Rozmowa z Peterem Filardim
Miasteczko Salem
Rozmowa ze scenarzystą Peterem Filardim
Tłumaczył: nocny
Ryan Rotten: Czy miał pan już dosyć pisania sprecyzowanych scenariuszy? Czy to dlatego zdecydował się pan na napisanie 'Miasteczka Salem’ zamiast zabrać się za coś oryginalnego?
Peter Filardi: To zabawne, angażujesz się w coś a ostatecznie nie jest to realizowane. Byłem wnerwiony i przygnębiony. Kiedy usłyszałem, że są plany powstania 'Miasteczka’ – a to projekt Stephena Kinga – naprawdę bardzo chciałem to zrobić. Mam wspaniałe wspomnienia związane z tą książką, to jedna z pierwszych książek dla dorosłych jaką przeczytałem, dała mi ją babcia. Przestraszyła mnie ona i podekscytowała jednocześnie. Jako, że pochodzę z Mystic w Connecticut – małego miasteczka – książka ta przedstawiała świat jaki znałem.
Ryan Rotten: Kiedy William Goldman adaptował 'Misery’, powiedział, że podkreślał słowa, zdania a nawet całe paragrafy, które chciał przenieść do scenariusza. Robił pan coś podobnego podczas procesu adaptacji czy zabrał się pan do tego inaczej?
Peter Filardi: Uważam, że to znakomita książka i chciałem się jej dobrze przysłużyć więc podkreśliłem najlepsze fragmenty prozy i umieściłem je jako głos zza kadru. Uważam 'Miasteczko Salem’ za klasyk gatunku, na równi z Frankensteinem i Draculą. King wprowadził wiele wspaniałych postaci ale jeśli miałem stworzyć film czterogodzinny i sprawić by widownia była zaangażowana, musiałem wypełnić puste pola, dodać tym postaciom więcej fizycznego dramatyzmu. Kino jest bardzo aktywne na tym polu. Musiałem znaleźć im jakieś rzeczy, którymi by się zajęli.
Ryan Rotten: Unowocześnił pan wiele postaci. Jak zauważyłem, przez ten zabieg stosunki między nimi się zmieniły. Szczególnie między Susan Norton i Benem Mearsem. W książce jest ona dziewczyną, która po prostu na niego wpada podczas gdy w pańskiej wersji coś ich łączy, ale nie dzieje się to nagle.
Peter Filardi: Tak, poza tym nadaliśmy Benowi więcej niepokoju i straszniejszą przeszłość. I masz rację, w książce Susan i Ben robią to w parku zanim się o tym dowiadujesz co jest dla mnie szokujące jak na dzisiejsze standardy! (śmieje się)
Ryan Rotten: Kiedyś podczas wywiadu promującego 'The Craft’ powiedział pan, że nie ważne co pan pisze, każda z postaci będzie czegoś szukać, na przykład nowego wymiaru życia. Czy starał się pan to wdrożyć w 'Miasteczko’?
Peter Filardi: Nie bardzo, poruszałem się po terytorium Kinga, była to adaptacja. Mogę jedynie powiedzieć, że Ben podświadomie szuka swego miejsca w życiu. Sam o tym nie wie ale właśnie tego chce i potrzebuje. Poza tym, 'Miasteczko Salem’ jest według mnie też inne bo inny jest temat przewodni. To dziecko innego autora. Według mnie King egzaminował instytucję małego amerykańskiego miasteczka. Na początku, z tego co czytałem, King planował spalić całe Salem i uśmiercić wszystkich, bo w tamtym czasie nie przywiązywał do tego wagi. Ale gdy zaczął już pisać, wyłonili się bohaterowie, zaczął przedstawiać miasteczko. W pewien sposób to eksploracja małego miasteczka w Ameryce, gdzie odzierasz je z kolejnych powłok, wystawiasz na pokaz i decydujesz czy zasługuje na to by przetrwać. King zaskoczył samego siebie konkluzją do jakiej doszedł i to było fajne. W naszej wersji fajne jest to, że miasteczko jest polem walki i zostaje obronione przez tych najmniej akceptowanych w mieście: biednego dzieciaka, który powodował kłopoty, Susan i Bena.
Ryan Rotten: Czy King czytał albo widział pańską adaptację?
Peter Filardi: Nie wiem. Słyszałem plotkę, że czytał i podobała mu się ale nie jestem pewien czy to prawda. Kiedy zaczynaliśmy ten projekt, napisałem do niego list, w którym się przedstawiłem i powiedziałem, że jeśli chciałby w jakikolwiek sposób zaangażować się w proces tworzenia, niech da znać. Ale nigdy nie odpowiedział.
Ryan Rotten: Tło filmu różni się nieco od wersji książkowej. Czy to sposób na dodanie czegoś własnego? Czy może było w książce coś co się panu nie podobało i chciał pan to ulepszyć…
Peter Filardi: Początkowo chodziło o to, by zatrzymać ludzi przy telewizorach przez dwa wieczory, by połączyć dwie części i sprawić byś chciał je obejrzeć do końca. Ale ostatecznie chodzi o coś ponad to. Podoba mi się jak historia się teraz kończy, ma dla mnie teraz sens a zainspirowało mnie coś co King napisał w 'Worku kości’ o tym jaką widział potencjalną przyszłość Ojca Callahana, pracującego w darmowej jadłodajni w Detroit.
Ryan Rotten: Co myślisz o oryginalnym filmie Hoopera?
Peter Filardi: Podobał mi się aczkolwiek wydaje mi się, że twórcy nie mieli tej swobody by przedstawić miasteczko jako jednego z bohaterów, tak jak to miało miejsce w książce. Poza tym jeśli chodzi o postać Barlowa, postanowili zrobić z niego typ Nosferatu – wbrew książce, z kolei my przedstawiliśmy go zgodnie z powieścią. Czasem myślę, że najmocniejszą stroną 'Miasteczka Salem’ jak i pozostałych książek Kinga, są bogate postacie i światy, które przedstawia. Czasem ludzie, którzy adaptują jego książki, skupiają się jedynie na straszeniu i spłycają bohaterów. To zła przysługa dla jego pisarstwa, King jest świetny w tych zwyczajnych anegdotach i logice. To właśnie to czyni go innowatorem w gatunku horroru.