Mercy

Opis

’Mercy’ opowiada historię dwóch chłopców, którzy wraz z matką przeprowadzają się na farmę by opiekować się ich umierającą babcią. Kiedy nabierają podejrzeć, że starszą kobietę opętały złe duchy boją się, że nie tylko ona może nie przeżyć do końca lata. Kiedy George i Buddy przyjechali do babci, w jej 150-letnim domu nie było niczego strasznego. Jednak kiedy chłopcy doświadczają niepokojących zjawisk zaczynają wierzyć, że mają do czynienia z wiedźmą i muszą walczyć o swoje życia i pokonać siły zła, które zagrażają ich rodzinie.

Twórcy:

  • Reżyseria – Peter Cornwell
  • Scenariusz – Matt Greenberg

Występują:

  • Mercy – Shirley Knight
  • młoda Mercy – Pepper Binkley
  • George Bruckner – Chandler Riggs
  • Buddy Bruckner – Joel Courtney
  • Bruckner – Frances O’Connor
  • Bruckner – Dylan McDermott

Info:

  • Tytuł oryginalny: Mercy
  • Rok produkcji: 2014
  • Czas: 79 minut
  • Sposób dystrybucji: DVD

Galeria zdjęć

Recenzja

Opowiadanie „Babcia” ze zbioru „Szkieletowa załoga” to nieszczególnie długi tekst, nie jest rozbudowany i opiera się głównie na jednej postaci. Wydaje się więc, że nie jest to odpowiedni materiał na film pełnometrażowy, chyba, że potraktuje się go jako podwaliny pod opowieść, którą scenarzysta rozbuduje. W 1986 roku „Babcia” została już zekranizowana na potrzeby serialu „The Twilight Zone” i był to 20-minutowy epizod co wydaje się idealnie pasowało do tej historii. W roku 2013 pojawił się jednak pomysł na ponowną adaptację tekstu i to w formie filmu pełnometrażowego. Matt Greenberg rozpisał scenariusz bardzo naturalnie, nie stworzył historii zupełnie od nowa, po prostu lekko obudował opowiadanie Stephena Kinga, dodał kilka elementów ale zrobił to na tyle z wyczuciem by zachować ducha i sens pierwowzoru.

Opowiadanie Kinga nie miało u mnie szczególnie wysokich not i z tego powodu na film nie czekałem z jakimiś specjalnymi emocjami. Wspomniany epizod serialu oceniłem swego czasu negatywnie i to także nie pomagało we wzbudzeniu większego zainteresowania nadchodzącą ekranizacją. Gdy zasiadłem już do filmu zostałem zaskoczony w zasadzie już od pierwszych minut. Ogromne wrażenie zrobił na mnie wszechobecny klimat. Gratulacje należą się osobie odpowiedzialnej za wyszukiwanie lokacji, dom babci i jego okolica to kapitalna miejscówka na horror. Nie dziwiły mnie więc częste zagrania reżysera Petera Cornwella, który ze sporą częstotliwością raczy widza ujęciami plenerów. Stosując dodatkowo filtry uzyskano naprawdę efektowną, klimatyczną otoczkę, która ma kolosalne znaczenie dla budowania nastroju grozy. Śmiało mogę powiedzieć (chociaż niestety nie świadczy to najlepiej o filmie patrząc na niego jako całość), że jest to najlepszy aspekt „Mercy”. Przez pierwszą godzinę seansu to właśnie klimat, nastrój, scenografia utrzymywały we mnie przekonanie, że to naprawdę dobry film.

Niestety moja ocena została brutalnie zweryfikowana przez ostanie dwadzieścia minut. Dopiero tutaj zacząłem odczuwać, że ten film musi być niskobudżetowy a i twórcy chyba raczej specjalizują się w horrorach niższego sortu. Kolejne wydarzenia i sceny wyglądały już słabiej chociaż przyznaję, że reżyserowi udało się mnie kilkukrotnie wystraszyć. Zdarzyły się jednak też sceny dość kiczowate, które popsuły radość z seansu.

Niewiele mogę powiedzieć o obsadzie aktorskiej. Tak naprawdę żaden z bohaterów nie pokazał tutaj czegoś szczególnego, nie wybił się ponad pozostałych. Chandler Riggs znany z serialu „The Walking Dead” przeszedł w tamtym serialu znaczną metamorfozę, z dzieciaka, którego krytykowała większość widzów przeobraził się w bohatera, który teraz zbiera chyba już tylko pozytywne opinie. W „Mercy” dostał główną rolę i wypadł nieźle ale to chyba wszystko co mogę napisać o jego występie. Shirley Knight czyli tytułowa babcia Mercy zawiodła mnie, w żadnym momencie jej postać ani gra nie spodobała mi się. Choć zaznaczyć trzeba, że też wielkich możliwości nie miała bo głównie odgrywa leżącą lub siedzącą apatycznie przy stole schorowaną staruszkę. Niemniej jednak było w niej coś co mnie drażniło. Pozostałe osoby czyli matka i brat George’a po prostu byli i odegrali co mieli w scenariuszu.

„Mercy” na pewno bardzo trzeba pochwalić za klimat, warto ten film obejrzeć choćby dla tego aspektu, sama historia też jest w porządku chociaż końcówkę na pewno ktoś inny zrobiłby lepiej. Jest więc ten film jeszcze jedną ekranizacją prozy Kinga, którą umieszczam na półce z filmami niezłymi, ale którym daleko do tych najlepszych. Wiem też jednak, że kiedyś jeszcze wrócę do tego obrazu choćby dla zdjęć, plenerów i nastroju, które naprawdę mnie urzekły.

Autor: nocny
Data: 07.10.2014