Creepshow

Opis

Pięć komiksowych opowieści przeniesionych na ekran.
1. Historia powstałego z grobu mężczyzny, który w dniu swoich urodzin idzie odwiedzić swoją córkę.
2. Bohaterem jest farmer, który znajduje na swoim polu meteoryt. Szybko okazuje się, że kamień niszczy wszystko co jest w jego otoczeniu.
3. Historia mściwego męża, który swoją żonę i jej kochanka zakopuje po szyję w ziemi.
4. Opowiada o potworze, który zamieszkuje pod schodami znajdującymi się budynku college’u.
5. Opowieść o bogatym mężczyźnie, który majątku dorobił się wchodząc na drogę przestępstwa.

Twórcy:

  • Reżyseria – George A. Romero
  • Scenariusz – Stephen King

Występują:

  • Henry Northrup – Hal Holbrook
  • Wilma Northrup – Adrienne Barbeau
  • Dexter Stanley – Fritz Weaver
  • Richard Vickers – Leslie Nielsen
  • Sylvia Grantham – Carrie Nye
  • Jordy Verrill – Stephen King
  • Harry Wentworth – Tad Danson

Info:

  • Tytuł oryginalny: Creepshow
  • Rok produkcji: 1982
  • Czas: 120
  • Sposób dystrybucji: video

Ciekawostki:

  • W 2. segmencie w głównej roli wystąpił Stephen King. Obok niego pojawia się także jego syn – Joe Hill.
  • Sceny usunięte z filmu

 

Galeria zdjęć:

Recenzja

„Creepshow” to taki serial w filmie, ewidentne przeniesienie telewizyjnego formatu opowieści z dreszczykiem na duży ekran. W dwugodzinnym filmie widz może zobaczyć aż sześć odrębnych historii, każda oczywiście z gatunku grozy ale nie są też one pozbawione szczypty humoru. Być może ten film otworzył drogę do powstania i popularności takich seriali jak „Opowieści z krypty”, „Opowieści z ciemnej strony” czy „Potwory”, które kontynuowały już na małym ekranie pomysł na krótkie odcinki pełne horroru i delikatnego humoru. „Creepshow” to niejako przegląd tematów, jakie w kolejnych latach można było oglądać w różnych serialach.

Scenariusz wszystkich „odcinków” napisał Stephen King. Mamy tutaj pięć historii oraz szóstą, dużo krótszą i prostszą od pozostałych, będącą klamrą spinającą całość. To bardzo fajny zabieg, seans zaczyna się jak zwykły film, mały chłopiec uwielbiający komiksy grozy dostaje wielką burę od ojca, który nie może znieść upodobań syna. Wyrzuca komiks do śmieci i uważa problem za rozwiązany. Nocą zrywa się wiatr, który przewraca kolejne strony komiksu i tak widz zapoznaje się z kolejnymi historyjkami, które chłopiec czytał z takim upodobaniem.

Pierwszą z nich jest opowieść o spotkaniu rodzinnym, na którym wszyscy czekają na przybycie ciotki, która w przeszłości zabiła własnego ojca w ramach zemsty. Nic nie zostało udowodnione ale rodzina wie swoje. Co roku, w rocznicę tragicznego wydarzenia ojcobójczyni przyjeżdża odwiedzić jego grób, jak podejrzewają członkowie rodziny, z powodów wyrzutów sumienia. Tym razem jednak wizyta przebiegnie zupełnie inaczej niż do tej pory. Bo tym razem to ojciec dokona zemsty…
Segment całkiem przyjemny w odbiorze, raczej oparty na samej grozie choć nie pozbawiony lżejszych fragmentów i zabawnego w zamyśle finału. Podobała mi się tutaj charakteryzacja oraz właśnie finał, świetnie wpisujący się w taki format filmu.

Druga historia jest moją ulubioną a to przez występ Stephena Kinga, który jest tu głównym bohaterem ale też niemal jedynym, całość opiera się właśnie na nim. Obserwujemy tutaj wioskowego głupka, na którego teren spada meteoryt. Jordy szczęśliwy, że właśnie spadł mu z nieba worek pieniędzy planuje sprzedać znalezisko jednak obiekt to nie jest zwykły, ładny kamień jak mu się wydawało i stanowi raczej problem a nie źródło szczęścia…
W tym segmencie akcent bardzo wyraźnie położony został na humorze. Tutaj cały ciężar spadł na Kinga, który wcielił się w nierozgarniętego farmera znakomicie, chociaż myślę, że po części jego gra jest tak zabawna bo nie do końca poradna i zaplanowana. Niemniej ogląda się to bardzo przyjemnie z ciągłym uśmiechem na twarzy.

Trzeci segment to powrót do poważniejszego tonu. Zdradzony mąż postanawia zemścić się zarówno na swojej żonie jak i jej kochanku. Ma na to dość osobliwy pomysł, który wprowadza z wielką satysfakcją. Jednak w swoich zamierzeniach nie wziął pod uwagę takiego finału jaki nadejdzie…
Bardzo dobra część filmu, Stephen King miał tu fajny pomysł na zemstę, Leslie Nielsen świetnie odegrał rolę męża (tu jeszcze w poważnej roli, niektórzy mogą kojarzyć go tylko jako komika) a finał także jest satysfakcjonujący.

Czwarta opowieść oparta jest na opowiadaniu i zapowiada się bardzo dobrze. W zakamarkach pomieszczeń uczelni woźny znajduje skrzynię, która jak można wnioskować z napisów na niej pochodzi z ekspedycji z Arktyki, która miała miejsce jeszcze w XIX wieku. Jak się okazuje to co się w niej znajduje, pomimo tak wielu lat wcale nie umarło i jest głodne. Dowiaduje się o tym jeden z pracowników uczelni i postanawia wykorzystać to do swoich celów.
Ten fragment pewnie był bardzo dobry na papierze, chętnie przeczytałbym opowiadanie, które ukazało się jedynie w jednym z czasopism w roku 1979. Przełożenie go na ekran nie do końca się jednak w mojej ocenie udało. Tak jak chwaliłem charakteryzację w poprzednich częściach filmu tak tutaj położyła ona całość. Zawartość skrzyni została zrobiona tak źle, że niestety nie wywołuje oczekiwanej grozy a śmiech a nie taki był zamysł autora. Szkoda, bo mógł to być bardzo udany segment.

W piątej części obserwujemy pewnego ekscentrycznego i bardzo bogatego człowieka, który ma chorobliwą obsesję na punkcie czystości. Gdy w jego sterylnym apartamencie pojawia się karaluch z pasją go zabija. Problem tylko w tym, że to nie był jedyny robak. Walczy więc dzielnie z kolejnym i jeszcze kolejnym, ale to dopiero początek jego kłopotów…
Ta historia wzbudziła we mnie autentyczną grozę gdyż panicznie boję się wszelakiego rodzaju owadów, insektów, robaków. Twórcy filmu wykorzystali tutaj ponoć 25 tysięcy żywych karaluchów, co wzbudziło w moim organizmie reakcję niemal alergiczną. Z jednej strony dobrze się obserwowało walkę mężczyzny z insektami, z drugiej czułem się dość osobliwie. Niestety ponownie na minus trzeba wpisać tutaj charakteryzację czy też efekty specjalne, ale na szczęście dotyczy to tylko jednej sceny.

Na koniec powracamy do historyjki z samego początku filmu o właścicielu komiksu, z którego historyjki właśnie obejrzeliśmy i jego surowym ojcu. Chłopiec postanawia odegrać się za pozbawienie go ulubionej rozrywki w okrutny sposób, który szczerze mówiąc mnie zaszokował. Uważam, że tutaj posunięto się za daleko, jednak mówimy tutaj o dziecku i jego rodzicu. Co ciekawe, autorem tej sceny jest Stephen King a w rolę chłopca wcielił się jego syn, Joe Hill (wtedy jeszcze King).

„Creepshow” to całkiem niezła rozrywka jeśli lubi się klimaty seriali grozy z lat osiemdziesiątych. Absolutnie nie jest to nic ambitnego, właściwie można nawet powiedzieć, że wręcz przeciwnie. Ale ma on jakiś swój urok i jeśli zaakceptować taką konwencję to można przy nim spędzić miłe dwie godziny.

Autor: nocny