Alkoholizm, wypadek i problemy z pisaniem – MenStream.pl ’13

Na koncie ma ponad 2 miliardy dolarów. Tytułem najbogatszego pisarza świata cieszy się od 30 lat. Wydał 50 powieści i 200 opowiadań, które doczekały się ponad 80 ekranizacji. Na swoim koncie ma nominacje do Oscarów, Złotych Globów i… Złotych Malin. Tworzy w odosobnieniu, ale niemal bez przerwy, dlatego jego książki ukazują się prawie co roku. Wczoraj polską premierę miał Joyland.

 

Kiedy w 2002 roku Stephen King ogłosił, że kończy karierę pisarską, miliony fanów na całym świecie straciły chęć do życia. Pisarz tłumaczył się zmęczeniem i problemami z kręgosłupem spowodowanymi ciągłym siedzeniem przed komputerem. Miał w końcu dość pieniędzy, by żyć w dostatku. Do dziś nie wiadomo, czy był to marketingowy blef czy po prostu chwila słabości, bo już rok później ukazała się kolejna książka. Od 2002 roku było ich już w sumie 13, w tym wczorajszy, premierowy Joyland.

Książa już na długo przed debiutem zapewniła sobie miejsce na listach bestsellerów i znalazła się wśród najbardziej oczekiwanych pozycji 2013 roku. Dlaczego? Bo Stephen King to przede wszystkim sprawdzona marka, gwarancja intrygującej lektury i zaskakujące zakończenie, a tego czytelnicy oczekują najbardziej. Okazuje się jednak, że zanim Stephen King zyskał tytuł najpoczytniejszego i najbogatszego pisarza, jego życie dalekie było od wesołego miasteczka.

Stephen King – autor naj…

Powieści Kinga ukazują się regularnie od 1974 roku – zazwyczaj raz, ale czasem i dwa razy w roku. Dziś ma ich na koncie 50 i kolejne w przygotowaniu. Poza tym nazwisko autora widnieje pod tytułami około 200 opowiadań i komiksów. Łącznie jego dzieła sprzedały się w nakładzie 350 milionów egzemplarzy. Choć większość jego książek trafiła na szczyty list przebojów, to rekord należy do Dallas z 2011 roku, która w rankingu The New York Times utrzymała się na pierwszym miejscu przez 18 tygodni.

W ciągu 39 lat, bo tyle trwa zawodowa kariera pisarska Kinga, zarobił on około 2 miliardów dolarów. Tym samym znalazł się na pierwszym miejscu najbogatszych pisarzy na świecie, nie dogoniły go między innymi Nora Roberts i J.K. Rowling. Udało mu się to już w 1981 roku. W zeszłym roku natomiast Forbes umieścił go na 46. pozycji najlepiej zarabiających celebrytów. Jego średnie roczne przychody wynoszą od 35 do 100 milionów dolarów.

King pewnie nigdy nie uzbierałby takiej sumy i nie osiągnął tak wysokiej pozycji, gdyby nie ciężka praca. – Jest wyjątkowo płodnym twórcą. Od debiutu w roku 1974, nie ma dnia, by nie pisał, prawie nie ma roku, by nie wydał książki – wyjaśnia Grzesiek Tupikowski, założyciel strony StephenKing.pl, fan pisarza. – Nie pozwala o sobie zapomnieć, nieustannie utrzymuje zainteresowanie swoją twórczością. Co ważne, pomimo tak dużej liczby książek, wciąż utrzymuje dobry, wysoki poziom.

King sam przyznaje, że do pisania zasiada niemal każdego ranka. Wyjątkiem jest Boże Narodzenie, Wielkanoc, Święto Dziękczynienia i 21 września – dzień jego urodzin. Kiedy pisze nic nie jest w stanie oderwać go od komputera. Bo właśnie wtedy zapuszcza się w najdalsze zakamarki swojej osobowości i wyciąga z nich najstraszniejsze zjawy i potwory, przerażające historie i koszmary, które są najbardziej charakterystycznym elementem w powieściach Kinga.

– Mówi się o nim, że jest królem grozy. I rzeczywiście potrafi nieźle przestraszyć – podkreśla Katarzyna Rudzka z wydawnictwa Prószyński i S-ka. – Cechami charakterystycznymi jego książek są strach, horror, napięcie. To z tymi elementami kojarzą się klasyczne, najbardziej znane dzieła autora. Stephen King to znakomicie poprowadzona fabuła. Mam wrażenie, że pisanie nadal sprawia mu sporą frajdę i dlatego tak często i celnie trafia do czytelników.

Autor zarzeka się, że wszystko, co pojawia się w jego książkach, jest tylko wymysłem. Jednocześnie swoje historie traktuje bardzo poważnie. Horror to irracjonalna obawa o to, że w środku nocy jakaś zimna łapa wysunie się spod łóżka i zaciśnie na twojej kostce. Obydwaj dobrze wiemy, czytelniku, że to bzdura i pod łóżkiem nikogo nie ma. Nie wiem, jak ty, ja jednak, zanim pójdę spać, na wszelki wypadek szczelnie owijam stopy kołdrą – pisze King we wstępie książki Nocna zmiana.

Alkoholik z zacięciem do pisania

King nie należy do pisarzy, którzy od zawsze wiedzieli, czym się będą zajmować. W młodości pracował między innymi w pralni, a pisaniem tylko dorabiał. Bardzo długo nie potrafił jednak wydać niczego poważniejszego. Publikował wcześniej krótkie opowiadania w pismach dla mężczyzn, ale nie przynosiły one wielkich zysków. Opowiadaniem, z założenia, miała być również Carrie jego pierwsza powieść.

Niewiele brakowało, a nigdy nie ujrzałaby światła dziennego. King był bowiem tak zniechęcony nieudanymi próbami napisania czegoś wartościowego, wyrzucił niedokończoną powieść do kosza. Na szczęście uratowała ją żona pisarza i przekonała, by dokończył dzieło. King wysłał je do wydawnictwa i postanowił o nim zapomnieć. Okazało się jednak, że Carrie wzbudziła zainteresowanie i autor otrzymał propozycję wydania książki za 2,5 tysiąca dolarów. Sukces powieści najlepiej obrazuje jednak to, że za jej drugie wydanie dostał już 400 tysięcy dolarów.

Był to przełomowy moment w jego życiu. Kolejne książki sprzedawały się już jak świeże bułeczki. Miasteczko Salem, Lśnienie, Bastion, Martwa strefa, Podpalaczka ukazały się do 1980 roku i dziś wymieniane są jako najważniejsze dzieła Kinga, które zapewniły mu dożywotnie miejsce wśród najlepszych autorów kryminałów w historii.

Kilka lat później w książce Jak pisać. Pamiętnik rzemieślnika pisarz przyznał się, że w czasie ich pisania był niemal cały czas pijany. Z alkoholizmem King walczył prawie 10 lat. Wielu krytyków doszukiwało się w głównym bohaterze Lśnienia, ojcu-alkoholiku, autoportretu Kinga. I jak później przyznał, całkiem słusznie.

Mimo choroby, a może i dzięki niej, sukces pierwszych powieści był tak ogromny, że King zrezygnował niemal zupełnie ze wszystkich dodatkowych zajęć i poświęcił się pisaniu. Duża częstotliwość ukazywania się książek wymogła na nim jednak pisanie pod pseudonimem. Okazało się bowiem, że zbyt krótkie odstępy między premierami mogą jedynie zaszkodzić promocji. Jako Richard Bachman wydał w sumie 7 powieści. O tym, że Bachman i King to ta sama osoba, świat usłyszał dopiero w 1985 roku.

Kolejne lata to następne powieści, które przynosiły pisarzowi milionowe zyski. Jednak tak wysoką kwotę na koncie i wielką popularność, nie tylko wśród czytelników, ale i widzów, King zawdzięcza filmowemu potencjałowi swoich powieści.

Z półki do fabryki snów

O Kingu śmiało można powiedzieć, że to najlepszy scenarzysta wśród pisarzy, choć tak naprawdę w jego pisarskim dorobku jest tylko jeden prawdziwy scenariusz – Sztorm stulecia z 1999 roku. Hollywood pokochało jednak jego powieści, które okazały się bardzo dobrym materiałem na filmy. Twórczość Kinga posłużyła jako inspiracja w ponad 80 filmach i serialach, a kolejne są już przygotowywane.

Adaptacje powieści Kinga otrzymały w sumie 16 nominacji do Oscara i jedną statuetkę oraz 6 nominacji do Złotych Globów i również jedną statuetkę. Zarówno nagroda Amerykańskiej Akademii Filmowej, jak i wyróżnienie od Hollywoodzkiego Stowarzyszenia Prasy Zagranicznej powędrowały do Kathy Bates za Misery.

– King to autor, którego proza jest niemal natychmiast adaptowana przez kino i telewizję – zaznacza Grzesiek Tupikowski. – Powstają wysokobudżetowe filmy kinowe, reżyserowane przez duże nazwiska, produkcje telewizyjne, seriale. To kolejny powód niesłabnącej popularności Kinga.

Jako pierwsza na kinowy ekran trafiła Carrie w 1976 roku. Choć filmowej adaptacji doczekała się niemal każda najważniejsza powieść Kinga, to do historii kinematografii przeszły takie produkcje jak: Zielona Mila z Tomem Hanksem oraz Lśnienie z Jackiem Nicholsonem.

Producenci dostrzegli również potencjał filmowy w Mrocznej Wieży, ośmiotomowej serii wydanej między 1982 a 2003 rokiem. Stworzeniem serialu na jej podstawie zainteresowany był sam J. J. Abrams, twórca między innymi Lost. W 2011 roku stacja HBO ujawniła, że ruszyły prace nad serią, a jej efekty zobaczyć będzie można w 2015 roku.

Fabryka snów pokochała Kinga z wzajemnością. Z pisarza stał się scenarzystą, producentem, a nawet reżyserem i aktorem. W 1986 roku stanął za kamerą filmu Maksymalne przyspieszenie, za który otrzymał nominację do Złotej Maliny. W filmowe postaci wcielał się zaś dziesięć razy, z czego sześć w ekranizacjach swoich powieści.

Niebezpieczny chłopiec z sąsiedztwa

Przez lata ukazywania się książek wszyscy zastanawiali się, w czym tkwi tajemnica jego sukcesu. W końcu gatunek ten pełen jest zdolnych i pomysłowych pisarzy, ale fantasy czy horrory nigdy nie dorównywały popularnością powieściom obyczajowym, kryminałom czy romansom.

– Wpływ na wysoką pozycję Kinga miały na pewno książki z pierwszej połowy jego kariery. Zabrał się on za popularny gatunek horroru, ale pokazał go z innej perspektywy, inaczej niż jego poprzednicy. Od lat 40. twórcy, piszący czy kręcący filmy, straszyli posępnymi domostwami na moczarach, tajemniczymi zamkami gdzieś daleko od zwykłych ludzi – tłumaczy Tupikowski. – Stephen King przeniósł horror do domów tych ludzi. Na ich osiedle, podwórko, do sypialni, szkoły czy do supermarketu. Głównymi bohaterami zostały dzieciaki, nastolatkowie i ich rodzice, wiodący całkowicie zwyczajne życia, w których nie ma nic niepokojącego.

Tupikowski podkreśla również, że w książkach Kinga nie roiło się od duchów, wilkołaków, wampirów i zastępu postaci grozy. Pisarz skupiał się na psychice ludzkiej, przedstawiał szaleństwo, które rodziło się w głowach zwykłych ludzi. Warto dodać także, że to King wprowadził do gatunku takie elementy, jak telekineza, telepatia i jasnowidzenie, co dziś stanowi jego znak rozpoznawczy.

– Kilka lat temu w serwisie StephenKing.pl przeprowadziliśmy ankietę prosząc czytelników i fanów o wskazanie ich ulubionego okresu w pisarstwie Kinga. Podzieliliśmy jego karierę na kolejne dziesięciolecia i okazało się, że wynik zaprzeczył obiegowym opiniom, że najlepszy King to ten z lat siedemdziesiątych i osiemdziesiątych, a teraz to już bazowanie na legendzie – wspomina Grzesiek Tupikowski. – Głosowanie nie wskazało żadnego okresu jako szczególnie wyróżniającego się. To udowadnia, że nowe książki także mają ogromną rzeszę entuzjastów. King ma się cały czas bardzo dobrze, tworzy świetne powieści i nic nie zwiastuje, by się to zmieniło.

Joyland – niewesołe miasteczko

Czy najnowsza pozycja Kinga, również powtórzy fenomen swoich poprzedniczek? Grozy i zjawisk paranormalnych jest tu nieco mniej niż w klasykach, ale i takie powieści Kinga znajdowały uznanie wśród czytelników.

– Joyland, spośród wszystkich książek, wybija się jako powieść bardziej obyczajowa. Oczywiście jest w niej element nadnaturalny, ale równie ważne dla fabuły są rozwój głównego bohatera, wątki kryminalne czy wreszcie sentymentalny obraz Ameryki tamtych lat. Wszystkie te motywy można znaleźć we wcześniejszych powieściach autora. Tutaj zostały tylko rozwinięte – dodaje Katarzyna Rudzka.

Nie trudno również dopatrzeć się w tej powieści motywów autobiograficznych. Główny bohater, podobnie jak autor w młodości, nie do końca ma pomysł na to, co będzie robił w życiu. Tytułowe wesołe miasteczko, w którym znajduje zatrudnienie, jest kopalnią dziwności, zbiorem stworów i przebierańców oraz krzywym zwierciadłem tego, z czym kojarzyć się powinno takie miejsce. Przypomina nieco te zakamarki umysłu, z których King wyciąga swoje powieściowe monstra.

Oglądamy wesołe miasteczko z drugiej strony. King burzy przed czytelnikiem fasadę radości, zabawy i pokazuje podupadający lunapark, który jest swego rodzaju ostatnim bastionem przedkapitalistycznej Ameryki lat 70. W takim miejscu młody Devin Jones przechodzi szkołę dojrzewania i poznaje prawdę o życiu. Przekonuje się też, że strach może być sprzymierzeńcem, szczególnie przy rozwiązywaniu zagadkowego morderstwa sprzed lat.

Nie ma tu pogoni, walki z czasem i zwrotów akcji. Jest za to elektryzująca opowieść, momentami irytujący swoją życiową nieporadnością bohater i unosząca się w powietrzu tajemnica, wywołująca ciarki, a to pojawia się tylko w wybranych powieściach Kinga. Wszystko wskazuje więc na to, że o wysokie miejsce Joylandu w rankingach nie trzeba się obawiać, bo i nazwisko autora zrobi swoje i historia obroni się sama.

Autor tekstu: Ewa Gazda (dla portalu MenStream.pl)