Rozmowa ze Stephenem Kingiem

Rozmowa grupy dziennikarzy ze Stephenem Kingiem w Bangor po uprzedniej wycieczce po znanych miejscach w mieście, które inspirowały pisarza. Pytania dotyczyły przede wszystkim filmu „Mroczna Wieża”, którego pokaz odbył się tam specjalnie dla nich.

Tłumaczenie: nocny

Widzieliśmy wiele miejsc, które miały wpływ na twoją twórczość. Czy nadal wspominasz przeszłość? Nadal tu mieszkasz, stąd pytanie czy myślisz o miejscach, które były częścią twojego życia lata temu i czy nadal przypominają ci skąd pochodzisz? 

Pewnie. Wychowywałem się w tej okolicy. Dorastałem w miasteczku w południowym Maine. Było tam więcej cmentarzy niż ludzi. Około 600 mieszkańców. Bite drogi. Nie mieliśmy bieżącej wody, ale w 1966 roku zacząłem studia na Uniwersytecie Maine i od tego czasu jesteśmy tutaj. Kiedy zaczynałem pisać „Mroczną Wieżę” mieszkałem około 8 mil stąd. Więc tak, Bangor to mój dom.

Czy był kiedyś moment gdy pomyślałeś, że ten film już nigdy nie powstanie?

Nigdy za dużo o tym nie myślałem. Od czasu do czasu różni ludzie wyrażali zainteresowanie, a później temat jak zwykle znikał. Pomysł na film powrócił w okresie sukcesów trylogii „Władca pierścieni” Petera Jacksona i wtedy pomyślałem, że może teraz, ale tak naprawdę dla mnie ekranizowanie „Mrocznej Wieży” nigdy nie był dobrym pomysłem. Jest zbyt złożona i długa. Twórcy tego filmu zrobili świetną robotę opowiadając spójną historię, która wiele czerpie z książek. Puryści mogą nie być zadowoleni bo film nie zaczyna się tak jak saga ale jednocześnie dadzą się porwać historii bo będą wiedzieli o co w niej chodzi. Ale nie myślę o tym, raczej skupiam się na tym, nad czym aktualnie pracuję. Jestem bardziej zainteresowany nowymi rzeczami niż tym co już za mną.

Widziałem już film i wygląda jakby saga została wrzucona do miksera.

[King się śmieje]

Czy chodziło o to by na nowo spojrzeć na sagę?

Dokładnie. Jest tyle motywów w tych historiach, wątki są złożone a bohaterowie podróżują w przyszłość i w przeszłość. Uważam, że Akiva Goldsman, który napisał scenariusz, wybrał to co według niego było najbardziej przyswajalne oraz relacje pomiędzy starym Rolandem a chłopcem. Kiedy powstawał film, czuć było pomiędzy nimi niezwykłą chemię, którą doskonale widać na ekranie. Więc tak, trzeba było podjąć pewne decyzje. Część z nich dotyczy sposobu opowiedzenia historii w taki sposób, aby zrozumieli ją wszyscy, a nie tylko hardkorowi fani „Mrocznej Wieży”, ludzie jeżdżący na konwenty mający Rolanda wytatuowanego na bicepsach. Musisz wziąć pod uwagę, że ze wszystkich książek jakie napisałem, „Mroczna Wieża” ma najbardziej zagorzałych fanów, ale jednak jest to mała podgrupa ludzi wśród tych którzy czytają książki takie jak „Lśnienie” czy „Misery”.

Kiedy Idris Elba został obsadzony w roli Rolanda pojawiło się wiele negatywnych opinii. Co powiesz tym ludziom i jaka jest twoja opinia na temat dwóch głównych ról?

Cóż, to co napisałem na Twitterze, gdy cała dyskusja się zaczęła. Nie ważny jest kolor skóry jeśli tylko potrafi zawładnąć ekranem, szybko wyciągać broń i celnie strzela. W takim wypadku nie ma to dla mnie znaczenia. Tak naprawdę gdy piszę, nawet nie widzę ludzi. Gdy piszę o postaci patrzę ich oczyma. Jeśli nie przejdą przed lustrem to nawet nie wiem jak wyglądają. Sprawa obsadzenia Idrisa jako Rolanda wybuchła jak sądzę przez te wszystkie ilustrowane wydania książek, gdzie Roland jest biały. Pomimo, że nigdy wcześniej nie myślałem o nim w ten czy inny sposób, ten wizerunek wyrył się w podświadomości. Ale to dziwne, prawda? Dlaczego nie miałby być czarnoskóry? Wiesz co jest jeszcze dziwniejsze? Oglądacie „Grę o tron” – w Westeros wszyscy są Brytyjczykami. Wszyscy. Westeros to właściwie Anglia i nikt tego nie kwestionuje, więc dla mnie pomysł, aby czarnoskóry grał Rolanda jest mniejszym problemem.

Czy masz nadzieję, że w kolejnym filmie będzie miał kapelusz?

Wiem, to trochę zabawne, prawda? Zdradzę wam sekret – na ilustracjach Roland jest nie tylko biały, ale zawsze ma kapelusz. Rozmawiałem na ten temat z producentami filmu i powiedzieli mi, że westerny, w których główna postać nosi kapelusz niezbyt radzą sobie w box office. Ja im na to „Poważnie? Denzel w „Siedmiu wspaniałych” nosił kapelusz przez cały czas i film poradził sobie całkiem nieźle”, ale nie przejęli się tym.

Czy to nie wynika też z tego, że większość filmu rozgrywa się w Świecie Kluczowym, więc Roland wyglądałby zabawnie chodząc ulicami Nowego Jorku wyglądając jak Krokodyl Dundee?

No nie wiem, byłeś ostatnio w Nowym Jorku? Na Times Square mają kolesia, który nazywa się Nagim Kowbojem.

Czy nadal myślisz o tych bohaterach? Sądzisz, że kiedyś powrócisz do tego świata, uzupełnisz historię Rolanda lub napiszesz kolejną powieść z serii?

Sporo o nich myślałem przez ostatni rok bo trwały prace nad filmem. Właściwie, przez ostatnie dwa czy trzy lata bo odbyłem wiele spotkań z Ronem Howardem, jednym z producentów, który podchodził do tematu adaptacji bardzo instrumentalnie. Tak więc wiele o nich myślałem. Myślałem też o nich pisząc „Wiatr przez dziurkę od klucza”, postscriptum do sagi. To zabawne, zwykle skupiam się na kolejnych rzeczach i gdy ktoś zapytał mnie „Czy interesuje cię czy ten czy inny film będzie sukcesem lub porażką?” odpowiedziałem – nie. Książki nadal tam są, są ukończone i to na nich się skupiam. „Rolanda” napisałem około roku 1970, minęło kilka lat i dopiero po „Cmętarzu zwieżąt” napisałem drugą część, bo czytelnicy o to prosili, a potem kilka lat później, trzecią i wtedy nastąpiła długa przerwa.

Tak, pamiętam to.

Osoba, której możecie podziękować za to, że dokończyłem serię stoi tam z tyłu w brązowej bluzie, to Julie Ann Eugley, która przedzierała się przez pocztę od fanów pytających: „Co się stało w pociągu po tym jak zabrał pasażerów i powiedział, że się rozbije”. Zmierzam do tego, że za każdym razem gdy wracałem do tej historii, to było jak spotkanie starych znajomych i momentalnie podejmowałem dalszy wątek. To było świetne. Napomknę o świetnym serialu „Pan Mercedes”, który za tydzień startuje na Direct TV Applause, pisałem książkę i była tam drugoplanowa postać, Holly Gibney, którą na pogrzebie pocieszał Bill Hodges – to gliniarz – a ona pojawiła się i nagle skradła całą książkę. Czasami tak się dzieje z postacią, a kiedy spotykasz ją po raz kolejny to zawsze świetne uczucie.

Przy szóstym tomie przyznałeś, że kiedyś zgubiłeś spisany zarys powieści. Czy to prawda? Czy rzeczywiście zawsze miałeś zarys całej serii?

Miałem. Nie był długi ale obejmował całą sagę i rzeczywiście go zgubiłem. Jedyne co pamiętam na ten temat, to, że napisałem go na maszynie w siedzibie studenckiej gazety na Uniwersytecie Maine. Maszyna miała tylko wielkie litery. Pamiętam ten zarys, ale nie pamiętam co się z nim stało. Nie pamiętam nawet co się stało z pierwszym szkicem książki.

Zwiedzaliśmy miejsca, które cię inspirowały…

Zwiedzaliście je ze Stu Tinkerem?

Tak! Co teraz cię inspiruje? Czy twoja reakcja na strach zmieniła się czy to co wzbudza w tobie strach zmieniło się przez ostatnie dekady?

Nie sądzę. Może trochę. Raczej nie straszą mnie już potwory z dzieciństwa czy rzeczy, które przerażały mnie w wieku 20-30 lat. To naturalne. Jeśli jesteś blisko swojego dzieciństwa to więcej z niego pamiętasz. A później wszystko się nakłada, bo masz własne dzieci, widzisz to co one widzą, jesteś blisko nich i masz obiekty badań [śmieje się], takie świnki morskie. Cały czas obserwujesz co robią. Są rzeczy, które mnie interesują, ale nie można generalizować. Czasami w głowie pojawiają się różne obrazy – martwi ludzie [śmieje się]. Czasami chciałbym napisać o tym historię i dowiedzieć się do czego doprowadzi. Przez ostatnie kilka lat zacząłem pisać dużo więcej o starszych ludziach, i to chyba nie jest grupa demograficzna która jest moim celem, bo cały czas się kurczy. Ale piszesz o tym co znasz. Gdy jesteś młody piszesz o młodych ludziach.

Czy jest coś co nie znalazło się w filmie a chciałbyś by się znalazło?

Cóż, są rzeczy, które zagorzali fani na pewno chcieliby zobaczyć w filmie i mogę powiedzieć, że jeśli film okaże się sukcesem to będzie kontynuacja. Chciałbym zobaczyć drzwi do naszego świata chociaż w pewien sposób są w filmie. Chciałbym zobaczyć Rolanda na plaży z homarokoszmarami chociaż rozumiem czemu zdecydowano się na kategorię wiekową PG13. Całkowicie popieram tę decyzję. Uważam, że to właściwe podejście. Z różnych powodów, chciałbym, aby film zobaczyło jak najwięcej widzów, częściowo ze względu na dynamikę między rewolwerowcem i chłopcem, która jest relacją jak pomiędzy ojcem a synem. Ale bardzo bym chciał aby kolejny film miał kategorię R. To naturalna ewolucja branży. Przez długi czas PG13 było strefą bezpieczeństwa a kiedy film miał mieć kategorię R, zarządzający w studiach mówili: „Wiemy, że film zarobi 20-30% mniej pieniędzy bo wykluczamy znaczną część rynku”. Myślę tu o filmach takich jak „Deadpool” czy „Logan”.

Czy uważasz, że byłoby dziwne, gdyby kolejny film nie było oparty o „Powołanie trójki”?

Uważam, że prawdopodobnie tak będzie. To bardzo dobre miejsce aby kontynuować historię. Muszę to przemyśleć. Ale w tej chwili nie jestem jedną z osób, które nad tym pracują.

Biorąc pod uwagę twoje osiągnięcia, jak wysoko stawiasz fakt, że Donald Trump zablokował cię na Twitterze?

[śmieje się] Nie za wysoko. Nie za wysoko. Zablokowanie przez Donalda Trumpa na Twitterze to trochę jak wyautowanie miotacza. Przed oczami mam małe dziecko z wysunięta dolną wargą. To dziecinada.

Uważam, że to było całkiem fajne.

Dziękuję. Prawdę mówiąc dostałem z tego powodu dużo pochlebstw. Brawo ja.

Udało się wstawić do filmu twoje słynne zdanie otwierające „Człowiek w czerni uciekał przez pustynię…”.

Tak, jest tam.

Czy jesteś zadowolony ze sposobu w jaki to zrobili?

Tak, tak. Od samego początku chodziłem za nimi żeby wstawili ten tekst w filmie. Nie dla mnie, ale dla ludzi, którzy zawsze go cytują. Dziwię się, że to zdanie stało tak ważne dla ludzi, gdy ją pisałem było to po prostu zwykłe zdanie, wprowadzenie do historii.

W jaki sposób podtrzymujesz świeżość swojej studni inspiracji?

Jesteś z Alabamy, prawda?

Nie, przykro mi. Południowa Afryka.

Taa, południowa Alabama. Jesteś z angielskiej części Alabamy.

Masz w głowie skarbiec. Jesteś niezwykle płodny, napisałeś tak wiele, w jaki sposób utrzymujesz świeżość pomysłów?

Wcale nie uważam, ze tak się dzieje. Myślę, że każdy otrzymuje skończoną liczbę opowieści. Kiedy miałem 25 czy 26 lat to moja głowa pracowała jakby ludzie uciekali z płonącego budynku. Miałem pełno pomysłów ściśniętych w jednym miejscu i chciałem spisać je wszystkie naraz. Teraz mam ich mniej, ale jestem wdzięczny, że w ogóle są. Nadal pracuję a to wszystko czego mi trzeba. Mam kilka pomysłów. Nie wiem czy są dobre, ale są.

Możesz powiedzieć nad czym teraz pracujesz?

Nie

[śmieje się] Warto było spróbować.

Skończyłem już książkę, która wyjdzie w przyszłym roku, mam też książkę, którą napisałem wspólnie z synem, „Śpiące królewny”, która pojawi się za miesiąc. I on i ja będziemy ją promować w różnych miastach. Fajnie jest napisać książkę ze swoim synem. Mówił mi co robić a ja to robiłem. To taki przedsmak domu spokojnej starości.