Stephen King Przerażacz – Sfera 1/2003

 

Stephen King – to najsłynniejszy od wielu lat autor horrorów, często określany jest jako król tego gatunku. W jego przypadku nazwisko okazało się dobrym omenem.

Nawet jeśli ktoś nie czytał żadnej z jego książek, to i tak imię i nazwisko autora obiło mu się o uszy. King obecny jest wszędzie: od prasy kobiecej począwszy, a na krytycznych analizach jego twórczości skończywszy. To artysta wszechstronny, nieograniczający się do powieści i opowiadań – w skład jego dorobku wchodzą również sztuki teatralne, teksty publicystyczne, scenariusze. Jakby tego było mało, grywa w zespole rockowym (gitara elektryczna) oraz jako aktor występuje w epizodach adaptacji filmowych swoich książek. A zaczęło się niewinnie: Stephen pisywał od wczesnej młodości, nierzadko jego teksty były publikowane, lecz pierwszą książkę udało mu się sprzedać przypadkiem. Żona Tabitha wyciągnęła rękopis „Carrie” ze śmietnika, umieszczony tam przez autora po kolejnej odmownej odpowiedzi od wydawcy. Wyciągnęła, wysłała manuskrypt jeszcze raz… udało się. Powieść okazała się sukcesem, a niedługo potem zekranizował ją Brian De Palma. King mógł przestać martwić się o to, czy wystarczy mu pieniędzy do następnej nauczycielskiej wypłaty. Receptą na sukces okazało się…

NOWE OBLICZE GROZY

wymyślone przez pisarza. Autor postanowił straszyć swoich czytelników nowocześnie, np. morderczym samochodem („Christine”), telewizją („Regulatorzy”), krwiożerczym maglem („Maglownica”), fotografią („Polaroidowy pies”), psychokinezą oraz całym zestawem oryginalnie wymyślonych przerażających istot. „Zwykłe” duchy, wampiry i tym podobne atrakcje pojawiały się w jego twórczości rzadko. Tym czym King najbardziej ukochał przerażać fanów, było szaleństwo – galeria psychoz, których ofiarą może paść każdy. Według pisarza najstraszniejsza jest nasza podatność na przekroczenie pewnych granic, a niebezpieczeństwo z tym związane jest niewyobrażalne. Z tego też powodu w powieściach i opowiadaniach Kinga mamy do czynienia z galerią szaleńców – nawet jeżeli zagrożeniem jest jakaś siła wyższa, to najczęściej do swych celów i tak wykorzystuje osobę chorą psychicznie. Autor zaskakuje bardzo sugestywnymi wizerunkami zła, które to zło często pozbawione jest cech, dzięki którym można by je ogarnąć rozumem – styl Kinga jest w tym względzie unikatowy, ponieważ jak nikomu innemu udaje mu się wydobyć nienaturalne cechy umysłów chorych i pokręconych. Wystarczy wspomnieć psychopatów z „Mrocznej połowy” i „Rose Madder”, czy przemyślenia niejakiego Śmieciarza („Bastion”). Czasem ta łatwość w kreowaniu obrazu zła absolutnego budzi wręcz niepokój o…

PSYCHIKĘ PISARZA

czyli ulubiony motyw autora, o który zahacza on w wielu książkach i opowiadaniach. Stephen bawiąc się w analizowanie twórczego umysłu, często stawia pytania o to, czym grozi utrata natchnienia, zbyt duży wpływ na odbiorcę, albo poddanie się władzy własnej wyobraĄni. Dużo w tym artystycznej autopsji – bowiem w pewnym okresie życia pisarz nie szczędzi pieniędzy na alkohol i narkotyki. Grzebanie we własnych wspomnieniach i lękach oraz ich przetwarzanie na potrzeby literatury, to kolejny przejaw niesamowitego talentu wyróżniającego Kinga wśród kolegów po fachu. Pisarz przejawia także niemal publicystyczne zacięcie, które w dziełach owocuje obserwacjami na temat Amerykanów, zwłaszcza ich społeczności lokalnych, niewielkich, symbolizujących według niego to, czym była i jest Ameryka. O tym, co King sądzi na temat świata możecie przeczytać na kolejnych stronach, tu dodamy jedynie, że powołane do życia fikcyjne miasteczka stanowią dla niego laboratoria, w których dowodzi celności swych wniosków. Dziewięćdziesiąt procent z nich autor lokuje w stanie Maine – nawet napisany przez niego scenariusz odcinka „Z Archiwum X” rozgrywa się w tym właśnie królestwie lasów. Pisarz nie ogranicza się tylko do tych dwóch wspomnianych motywów – w swej twórczości dotyka wielu aspektów ludzkiego życia. Są to: dorastanie (minipowieść „Ciało”), przyjaźń („To”), miłość („Worek kości”), samotność („Martwa strefa”), starość („Bezsenność”) i śmierć („Smętarz dla zwierzaków”), wiara w Boga („Pokochała Toma Gordona”) i kilka innych. O sprawach tych pisze zawsze w sposób piękny, poruszający, mieszając filozoficzne przemyślenia ze sztafażem grozy. Najczęściej jest to niesamowita mieszanka, która zapewnia mu uznanie tak wśród czytelników, jak i recenzentów.

AMBICJE

Kilkadziesiąt tytułów na koncie i masa zarobionych pieniędzy nie pozbawiły Stephena ochoty zapisania się w kanonie literatury złotymi głoskami. Pisząc literaturę popularną dość trudno zostać drugim Kafką czy Dostojewskm, jednak King nie ustaje w staraniach. Pomimo że jego najnowsze książki przez część krytyków traktowane są jako gorsze od pozycji klasycznych, takich jak „Christine” czy „Smętarz dla zwierzaków”, pisarz nadal próbuje swoich czytelników zaskakiwać. Testuje coraz to nowsze chwyty – poczynając od powieści w odcinkach pisanej na bieżąco („Zielona mila”), poprzez dwie różne książki o zbliżonych wydarzeniach („Desperacja” i „Regulatorzy”), a kończąc na opowieściach medialnych (telewizyjna „Burza stulecia” i internetowa „The Plant”). Dla niektórych są to zabiegi czysto komercyjne, co niewątpliwie jest prawdą, nie można jednak odmówić autorowi wszechstronności jego literackiego talentu. Pisarz utrzymuje, że najważniejsi są dla niego czytelnicy i sam akt pisania, a stałe podnoszenie poprzeczki mówi samo za siebie. Nic więc dziwnego, że napisane oryginalnym, acz obrazowym stylem książki i opowiadania są chętnie przenoszone na mały i duży ekran – mało tego; zrealizowane na podstawie jego twórczości filmy zdobywają nagrody . („Misery” Roba Reinera, „Skazani na Shawshank”, czy nominacje do Oscara za „Zieloną milę” Franka Darabonta ). Sam King również interesuje się przemysłem z Krainy Snów i dba o wybrane ekranizacje swoich powieści. Wieść niesie, że prawa do „Zielonej mili” sprzedał reżyserowi za symbolicznego dolara, ponieważ podobał mu się jego poprzedni film. King okazjonalnie pisuje scenariusze, a na swym koncie ma też reżyserię „Maximum Overdrive” (film, który wszyscy traktują jako totalną pomyłkę). Doświadczenia filmowe uzupełniają wspomniane epizody aktorskie, ze znakomitą rolą przygłupiego farmera z „Creepshow” George’a Romero na czele.

ŹRÓDŁO SUKCESU

tkwi w oryginalnym stylu literackim, który trudno podrobić – z bardzo charakterystycznym „rwaniem” myśli i tekstu (rewelacyjny zabieg z umieszczaniem wtrętów w nawiasach) – w fascynujących opisach oraz doskonałych dialogach. To w temacie warsztatu pisarskiego; co do treści, podkreślmy niezwykle wciągającą narrację, świetnie zarysowane postaci oraz mroczny klimat każdej historii. Choć książkowy horror raczej nie jest w stanie przestraszyć nikogo, to King jest jedynym artystą, może poza Lovecraftem, któremu ta sztuka prawie się udaje – dzieje się tak dzięki zdolności powoływania do życia istot przerażających (na przykład morderczego klowna Pennywise’a z „Tego”) oraz wymyślania krótkich, niepokojących zdań i pojęć (w rodzaju „Chodź do nas, wszyscy się tutaj pławimy” albo „trupiobladych świateł”). Niby nic, ale czytelnik czuje, że coś jest… nie tak, a w ciemnościach człowiek może natknąć się na naprawdę złe rzeczy. Inną przyczyną powodzenia pisarza jest pełne autentyzmu opowiadanie o zwykłych ludziach. King bazuje w swej twórczości na jego własnych wspomnieniach, natchnieniu płynącym z przeczytanych książek i komiksów, sobotnich pokazów filmowych, telewizji, meczów baseballowych, muzyki rockowej, dziewczyn na tylnych siedzeniach samochodu oraz z nieco nostalgicznej wizji Ameryki. Przede wszystkim jednak to olbrzymia wyobraźnia, inspirująca ludzi na całym świecie i chęć przekazania czegoś sensownego poprzez zajmujące i niezwykłe historie.

PRZYSZŁOŚĆ

Jak na razie Stephen nie traci weny, choć już zapowiedział przejście na emeryturę. Ewentualne „twórcze wypalenie” to dla niego bezapelacyjny koniec pisania, ale wiadomo, że jest również inny powód – pisarz cierpi na nieuleczalną chorobę oczu, która może uczynić go niewidomym. Dlatego jego priorytetem jest teraz ukończenie cyklu dark fantasy „Mroczna Wieża”, traktowanego przez autora jako najważniejsze dzieło życia. Inne książki zostały póki co odsunięte na dalszy plan, choć król horroru napisze podobno scenariusz do amerykańskiej wersji „Królestwa” Larsa von Triera. Trudno uwierzyć w to, że utrata wzroku powstrzyma Kinga od tworzenia – pomysły nie przestaną przecież tłuc mu się po głowie. A jakby co są jeszcze… dyktafony.

Autor: Łukasz Chmielewski