielić się w postać Rolanda Deschaina, który w książkach Kinga jest białym, niebieskookim rewolwerowcem. Idris Elba to zaskoczenie biorąc pod uwagę jak czytelnicy wyobrażali sobie tego bohatera w książkach i opowiadaniu.
Howard: W którymś momencie prawie podpisaliśmy kontrakt z Javierem Bardem. Zawsze czułem, że esensja Rolanda to niekoniecznie wierna kopia Clinta Eastwooda, chociaż to właśnie jego używano jako modelu do wielu książkowych okładek. Egzystencjalny bohater Zachodu grany przez Clinta w „Dobrym, złym i brzydkim”, „Powieście go wysoko” i westernach Sergio Leone zainspirował młodego Stephena Kinga gdy ten tworzył tę postać. Ale nigdy nie uważałem, że wygląd jest tutaj najważniejszy. Tak samo Stephen. Z takim podejściem zaczęliśmy myśleć o kandydatach, Idris wydawał się ekscytującą i dynamiczną opcją. Wnosi on to kluczowe połączenie niebezpieczeństwa, charyzmy, złożoności i szlachetności. To są według mnie cechy Rolanda i uważam, że Idris świetnie się w tej roli sprawdza. No i jest jeszcze McConaughey. Od zawsze uważałem, że będzie fantastycznym Walterem.
Człowiekiem w czerni.
Howard: Kiedyś z nim pracowałem, a jego fanem byłem od kiedy pojawił się na scenie. Tak samo Akiva, który napisał scenariusz do „Czasu zabijania”. Obaj zawsze wierzyliśmy, że Matthew świetnie by się nadawał do tej roli więc kiedy się zgodził spełniło się nasze marzenie. Wnosi on to połączenie diabelskiej amoralności z inteligencją i własną logiką, której nieugięcie przestrzega. I ma ten rodzaj ironicznego poczucia humoru, który wytrącał czytelników z równowagi i tak samo będzie z widzami. Nigdy nie wiesz czego się spodziewać po Walterze. Matthew świetnie łączy to w przenośni ze zbliżającymi się przemocą i niebezpieczeństwem.
Pierwotne plany były bardzo ambitne, miały powstać trzy filmy i serial telewizyjny pomiędzy nimi. Jak to wygląda teraz?
Howard: Nic się nie zmieniło. Pracujemy właśnie nad częścią telewizyjną. Jeszcze nie wiemy gdzie się to pojawi ale myślimy nad treścią z nadzieją na kolejne filmy.