Rozmowa ze Stephenem Kingiem
Stephen King o 'Historii Lisey’
dla Book Page
Tłumaczenie: nocny
Stephen King straszył nas przez 35 lat z najprostszym założeniem: „a co jeśli?”. Na przykład, a co jeśli psy mogłyby zabijać (Cujo)? Albo klowny (To)? Albo królowe balu maturalnego ze zdolnościami telekinetycznymi (Carrie)? Albo Plymouth Fury, rocznik ’58 (Christine)? Albo telefony komórkowe (Komórka)? Owo „a co jeśli” kryjące się za pozostającą w pamięci, przerażającą i niezwykłą nową powieścią 'Historia Lisey’, jest osobiste: A co jeśli bym umarł po tym, jak wjechał we mnie minivan na drodze w Maine w 1999?
Wypadek Kinga znalazł się w wiadomościach na całym świecie i wiele osób natychmiast się zastanowiło: czy kiedykolwiek jeszcze będzie w szczytowej formie w swoim pisaniu, a jeśli tak, co może wytworzyć jego obfita wyobraźnia po otarciu się o śmierć?
’Historia Lisey’ jest naszą odpowiedzią. To jednocześnie najbardziej osobista i żartobliwa powieść Kinga, która analizuje małżeństwo bestselerowego pisarza Scotta Landona oczami wdowy Lisey, w dwa lata po śmierci męża. King używa najważniejszych momentów w małżeństwie – fantastyczną podróż poślubną w okowach śniegu, próbę zabójstwa na ceremonii rozpoczęcia budowy biblioteki w Nashville – jako portali do tajemnego sanktuarium uczuć, uzupełniając to swoim własnym językiem, jaki para stworzyła.
W życiu, Scott uciekł swoim demonom – na przykład rodzinnemu szaleństwu, które uczyniło z jego dzieciństwa piekło – uciekając na Księżyc Boo’ya, twórcze niebo ze swoją własną logiką. Po śmierci Scotta, gdy Lisey porządkuje materiały pozostałe po mężu, staje się celem zacietrzewionych wykładowców akademickich (nazwanych Impotebilami) i fanatycznego fana, który doprowadzi do tego, że będzie musiała wrócić na Księżyc Boo’ya po raz ostatni, by doprowadzić walkę do końca.
Co przeraża Stephena Kinga? Jeśli możemy czytać między wierszami 'Historii Lisey’, to jest to niszczycielski efekt jaki jego przedwczesna śmierć może mieć na jego żonę, pisarkę Tabithę, której ta książka jest dedykowana.
W wywiadzie dla BookPage, King ostrzega, by nie odczytywać 'Historii Lisey’ jako autobiografii – na przykład, Kingowie mają trójkę dzieci, Landonowie w ogóle – ale przyznaje, iż jego myśli o śmiertelności wypełniają strony powieści.
„Z pewnością, nie ma co do tego wątpliwości. Miałem wypadek, a dwa lata później, miałem zapalenie płuc, bo dno prawego płuca było zgniecione a nikt tego nie zauważył. Dostało się zakażenie i to bardzo poważne, prawdę mówiąc, byłem wtedy bliżej śmierci niż podczas wypadku. Więc naszły mnie przemyślenia o śmiertelności”, mówi.
Podczas rekonwalescencji i odstawiania leków na ból, zaczął myśleć o niedocenionym bohaterze stojącym za artystą.
„Druga połówka artystów nigdy nie dostaje należnego szacunku, a często jest obwiniana”, mówi. „Jest taka anegdota o żonie Roberta Louisa Stevensona, która namówiła go do wrzucenia szkicu 'Dr. Jekylla i Pana Hyde’a’ do ognia, co też zrobił, a później napisał powieść na nowo. Ale nikt nigdy nie zasugerował nawet, że może ona miała rację i druga wersja była lepsza od pierwszej.”
Mówiąc to, King przyznaje, że jego żona, która edytuje jego książki jak i własne, ma pewne zastrzeżenia do 'Historii Lisey’.
„Mówiąc szczerze, chyba nie jest szczególnie zachwycona tą książką. Pewnie ją szanuje i tak dalej, ale coś za bardzo milczy w tym temacie. Czasem mi mówi: 'Czy kiedykolwiek opiszesz coś innego niż pisarzy?’ Wydaje mi się, że czasem uważa, że się zapętliłem. Może też uważać, że jest to zbyt osobiste.”
King, jak jego bohater Scott, ma bardzo żarliwy stosunek do jak to określił „jeziora” z którego wszyscy łowimy słowa by wyrazić swoje myśli i uczucia.
„To realne miejsce, nie żaden ulotny artystyczny wymysł. Wpływa na nasze życie, i można to dostrzec każdego dnia. Za każdym razem gdy potwór taki jak Karl Rove wymyśli powiedzenie jak „flip-flop” czy „cut-and-run” i wchodzi to do potocznego języka, schodzi nad jezioro i zarzuca sieci. I to się liczy bo ubogaca kulturę popularną i staje się mnożnikiem, przez jaki ludzie postrzegają procesy polityczne i jak głosują.”
King okazuje tu najwięcej pogardy dla wykładowców akademickich, którzy nagabują sławnych pisarzy, licząc na jakiś rzadki fragment, by dzięki temu zbudować swoją reputację. Jako ten, który spędził ponad połowę życia jako jeden z najbardziej znanych pisarzy na świecie, czy zwyczajnie ignoruje krytyków czy czuje się niedoceniony przez społeczność literacką, bo, cóż, jest „Królem wzgórza”?
„Czasem jedno i drugie. Na koniec roku The New York Times Book Review robi listę najważniejszych książek roku, i zawsze czuję do pewnego stopnia, że książka, która sprzedała się w x egzemplarzach jest de facto wyłączona z kandydowania, bo istnieje poczucie, że jeśli sprzedasz określoną ilość książki, nie możesz być dobry. Jeśli czyta cię zbyt wielu ludzi, włącza się jakaś matematyczna formuła, która mówi, że IQ twojej książki równa się… że piszesz rzeczy na poziomie Jamesa Pattersona. To trochę przykre. Ale z drugiej strony nie myślisz o tym i mówisz sobie, że będziesz pisał najlepiej jak umiesz i starał się ignorować to wszystko, i będziesz wdzięczny za to, że rachunki są popłacone.”
King przyznaje, że część jego nie chciała skończyć 'Historii Lisey’. „Zakochałem się w niej. Pracuję teraz nad książką ale mam problemy z ciągnięciem nowej fabuły po 'Historii Lisey’, bo jest ona taką częścią mnie, która mówi, że minie wiele czasu zanim, jeśli w ogóle, napiszę coś równie dobrego.”