Rozmowa z Nikolajem Arcelem

Dzień przed premierą filmu „Mroczna Wieża” wysłannik serwisu ComingSoon.net spotkał się z reżyserem, Nikolajem Arcelem, by porozmawiać o filmie, książkach i serialu.

Tłumaczenie: nocny

To co szalenie mi się podoba w pomyśle Kinga na sagę to ta gatunkowa mieszanka. Czy to horror? Czy to fantasy? Czy to western? Nie, to wszystko na raz i ten film też taki jest a bohaterowie wciąż są tacy sami.

To była dla mnie bardzo ważna rzecz, scenariusz był bardzo… gdy zostałem zatrudniony, scenariusz był prawie taki jakim widzisz go w filmie. Pomyślałem wtedy: „Bardzo się różni od książek”, ale rozpoznałem bohaterów, rozpoznałem ich świat więc było dobrze.

Ja pomyślałem: „To zdecydowanie jest Roland”. Ale myślę, że dużo ludzi zanim obejrzy film będzie chciało przeczytać książki, może przeczytają najpierw tylko pierwszy tom, pójdą do kina i będą zszokowani.

Mocno zdezorientowani (śmieje się).

Czerpaliście z całej sagi, ale z których konkretnie książek najbardziej?

Głównym scenarzystą jest Akiva Goldsman. Ja zmieniłem kilka rzeczy ale głównie to jego dzieło. Jeśli pytasz mnie to odpowiem, że z tomów pierwszego i trzeciego. W „Ziemiach jałowych” Jake dużo rozmyśla o tym, że zwariował i przenosi się do Świata Pośredniego. Jest podróż do tego świata, jest Człowiek w czerni. Człowiek w czerni ma oczywiście dużą rolę w tomie pierwszym, prawda?

Dokładnie.

Najprościej jest wyjaśnić dlaczego zrobiliśmy ten film tak jak zrobiliśmy patrząc na ten tygiel gatunkowy. Gdybyśmy zrobili czysty western, tak jak to jest w pierwszym tomie a drugi film byłby thrillerem osadzonym w Nowym Jorku ludzie byliby zdezorientowani. „Chwila, czy to nie był western? A teraz zupełnie coś innego, o jakichś drzwiach do innych światów”. Więc spróbowaliśmy wykorzystać różne elementy w pierwszym filmie jako wprowadzenie, jako początek.

Chcieliście zrobić taką bombonierkę z „Mroczną Wieżą”.

Tak. Mieliśmy świadomość – i myślę, że to oczywiste skoro jest więcej tomów – że to początek. To wprowadzenie do uniwersum i bohaterów. To nie jest „całość” czy „osiem tomów w jednym filmie”. Nigdy tak nie myśleliśmy.

Akiva pierwotnie chciał by reżyserią zajął się Ron Howard, planowali zrobić filmy i serial. Wiem, że też masz takie plany, ale na jakim etapie to wszystko było gdy dołączyłeś do załogi?

Zaawansowanym. Scenariusz był już daleko. Akiva pracował nad scenariuszem od lat a przed nim też już ktoś nad tym pracował. Mogłem przeczytać różne jego wersje i były spore różnice. Ostatecznie wyszło to co można obejrzeć w filmie. Został uproszczony, uszczuplony, ścieśniony, skoncentrowany bardziej na Jake’u. Podobało mi się to. Uznałem, że jest fajny. Jako wielki fan „Mrocznej Wieży” zawsze myślałem, że taki film jest nie do zrobienia. „Jasne, nikt nie zdoła tego zrobić”. Ale kiedy przeczytałem scenariusz pomyślałem: „Taa, to nie jest dokładnie, wiesz, to nie jest pierwszy tom, ale ma to sens”. I ten film to film, to opowieść. Ja to rozumiem.

Roland ma Róg Elda.

Tak, ma.

Więc technicznie to sequel książek?

Tak, tak. Nikt kto nie jest fanem sagi nie będzie o tym wiedział.

Dokładnie. Czyli nigdy nie podkreślaliście tego faktu?

Nie.

Jaka była największa różnica między momentem gdy reżyserować miał Ron Howard a tym kiedy ty przejąłeś tę role?

Przede wszystkim jedną z największych różnic jest to, że wersja Rona Howarda miała mieć budżet 150 milionów. Wielki film. Ten miał 60 milionów. To bardziej intymna, uszczuplona opowieść. To jest bardziej pierwszy film z kilku, niż jak sądzę myślano o nim wcześniej. Czytałem scenariusze, które upchnęły całe trzy pierwsze tomy w jednym filmie. Nawet jeśli sporo zaczerpnęliśmy z tych scenariuszy to w pewnym sensie jest to dla nas film pierwszy z kilku.

No tak, bo to podróż Rolanda i Jake’a.

I Waltera, tej trójki, prawda? Nie ma tu jeszcze Eddie’ego czy Susannah i innych bohaterów.

Bardzo podobała mi się rola Idrisa, ale brakuje mi kapelusza. Zastanawiałem się czym się tutaj kierowaliście.

Cóż, Roland nie nosi kapelusza w książkach. W pierwszym tomie go traci i nie odzyskuje. Oczywiście na wszystkich ilustracjach ma kapelusz, może Stephen King zasugerował się nimi i w piątym tomie kapelusz znów się pojawia. Myśleliśmy, że to takie bardzo kowbojskie. Wyobraźmy sobie, że 10 procent widzów to prawdziwi fani tacy jak ja, a 90 procent nie. I co oni widzą? Pomyślą: „O, to western”. A to przecież nie jest western, to saga fantasy, prawda?

Tak, zdecydowanie.

Gdy zobaczyliśmy ostateczny kostium stwierdziliśmy, że tak jest lepiej. Oczywiście próbowaliśmy też z kapeluszem. Ostatecznie stwierdziliśmy: „Tak wygląda bardziej jak rewolwerowiec”. Więc może dostanie kapelusz później.

Byłoby dobrze. Może przez to, że duża część filmu rozgrywa się w Świecie Kluczowym ludzie myśleliby o Rolandzie w kapeluszu jak o Krokodylu Dundee.

Taa, to byłaby prawie komedia.

Zauważyłem, że w scenie w wiosce gdy Roland z kimś walczy, na stole leży kapelusz. To takie mrugnięcie okiem?

Taa, był tam kapelusz, tak. Położyliśmy nawet kowbojski kapelusz w kryjówce Waltera. Prawie go nie widać, ale to taki zabawny szczegół. Tak jakby Walter go ukradł czy coś.

Czytałem, że Stephen King nalegał by w filmie znalazło się znane zdanie „Człowiek w czerni uciekał przez pustynię a rewolwerowiec podążał w ślad za nim”.

Nalegał to mocne słowo. Tak naprawdę powiedział: „Film musi zacząć się tym zdaniem”, co znaczyło, że dla niego (dla mnie też) byłoby niedorzeczne gdyby tego tekstu nie było w filmie. Jest przecież ikoniczny. Bylibyśmy szaleńcami gdybyśmy go nie zamieścili.

Ciężko było znaleźć odpowiednie miejsce na głos z offu na te słowa?

To była enigmatyczna, mistyczna rzecz w śnie Jake’a, myślę, że to całkiem fajne bo gdybyśmy po prostu napisali: „Oh, przy okazji tu jest tekst otwierający, który mówi…” byłoby to mniej interesujące.

Czy wypowiada je Widząca, Arra Champignon?

Tak.

Miałeś mniejszy budżet niż mają normalnie blockbustery. Czy to z tego powodu film trwa 95 minut?

Tak, zdecydowanie. Krótszy czas trwania to dużo, dużo, dużo mniej dni zdjęciowych. Ale dla mnie to i tak był wielki budżet. Jestem duńskim reżyserem, ostatni film, który robiłem miał budżet 4 milionowy, więc 60 milionów to kupa forsy. Zdziwiłbyś się ile z tej sumy idzie na efekty specjalne i tego typu rzeczy. Ale uważam, że to dobrze, to daje trochę więcej wolności. Można zrobić film bardziej przyziemny, tajemniczy czy dziwny. Jeśli robisz film za te 150 milionów dolarów połowa z tego musi iść na te wielkie bitwy robotów z dinozaurami, a ja nie chciałbym tego robić. Więc budżet mnie zadowalał.

Jestem wielkim fanem spaghetti westernów, większość z nich, nawet niektóre filmy Sergio Leone, są niskobudżetowe z małą obsadą.

Dokładnie. A strzelaniny odbywają się za pomocą jednej kuli, co nie?

Tak, dla mnie mniejszy budżet to zaleta. I czas trwania wydał mi się zaletą. Słyszałem, że Idris bardziej wzorował się na twoich wskazówkach i na scenariuszu niż na książkach.

Taa.

Jakie wskazówki mu dałeś?

Idrisowi? Rozmawialiśmy o tym, że Roland to człowiek, który woli być sam w dziczy, szukając zemsty. A dlaczego? Zabito mu całą rodzinę i ukochanych. Był na kilku wojnach. Uznaliśmy, że jest jak weterani z zespołem stresu pourazowego. Dużo o tym dyskutowaliśmy, szukaliśmy jak to jest, jak czują się weterani wojenni. Wielu ludzi wracających z wojny do domu ma tendencję do samotności. Ludzie, którzy przeszli najgorsze mają tendencję do problemów z komunikacją i powrotu do stanu sprzed wojny. Dużo nad tym pracowaliśmy czy też bardziej on. Wziął sobie to do serca, to był po części jego pomysł. A potem oczywiście pojawia się w jego życiu ten dzieciak i robi się jak w filmie Disneya, prawda? Ocieplenie duszy bohatera… powiedziałem to na głos? Ale tak, dużo nad tym pracowaliśmy, to była główna wskazówka. No i kolejna to bycie bardzo, bardzo dobrym w posługiwaniu się bronią. [śmieje się]

Tak, w książkach ma niemal nadnaturalne zdolności w posługiwaniu się rewolwerami. Jeśli powstanie serial, będziesz zaangażowany w prace nad nim?

Już jestem, w sensie współpisałem scenariusz pilota i drugiego odcinka, myślimy nad tym jak pierwszy sezon ma wyglądać. Ale będzie bardzo, bardzo wierny książce „Czarnoksiężnik i kryształ” i częściowo „Rolandowi”, w którym są…

Wspomnienia, tak?

Dokładnie. Więc opowie o młodości Rolanda.

Świetnie to zostało przedstawione w komiksach przez Petera Davida. Czy z nich i ilustracji Jae Lee też będziecie korzystali?

Tak, mamy do nich prawa. Jae Lee stworzył dla nas naprawdę fajne plakaty. Więc tak, mamy do nich prawa. Skorzystaliśmy już z nich częściowo, korzystam też z pomocy Robin Furth, która pomagała Stephenowi pisząc „The Dark Tower: A Complete Concordance”. Ona wie wszystko o „Mrocznej Wieży”. Była bardzo zaangażowana w powstawanie komiksów, pomagała Peterowi pisać te historie i ja też dużo z nią pracowałem. Była częścią ekipy przy filmie i jest także przy serialu. Należy do ekipy tworzących całą opowieść, jest tu więc pewna symetria.

Wcześniejsze wydarzenia w Gilead to jedne z najlepszych momentów w sadze.

Tak.

Chyba dodali w komiksach tylko jedną postać.

Tak, ale serio, bardzo mi się to podobało.

Ostatnie pytanie, możesz opowiedzieć o swoim pierwszym spotkaniu z tymi książkami? Jak to było gdy przeczytałeś je po raz pierwszy?

Miałem 16 czy 17 lat, mieszkałem w Danii. Byłem już fanem Stephena Kinga, ale „Mroczna Wieża” nie była jeszcze przetłumaczona. Musiałem więc nauczyć się angielskiego i do dobrze by czytać kolejne powieści. Jedną z nich był właśnie „Roland”. Zwariowałem na jej punkcie, kupiłem sobie audiobook, który czytał sam King. Ma świetny głos. Bardzo mi się podobało. Nagrałem nawet na kasecie składankę rockową, którą zatytułowałem „Rewolwerowiec”. Byłem ogromnym fanem.