Rok 2013 – podsumowanie

ingo: Jedno z pierwszych zdań zeszłorocznego podsumowania brzmiało „Rok 2012 niestety nie obfitował w premiery czy jakieś wyjątkowe wydarzenia”. Jakże inaczej sytuacja przedstawia się teraz. Patrząc na to co się działo przez ostatnie miesiące, mogę śmiało powiedzieć, że był to najbardziej obfitujący w kingowe wydarzenia rok jaki pamiętam.

nocny: Postrzegasz ten rok jako obfity i wyjątkowy dlatego, że kilkukrotnie spotkałeś Stephena Kinga 😉 Gdyby nie ta wizyta w Europie, określić można by go było za standardowy. Dostaliśmy dwie książki, jeden film i jeden serial. Nie było źle ale też były lata oferujące więcej. Co głównie rzuca się w oczy to mała ilość opowiadań, że tak dowcipnie użyję liczby mnogiej. Jeden tekst – tak chyba nie było nigdy wcześniej. Pokończyły się serie komiksowe, które towarzyszyły nam przez ostatnie lata, dostaliśmy tylko jedno i dwuzeszytówki z Mrocznej Wieży. Ale przyznać też trzeba, że na bogato było na rynku polskim, sporo wznowień Albatrosa ale też po drugiej stronie kontynentu – zapowiedzi filmowych nie było jeszcze nigdy tak wiele.

ingo: Zacznijmy więc tradycyjnie od nowych książek Kinga, choć wydaje mi się, że to nie one okazały się dla nas najważniejsze w 2013 roku. W czerwcu swoją premierę w Polsce i na świecie miał 'Joyland’, a we wrześniu mogliśmy już się cieszyć kolejnym tytułem, czyli 'Doktorem Sen’.

 

Mando: Ogromnie ucieszył mnie powrót do pięknej tradycji polskich premier równoległych ze światowymi i to jest rzecz warta podkreślenia. Same książki natomiast pozostawiły po sobie niekoniecznie tak dobre wrażenia. Doczekały się raczej skrajnych opinii i nasze zdania też będą mocno podzielone. Najpierw 'Joyland’. Pierwsza i moim zdaniem nieporównywalnie lepsza od 'Doktora Sen’. Pisałem recenzję do serwisu, omawiałem ją na łamach podcastu, nie pamiętam wszystkiego co wtedy napisałem czy powiedziałem, możliwe że teraz lekko sobie zaprzeczę, ale ta książka, w moim odczuciu przetrwała próbę czasu. 'Joyland’ ma bardzo dużo wad, szczególnie w warstwie detektywistycznej i nadprzyrodzonej, ale cały czas wspominam tę lekturę dobrze i z każdym dniem mam o niej coraz lepszą opinię… na co może oczywiście wpływać fakt zacierania się w pamięci tych nielogicznych i słabych rozwiązań, a uwypuklania wątków nostalgicznych, obyczajowych.

nocny: Byłem pewien, że 'Joyland’ trafi do Ciebie klimatem, znamy się w końcu kilkanaście lat. Do mnie ten klimat aż tak nie przemówił ale nawet gdyby, to ja jednak widzę przede wszystkim to o czym wspomniałeś, wady w warstwie detektywistycznej i nadprzyrodzonej, która chyba jest kręgosłupem tej powieści. Bo gdy odrzemy tę książkę z klimatu to zostaje bardzo prościutki kryminał ze słabym wątkiem „horrorowym”. Ale zdaje się, że wiem na czym polega różnica między nami w odbiorze tej pozycji. Dla Ciebie to obyczaj z nieszczególnie ważnym wątkiem w tle a dla mnie kryminał z duchami, który został zepchnięty do roli tła przez obyczaj.

ingo: Mam problem z obiektywną oceną 'Joylandu’. Zabierając się do lektury miałem w świadomości fakt, że w Stanach ten tytuł został potraktowany w inny sposób niż większość książek Kinga. Inny wydawca, inny format, kolejny tom w konkretnej serii wydawniczej. Przypomnę, że wcześniej w ten sam sposób ukazał się też 'Colorado Kid’, czyli dosyć specyficzna książka w dorobku Kinga. Bardziej ciekawostka niż pełnoprawna powieść. I podobnie ma się sytuacja z 'Joylandem’. Jako fan Kinga nie potrafię go traktować w pełni 'normalnie’ i nie miałem większych oczekiwań względem niego. Z tego względu lekturę wspominam pozytywnie. Wspomniany przez Was klimat bardzo mi odpowiadał, a fabularna prostota nie przeszkadzała. Ale jakbym traktował ją jak zwykłą powieść, to by pewnie było bardziej surowo. Cóż… Jeżeli jest się na takim poziomie fanostwa to czasami niektóre fakty, powszechnie nieznane, wpływają w różny sposób na odbiór dzieł.

Mando: Z drugiej strony King trochę za często wydaje takie ciekawostki by ciągle stosować taryfę ulgową. Szczególnie, że 'Joyland’ właśnie jako część serii kryminałów kompletnie się nie sprawdza i jeśli miałbym oceniać pod tym kątem to byłaby to ocena niższa.

Druga książka – 'Doktor Sen’ – to dla mnie rozczarowanie… dekady? Nie pamiętam kiedy ostatnio tak bardzo zawiodłem się na jakimś Kingu. Absurdalna fabuła przeplatana wątkiem, który aspiruje do bycia czymś więcej niż to co oferuje litera rozrywkowa, a wszystko to na dokładkę podpięte pod 'Lśnienie’, którego ja nie jestem jakimś wielkim fanem, co nie znaczy, że nie doceniam wkładu tego tytułu w rozwój gatunku… a 'Doktor Sen’ jest zaprzeczeniem wszystkiego co reprezentuje sobą 'Lśnienie’. King z sobie tylko znanych powodów zapragnął powrócić do horroru, choć przez kilka dekad robił wszystko by zdjąć łatkę króla gatunku, którą mu przypięto (co w XXI wieku moim zdaniem mu się wreszcie udało) i wraz z wydaniem 'Doktora’ zrobił spory krok w tył. 'Doktor Sen’ to książka podzielona na dwie części, gdzie jedna to horror klasy B na poziomie Grahama Mastertona czy nawet klasy niszej jak od Guya N. Smitha (fabularnie, nie warsztatowo), a druga to dramat obyczajowy, w którym King porusza tematy ważne. Te dwie części tak bardzo gryzą się ze sobą, że efekt końcowy jest katastrofalny. Do tego dochodzi całkowicie nielogiczna główna linia fabularna, w której można wytykać dziury na każdym jej kroku, a ich ilość wystarczyłaby by zapełnić kilka „Joylandów”. King napisał w swojej karierze książki, które oceniam niżej, ale mógłbym je policzyć na palcach jednej ręki i tak jak do „Joyland” pewnie kiedyś powrócę tak „Doktora” staram się wymazać z pamięci.

 

nocny: Co ciekawe ja do 'Doktora’ miałem ochotę powrócić zaraz po skończeniu książki, bo żałowałem, że to już koniec. Mnie książka się podoba chociaż kilkadziesiąt innych podoba mi się bardziej. To połączenie dwóch części, o których wspominasz ja uważam za zaletę. Kinga lubię właśnie za połączenie obyczaju z grozą i tutaj dokładnie to zawarł. Identycznie jak w tak uwielbianej przez Ciebie 'Ręce mistrza’. Rozumiem, że nie spodobały Ci się tutaj elementy nadprzyrodzone, ale schemat jest podobny. Mnie rozczarowało jedynie zakończenie, ale poza tym raczej nie mam zarzutów.

Mando: W 'Ręce mistrza’, podobnie jak w wielu książkach Kinga, jest to zrobione zupełnie inaczej. Subtelne, płynne przeplatanie się dramatu obyczajowego z fantastyką, które też uwielbiam u Kinga. W 'Doktorze’ to są dwie części które dzieli przepaść. Nie mogę pojąć twojej pozytywnej oceny bo to ja w tym gronie lubuję się w niskoklasowych horrorach (o ile nie są podpisane nazwiskiem King), których ty nie znosisz, a 'Doktor Sen’ jest horrorem z najniższej półki… do tego nieudolnym 🙂 Poza tym to ty jesteś największym fanem „Lśnienia” z całej naszej trójki, a w moim odczuciu King nie oddał hołdu tą książką, a całkowicie wypaczył to co przedstawił w 'Lśnieniu’. Izolacja, dramat, horror został sprowadzony na drugi plan, a ten prawdziwy zły, który czaił się na długo przed wydarzeniami z „Lśnienia” okazał się być kultem wyjętym z powieści z najniższej półki. Zamysł był dobry, bo gdy King opowiada w posłowiu o kamperach przemierzających Amerykę potrafi wzbudzić niepokój, ale w książce bardzo szybko udowodnił, że całkowicie zapomniał o co chodzi w gatunku, którego jeszcze niedawno był przecież Królem. Do tego King miesza w wydarzeniach z 'Lśnienia’, ingerując w przedstawienie postaci, a nawet wypaczając wszystko już samym początkiem, w którym okazuje się, że Dick Hallorann tak na prawdę wiedział jak można, w sposób banalnie prosty, pozbyć się wszystkich duchów na lata, co wypacza jak dla mnie całe 'Lśnienie’ i czego nie umiem zaakceptować. King pogubił się w tej książce na każdym możliwym polu.

ingo: Znając gusta nocnego też się dziwię, że tak się mu podobało. Zgadzam się, że duża część tej książki to horror klasy C z logiką wiszącą na włosku, ale ja jednak uważam że King przeplatając to z pełnowartościowym dramatem wychodzi z tego obronną ręką. Spróbował połączyć horrorową taniochę z czymś ważnym i ja to kupuję. Nie wszystko mu wyszło, w szczególności drugoplanowi bohaterowie, których obecnie już nawet nie pamiętam, ale jako całość 'Doktor’ prezentuje się bardzo dobrze i uważam go za jeden z ambitniejszych tworów Kinga. Zgadzam się z tym, że treść książki wypacza trochę 'Lśnienie’, ale z drugiej strony nie uważam by w tym przypadku było to aż tak istotne. Ale to znowu kwestia mojego indywidualnego podejścia. Do 'Doktora’ nie podchodziłem jak do typowego sequela, choć uważam, że znajomość 'Lśnienia’ jest niezbędna, i z tego powodu ewentualne nieścisłości nie wpływały na moją ocenę książki. A dodatkowo było to ułatwione tym, że za literackim 'Lśnieniem’ nie przepadam.

Mando: O 'Doktorze’ mógłbym rozmawiać długo i zrobić całą analizę tego co według mnie w tej książce wyszło źle, ale chyba już dostatecznie jasno wyłożyłem swój punkt widzenia. Na plus mogę zaliczyć doskonałe okładki Vincenta Chonga zarówno w przypadku 'Doktora Sen’ (grafika z edycji limitowanej z wydawnictwa Cemetary Dance) oraz 'Joyland’ (oryginalna grafika). I to jest w zasadzie wszystko jeśli chodzi o premiery tekstów.
Pod koniec roku ukazało się jedno opowiadanie 'Summer Thunder’ (o czym nocny mówił we wstępie) i faktycznie nie przypominam sobie tak słabego roku na tym polu, ale też jest to coś co mnie kompletnie nie interesuje bo nie czytałem ani tego jednego opowiadania z zeszłego czy sprzed dwóch lat. Przeczytam je gdy znajdą się w jakimś zbiorze opowiadań i zostaną wydane w Polsce, więc czy byłoby ich 10, 20 czy 0 to nie robi dla mnie żadnej różnicy przy podsumowaniu roku.

ingo: Wspomnianego opowiadania nie miałem niestety okazji przeczytać, więc o nim się wypowiedzieć nie mogę ale trzeba jeszcze poruszyć tegoroczną nowość na naszym rynku, czyli dwa nowe opowiadania Stephena Kinga wydane jedynie w formie cyfrowej, pod postacią ebooków i audiobooków. Mowa tu o 'W wysokiej trawie’ napisanej wraz z Joe Hillem oraz 'Twarzy w tłumie’ napisanej wspólnie ze Stewardem O’Nanem. Bardzo się cieszę, że Albatros zdecydował się na ten krok i mam nadzieję, że było to dla niego na tyle opłacalne, że w przyszłości doczekamy się kolejnych tekstów Kinga wydanych w ten sposób. A w kolejce czekają nawet lepsze od tych dwóch co się ukazały. Ich cenę uważam za bardzo przystępną, więc każdy fan Kinga powinien się z nimi zapoznać. Nawet jeżeli nie ma się czytnika ebooków to wydawca jako alternatywę przygotował również wersję audio, więc kto nie kupił ten niech to jak najszybciej nadrobi.

 

nocny: Ja jestem tradycjonalistą i nie ekscytowałem się tymi premierami, teksty oczywiście przeczytałem ale chciałbym by oba opowiadania ukazały się jak Pan Bóg przykazał czyli w zbiorze opowiadań. Ale nie jestem pewien jak to będzie biorąc pod uwagę, że nie są to teksty samego Kinga.

Mando: Zupełnie zapomniałem o tych opowiadaniach. Albatros zapowiadał ich wydanie od dawna więc ciężko mówić o jakiejś wielkiej niespodziance ale i tak było to dla mnie zaskoczenie roku. Pozytywne oczywiście. Fakt tym bardziej godny wyróżnienia bo rzadko pojawia się okazja by chwalić tego wydawcę. A tutaj pochwała się należy. I faktycznie jest to wyjście w przypadku tych opowiadań Kinga, które ukazują się w Stanach drukiem, w wersji elektronicznej lub audio a potem nie trafiają do autorskich zbiorów więc polscy fani nie mają możliwości ich przeczytać. Mam ogromną nadzieję, że ten ruch Albatrosowi się opłacił i już niebawem doczekamy się kolejnych minipowieści. Dwa wspomniane opowiadania natomiast oceniam bardzo pozytywnie.

nocny: Poza nowościami na polskim rynku pojawiło się naprawdę sporo jak na 12 miesięcy wznowień. Albatros przejął sporo tytułów od Prószyńskiego i zaczyna je kolejno wypuszczać na rynek, a dodatkowo wznawia swoje starsze tytuły. I tym sposobem mieliśmy aż 10 „premier”: 'Worek kości’, 'Chudszy’, 'Podpalaczka’, 'Dziewczyna, która kochała Toma Gordona’, 'Uciekinier’, 'Zielona mila’, 'Marzenia i koszmary’, 'Po zachodzie słońca’, '4 po północy’ i 'Oczy smoka’. A przy okazji ekranizacji 'Carrie’, Prószyński wznowił tę książkę z filmową okładką.

 

Mando: W tym roku tak dużo powiedziałem na łamach podcastu na temat tych wznowień, że teraz, gdy mam się zamknąć w kilku zdaniach, zwyczajnie brakuje mi słów. Niestety od jakiegoś czasu jesteśmy świadkami falowego przechodzenia kolejnych tytułów spod skrzydeł Prószyńskiego do Albatrosa. Mówię „niestety” bo jednak każda kolejna wizja pana Andrzeja jest dość kontrowersyjna i z mojego punktu widzenia zwykle brzydka, a dodatkowo jest to człowiek o wybuchowym charakterze, momentami pozbawiony hamulców, co prowadziło w minionym roku do wielu nieprzyjemnych sytuacji i ostrej wymiany zdań w komentarzach na Facebooku. W 2013 roku ucieszyło mnie kontynuowanie (choć niestety już w nowej szacie) serii twardookładkowej oraz wydanie zapowiadanego od kilku lat 'Worka kości’. Największy niesmak, poza wspomnianymi przepychankami słownymi, zostawiła okładka do 'Po zachodzie słońca’ oraz tzw. „zielona seria z duszą” – 'Zielona mila’ i 'Dziewczyna, która pokochała Toma Gordona’. Reszta wznowień książkowych była mi raczej obojętna. Poza tym cały czas zadziwia mnie fakt, że pomimo ciągłych wznowień takich tytułów jak 'Mroczna Wieża’, 'To’ i 'Bastion’ one i tak po kilku miesiącach są niedostępne i zaczynają osiągać spore sumy na rynku wtórnym.

nocny: Mnie też nie raduje taki stan rzeczy. Wolałbym raczej by to Prós przejmował tytuły Albatrosa, nie odwrotnie. Uwielbiam serię Prószyńskiego i okładki Chonga i szkoda, że zostaje to zastępywane brzydkimi lub zupełnie oderwanymi od książek okładkami. Chociaż ogromna pochwała należy się Albatrosowi za nowe tłumaczenie na przykład 'Worka kości’ czy tytułu 'Dziewczyny, która kochała Toma Gordona’. Moja faza kolekcjonerska przez lata polegała na zbieraniu i wymienianiu wszystkiego na najnowsze wydania, ale proces ten zatrzymałem na wydaniach Prósa. Lubię otaczać się ładnymi rzeczami 😉

 

ingo: Cieszy fakt, że wydawcy utrzymują wiele starszych tytułów w stałej dystrybucji. Prószyński parę dodruków ze swojej oferty też zrobił, ale trudno to nam wychwycić w sytuacji gdy zmianie nie ulegają grafiki na okładkach. Mnie również najbardziej cieszą te wznowienia z twardą okładką. Kto jak kto, ale King na nie zasługuje, a na półkach prezentują się naprawdę dobrze. Szkoda tylko, że większość 'projektów’ okładek pozostawia sporo do życzenia…

Mando: Dodatkowo pod koniec roku pojawiły się dwa stosunkowo nowe tytuły od Prószyńskiego w serii „Duże litery” wydawanej w tzw. „druku na życzenie”. Mieliśmy dość skrajne opinie na ten temat. Dla mnie to bardzo ciekawe rzeczy z punktu widzenia kolekcjonera i planuję w jeden czy dwa tytuły się zaopatrzyć. Nie wiem jakie jest zapotrzebowanie na takie książki w grupie docelowej, ludzi słabowidzących. Nie wiem czy takie osoby nie wybierają prostrzego rozwiązania jakim są czytniki ebooków, ale skoro ktoś się za to zabrał to chyba wcześniej jakoś wybadał teren.

ingo: Skoro przywołałeś ebooki, które mają się całkiem dobrze w Polsce, to jeszcze wspomnę o audiobookach. Pierwszy to 'Mroczna połowa’ w interpretacji Mariana Opani. Przesłuchałem i nie za bardzo mi się podobało, ale i tak chciałbym by takie rzeczy ukazywały się u nas z trochę regularniej…

 

nocny: Dlaczego Ci się nie podobało?

ingo: Na początku było w porządku, ale w dalszej części książki było coraz więcej George’a Starka i lektor nie za bardzo sobie radził czytając jego kwestie. Irytowała mnie jego interpretacja. Słuchałem już wiele lepszych audiobooków. No i sama książka jest moim zdaniem nierówna.

Mando: Cały czas nie słuchałem jeszcze 'Mrocznej połowy’, ostatnio już nie rzucam się tak na kingowe audiobooki, ale planuję wrócić do tej książki niebawem. Miesiąc temu słuchałem natomiast Harlana Cobena w interpretacji pana Mariana Opani (również od Albatrosa) i tak jak do tej pory chwaliłem wszystkie albatrosowe interpretacje audio Cobena, stawiając je za przykład dobrze zrobionych audiobooków, często porównując do Kingów, tak ta książka wyjątkowo mnie wymęczyła. Sporą rolę odgrywała oczywiście tematyka, ale pan Opania dorzucił swoje trzy grosze, także trochę obawiam się powtórki do 'Mrocznej połowy’ w tej formie. Niestety często zdarza mi się narzekać na dobór lektora u Kinga, choć w minionym roku ukazały się też dwa świetne minibooki w interpretacji pana Krzystofa Globisza – 'W wysokiej trawie’ i 'Twarz w tłumie’ – i tutaj już nie mam żadnych zastrzeżeń. Globisz nie jest może moim ulubionym lektorem (jego dwa Cobeny też spotykają się czasem z małą krytyką), ale jeśli o mnie chodzi to jest gdzieś w czołówce.

 

nocny: Kolejny temat, który trzeba omówić to komiksy. Podróż po świecie Mrocznej Wieży po 8 latach dobiegła końca. W minionym roku do sprzedaży trafiły ostatnie zeszyty: 'Sheemie’s Tale’, 'Evil Ground’ i 'So Fell Lord Perth’. Nie stanowią one jednej konkretnej, zamkniętej historii, każdy tytuł to odrębna całość. Zadowoleni, że to już finał? Na pewno od dłuższego już czasu żaden z nas nie ekscytował się tym projektem jak kiedyś.

Mando: Nie ekscytowałem się już tym tak jak dawniej ale i tak cholernie mi brakuje comiesięcznej dawki i bardzo żałuję, że ta seria już się skończyła. Szczególnie, że wraz z Wieżą skończyły się komiksy Kinga, a ostatnie lata przyzwyczaiły nas do tego by czerpać garściami na tym polu. Zadowoliłbym się każdym nowym, długoterminowym projektem ale to i tak Wieży będzie mi brakować najbardziej. Myślę, że można by jeszcze sporo pobocznych historii opowiedzieć choć przyznaję, że przez ostatnie lata nie szło to najlepiej. A i sprzedaż musiała być słabiutka skoro 11. tom Marvel wydał tylko w miękkiej oprawie. Trzy ostatnie tytuły to w teorii coś co zawsze chciałem w tym temacie otrzymać – krótkie, osobne historie. Wyszło przeciętnie. Świetne 'Sheemie’s Tale’, słabe 'Evil Ground’ i neutralne 'So Fell Lord Perth’. Niby nie powinno nam tego brakować, ale jednak trochę mi brakuje.

nocny: No właśnie to co dla Ciebie jest plusem, czyli krótkie, osobne historie, mi niezbyt odpowiada. Zdecydowanie bardziej wolę te dłuższe historie rozpisane na 5-7 zeszytów. Lektura Evil Ground czy So Fell Lord Perth nie dała mi jakichkolwiek emocji. Ot takie sobie historyjki, bardziej jak dodatki do komiksu niż komiks właściwy.

ingo: Już od jakiegoś czasu komiksowa 'Mroczna Wieża’ zaczęła mnie trochę męczyć, więc cieszę się, że ta przygoda już się zakończyła. Brakowało dobrego pomysłu na te 'dodatkowe’ 30 zeszytów i faktycznie coraz mniej pozytywnych emocji towarzyszyło przy lekturze kolejnych numerów. Doszło już do takiej sytuacji, że nawet jak już przyszły, to zostawiałem je na biurku i czekały, aż się za nie wezmę. 'Shemmie’s Tale’ faktycznie można jeszcze uznać za udaną historię, ale dwie pozostałe już niestety nie.

nocny: A propos komiksów to w Polsce Albatros wydał kolejny tom Mrocznej Wieży – 'Bitwa o Jericho Hill’. Długie te odstępy między kolejnymi premierami ale w końcu doczekaliśmy się ostatniego rozdziału pierwszej serii.

 

Mando: Rzadko mam ku temu okazję więc tutaj naprawdę muszę mocno pochwalić Albatrosa. Gdy nieco ponad 3 lata temu wydawca zapowiedział pierwszy tom, niewielu było takich, którzy wierzyli w ukazanie się drugiego, a że Albatros ostatecznie wypuści cały 5-tomowy cykl nie wierzył chyba nikt. Ja nie wierzyłem. Jestem bardzo zadowolony, że tak pozytywnie mnie zaskoczyli i choć przerwy wydają się długie to 5 tomów w 3 lata nie jest aż tak złym wynikiem. Szczególnie patrząc choćby na takiego „Amerykańskiego Wampira”, wraz z którym musimy przejść do dużo gorszej wiadomości, mianowicie wstrzymania tej serii na polskim rynku. Niestety Egmont zachłysnął się nowym DC i Wampir wypadł z planów na przyszłość. Szkoda bo choć w tej serii tylko we wstępie maczał palce King to kupiła ona serca fanów Kinga na tyle by z nią pozostać. Na kolejne tomy czekałem chyba nawet bardziej niż na polskie wydanie Wieży, bo tę czytałem w oryginale a Wampira nie. Ogromna szkoda.

nocny: No to jest rozczarowanie roku. Pokochałem ten komiks i czekałem na niego bardziej niż na jakikolwiek inny a tutaj taka przykra wiadomość. Ciekawe jaka była sprzedaż w Polsce, w Stanach recenzje ma znakomite i sprzedaje się też chyba świetnie. Jest już 5 tomów a po przerwie seria będzie kontynuowana. No szkoda strasznie bo jakoś nie lubię czytać komiksów w oryginale.

ingo: Wniosek z tego taki, że rynek komiksowy w Polsce jest nieprzewidywalny. Również szkoda mi 'Amerykańskiego Wampira’. Egmont ma u mnie za tę decyzję wielkiego minusa. Ale fani Snydera w tym roku zostaną uraczeni, dzięki innemu wydawcy, kolejnymi jego komiksami, więc może coś ciekawego dla siebie znajdziecie. Ja znalazłem.

Wracając do Kinga… Pora poruszyć temat ekranizacji. A tutaj na początek komercyjny sukces i słabe opinie serialowej ekranizacji 'Pod kopułą’. Jakie jest wasze zdanie na jej temat?

nocny: Mi serial podoba się i waham się nawet by nie dodać słowa „bardzo”. Wciągnął mnie i to mocno, na koniec każdego epizodu miałem ogromną chęć obejrzeć natychmiast kolejny. A dla mnie to bardzo istotna sprawa. Podoba mi się fakt, że adaptacja różni się od oryginału. Dzięki temu jestem zaskakiwany, nie wiem co mnie czeka. To też ważny argument. Aktorsko nie mam zarzutów. Fabularnie? Może trochę tak ale nie na tyle by źle ją ocenić. Także ja bardzo się cieszę, że będzie drugi sezon. A co do opinii. Nie wiem skąd teza o słabych opiniach bo oceny w serwisach filmowych są dobre.

ingo: Chociażby fani Kinga u nas na forum i facebooku raczej słabo oceniają ten serial. Wielu z nich kończyło przygodę już po paru odcinkach. Sądzę, że jest to kwestia złych oczekiwań względem produkcji. Teoretycznie skoro to King to powinniśmy otrzymać produkcję dla widzów dorosłych, a tak naprawdę serialowi bliżej jest produkcjom dla całej rodziny. Ja się tego spodziewałem, więc w odpowiedni sposób zasiadłem przed telewizorem. Choć zdaję sobie sprawę że mogłoby być lepiej, a momentami nawet powinno, to generalnie jestem zadowolony. Nie jest to poziom najlepszych telewizyjnych produkcji, ale ogląda się przyjemnie.

nocny: U nas na forum i facebooku to góra kilkanaście osób 😉 Na szczęście serial miał świetną oglądalność i dzięki temu dostał drugi sezon.

Mando: Mnie serial ani ziębi ani grzeje. Oglądało się to przyjemnie, pewnie oglądałbym nawet bez nazwiska Kinga w czołówce, a to znaczy, że serial jednak mnie kupił, cieszę się, że powstanie kolejny sezon, ale gdyby nie powstał to jakoś specjalnie mocno bym nie płakał. Poza tym cały czas nie widzę tutaj pomysłu na większą historię bo tak naprawdę po tym pierwszym sezonie cały czas nic nie wiemy w sprawie głównego wątku.

nocny: Czyli podsumowując, 'Pod kopułą’ wszystkim nam się podoba choć bez fajerwerków. A co powiecie o czwartym sezonie 'Haven’?

 

ingo: Przede wszystkim to, że w tym momencie nie ma już absolutnie żadnego związku ze Stephenem Kingiem. W poprzednim sezonie twórcy przynajmniej wrzucali co jakiś czas jakieś smaczki dla fanów pisarza. W tym nie wychwyciłem niczego. Sam sezon w porządku, na poziomie poprzednich. Można obejrzeć i momentami jest całkiem nieźle, ale biorąc pod uwagę ile jest lepszych produkcji telewizyjnych, to nie oglądałbym tego gdyby nie „obowiązek fana”.

Mando: Trzeci sezon był mocno kingowy nawet nie tyle przez smaczki i ukryte nawiązania co przez bardzo silny i zdecydowany powrót do głównego wątku Colorado Kida. Oczywiście była to już zupełnie inna historia ale przynajmniej mieliśmy mglisty związek z książką. Jednak o ile się nie mylę ten wątek został definitywnie zakończony wraz z poprzednią serią. Trzeci sezon oglądało mi się świetnie i śledziłem serial na bieżąco. Z czwartym już mi się ta sztuka nie udała. Niestety przy dziecku w domu selekcja seriali jest większa i oczywiście kiedyś ten serial nadrobię, ale w tej chwili leci znacznie więcej ważniejszych dla mnie tytułów, z których systematycznym oglądaniem i tak mam spory problem. Niestety z tym serialem jest tak, że im większe zaległości tym trudniej się zmobilizować, a im trudniej się zmobilizować tym większe zaległości 🙂 Już teraz wiemy, że 'Haven’ zostanie z nami jeszcze przynajmniej przez 2 kolejne lata także muszę się sprężyć by najpóźniej do jesieni nadrobić. Czy się cieszę, że zapowiada nam się tak długi serial? Mimo wszystko chyba tak 🙂 Ale o poziomie czwartego sezonu się nie wypowiem bo oglądałem tylko 4 odcinki.

nocny: To jesteśmy w identycznym miejscu. Też utknąłem na 4 epizodzie. Już kiedyś miałem identyczną sytuację, nie pamiętam przy którym sezonie, drugim albo trzecim a potem wróciłem do oglądania i świetnie mi się oglądało. Początek 4 sezonu mocno mnie rozczarował i jakoś tak przestałem oglądać, każdego dnia mówię sobie, że trzeba wrócić i nadrobić ale jest dokładnie tak jak mówisz, im większe zaległości tym trudniej się zmobilizować, a im trudniej się zmobilizować tym większe zaległości 🙂 I ja osobiście żałuję, że będą kolejne sezony, męczy mnie to, że wisi nade mną i serial i jego recenzowanie 😉

Mando: No niestety bardzo widać, że jest to serial bez żadnego większego planu i trzeci sezon pozamykał większość głównych wątków, a czwarty póki co to klasyczna dokrętka. Przeskakujemy w czasie, poznajemy nowych bohaterów, nowe wątki, wszystko na siłę bo jest widownia i zielone światło.

nocny: A co powiecie o 'Carrie’?

 

Mando: Nowa 'Carrie’ to bezapelacyjnie filmowe wydarzenie roku. Pierwszy King na dużym ekranie od 6 lat. Dla mnie to niestety też duże rozczarowanie. I już nawet nie chodzi o szczegóły, których czepiałem się w swoim omówieniu w Radiu SK. Wiązałem z tym filmem ogromne nadzieje. Liczyłem na ciekawe odświeżenie tematu i na to, że sukces 'Carrie’ przyczyni się do powstania kolejnych ekranizacji. Liczyłem, że dostaniemy film, który jakoś tam zapisze się choćby malutkimi zgłoskami w historii, a tymczasem otrzymaliśmy kompletnie niepotrzebną, miejscami komicznie przerysowaną kalkę DePalmy. Liczyłem, że nowa 'Carrie’ będzie czymś takim jak nowe 'Martwe zło’ (podpowiem, że jestem ogromnym fanem oryginału i wprost uwielbiam remake), a dostaliśmy coś co bardziej przypomina nową wersję 'Halloween’. Ok, w kinie bawiłem się nienajgorzej, ale jak do tej pory nie chciało mi się do tego wracać.

ingo: Nowa 'Carrie’ to dla mnie zdecydowanie największe rozczarowanie roku. Ze względu na twórców liczyłem na bardzo dobry film. Uważałem nawet, że nie jest to kolejny zbędny remake, gdyż historia Carrie jest na tyle uniwersalna, że spokojnie po tylu latach można nakręcić jej uwspółcześnioną wersję. Niestety z kina wychodziłem mocno wkurzony. Aż sobie pod nosem przeklinałem jak widziałem to co twórcy wyczyniają na ekranie. Carrie-Superman, Carrie-Hulk, Carrie-Jedi. To już było dla mnie zbyt wiele… A dodam, że i przed sceną na balu nie było na tyle dobrze na ile liczyłem…

nocny: Ja mam inne zdanie. Ani nie uważam tego filmu za zły, ani się nie rozczarowałem. W kinie miło spędziłem czas. Do momentu balu uważam film za naprawdę dobry, ekranizację wręcz za bardzo dobrą. Część od wylania krwi ma swoje ułomności ale też bez przesady. Ingo uważam, że wyolbrzymiasz.

ingo: Nasze gusta filmowe bywają tak różne, że nie jestem zaskoczony tą rozbieżnością. W każdym bądź razie, niezależnie od tego czy mamy do czynienia z filmem przyzwoitym czy nie, faktem jest, że w amerykańskich kinach sprzedał się raczej słabo. Porażki nie ma, ale wynik ten nie przyspieszy startu paru większych produkcji na podstawie Kinga, które zapowiadane są od ładnych paru lat…

W minionym roku bardzo istotną w twórczości Kinga premierą był również musical 'Ghost Brothers of Darkland County’. Ze względu na samą formę jest to rzecz związana z Kingiem, która w świadomości fanów z całego świata odstawiana jest na dalszy tor, ale patrząc chociażby na ilość wywiadów jaka towarzyszyła temu przedsięwzięciu, to tak naprawdę należy traktować ją na równi z wydaniem nowej książki.

 

Mando: Kilka lat temu byłem strasznie zły na ten musical, bo po przeszło dekadzie zapowiedzi wystartowano z przygotowaniami do premiery akurat wtedy gdy King planował swoje europejskie tournee i właśnie przez ten musical trasa została przełożona na czas nieokreślony. W tym roku nabyłem wydanie trzypłytowe raczej w celach kolekcjonerskich bo znamy moje podejście do muzyki, a ostatecznie słuchałem je setki razy. Przez kilka początkowych miesięcy swojego życia moja córka doskonale przy tym zasypiała. Nie wiem czy to komplement dla tego wydania ale bardzo miło wspominam ten okres i świetnie mi się wraca do niego choćby tylko przez muzykę. Niestety wersji książkowej póki co nie czytałem.

nocny: Ja nie znoszę musicali i nawet musical Kinga nie przyprawia mnie o szybsze bicie serca. Żałuję bardzo za to, że opowiedziana tam historia nie skończyła jako opowiadanie czy nowela bo sama w sobie bardzo mnie zainteresowała. O zawartości muzycznej się nie wypowiem bo jedyne co słyszałem to kilka udostępnionych utworów w internecie, powiem tylko, że muzycznie są to kompletnie nie moje rejony.

ingo: Ja z kolei bardzo lubię obejrzeć od czasu do czasu jakiś musical. Żałuję, że nie będę miał możliwości zobaczyć większości spektakli, na które miałbym ochotę się wybrać. 'Ghost Brothers…’ jest gdzieś na szczycie tej listy. Wspomniane przez Mando wydanie zacząłem czytać (i w odpowiednich miejscach puszczać utwory) i była to bardzo ciekawa przygoda. Dobrze, że przynajmniej taki album wydano. No i w kolekcji prezentuje się świetnie. Szkoda, ze jest to historia ściśle osadzona w Ameryce. Maleją przez to szanse na wystawienie tego np. na londyńskim West Endzie. Sądzę, że tam bym się na to wybrał. Cóż, może kiedyś film nakręcą… W końcu to King.

Z podobnych tematycznie wydarzeń mieliśmy w minionym roku jeszcze premierę opery na podstawie 'Dolores Claiborne’. Fanem opery już nie jestem, ale tę bym z przyjemnością obejrzał. Jedyne co warto jeszcze tu wspomnieć, to fakt wykorzystania grafiki Darka Kocurka na materiałach promocyjnych tego przedsięwzięcia. Kolejny raz doceniono tego grafika.

nocny: Z takich drobnych ciekawostek trzeba wymienić jeszcze książkę, a w zasadzie eBooka 'Hard Listening. The Greatest Rock Band Ever (of authors) Tells All’. Ale to raczej po to by odnotować, że jest bo zdaje się nikt z nas jej nie czytał. A myślę, że lektura może dostarczyć kilku ciekawych informacji z życia Kinga. Opowiada on tam o swoim udziale w zespole Rock Bottom Reminders a grał tam przecież wiele lat.

Mando: I chyba już ostatnia rzecz z grupy „do odnotowania” to film 'You Can’t Kill Stephen King’ – produkcja fanowska choć taka z wyższej półki aspirująca do bycia czymś bardziej profesjonalnym. Film o grupie fanów Kinga i o mordercy zabijąjacym w kingowym stylu. Zapowiadany od dawna, reklamowany świetnym trailerem i plakatami. Oczekiwania więc odpowiednio urosły. Z ingiem wstrzmywaliśmy sie miesiąc by obejrzec wspólnie z grupą fanów podczas Polkonu. Z piwkiem w ręku i w odpowiednim towarzystwie. Wymarzone warunki ale pierwsze wrażenia raczej umiarkowanie pozytywne. Potem obejrzałem ten film jeszcze raz, samemu, w spokoju. Paradoksalnie oglądało mi się to lepiej ale jakoś na kolana też nie rzucało. Jest to jednak lekkie rozczarowanie bo oczekiwania miałem spore.

 

nocny: Ja bardzo mocno się rozczarowałem. Film nie podoba mi się praktycznie w ogóle. Spodziewałem się dobrego filmu z mnóstwem nawiązań do Kinga i jego twórczości a obejrzałem słabo zrobiony, nudny, sztampowy film, w którym (może i w sumie dobrze biorąc pod uwagę poziom) nawiązań do Kinga było zaledwie kilka.

ingo: No to jeszcze ja jednym zdaniem by szybko przejść do ciekawszego tematu. Film faktycznie nie spełnia oczekiwań i jest słabą produkcją. Jednakże nie żałuję spędzonego przy nim czasu. Tym bardziej, jak oglądało się go w odpowiednim towarzystwie. Samemu by mi było ciężko.

To jak, przechodzimy do wspólnie spędzonego czasu w towarzystwie Stephena Kinga z krwi i kości, a nie tylko jego twórczości?

nocny: He, he, do samego końca czekałem czy coś się wydarzy i nie pojedziesz, ale jednak spotkałeś Stephena Kinga 😀 Wyjazd do Paryża był kapitalny! Ponowne spotkanie z Kingiem to jedna atrakcja, ale poczwórne spotkanie to już wydarzenie życia 🙂 A jeszcze sam Paryż, o którym od lat marzyłem… Strasznie fajne było to, że byliśmy tak dużą grupą i spędziliśmy tam aż 6 dni. Wszystko to sprawiło, że to naprawdę był tydzień, który będę wspominał do końca życia.

Mando: To jest bezsprzecznie wydarzenie roku, dekady, a może nawet życia. Pisałem bardzo obszerną relację z tego wyjazdu, potem drugi raz mówiłem o tym w bardzo długim podcaście, nie wiem jak podsumować takie wydarzenia w luźnej, krótkiej rozmowie. Bez efektów dźwiękowych, bez rąk uniesionych w geście triumfu, bez podskoków i piszczenia. Zerknijcie sobie w naszą relację, otwórzcie nasze grupowe zdjęcie z radia, spójrzcie na moją minę i wyobraźcie sobie, że za każdym razem jak o tym myślę wyglądam podobnie. Teraz też. Cieszę się, że udało się pojechać tak wielką grupa, cieszę się, że był z nami Ingo i burial, choć wraz z tym wyjazdem zakończył się pewien rozdział hermetycznych żartów podczas naszych spotkań. No, powiedzmy sobie jasno: gdybym nie pojechał do Paryża to nie wybaczyłbym sobie tego do końca życia. I w tym przypadku już nie pomoże mówienie sobie, że następnym razem pojadę bo gdybym nie pojechał do Londynu a zaliczył Paryż to i tak byłbym wygrany. W przeciwnym wypadku ta zasada nie obowiązuje. Ja się zgadzam, że wyjazd do Paryża udowodnił, że trzeba marzyć, bo marzenia się spełniają i że wszystko jest możliwe, ale nie ma bata, paryskich spotkań nie ma szans powtórzyć. I jest mi smutno, że na świecie są fani Kinga, którzy tego nie doświadczyli 🙂 Serio jest mi smutno, choć pewnie brzmiałbym wiarygodniej bez tego uśmiechu na twarzy, którego na szczęście nie widzicie 🙂

nocny: Ale mimo, że było tak cudownie i nieporównywalnie lepiej niż w Londynie w 2006 roku to jednak pierwsze paryskie spotkanie w bibliotece było dla mnie potężnym rozczarowaniem. Całe szczęście, że były kolejne dni i spotkania bo gdybyśmy byli tylko na tych pierwszych autografach to byłby potężny zawód. To spotkanie tak bardzo różniło się od londyńskiego, że bardziej w sumie nie mogło. Spotkanie w radiu wynagrodziło jednak wszystko no a dla mnie pierwszy rząd na spotkaniu w Grand Rex to też niesamowite przeżycie, taka wisienka na torcie. Ale mimo wszystko mam nadzieję, że za kilka lat King przyleci do jakiegoś europejskiego kraju i znów się wybierzemy na kolejną wyprawę życia 🙂

ingo: Ja na pierwsze paryskie spotkanie nie narzekam. Pewnie, organizatorzy mogli trochę lepiej potraktować tych co czekali 17 godzin na Kinga poprzez wcześniejsze wpuszczenie ich do budynku, ale tę drobną niewygodę wynagrodził moment jak King podszedł osobiście się z nami przywitać, podać rękę lub przytulić dziewczyny. Skutecznie nas to rozgrzało. Z dwa zdania udało się jeszcze też zamienić w momencie podpisywania książki. No i samo czekanie pod biblioteką, tak abstrakcyjne dla większości osób, jest niesamowitym doświadczeniem. Cieszę się, że nie skusiłem się na pójście do apartamentu na te parę godzin wieczorno/nocnych. Spotkanie pod radiem – bajka. Świetne przeżycie. A ile śmiechu na kolejne dni dostarczyły nam usilne błagania francuskich fanów o kolejne podpisy Kinga, których nie udało im się zdobyć. Cóż, pokazaliśmy jak zaradni i zgrani potrafią być polscy fani. Spotkanie w Grand Rex oceniam najsłabiej, ale to też z innych względów, których nie warto wspominać. Jednak bez możliwości posłuchania Kinga właśnie na takim spotkaniu autorskim, wyjazd do Paryża uważałbym za niepełny. Kto zdecydował się jedynie na podpisywanie w bibliotece, ten sporo stracił.

nocny: To pokazuje idealnie jak bardzo postrzegamy te rzeczy przez osobiste przeżycia. Ty i Mando byliście w pierwszym rzucie w bibliotece i do Was King wyszedł, uścisnął Wam dłonie, daliście mu naszą koszulkę, przytulał nasze koleżanki itd. Ja byłem w drugim rzucie i moje „spotkanie” trwało jakieś 10 sekund i nie mam żadnego zdjęcia z tego faktu i gdy wyszedłem z biblioteki byłem bliski łez z rozczarowania. Z kolei ja w Grand Rex miałem przez półtorej godziny Kinga kilka metrów przed sobą więc to było coś niewiarygodnie przyjemnego, Wy byliście daleko i jest całkowicie zrozumiałe, że nie było ekscytujące i cholernie mi przykro, że nie udało nam się zająć tych miejsc kilka minut wcześniej bo było więcej wolnych. Także fantastycznie, że wszyscy razem mieliśmy spotkanie w radiu i wszystkim nam się to wyrównało 🙂 Teraz przed nami wizyta Joe Hilla, o której tu i ówdzie się przebąkuje 🙂

 

Mando: No i na tym z grubsza możemy zakończyć omówienie tego co za nami. W tym miejscu zwykle podawaliśmy swoje typy najlepszego i najgorszego wydarzenia, ale teraz najlepsze zostawiliśmy na koniec i właśnie zamknęliśmy dyskusję na jego temat więc nie ma sensu by każdy z nas jeszcze raz wypowiadał się o europejskiej trasie promocyjnej 'Doktora Sen’, bo chyba śmiało mogę zakładać, że w tym temacie jesteśmy zgodni.

Przyjrzyjmy się natomiast temu co wiemy na pewno, że czeka nas w najbliższym czasie. Rok 2014 to dwie powieści – 'Pan Mercedes’ i 'Revival’. Wiadomo, że ta pierwsza ukaże się w Polsce niemal równolegle z premierą światową. O polskich losach drugiej niestety na razie nie wiemy nic. Jeśli o mnie chodzi to już dawno przestałem się ekscytować opisami od wydawcy i bardzo często ich nawet nie czytam. W tym przypadku przeczytałem oba, ale nie umiem wyrobić sobie żadnych wstępnych opinii. Cieszy mnie sam fakt, że znów będzie podwójna dawka Kinga i to na razie wszystko co mam do powiedzenia w tym temacie.

ingo: Ja zdecydowanie bardziej czekam na 'Revival’. 'Pan Mercedes’ jest kolejną próbą wkroczenia na mniej typowe dla tego autora tereny. Tym razem mamy otrzymać pierwszą powieść Kinga z gatunku hardboiled, czyli coś w rodzaju kryminału/powieści detektywistycznej. Różnie to może wypaść, a dodatkowo akurat tego typu literatury na co dzień nie czytuję. Co nie zmienia faktu, że cholernie się cieszę z dwóch nowych powieści.

nocny: Ja sam nie wiem, na którą książkę czekam bardziej. Chyba jednak na Mercedesa, skoro ma być to coś innego, aczkolwiek jakoś po opisie to ja nie rozumiem czym to ma się różnić od pozostałych 60 książek Kinga. Najważniejsze, że będą dwie książki w odstępie pół roku, oby taki harmonogram obowiązywał jeszcze przez wiele lat. Szkoda natomiast, że nie ma żadnych wstępnych zapowiedzi a propos komiksu, nad którym od dawna King pracuje, może w przyszłym roku…

ingo: Na polu filmowym nie mam pojęcia czego powinniśmy się spodziewać. Na pewno otrzymamy drugi sezon 'Pod kopułą’. Jest jeszcze parę produkcji albo nakręconych, albo właśnie kręconych, albo w fazie zamówienia. Ciężko powiedzieć co otrzyma dystrybucję w 2014 roku. Teoretycznie powinniśmy móc obejrzeć ekranizacje noweli 'Dobrane małżeństwo’ i opowiadania 'Babcia’. Ale póki co cisza w temacie dat premiery…

Mando: Jeśli faktycznie te dwa filmy miałby się ukazać w tym roku to na oba czekam równie mocno. 'Babcię’ bardzo lubię choć film będzie trzeba mocno rozbudować i zmienić bo materiał wyjściowy nie ma potencjału na pełnometrażowy film. Z 'Dobranego małżeństwa’ natomiast można zrobić mocny thriller. Klasyczny, schematyczny, ale mam nadzieję dobry.

nocny: Z zapowiedzianych ekranizacji, które już są zrobione lub lada chwila będą najbardziej czekam na 'Dobrane małżeństwo’. Bardzo dobrze oceniam nowelę i myślę, że film może być dobrym obyczajem / thrillerem. Przyznam się, że mocno czekam na serial 'Grand Central’ bo bardzo jestem ciekaw co to będzie. Na pewno coś na zasadzie 'Martwej strefy’ i 'Haven’, może będzie ciekawie. Oczywiście cieszę się na drugi sezon Pod kopułą bo na pierwszym bawiłem się świetnie.

Mando: W nadchodzącym roku czeka nas jeszcze kilka pozycji okołokingowych. Wydawnictwo Replika wypuści już niebawem pierwszą polską książkę o Kingu – 'Stephen King: Sprzedawca strachu’ – autorstwa Roberta Ziębińskiego. To również bardzo oczekiwana przeze mnie pozycja, w związku z którą mam spore oczekiwania, ale nawet jeśli ostatecznie ich nie spełni to nadal tytuł, który zapisze się w naszej historii. Rok 2014 zapowiada się zatem smakowicie i nie powinniśmy narzekać na brak atrakcji. Do pełni szczęścia brakuje mi jeszcze jakichś nowych komiksów. I to zarówno na polskim rynku ale przede wszystkim bardzo chciałbym otrzymać nowy, długoterminowy projekt pokroju 'Mrocznej Wieży’ czy 'Bastionu’. Niestety nic tego nie zapowiada.

nocny: Dodatkowo mamy podwórko Joe Hilla – 'NOS4A2′, ekranizację 'Rogów’ no i fajne wydarzenie w Polsce, o którym nie możemy jeszcze mówić 😉 Także rok 2014 zapowiada się pełen premier i emocji, jest na co czekać 🙂

Redakcja serwisu
StephenKing.pl