Telefon pana Harrigana

Opis

Dzięki książkom i ich pierwszym iPhone’om chłopiec i starszy miliarder nawiązują nić porozumienia. Wkrótce mężczyzna umiera, lecz ich tajemnicza więź pozostaje żywa.

 

Twórcy:

  • Reżyseria – John Lee Hancock
  • Scenariusz – John Lee Hancock

Występują:

  • Craig – Jaeden Martell
  • Pan Harrigan – Donald Sutherland
  • Tata Craiga – Joe Tippet
  • Pani Hart – Kirby Howell-Baptiste
  • Kenny Yankovich – Cyrus Arnold
  • Wielebny Mooney – Frank Ridley
  • Młody Craig – Colin O’Brien

 

Info:

  • Tytuł oryginalny: Mr. Harrigan’s Phone
  • Data premiery: 2022
  • Długość: 106 min
  • Format: film telewizyjny

 

Galeria zdjęć:

Recenzja

„Telefon pana Harrigana” to jedna z nowel wydanych przez Stephena Kinga w zbiorze „Jest krew…”. Tekst w mojej ocenie udany, chociaż rozwijał się dość powoli i spokojnie, doprowadził do bardzo satysfakcjonującego finału. Craig, młody chłopak nawiązuje kontakt z miejscowym miliarderem o nazwisku Harrigan, któremu kilka razy w tygodniu czyta książki. Ot dorywcza praca nastolatka. Z czasem relacja między nimi staje się bliższa, obaj darzą się sympatią i szacunkiem. Starszy, bardzo staromodny mężczyzna zostaje obdarowany przez Craiga telefonem komórkowym, choć bardzo sceptycznie nastawiony do nowinek technicznych w końcu przekonuje się do prezentu. Jakiś czas później Harrigan umiera, podczas ostatniego pożegnania w kościele Craig wsuwa leżącemu w trumnie mężczyźnie jego telefon. Niedługo po pogrzebie Craig otrzymuje smsa, wysłanego z telefonu pochowanego wraz z panem Harriganem. Zszokowany chłopak mimo zapewnień ojca, że to czyjś żart nie jest w pełni przekonany z czym ma do czynienia. Gdy z czasem zaczynają dziać się niewytłumaczalne rzeczy nabiera coraz większych podejrzeń, że ma kontakt ze zmarłym.

Historia opowiedziana przez Kinga bardzo powoli budowała napięcie i bazowała na niepewności co do natury przedstawionych wydarzeń. I tak też dzieje się w ekranizacji Johna Lee Hancocka, która jest bardzo wiernym odwzorowaniem pierwowzoru choć rzecz jasna scenarzysta i reżyser w jednej osobie rozbudował fabułę na potrzeby filmu. Hancock powoli przedstawia kolejne wydarzenia i myślę, że część widzów może być znużona, a przynajmniej niezbyt przywiązana do ekranu telewizora. Również i ja w pewnym momencie miałem wrażenie, że fabuła zaczyna się dłużyć i popełniono tutaj błąd w narracji. Hancock wprowadził jednak kilka ważnych wydarzeń, których nie było w oryginale i przynajmniej ja czuję się usatysfakcjonowany tym jak ta może nieco przydługa podbudowa ewoluowała i doprowadziła do finału.

Z ekranizacjami krótszych tekstów zawsze jest ten problem, że trzeba dodać coś od siebie, rozbudować fabułę książkową i nie zawsze pomysły filmowych twórców służą oryginalnemu pomysłowi pisarza. W tym przypadku jednak mamy do czynienia z bardzo dobrym dopełnieniem, które nie tylko nie niszczy zamysłu Kinga ale go ubogaca i udanie rozbudowuje. Czytelnik, który zna nowelę będzie podczas seansu zaskoczony nowymi wydarzeniami a jednocześnie nie ma poczucia, że one tu nie pasują. Przeciwnie, są naturalnym przedłużeniem książki, które mogłyby wyjść spod pióra Stephena Kinga.

„Telefon pana Harrigana” to solidnie wykonany film, ma dość wolne tempo ale ostatecznie uważam, że absolutnie nie jest to wadą. Zdjęcia są bardzo ładne, razem z muzyką budują odpowiednią atmosferę tajemniczości i leciutkiego mroku. Od strony aktorskiej właściwie nie bardzo wiem co powiedzieć, oglądamy tutaj Donalda Sutherlanda w roli tytułowej oraz znanego z filmów „To” Jaedena Martella. Sutherland, generalnie bardzo dobry aktor, niewiele tutaj miał do pokazania dlatego ciężko powiedzieć coś więcej niż to, że jak zawsze przyjemnie było go zobaczyć. Z drugiej strony Martell nie pokazał nic przez co mógłbym powiedzieć, że czeka go kariera i niezapomniane role. Mam wrażenie, że to nie jest kwestia tylko tego filmu, jego rola Billa Denborough w „To” właściwie wyglądała identycznie do omawianej tutaj. Jest jeszcze młodym aktorem, może wachlarz jego możliwości i zdolności powiększy się wraz z kolejnymi rolami, czego mu życzę.

Seans uważam za udany, przede wszystkim nie popsuto historii wymyślonej przez Stephena Kinga, to co dodano świetnie wkomponowało się w fabułę, stworzono klimat niepewności, jest i dramaturgia i w kilku momentach można poczuć strach. „Telefon pana Harrigana” to na pewno dobra ekranizacja i przyzwoity film sam w sobie.

 Autor: nocny