Wywiad ze Stephenem Kingiem

„W wieku czterdziestu siedmiu lat Stephen King nie jest całkiem gotowy do odejścia na emeryturę ani jej nie potrzebuje. Jest najbogatszym pisarzem świata, zarabiającym ponad milion funtów miesięcznie. Pisze codziennie oprócz czterech dni w roku: Bożego Narodzenia, Święta Dziękczynienia, Nowego Roku i swoich urodzin. Wydrukowano ponad 75 milionów jego książek a on jest tak płodny, że pisze jeszcze więcej opowieści grozy pod pseudonimem Richard Bachman.”.

 

Sky News: Gdzie pan się wychował?

Stephen King: Wychowałem się w małym miasteczku zwanym Durham, które leży jakieś sto czterdzieści mil na południe stąd.

Sky News: Jakie było pańskie dzieciństwo? Jakie było Durham?

Stephen King: To było miasteczko, zwykłem żartować i mówić, że więcej ludzi było na cmentarzach niż wyprostowanych. I to jest dość dokładne, było tam około dziewięciuset mieszkańców, kiedy dorastałem. Chodziłem do szkoły z jedną salą, w tej sali uczyło się osiem klas, w mojej klasie było trzech uczniów. Lubię opowiadać ludziom, że byłem na czele swojej klasy, lecz było nas tylko trzech, a jeden z nich był głupi, więc nie było tak wielu i … Drogi były tam głównie gruntowe w tamtych dniach i mieliśmy bieżącą wodę, lecz ona wysychała w czasie lata, ponieważ mieliśmy płytką studnię i potem musieliśmy ją taszczyć z pompy na plebani, co jest bardzo brytyjskim wychowaniem, naprawdę.

Sky News: Czy jako dziecko pisał pan?

Stephen King: No cóż, pisałem o wszystkim po trochu, myślę, że kiedy jesteś dzieckiem, jesteś troszeczkę jak mleko w lodówce, przechodzisz smakiem wszystkiego, co jest tam obok ciebie, tak że … Jeżeli czytałem westerny, pisałem westerny, jeżeli czytałem science fiction, pisałem science fiction, jeżeli czytałem horror, pisałem horror, a … Czytałem więcej horroru niż czegokolwiek innego, i tak pisałem ich najwięcej.

Sky News: Czy jako dziecko bał się pan?

Stephen King: O tak, powiedziałbym, że bałem się dostatecznie dużo, miałem dużą wyobraźnię, więc mogłem sobie wyobrazić wszystko, co mogło się zdarzyć, z racjonalnego strachu, takiego jak utracenie mojej matki, która była moim jedynym rodzicem, ojciec opuścił nas, opuścił ją i mojego brata, a ja miałem wtedy dwa lata, a mój brat cztery. Tak więc jako dziecko wychowujące się w niepełnej rodzinie martwisz się o to, boisz się tego. Lecz ja bałem się ciemności, ponieważ byłem … Nie bałem się ogólnej ciemności, bałem się tego, co mogło być w ciemności, wiesz. A mogłem unaocznić sobie najróżniejsze rzeczy i jak większość ludzi z dużą wyobraźnią, kiedy sprawy idą dobrze kiedy świeci się światło, wszystko jest pod kontrolą, lecz puszczały wodze fantazji kiedy światła były zgaszone, a ja byłem sam i martwiłem się co było pod łóżkiem, co mogło ukrywać się w starym kościele, obok którego musiałem przejść, aby wrócić z domu mojego przyjaciela. Więc powiedziałbym, że cierpiałem z moją wyobraźnią dostatecznie długo. Lecz, oczywiście, w końcu, zatroszczyła się ona o mnie w moim podeszłym wieku, że tak powiem.

Nie było ani jednego momentu, w którym bym uświadomił sobie, że warto pisać o strachu, lecz były serie narastających chwil, w których zacząłem zdawać sobie sprawę, że jednym z wielkich tematów amerykańskiego życia, jak to rozumiałem, był irracjonalny wybuch przemocy i to, jak dziwni byli ludzie, którzy jej dokonywali. Opowiedziałem tę historię wcześniej, lecz był pewien wielokrotny zabójca w Nebrasce w latach pięćdziesiątych, Charles Starkwood, który poszedł na pewną zbrodniczą hulankę ze swoją dziewczyną, Carolyn Fuegay. Jest on postacią, która jawi mi się jako osobnik nasienny w nowoczesnym amerykańskim życiu, postwojennym amerykańskim życiu w każdym razie. Jest pierwszym seryjnym zabójcą. Ludzie pytali go „Charlie, czemu to zrobiłeś?”. A on odpowiadał jakoś tak, „Miałem na to ochotę”, rozumie pan. Co jest zdumiewającym egzystencjalnym stwierdzeniem. Sartre kochałby to. „Miałem na to ochotę”.

Za każdym razem od tej pory, kiedy piszę o potworach, nadprzyrodzonych kreaturach wampirów, wilkołakach, czymkolwiek, staram się przypominać sam sobie, że te rzeczy są tylko analogiami do wszystkich rzeczy w naszych życiach, które są całkowicie niewyjaśnialne. I nie są one bardzo przyjemne.

To jest świat, który znam. Kiedy byłem dzieckiem, po raz pierwszy uczestnicząc w kursach pisania w szkole średniej, jedną z rzeczy, którą usłyszałem było „Pisz co wiesz.”. Powtarzano nam to nieustannie. A ja myślałem w duchu, nigdy nie miałem śmiałości, żeby powiedzieć to na głos, nie byłem taki wygadany jak dzisiaj, myślałem, jeśli mieszkałeś w małym domu na wsi, na gruntowej drodze i musiałeś taszczyć wodę w lecie i chodzić do łazienki do przybudówki, ponieważ nie było wody, to nie będziesz chciał pisać o tym, co znałeś, ponieważ to jest nudne i po prostu głupie. Więc pisałem opowiadania science fiction, westerny lub inne tego typu rzeczy, ponieważ co robiłem, podstawową funkcją mojego pisania jako nastolatka była ucieczka z życia, które uważałem za nudne i ośmieszające.

Później, kiedy dostałem się do college’u, stopniowo zacząłem dostrzegać jakąś perspektywę na to życie. I zacząłem zadawać pytania dotyczące życia, które przeżyłem wtedy i przeżywałem teraz. Zacząłem dostrzegać sposób, w jaki mógłbym wkombinować fantazję, aby rozświetlić życie, które uważałem za nudne. Z chwilą gdy to zrobiłem, zmieniło się ono w krainę cudów.

Sky News: Jak pan zaczął jako pisarz?

Stephen King: Sprzedałem powieść pod tytułem „The Glass Floor”, która była w rodzaju opowiadań Poego, czasopismu zwanemu „Startling Mystery Stories”, jednemu z ostatnich tanich periodyków. Było to w roku 1969, miałem 22 lata, a ona kosztowała 35 dolarów.

Sky News: Czy zawsze chciał pan być pisarzem?

Stephen King: Cóż, miałem ambicje, które mają dzieci. Że chcesz dorosnąć i zostać strażnikiem Teksasu i walczyć z Indianami na Zachodzie, a potem odkrywasz, że my rzeczywiście nie walczymy z Indianami, to dzieje się tylko na filmach. Lub chcesz być strażakiem albo policjantem, to wszystko były przemijające fantazje. Zdaje mi się, że pamiętam, że chciałem być astronomem przez chwilę i badać gwiazdy, lecz odkrywasz w czym jesteś dobry.