Polski fandom

7 rocznica serwisu StephenKing.pl już za nami. Oczywiście zabawa nie dobiegła jeszcze końca, ale zaraz po kolejnym zjeździe wracamy do pracy, wkraczając w 8 rok działalności. Świętowanie urodzin przez serwis może nie odbyło się z taką pompą jak przed rokiem, ale na fanowski zjazd przygotowaliśmy się tym razem wyjątkowo. Każda rocznica skłania jednak do pewnych przemyśleń. Tym razem chciałbym wziąć na ruszt polski fandom i odpowiedzieć sobie na pytanie czy coś takiego w ogóle istnieje. Jednocześnie mam nadzieję, że wnioski jakie wypłyną z mych przemyśleń, nie będą zbyt zgryźliwe, bo urodziny to nie czas na krytykę. Jeśli jednak skłonią do dyskusji i przemyśleń, to będzie duży sukces.

Zanim przejdziemy do konkretów, trochę wiedzy encyklopedycznej. I tak za Wikipedią: Fandom to określenie zbiorowości społeczności fanów, zwykle używane w odniesieniu do fanów fantastyki. Jako fandom określa się zwykle ludzi aktywnie uczestniczących w klubach fanowskich, konwentach fantastyki lub w internetowych dyskusjach. Nieco dokładniej opisuje to Wiesław Godzic w książce 'Rozumieć telewizję’ (W. Godzic, Rozumieć telewizję, Kraków 2001, s. 183 – 185). Skupieni w fandomach fani to grupa odbiorców tekstów medialnych niezwykle zaangażowana w proces odbioru. Posiadają oni ogromną wiedzę na temat ulubionego produktu, wielokrotnie go odczytują – nie raz czy dwa, ale nawet kilkadziesiąt razy. Są oni idealnymi konsumentami, kupującymi prawie wszystko, co z danym produktem jest związane.

To tyle jeżeli chodzi o definicje. Resztę tego tekstu będą stanowiły moje własne przemyślenia, nieoparte na żadnych naukowych fundamentach, gdyż takowych po prostu nie posiadam. Postaram się natomiast wyciągnąć wnioski, do których doszedłem na przestrzeni 7 lat związanych z prowadzeniem serwisu i czegoś w rodzaju polskiego forum fanów Stephena Kinga. Do tych przemyśleń skłoniła mnie m.in. powracająca co jakiś czas dyskusja z innymi redaktorami SK.pl o sens niektórych naszych poczynań. Serwis pisany jest dość prostym językiem, co bardzo utrudnia robienie aktualizacji. Pamiętać trzeba też, że nie jesteśmy jakimiś maszynami 🙂 Mamy swoje życia, szkoły, pracę… wyrozumiałych partnerów. Mimo to, zdarza się, że o 3:00 w nocy pojawia się jakaś ważna informacja, którą należy natychmiast dodać na stronę. Bywały i przypadki, gdy nocny budził mnie telefonicznie, ja wstawałem, odpalałem komputer i robiliśmy aktualizację, mimo że obaj za kilka godzin musieliśmy iść do pracy. Potem przychodzi taki moment, gdy rozmawiam z kimś (kto sam uważa się za 100% fana) na temat Kinga, a on nie ma pojęcia o czym ja mówię. Gdy uświadamiam go, że od tygodnia trąbimy o tym w Newsach słyszę: „Ja tam wchodzę raz na jakiś czas, bo mnie tam ze 20% informacji interesuje”. Biorąc pod uwagę ile to pracy kosztuje, nasuwa się pytanie czy jest sens to robić, skoro nawet aktywnych w internecie fanów to nie interesuje?

Zaczynając pracę nad serwisem Kinga, obrałem sobie za cel zrobić taką stronę, z której sam byłbym zadowolony. Gdy ja byłem laikiem na tym polu, za rękę prowadziły mnie w zasadzie same „martwe” serwisy. Była ładna wizualnie strona Ruffusa, był „Stephen King – Pan Grozy” buriala (który wtedy stanowił dla mnie niedościgniony ideał) i kilka dodatkowych malutkich stronek. Tworząc SK.pl założyłem sobie, że będzie tam WSZYSTKO na temat Kinga (czego prawdę mówiąc jeszcze nie udało się do końca zrealizować, ale pracujemy nad tym:-). Jednakże bardzo często nawet w redakcji sprzeczamy się ze sobą na temat tego czy jest sens umieszczać informację, która nikogo nie zainteresuje.

Jednak sprawa „ważności” newsów to w sumie ta mniej istotna strona medalu. W końcu nawet w redakcji jednych interesują sequele, których drudzy nie uznają, innych fascynują komiksy, kolejnych audiobooki, a jeszcze innych scena filmów amatorskich. Mało jest fanów, którzy chłoną wszystko. Mnie bardziej martwi, że poza napisaniem recenzji czy artykułu, nie ma jak popchnąć jakichś innych inicjatyw fanowskich. Serwis skostniał i ogranicza się do suchych newsów i recenzji. Mam wrażenie, że zamiast rozwijać się, w pewnym momencie zatrzymaliśmy się i tak teraz trwamy. Od lat planujemy zorganizować pokaz Dollar Babies, ale czy kogoś by to zainteresowało? Konkurs wiedzy na temat Kinga na tegorocznym Pyrkonie pokazał, że raczej nie można na to liczyć. „Znawców” pisarza startujących w rozgrywkach było dokładnie pięciu, z czego trzech od nas z redakcji, a jeden z pozostałej dwójki chyba przypadkiem tam trafił 🙂 Bardzo chciałbym wyjść z Kingiem poza stronę (Pokazy filmów? Może jakiś podcast? Zin?), nie wiem tylko czy jest z kim i dla kogo to robić.

Wiem, że może w tym momencie odrobinę przesadzam. Biorąc pod uwagę fakt, że prowadzimy serwis o jednym tylko pisarzu, to i tak mamy ogromne grono odbiorców. Dla mnie jednak jest to cały czas za mało. Podczas pracy nad serwisem zobaczyłem jak to wszystko wygląda od podszewki. Wyobrażenie na temat fanowskiej otoczki wokół osoby Stephena Kinga przerastają kilkakrotnie rzeczywistość. Wielu ludzi, nawet aktywnie działających w jakimś fandomie fantastycznym, zakłada, że książki Kinga wydawane są w ogromnych nakładach, a prawda jest taka, że bardzo często są to ilości wręcz mikroskopijne. Promując Kinga w radiach, nie raz musiałem odpowiadać na absurdalne pytania dotyczące czytelników Króla. Kiedyś jedna pani spytała mnie nawet czy w księgarniach ustawiały się z rana kolejki w dniu premiery i jakie zdanie wygłaszali między sobą fani na temat książki w Empiku. Ludzie! King to naprawdę nie Harry Potter.

Z drugiej strony, King jest jednym z poczytniejszych pisarzy na świecie i nawet jeśli wyobrażenia na temat jego fandomu są nieco przerośnięte, nie da się ukryć że ten fandom istnieje. Pytanie tylko, jak to wygląda na naszym podwórku. Na świecie mamy SKEMERS, w Polsce Fanclubów brak. Na świecie są listy dyskusyjne kolekcjonerów, w Polsce mamy na chwilę obecną 6 galerii z kolekcjami fanowskimi na SK.pl (z czego 3 to zbiory redaktorów serwisu) i cały legion innych czytelników stukających się w czoło widząc psycholi zbierających różne wydania książek. Na świecie mamy kilka for dyskusyjnych Kinga i kilka tematycznych (Mroczna Wieża), a na nich zarejestrowane po kilka tysięcy użytkowników (tak przynajmniej było na nieistniejącym już TheDarkTower.net). U nas mamy 'Grozę w każdym calu’, która mimo, że bez pokoju Kinga by nie przeżyła, to jednak nie poradziłaby sobie też bez połączenia sił z innymi serwisami. Co jakiś czas nachodzi mnie myśl by zaryzykować i stworzyć całkowicie nowe, tylko kingowe forum dyskusyjne, jednakże obawiam się, że pomysł okazałby się wielkim niepowodzeniem. Zresztą takie próby już były czynione przez innych. Oczywiście my mielibyśmy nieco lepszy start, podpinając forum pod jedyny polski serwis, ale obawiam się, że to by niewiele pomogło. Z drugiej strony, czasami się zastanawiam, czy internetowy monopol na Kinga, jaki w tej chwili posiadamy, nie przyczynia się do zmniejszonej aktywności fanów. Jest jeden serwis, jedno forum i jedna zwarta grupa, która zna się od lat. Możliwe, że gdyby coś ruszyło się w polskim internecie to i aktywnych fanów by nam przybyło. Nie mówię od razu o drugim kingowym serwisie, bo nie wiem czy jest sens powielać to co już mamy, ale jakaś ukierunkowana strona, albo encyklopedia by się na pewno przydały. Zresztą od jakiegoś czasu marzy mi się by zrobić coś na podobieństwo gwiezdnowojennej Biblioteki Ossus opartej na systemie Wiki, ale do tego trzeba wielu rąk (choć można by zrobić naprawdę kapitalny zbiór zawierający wszystkie informacje o lokacjach, bohaterach, wydarzeniach, datach itd. gdyby tylko zebrało się z 10 osób chętnych wziąć po 5 książki i wynotować z nich wszystko co trzeba). Tak czy inaczej, ja bym z radością przyjął jakiś inny kingowy projekt poza SK.pl, oczywiście jeśli atmosfera między nami byłaby zdrowa, a nie tak jak to było jeszcze kilka lat temu z serwisem robionym przez Gooki. Myślę, że nowy projekt mógłby wprowadzić jakieś ożywienie w środowisku fanów. Co się zaś tyczy samego forum… na nieszczęście każdy z nas „żyje” też w innych fanowskich światach. Ja kilka razy dziennie odwiedzam Bastion Polskich Fanów Star Wars, nocny natomiast fora Depeche Mode. Podczas gdy tam powstaje kilkanaście postów na minutę, a kilka tysięcy dziennie, u nas jak się 10 na dobę trafi to jest radość. Wiem, że DM czy SW to zupełnie inny kaliber, ale to nie jest argument by nic nie robić.

Inna sprawa jest taka, że wydaje mi się, iż w Polsce dałoby się zebrać jedynie niewielką grupkę ludzi, którzy naprawdę żyją Kingiem. Poprawcie mnie jeśli się mylę, ale do tych wniosków doszedłem na przełomie lat. Nie dalej jak kilka dni temu spytałem nocnego, czemu nie robimy sond okolicznościowych związanych z wydarzeniami bieżącymi, takimi jak premiera książki czy filmu. Odpowiedział mi, że byłyby pojedyncze odpowiedzi, bo u nas mało ludzi czyta książkę od razu. Tego samego dnia na forum pojawiła się wypowiedź jednego z użytkowników, który stwierdził, że i tak pewnie w najbliższym roku nie przeczyta 'Po zachodzie słońca’. Cholera jasna czy ja naprawdę jestem jedynym, któremu w dzień premiery zdarzało się stać pod księgarnią i czekać na jej otwarcie, a następnie przejść całe miasto w poszukiwaniu książki?

Inna sprawa to wizyty Kinga w Europie. Do dziś uśmiecham się, gdy sobie tylko przypominam, jak ustawiały się kolejki na forum, gdy ogłoszono tę informację. Ostatecznie poleciało nas czterech (z czego dwaj nie są zbyt aktywnymi użytkownikami forum, a jeden pierwotnie nawet deklarował się, że nie poleci, a zdanie zmienił w ostatniej chwili). Ja sobie zdaję sprawę, że na taki wyjazd trzeba było przeznaczyć przynajmniej 800 zł, ale kurcze… to nawet fani 'Z Archiwum X’ większą grupą polecieli do Londynu na premierę drugiej kinówki.

Udało nam się zorganizować trzynaście zjazdów i to uważam za sukces. Z drugiej strony pamiętać należy, że frekwencja nigdy nie była jakaś oszołamiająca i nie były to konkretne zjazdy samych fanów Kinga. Tak czy inaczej, mało które fandomy organizują tak długie wyjazdy i tym się będę pocieszał. Skoro nie ma co liczyć na krótkie spotkania grup lokalnych, to przynajmniej te dwa duże zjazdy rocznie będą mnie trzymać przy życiu. Poza tym trzykrotnie udało nam się zorganizować wyjazd całkiem sporej grupki fanów na spektakl teatralny.

Mimo wszystko, uważam, że polski fandom Stephena Kinga to najwyżej zalążek tego, co inni sobie o nas wyobrażają. Wracając do przytoczonych na początku definicji: uczestnictwo w dyskusjach internetowych istnieje choć kuleje, spotkania w rzeczywistości są, ale frekwencja nie dopisuje. Natomiast fanatyczne podejście do tematu, w postaci wielokrotnego czytania książek i kupowania wszystkiego co dotyczy Kinga… Gdy przypomnę sobie bardzo starą sondę przeprowadzoną za pośrednictwem serwisu, w której pytaliśmy o ilość przeczytanych książek, zaczynam w to wątpić (I miejsce 6-10 książek, II miejsce 1-5 książek, III miejsce 11-15 książek , a dopiero IV miejsce 41-51 książek). Proszę, zarejestrujcie się na naszym forum i zmieńcie mój pogląd na ten temat. Mam jeszcze bardzo dużo planów na przyszłość i chciałbym zrealizować kilka projektów niezależnych od SK.pl, ale nie wiem czy znajdą się na to odbiorcy. Pokażcie mi, że się mylę.

Autor tekstu:
Mando
2009 r.