Wywiad dla Gazety Wyborczej – kwiecień 2012 r.

Piotr Płatek z Gazety Wyborczej zapytał nas między innymi jak zaczęła się nasza przygoda ze Stephenem Kingiem, o nasze spotkanie z pisarzem, rozmawialiśmy o popularności autora w Polsce czy naszym prezencie dla Kinga. Opowiedzieliśmy też o tym co najbardziej lubimy u tego pisarza.

Jakie były początki Waszego zainteresowania Kingiem? Kiedy, od jakiej książki. Dlaczego King?

Grzesiek Tupikowski: Ze Stephenem Kingiem zapoznałem się w liceum, jakieś 17 lat temu. W księgarni rzuciła mi się w oczy bardzo gruba książka, już sama objętość była dla mnie pociągająca, a po przeczytaniu opisu na okładce natychmiast poszedłem do kasy. Tą książką było 'To’, po lekturze całej bibliografii pisarza zaliczam ją do absolutnej czołówki dokonań Kinga. Także początek miałem dobry i dzięki temu sięgałem po kolejne powieści. Większość z nich była również bardzo dobra i tak wsiąkłem i zauroczenie to trwa po dzień dzisiejszy. A dlaczego King? Pierwsze co przychodzi mi na myśl to styl pisarza, nawet jeśli fabuła nie specjalnie mnie przekonuje to i tak znakomicie się to czyta. Bardzo mocną cechą pisarstwa Kinga jest budowanie bohaterów, są wielowymiarowi, prawdziwi, o drugoplanowych postaciach wiemy więcej niż o pierwszoplanowych u innych pisarzy. Bo tak naprawdę na tym skupia się King – na człowieku i jego radzeniu sobie z wydarzeniami jakie mu autor podrzuca.

Michał Ratajczak: Od małego zawsze preferowałem filmy od książek. W szczególności ciągnęło mnie do horrorów. Książki dla przyjemności zacząłem czytać dopiero w wieku 13 lat, gdy swą premierę miała kontynuacja 'Milczenia owiec’. Film mi się na tyle podobał, że musiałem od razu poznać dalsze losy Hannibala Lectera. Pod koniec 1999 roku w jednym z magazynów zobaczyłem zdjęcie z filmu 'Miasteczko Salem’. Było na nim widać jakąś postać w chyba zielonej otoczce. Pomyślałem, że to może być fajna książka o duchach i postanowiłem ją kupić. Przy okazji za jednym zamachem wziąłem również 'Cmętarz zwieżąt’. Na 'Miasteczku Salem’ początkowo się zawiodłem, bo okazało się, że jest ona o wampirach a nie o duchach, choć musiałem przyznać, że to bardzo dobra pozycja. Podobnie zresztą jak kolejny zakupiony tytuł. Moje zamiłowanie do horrorów nie pozwoliło mi poprzestać na tych dwóch książkach i zacząłem sięgać po kolejne powieści Kinga. Dopiero z czasem zrozumiałem, że typowy horror to tylko drobny element jego twórczości i ważniejsi od krwi i różnych obrzydliwości są sami bohaterowie i codzienne wydarzenia w których biorą udział. King opisuje te elementy po mistrzowsku i to pewnie dlatego pozostałem jego fanem.

Hubert Spandowski: Startowałem raczej nietypowo, bo od filmów. Od dziecka oglądam bardzo dużo horrorów, a gdy dopiero zaczynałem chłonąć ten gatunek, czyli na przełomie ostatnich dwóch dekad minionego wieku, jedynym źródłem były osiedlowe wypożyczalnie i piracki rynek video, który wtedy był wszechobecny. Tak się dziwnie akurat złożyło, że wszystkie filmy promowane nazwiskiem Kinga były bardzo słabe i na długi czas wyrobiłem sobie złą opinię, winiąc za marne ekranizacje autora pierwowzoru literackiego. W pierwszej połowie lat 90-tych książkowy rynek horrorów przechodził prawdziwy rozkwit. Sprzedawano je na straganach, a cena była tak niska, że można było skupować na kilogramy. Większość stanowiła literatura najniższych lotów, ale sporadycznie trafiały się perełki, wśród których dominował King. Na pierwszy rzut poszło „Miasteczko Salem”, a dalej potoczyło się jak lawina. Spośród ogólnie dostępnej literatury z tego gatunku, King był zwyczajnie najlepszy i to dlatego w tamtych czasach tak mocno zainteresowałem się właśnie nim. A że jestem typem człowieka podatnego na nałogi, szybko uzależniłem się od Kinga. Jest to ten rodzaj pisarza, który nie ogranicza się tylko do jednej książki na dwa lata, a mocno eksperymentuje dostarczając uciechy fanom. W zasadzie, jeśli ktoś mocno się tym interesuje, to od wielu lat może w pewnym sensie żyć Kingiem. Niemalże codziennie pojawiają się nowe informacje, każdego miesiąca wydawane jest kilka zeszytów komiksowych, każdego roku pojawiają się średnio dwa filmy, w miarę regularnie na szklanych ekranach emitowane są seriale, fani za pośrednictwem internetu umieszczają zatwierdzone przez Kinga produkcje filmowe, spektakle oparte na jego książkach goszczą na deskach teatrów, organizowane są wykłady i prelekcje na jego temat. Oczywiście największym świętem jest zawsze premiera kolejnej powieści, ale gdyby to były tylko książki to myślę, że nie byłoby tego fenomenu.

Mieliście okazję uczestniczyć w spotkaniu z Kingiem. W Polsce chyba za wiele takich osób nie ma? Jak Wam się to udało? Czy macie książki z autografami mistrza?

Grzesiek Tupikowski: Faktycznie, to chyba są jednostki. A jak się udało? W 2006 roku King postanowił odwiedzić Anglię by promować powieść 'Historia Lisey’. Takie wizyty nie zdarzają się często, nie zdarzają się nawet rzadko, chyba na palcach jednej ręki można policzyć spotkania Kinga z czytelnikami w Europie w całej jego karierze. Tak więc jak tylko pojawiła się informacja o jego przylocie do Anglii było dla nas oczywiste, że musimy tam być. Polecieliśmy w czwórkę, spędziliśmy bardzo chłodną noc na chodniku pod księgarnią by być pierwszymi i dzięki temu mogliśmy uścisnąć dłoń pisarza, dostać autografy, zrobić zdjęcia. Co więcej, kupiliśmy też bilety na drugie, już zamknięte spotkanie, dzięki czemu spędziliśmy „z Kingiem” kilka godzin. Niestety nie sam na sam, ale jeszcze nadzieja nie umarła, póki my żyjemy 😉

Hubert Spandowski: Dla mnie to zdecydowanie jedno z najważniejszych wydarzeń w życiu. Spędziliśmy dwie noce śpiąc na londyńskich ulicach, w metrach, na ławkach i na chodniku, był to chyba najbardziej wyczerpujący wyjazd na jaki się zdecydowałem, ale nie żałuję ani sekundy i gdybym miał okazję to powtórzyć, to chyba nie ma takiej siły, która mogłaby mnie powstrzymać. Nie ważne co w danej chwili działoby się obok w normalnym świecie i jakie konsekwencje pociągnąłby za sobą taki kilkudniowy wyjazd – jeśli King jeszcze kiedyś postawi nogę na naszym kontynencie, to ja tam będę. Autografy zdobyłem, uścisnąłem mu rękę, zamieniłem dwa zdania i wróciłem bogatszy o wiele wspomnień.

Michał Ratajczak: Chyba spokojnie mogę powiedzieć, że nie wybranie się do Londynu na spotkanie z Kingiem to mój największy błąd w życiu. Miałem akurat wtedy parę teoretycznie ważniejszych spraw na głowie, ale powinienem był wybrać wyjazd. Na szczęście koledzy przywieźli mi jeden autograf z wyprawy, więc jest autentyk w kolekcji.

Jak bardzo King jest popularny w Polsce? Kto go czyta (młodzi, starzy, wykształceni mniej czy bardziej, prawicowcy czy lewicowcy)? Jaka jest odwiedzalność Waszej strony?

Michał Ratajczak: Jeżeli chodzi o poglądy polityczne to nie ma to chyba żadnego znaczenia. King nie ukrywa tego, że jest demokratą, wiele razy daje znać o tym w swoich pracach, ale absolutnie nie ma to wpływu na sposób w jaki odbiera się jego książki. King w Polsce jest popularny, ale na pewno nie w takim stopniu jak w Stanach. Jednak wydawcom opłaca się szybko wydawać kolejne jego książki i przeznaczać większe pieniądze na akcje promocyjne niż przy innych swoich autorach. Regularnie również wznawiane są jego starsze tytuły i cały czas większość z nich jest dostępna w księgarniach. Kinga czytają ludzie w każdym wieku. Napisał on tyle różnych tematycznie książek, że naprawdę każdy znajdzie dla siebie odpowiednią historię. Nasz serwis obecnie odwiedza średnio 700 – 800 osób dziennie. Liczba ta lekko spadła po tym jak założyliśmy konto na Facebooku, gdzie również podajemy wszystkie aktualne wiadomości. W chwili obecnej mamy ponad półtora tysiąca użytkowników, którzy polubili nasz profil, a liczba ta systematycznie pnie się do góry.

Grzesiek Tupikowski: Ja mam wrażenie, że w Polsce średnia wieku czytelników jest dużo niższa niż w Stanach czy Europie Zachodniej. Gdy byliśmy na spotkaniu z Kingiem, średnia wieku zgromadzonych tam ludzi była dla mnie szokiem. Większość ludzi była po czterdziestce, ludzi w wieku emerytalnym była masa. Naprawdę czułem się tam nieco dziwnie, bo wyglądało to troszeczkę jakbyśmy trafili na czytelnicze kółko seniora 😉 Ja pracując w sieci sklepów sprzedających między innymi książki, widzę na codzień kto jakie książki kupuje. Tutaj po Kinga sięgają młodzi lub bardzo młodzi. Podobna sytuacja jest z obecnością fanów Kinga w Internecie. Na naszym forum jestem najstarszy. Na amerykańskim forum jestem jednym z najmłodszych. Statystyki odwiedzalności serwisu StephenKing.pl pokazują, że najliczniejszą grupą nas odwiedzającą są ludzie w wieku 20 – 25 lat.

Jakie jest Wasze marzenie, życzenie związane z Kingiem? Może udałoby się go zaprosić do Polski, skoro mamy taką znakomitą stronę i grupę ludzi wokół niej?

Michał Ratajczak: Życzeniem moim jest by żył długo i nadal cieszył się z wykonywanej pracy. Mógłby mieć również zachomikowanych gdzieś jeszcze parę nie wydanych powieści na czarną godzinę. Moim marzeniem, jako, że nie byłem w Londynie, jest w końcu spotkać swojego mistrza. Do Polski raczej się go zaprosić nie da, ale w zeszłym roku zaczęło się mówić o kolejnej wizycie Kinga w Europie, która by mogła nastąpić w ciągu dwóch najbliższych lat. Trzeba więc cierpliwie poczekać na rozwój sytuacji.

Grzesiek Tupikowski: Ja w zasadzie całkowicie podzielam życzenie Michała. Aby pisał jeszcze długo i dużo ale też by wydał rzeczy, które ma pochowane w archiwach. Od jakiegoś czasu poza nowościami King daje nam również książki, które napisał bądź zaczął pisać w młodości a teraz do nich wraca. Tak było z 'Blaze’, 'Pod kopułą’ czy z 'Dallas 63′.

Hubert Spandowski: Może to dziwnie zabrzmi, ale ja ogólnie nie mam marzeń, nie tylko tych związanych z Kingiem. Jeśli coś jest niemożliwe to nie ma sensu poświęcać temu swoich myśli i czasu, a jeśli jest na coś choć cień szansy to nie marzę o tym, tylko to po prostu robię lub staram się zrobić. Mam wiele życzeń, które pokrywają się z moimi kolegami, ale jeśli nie mam na to wpływu to nie ma sensu sobie tym głowy zaprzątać. Jeśli jeszcze powiedzmy przez 10 lat King będzie wydawał średnio 2 książki rocznie to będę najszczęśliwszym człowiekiem pod słońcem.

Co czytacie poza Kingiem?

Hubert Spandowski: Głównie horror i science-fiction. Lubię też książki młodzieżowe i dla dzieci. Obracam się jednak sporo w okół literatury z niższego sortu. Czytam sporo książkowej rozbudowy filmowych i serialowych uniwersów, czasem też sięgnę po kryminał czy dramat. Staram się jednak mało eksperymentować. Jestem człowiekiem dość monotematycznym i jak spodoba mi się jakiś konkretny gatunek, podgatunek, pisarz czy seria to zwykle ciężko mi się od niego oderwać. Najczęściej sięgam po literackie „Gwiezdne wojny”, Jacka Ketchuma, Joe Hilla czy Łukasza Orbitowskiego.

Michał Ratajczak: Głównie obracam się w tematyce literatury grozy. Z polskich pisarzy najbardziej cenię Łukasza Orbitowskiego, który to często potrafi napisać utwory lepsze od większości Kingów. Z pisarzy zagranicznych najlepszym dla mnie autorem jest obecny dopiero od dwóch lat na naszym rynku Jack Ketchum. Mało kto potrafi mnie tak poruszyć jak on. A czasami warto sięgnąć po coś mocniejszego. Nigdy natomiast nie przepadałem za takimi znanymi w naszym kraju nazwiskami jak Graham Masterton, czy Clive Barker. Owszem, przeczytałem parę ich książek, ale w większości okazywały się one być nic nieznaczącą rozrywką. Wole sięgnąć po pisarzy, którzy oprócz tego mają do zaoferowania coś jeszcze. Neil Gaiman i Dan Simmons byliby dobrym tego przykładem.

Grzesiek Tupikowski: Czytam bardzo różne rzeczy. Jestem otwarty na różne rodzaje literatury i patrząc teraz na swoje półki z książkami ciężko mi byłoby wypisać autorów, bo jest ich naprawdę dużo. Od Sapkowskiego, przez Pilipiuka, Ćwieka, Krajewskiego, Ketchuma, Rowling, Verne’a, Zafona, Irvinga kończąc na Bułhakowie. I kilkudziesięciu innych pomiędzy nimi.

Domyślam się, że Wasz serwis przez lata działalności musiał mieć ciekawe zdarzenia związane z internautami, czytelnikami. Byłoby super, gdybyście przypomnieli takie historie.

Michał Ratajczak: Wszystko co ciekawe i warte zapamiętania staramy się zamieszczać na stronie w relacjach z naszych spotkań. Z samymi typowymi internautami żadnych ciekawszych wspomnień chyba nie mamy. To co najlepsze zawsze zdarzało się bezpośrednio na zjazdach i samo wspomnienie o niektórych rzeczach od razu poprawia nam humor.

Grzesiek Tupikowski: Przypominam sobie pewnego internautę, który pojawił się na naszym forum i przez wiele dni uparcie próbował przekonać nas do tego, że King jest nagminnym plagiatorem, jak on to ujął „złodziejem pomysłów”. Miał dla nas nawet dowody, których okazanie codziennie obiecywał, jednak któregoś razu po prostu znikł bezpowrotnie. Wywołał naprawdę ogromne poruszenie i długie dyskusje, przy których bawiliśmy się znakomicie.

Jaki jest Wasz ulubiony bohater książek Kinga? Negatywny i pozytywny.

Grzesiek Tupikowski: Po lekturze powieści 'Pod kopułą’, moim absolutnie ulubionym czarnym bohaterem został Jim Rennie. Jest to jedna z głównych postaci książki i muszę przyznać, że jeszcze nigdy nie żywiłem tak intensywnych uczuć do wymyślonej osoby, czy to w literaturze czy na ekranie. King tak doskonale skonstruował tego faceta, nadał mu takie cechy, pozwolił robić mu takie rzeczy, że nienawiść do niego ze mnie kipiała. Nigdy wcześniej fikcyjna postać nie była tak żywa.

Michał Ratajczak: Dla mnie ulubionymi bohaterami są pewnie dzieciaki z Klubu Frajera, z najlepszej książki Kinga, czyli z 'To’. King na przestrzeni ponad 1000 stron stworzył bohaterów, których nie dało się nie lubić. Dzięki temu w jaki sposób King opisał ich przygody bez trudu czytelnik może powrócić myślami do lat swojego dzieciństwa. Negatywnym ulubionym bohaterem jest natomiast pojawiająca się w wielu książkach postać najlepiej znana jako Randall Flagg z powieści 'Bastion’, czy z sagi 'Mroczna Wieża’. Dobry, ślepo zapatrzony we własne umiejętności, egoistyczny skurczybyk.

Co Was pociąga w książkach Kinga?

Michał Ratajczak: Kreowanie świata, który znamy z codziennego życia, do którego wkracza coś „złego”. Nie ważne czy jest to jakiś potwór jak w 'To’, czy zwykły mężczyzna jak w 'Dolore Claiborne’. King w niesamowity sposób potrafi nakreślać reakcje zwykłych ludzi na to co ich spotyka. Czyni to w dodatku w sposób bardzo przyjemny w odbiorze, tworząc zdania, które „same się czytają”.

Na Waszej stronie czytam: „Spotykamy się kilka razy w roku w różnych miejscach Polski, spędzamy razem wakacje, nowy rok, wspólnie też świętujemy urodziny serwisu. Wśród nas zawiązały się przyjaźnie, a nawet miłości.” Napiszcie więcej o tych przyjaźniach, miłościach…

Michał Ratajczak: Zjazdy organizujemy nieprzerwanie od 2004 roku. Spotykamy się tak często jak jest to tylko możliwe. Trudno w takim przypadku, aby nie wywiązały się tutaj przyjaźnie, a nawet poważniejsze uczucia. We wrześniu zeszłego roku odbył się pierwszy ślub naszej forumowej pary. Inna para była zaręczona, a jeszcze kolejna wraz ze swoim synkiem tworzy kochającą się rodzinkę. Ważne jest to, że za każdym razem znajdują się osoby, które z przyjemnością dołączają do naszego grona. Starzy zjazdowi wyjadacze zawsze cieszą się z tych osób. Bez nich nie funkcjonowałoby to wszystko tak dobrze.

Grzesiek Tupikowski: Poza tym od kilku lat jeździmy też razem po Polsce na konwenty fanów fantastyki, czy na spektakle teatralne oparte o prozę Kinga. Byliśmy w Anglii na spotkaniu z Kingiem oraz w Niemczech z Joe Hillem, synem Kinga i także znakomitym młodym pisarzem. Także mimo, że jesteśmy rozsiani po całym kraju od Szczecina po Kraków, od Lublina po Wrocław to spotykamy się naprawdę często. Między ludźmi zawiązały się silne więzi, od pewnego czasu poza tymi „oficjalnymi” spotkaniami odwiedzamy się też po prostu prywatnie w kilka osób. Dla mnie jest to ogromnie ważna część mojego życia i nie wyobrażam sobie by któregoś dnia to się po prostu skończyło.

Z czego związanego z Waszą stroną jesteście najbardziej zadowoleni? Jakie macie plany na przyszłość?

Michał Ratajczak: Ja jako fan Kinga najbardziej jestem zadowolony z tych drobnych przywilejów jakie daje mi prowadzenie strony. Nasi polscy wydawcy Kinga zauważają naszą pracę przy serwisie i nie raz dane nam było wpływać na ostateczny wygląd polskiego wydania książki. Oprócz tego zdarzały się przypadki, gdy dane nam było przeczytać książkę Kinga jeszcze przed jej światową premierą. Czego fan może chcieć więcej? W planach mamy przebudowę serwisu, by nadążała ona za dzisiejszym Internetem. Osobiście bardzo cieszy mnie inicjatywa, z którą rok temu wyszedł Mando. Otóż stworzył on Kingowy podcast i co tydzień umieszcza w nim swoje nagrania. Dzięki temu możemy dotrzeć do kolejnych osób.

Grzesiek Tupikowski: To, że możemy brać udział w „kuchni” wydawania Kinga w Polsce jest dla nas jako fanów wielką satysfakcją. Mnie cieszy jeszcze coś. Fakt, że wokół naszego serwisu i forum powstała grupa ludzi, którzy stali się przyjaciółmi, którzy mimo dzielących ich setek kilometrów spotykają się od lat i spędzają ze sobą wakacje czy sylwestra. To dla mnie najwartościowsze co mogliśmy zrobić.

Hubert Spandowski: Dla mnie najważniejszy zawsze był czynnik ludzki. Dzięki serwisowi poznałem ogrom wspaniałych osób z całego świata. Dla nas ten serwis to jest taka druga praca, za którą nikt nam nie płaci i poświęcamy temu naprawdę wielką część naszego życia, kosztem pracy, domu, rodziny. Dzięki serwisowi jestem cały czas na bieżąco z każdym wydarzeniem, mam dostęp do wielu materiałów przedpremierowo, często czynnie uczestniczę w przygotowaniach do kolejnej premiery, ludzie z branży liczą się z naszym zdaniem, czasem proszą nas o pomoc przy drobnych sprawach i to wszystko jest dla mnie bardzo ważne. Praca nad serwisem nie miałaby jednak sensu gdyby nie ludzie skupieni w okół niego. To po prostu moja druga rodzina. A plany na przyszłość to dalszy rozwój. Serwisy poświęcone pojedynczym zjawiskom dominowały w internecie dekadę temu. Teraz zostały one wyparte przez wielotematyczne portale i wielkie blogi. Stephen King jest nielicznym przykładem osoby, której fanowskie serwisy istnieją na całym świecie nieprzerwanie od kilkunastu lat. Często są to strony napisane językiem na poziomie lat 90tych, ale zawsze prowadzą je osoby tak kompetentne, szanowane w środowisku i mające tak wypracowaną opinię, że nikt nie wcina się w ich pracę, bo to co robią, robią z ogromną pasją.

Opowiedzcie o książce napisanej dla Kinga i złożonej z notek twórców stron o nim. Skąd ten pomysł? Czy King ją widział?

Grzesiek Tupikowski: Napisał do nas webmaster francuskiej strony poświęconej Kingowi, Jérémy Guérineau, z propozycją stworzenia prezentu dla pisarza na nadchodzące wówczas 63 urodziny. Wymyślił sobie by zebrać fanów tworzących wszystkie kingowe serwisy na świecie i by każdy z nas napisał coś o sobie i złożył solenizantowi życzenia. W ten sposób powstała wyjątkowa książka, w której zawarte są historie fanów z całego świata. Nieskromnie muszę przyznać, że akurat my mieliśmy do powiedzenia najwięcej, co też przyznał twórca pomysłu. Tylko u nas, w Polsce, wokół polskiego serwisu Kinga powstała ta szczególna społeczność fanów i jednocześnie przyjaciół. Asystentka pisarza umówiła się z nami, żebyśmy wysłali przesyłkę do niej a ona mu ją wręczy, prezent dotarł więc do rąk Stephena.

Gdyby była możliwość zapytania Stephena Kinga o coś, to jakie by to było pytanie?

Grzesiek Tupikowski: Szczerze mówiąc zajmując się Kingiem od 9 lat dzień w dzień, przeczytałem z nim dziesiątki wywiadów, poznałem tysiące informacji o nim i chyba znam już odpowiedzi na wszystkie pytania jakie mógłbym zadać. Ale bardzo chciałbym by opowiedział szczerze i dokładnie o tym co trzyma w swoich szufladach, jakie książki na przestrzeni całej jego kariery zgromadził nie chcąc z jakichś powodów ich wydawać czy których nie dokończył. A jako że wiem, że ma tego trochę to jest to dla mnie bardzo frapujące pytanie.

Michał Ratajczak: Może mniej pytanie, a prośba. Mógłbym się spytać, czy skoro poświęciłem tyle godzin na bezinteresownym promowaniu jego osoby w Internecie i w życiu codziennym, to czy nie mógłby umieścić gdzieś mnie jako jakiejś postaci w swojej następnej książce. Fajnie by było zostać tak zapisanym w historii literatury.