Maksymalne przyspieszenie

Opis

Kometa Rhea-M krążąca wokół Ziemi powoduje, że wszystkie urządzenia odmawiają posłuszeństwa i zwracają się przeciwko człowiekowi. Grupka ludzi znajduje schronienie w stacji przekaźnikowej, która zostaje otoczona przez hordę rozwścieczonych ciężarówek. Rozpoczyna się dramytczna walka o przeżycie, w której nie wszystkim będzie dane dożyć jej finału…

Twórcy:

  • Reżyseria – Stephen King
  • Scenariusz – Stephen King

Występują:

  • Bill Robinson – Emilio Estevez
  • Hendershot – Pat Hingle
  • Brett – Laura Harrington
  • Connie – Yeardley Smith
  • Curt – John Short
  • Mężczyzna przy bankomacie – Stephen King

Info:

  • Tytuł oryginalny: Maximum Overdrive
  • Rok produkcji: 1986
  • Czas: 97 minut
  • Sposób dystrybucji: kinowy

 

Galeria zdjęć:

Recenzja

19 czerwca 1999 roku, jak wiadomo, Stephen King o mało nie zginął w wypadku samochodowym. Na szczęście dla nas, wszystko zakończyło się dobrze i nadal możemy się cieszyć nowymi utworami Mistrza. Lecz dokładnie 12 lat wcześniej wiele osób, na całym świecie, tego szczęścia nie miało. To właśnie wtedy Ziemia weszła w zasięg ogona komety Rhea-M i pozostała w nim przez 8 dni, 5 godzin, 29 minut i 33 sekundy. I to właśnie wtedy zaczęły się pierwsze ataki maszyn, które chciały pokazać ludziom gdzie ich miejsce. W szczególności były to ataki ciężarówek i innych pojazdów. Poniżej omawiany film przedstawia historię pewnej grupki osób uwięzionej przez owe pojazdy w pewnym zajeździe dla ciężarówek.

Wielu, już na samym początku stwierdzi, że fabuła tego obrazu jest nad wyraz głupia. Przecież kompletnie bezsensu jest pomysł samo-jeżdżących-ciężarówek-próbujących-pozabijać-niewinnych-ludzi. Otóż wiele cenionych filmów, takich jak chociażby 'Noc żywych trupów’ Romero, czy też 'Ptaki’ Hitchcocka, opiera się dokładnie na tym samym pomyśle. Grupka ludzi, którzy chronią się przed „złem” i muszą walczyć o życie. Tak więc, nie skreślajmy tego filmu już na samym początku. Oczywiście 'Maksymalne Przyspieszenie’ to nie ten sam typ kina, jaki reprezentują wyżej wspomniane tytuły. Jest to wyłącznie film rozrywkowy, trzeba dodać, nieprzeznaczony dla każdego widza, który spełnia swą funkcję znakomicie.

„Wielu ludzi reżyserowało teksty Stephena Kinga. Ale jeżeli chcesz, by coś było zrobione dobrze, zrób to sam.” Takie słowa, wypowiedziane przez scenarzystę i reżysera tego obrazu, możemy usłyszeć w zapowiedzi do tego filmu. Jest to jedyny projekt, którego reżyserowania podjął się sam autor. Widać tutaj braki jakichkolwiek doświadczeń Kinga na tym polu. Czy to źle? Biorąc pod uwagę, że jest to film klasy B, można na niektóre błędy przymknąć oko. Sam King, w czasie post produkcyjnym, mówił, że możliwe jest, iż nakręcił film, będący godnym następcą 'Planu 9 z kosmosu’ Eda Wooda, który uważany jest za najwybitniejsze dzieło najgorszego reżysera w historii kina.

Aktorstwo w 'Maksymalnym Przyspieszeniu’, nie ma się co oszukiwać, jest marne. Emilio Estevez gra słabo. Podobnie jak partnerująca mu Laura Harrington. Klasyczne gra aktorska dla filmu B klasy. Czy to przeszkadza podczas oglądania? Moja odpowiedź brzmi: całkowicie nie. Mnie to po prostu bawi. Czy takie były zamierzenia twórców? Moja odpowiedź brzmi: całkiem prawdopodobne. Już na samym początku filmu jest scena, w której osobnik grany przez Stephena Kinga, jest nazwany przez maszynę „dupkiem”. Ta scena sugeruje stosunek twórcy do swego dzieła. Swój film robi „z jajem”. Nawet na samym końcu bawi widza, gdy okazuje się, że wszystko to mogło być sprawką kosmitów, których statek kosmiczny został zniszczony przez radzieckiego satelitę meteorologicznego, przypadkiem wyposażonego w działo laserowe.

A jak ma się film do opowiadania? Tekst ma zaledwie 20 stron, więc autor musiał sporo dodać nowych wątków, bohaterów, zdarzeń by materiału starczyło na film pełnometrażowy. Z tym jednak, że wydźwięk opowiadania był zupełnie inny niż filmu. Przede wszystkim nie było tam żadnego optymistycznego zakończenia, wręcz przeciwnie. Kończąc czytanie tekstu nie wiemy, czy ciężarówki będą panowały jeszcze na Ziemi przez krótki okres czasu (tak jak to było w filmie), czy też nic już nie stanie im na drodze by nad nami zapanować. Co więcej, w tekście nie było żadnych elementów komediowych, których w adaptacji jest cała masa. King pisząc scenariusz do filmu pozmieniał praktycznie wszystko, pozostawiając tylko główny pomysł. W filmie nie zobaczymy chyba żadnego bohatera znanego nam z opowiadania. Wniosek może być tylko jeden. King nie był do końca zadowolony z tekstu, który opublikował w 1973 roku. Osobiście uważam, że postąpił słusznie.

Co jeszcze rzuca się w oczy (w tym przypadku w uszy) widza to muzyka, za którą odpowiedzialny jest zespół AC/DC (który ma nawet swój występ w filmie). Jak dla mnie, jest ona rewelacyjna. Szczególnie kawałek, który można usłyszeć podczas scen mordów (które bywają dosyć krwawe) dokonywanych przez takie urządzenia jak automat do napojów, czy walec (tą scenę King musiał nawet ocenzurować).

Jako ciekawostkę, można również wspomnieć, że produkcja tego filmu nie obyła się bez nieszczęśliwych wypadków. Armando Nannuzzi, operator zdjęć, przy jednej scenie uległ wypadkowi, w wyniku, którego stracił jedno oko. Tak więc, niestety, nie dla wszystkich ten film był czystą rozrywką.

„To był mój pierwszy film. I naprawdę świetnie się bawiłem”. To kolejne zdanie, które wypowiada King w trailerze. Cóż, muszę się zgodzić z Królem. Ja też się świetnie na nim bawiłem. Polecam wszystkim zapoznanie się z tym obrazem (tym bardziej, że cena naszego polskiego wydania DVD, jest jak najbardziej przystępna). Jednak przypominam jeszcze raz. Zabierając się do seansu, nie możemy oczekiwać wielkiego filmu na miarę chociażby 'Skazanych na Shawshank’, czy też 'Stań przy mnie’. 'Maksymalne przyspieszenie’ jest po prostu świetnym przykładem rozrywkowego kina klasy B.

Autor: ingo
Data: 19.07.2005