Zjazd 31 – Przeborowo 2021
31 Zjazd wreszcie po pięciu latach udało się zorganizować w nowym miejscu. Bardzo fajny dom jaki mieliśmy w Podłęży zaczął nas nieco nudzić i szukaliśmy czegoś świeżego. Już w zeszłym roku mieliśmy zaklepany dworek w Przeborowie, niestety Covid 19 pokrzyżował nam plany i wylądowaliśmy kolejny raz na starym miejscu. Tym razem jednak już wszystko się udało i z końcem kwietnia zjechaliśmy do Dworku Drawa. W związku z panującą ciągle epidemią na zjeździe było nas mniej niż pierwotnie deklarowało chęć przyjazdu – 13 osób: nocny, Mando, evening, Monika, Michau, Stwór, Vampir, Alis, kalbar, murarz, kirronik i po raz pierwszy Karolina oraz Artur.
Na pierwszy rzut oka nowa miejscówka wydała się znakomita. Olbrzymi salon połączony z kuchnią, kominek, na piętrze pokoje a przed domem grill i ognisko. I dodatkowa lodówka na „napoje” z czym zawsze był kłopot. A wszystko to pośrodku wielkiej połaci lasu. Dość szybko okazało się jednak, że nie wszystko jest tak pięknie jak sugerowało pierwsze wrażenie, mimo to spokojnie można powiedzieć, że to jedna z najlepszych miejscówek jakie mieliśmy.
Pierwszy dzień rozpoczęliśmy od posiedzenia przed domem ale dość szybko zostaliśmy upomnieni, że wypadałoby zachować się nieco ciszej więc wróciliśmy do środka. Pogoda jaka towarzyszyła nam podczas tego zjazdu sprawiła, że i tak musieliśmy spędzić w ten sposób większość czasu. Już pierwszego wieczora zaraz po rozpaleniu ogniska rozpadał się deszcz, i nieliczne osoby, które już zdążyły upiec kiełbaski wróciły biegiem do domu z talerzami pełnymi wody. Wieczór i noc spędziliśmy przy stole oraz kominku standardowo przy rozmowach, żartach i grach.
Drugiego dnia większość drużyny wyruszyła na spacer zgłębiając otaczające dworek lasy. Miejsce okazało się być bardzo urokliwe i skrywające pewne tajemnice, prawdopodobnie z którejś z wojen. Popołudniu rozpoczęliśmy przygotowania do świętowania 19 urodzin serwisu StephenKing.pl. Pojawiły się balony a nieoceniona Alis przygotowała nam wspaniały tort. Do stworzenia tegoż oczywiście tradycyjnie przyznaje się znacznie więcej osób… Ale zdjęciom nie można wierzyć. Reszta dnia upłynęła bardzo standardowo, grill, planszówki, karcianki i powiększająca się ilość opróżnionych butelek. Wieczorem zrobiliśmy ognisko, deszcz tym razem się nie pojawił. Porozmawialiśmy między innymi o komiksach, rynku wydawniczym i przed północą przenieśliśmy się do salonu, gdzie oprócz dyskusji przy kominku i stole zagraliśmy w filmowe kalambury.
Trzeci dzień był podobny do poprzedniego. Spacery, gry, dyskusje. Wieczorem po krótkim ognisku zapaliliśmy na torcie świeczki i pojawiły się prezenty. W tym roku jednak były one bardziej wyjątkowe niż dotychczas. Poza tradycyjną butelką orzechówki od kirronika otrzymaliśmy od evening Ducha Puszczy, butelkę zacnego trunku przywiezioną z samego serca Podlasia a od murarz kingowskie pierniki. Ogromne to było zaskoczenie i jeszcze większa radość. Po degustacji tortu resztę nocy spędziliśmy na toastach (na tym zjeździe wznosiliśmy kieliszki za serial „Historia Lisey”) i grach.
Czwarty dzień to kolejna wyprawa do leśnych ostępów rozpoczęta pierwszym w historii zjazdów morsowaniem. Nie była to zima, nie było śniegu ani mrozu i rozebrała się tylko jedna osoba ale wszystko jeszcze przed nami. Kalbar spędził trochę czasu w potwornie zimnej rzece a reszta ruszyła w dalszą drogę. Wieczorem zrobiliśmy małe spotkanie autorskie, bo Artur, jeden z uczestników zjazdu to Artur Urbanowicz, pisarz, autor takich książek grozy jak „Gałęziste”, „Grzesznik”, „Inkub” i „Paradoks”. Artur przywiózł ze sobą karton książek, w których złożył autografy i dedykacje wszystkim chętnym, zrobiliśmy też wspólną fotkę (chociaż nie wszyscy się na niej znaleźli bo ważniejsza w tym czasie była wizyta w łazience). Kolejne ognisko a przed północą wyłączyliśmy wszystkie światła, zgromadziliśmy się wokół kominka i wysłuchaliśmy słuchowiska Tchnienia Grozy. Opowiadanie „Wyznanie” autorstwa Algernona Blackwooda dzięki stworzonej przez nas atmosferze było fantastycznym zwieńczeniem tego dnia jak i całego zjazdu.
Piąty dzień to już tradycyjne porządki, pakowanie i czas pożegnań. 31 Zjazd to przyjemne i udane spotkanie w nowym miejscu, z nowymi osobami i nowymi atrakcjami.
Kolejne już powoli planujemy także do zobaczenia!