Rozmowa z Mickiem Garrisem

Rozmowa z Mickiem Garrisem

Tłumaczył: nocny

 

Ryan Rotten: Co łączy ciebie i Stephena Kinga?

Mick Garris: Uwielbiam to co robi a on jest bardzo zadowolony z mojej pracy. Jest wspaniałym facetem. Po pierwsze, któż kto jest zainteresowany tym gatunkiem nie lubi jego książek? Spotkaliśmy się przy 'Lunatykach’ i to dopiero podczas zdjęć. Przede wszystkim kontaktowaliśmy się telefonicznie ale postanowiono zatrudnić innego reżysera. Ten próbował wszystko pozmieniać, stworzyć planetę Lunatyków i takie tam. Więc nie kontynuowali tego, postanowili zmienić reżysera. Sprawa rozgrywała się pomiędzy mną i jeszcze jednym facetem. Zrobił on film telewizyjny, który się ludziom podobał. Ja zrobiłem 'Psychozę 4′, z której nadal jestem dumny. Steve’owi nie bardzo podobał się tamten telewizyjny film a zaskoczony był jak bardzo spodobała mu się 'Psychoza 4′. Ale ostatecznie zatrudnili tego drugiego a potem go zwolnili i zadzwonili do mnie zapraszając na spotkanie. Poprosili bym przyszedł na lunch by o tym pogadać a ja pomyślałem 'Hm, to dziwne.’ Nie wiedziałem, że mnie zatrudnili. Tak czy owak, to było wspaniałe doświadczenie, Steve był bardzo zadowolony, szczególnie z pierwszego zarysu scenariusza. I kiedy przyszedł czas na ekranizację 'Bastionu’, początkowo chcieli zatrudnić Briana De Palmę ale kiedy to nie wyszło, Steve zwrócił się prosto do mnie. No i staliśmy się bliskimi przyjaciółmi, on był bardzo zadowolony z mojej pracy a ja nie mógłbym być szczęśliwszy pracując dla niego. On jest najwspanialszym i najbardziej zachęcającym do pracy facetem na ziemi. Mieliśmy podobne doświadczenia, to było jak małżeństwo zawarte w piekle.

Ryan Rotten: Jak pojawił się pomysł z 'Talizmanem’?

Mick Garris: Wiedziałem, że chcą go nakręcić już od dawna. Spielberg chciał zrobić film długometrażowy. Richard LaGravenese napisał scenariusz, który jest naprawdę dobry. Wydaje mi się, że później doszli do wniosku by zrobić z tego film telewizyjny, bo mieli sporo sukcesów na polu mini-seriali i Kinga w stacji ABC. Frank Marshall i Kathy Kennedy zostali zatrudnieni bo byli w ekipie Amblinu. Gdy robiłem 'The Others’ słyszałem, że są plany zrobienia 'Talizmanu’. Stephen był zaangażowany w 'The Others’ i był na planie. Powiedziałem mu, że 'Talizman’ to coś co bardzo chciałbym wyreżyserować a on powiedział, że idealnie bym się do tego nadawał i bym pogadał z Frankiem i Kathy. Tak więc porozmawiałem z Frankiem, później przez sześć miesięcy nie miałem żadnych wiadomości, minął rok aż dostałem telefon, w którym powiedział, że robią Talizman, czy jestem zainteresowany. Jasne, że chciałbym to zrobić, i tak do tego doszło.

Ryan Rotten: Słyszałem, że krążyło kilka scenariuszy. Nad którym będziesz pracował?

Mick Garris: Pracuję nad scenariuszem LaGravenese’a, który jest dość wierny ale opuścił on sporo rzeczy, bo ograniczał go czas filmu, ja teraz umieszczam te rzeczy z powrotem. W scenariuszu LaGravenese’a nie ma nawet Speedy’ego.

Ryan Rotten: On rozpoczyna całą przygodę!

Mick Garris: Dokładnie. To znaczy, historia może istnieć bez niego, ale jest lepsza z nim. Nie rozmawiałem ze Spielbergiem o jego wkładzie w film. To jeszcze świeża sprawa. Dopiero zaczynamy. Był też scenariusz na cztero-godzinny mini-serial ale dla mnie nie mówił on o tym o czym naprawdę jest książka. A scenariusz LaGravenese’a był pełen magii i miał rzeczy, których nie było w tamtym. Nie było wiele ważnych rzeczy jak Spustoszone Ziemie i podróż pociągiem. One muszą być. Jeśli czytałeś książkę i obejrzałbyś film, w którym nie byłoby tych rzeczy, byłbyś naprawdę wkurzony. Ludzie byli poważnie wkurzeni, że w 'Bastionie’ nie było dzieciaka, i mają rację. Dzieciak był w długiej wersji ale jej nie zrobiliśmy. Miałaby 16 godzin!

Ryan Rotten: Wcześniej zaadaptowałeś prace Kinga i Clive’a Barker’a na potrzeby 'Quicksilver Highway’. Jak wygląda twój proces adaptacji. Chodzi mi o to, że 'Talizman’ to zdecydowanie większy ładunek pracy.

Mick Garris: Pierwotnie 'Gryziszczęka’ na potrzeby 'Quicksilver Highway’ miała być jedno-godzinnym pilotem i tak było – 'Gryziszczęka’ i wstęp. Kiedy w Fox powiedzieli, że ma to być dwugodzinny film, zadzwoniłem do Clive’a, dostałem 'Politykę ciała’ i napisałem wstęp do opowiadania. I wyreżyserowaliśmy biały scenariusz, to znaczy scenariusz bez poprawek, co się nigdy nie zdarza. Wiesz, po prostu usiadłem z opowiadaniem przed sobą i kręciłem prosto z niego.

Ryan Rotten: Opowiedz nam trochę o adaptacji 'Jazda na kuli’.

Mick Garris: Dostałem prawa do tego opowiadania od Steve’a jakiś rok temu, na krótko po wydaniu. Usiadłem i spędziłem dwa tygodnie na adaptacji. Jego historia to jedna trzecia scenariusza. Wszystko z opowiadania jest w scenariuszu ale zmieniliśmy rok 1999 na 1969 bo w pewnych aspektach wydawało się ono być nieco anachroniczne. Chciałem też przedstawić nadejście wieku społeczeństwa ale nie mówiąc zbyt lotnie i intelektualnie, chciałem zrobić to symbolicznie. Metamorfoza społeczeństwa. Bo rok 1969 był ogromnym punktem zwrotnym. Moim ulubionym sposobem pisania jest zacząć na stronie pierwszej i pisać, bez szkiców i poprawek.

Ryan Rotten: Co stało się z 'Desperacją’?

Mick Garris: Wszystko.

Ryan Rotten: Nasz człowiek, Johnny Butane, przeczytał scenariusz i bardzo mu się spodobał…

Mick Garris: Naprawdę? To wspaniały scenariusz. Daje czadu. Wiesz, jest bardzo mocny i pewnie w New Line nie chcieli wydawać 33 milionów $ na horror, który jest prawdziwym horrorem i nie opowiada o nastolatkach żartujących na temat innych horrorów. Dziwna rzecz, że może on stać się mini-serialem. Zawsze mówiłem, że nie chę robić go dla telewizji bo chcę zachować jego agresywność. Ale w przypadku Kinga można to trochę naciągnąć. Wiesz, gdyby 'Lśnienie’ było filmem kinowym, oznaczone byłoby 'Od lat 18′. Jest dość mocne.

Ryan Rotten: Szczególnie ostatnia godzina. Webber naprawdę bije Rebeccę…

Mick Garris: Gdy uderza ją młotkiem, można pomyśleć „Cholera! Do czego oni się posuwają?”

Ryan Rotten: Byłeś także związany z filmem IMAX 3-D – 'Polaroidowy pies’, inną historią Kinga. Możesz powiedzieć co sę z nim stało?

Mick Garris: To interesujące. Byliśmy blisko realizacji. Lawrence Cohen, który napisał scenariusz 'Carrie’ i 'Ghost Story’ a także Michael Gore, jego partner, byli producentami, spotkałem się z nimi w tej sprawie w Nowym Jorku. Wszystko szło dobrze. Larry napisał świetny scenariusz. Ale szefowie IMAXu chcieli bardziej znanego reżysera. Ostatnio słyszałem, że IMAX bardzo słabo sobie radzi i nie będą zajmować się więcej tym projektem. Projekt miał zielone światło a ja znam jednego reżysera, który strasznie chciałby zrobić ten film czy to kinowy czy telewizyjny.

Ryan Rotten: Ta historia byłaby dobra jako krótki film. Wydłużanie go do filmu kinowego mogłoby być dziwne…

Mick Garris: Tak, cóż, byłby świetny jako film 45 minutowy. Zrobienie z niego filmu kinowego czy dwugodzinnego telewizyjnego byłoby przesadą ale to samo mógłbyś pomyśleć o 'Jeździe na kuli’ a wyszło z tego coś mocnego.

Ryan Rotten: Byłeś związany z jeszcze jakimiś projektami Kinga?

Mick Garris: Cóż, zrobiliśmy film z Michaelem Jacksonem, do którego scenariusz napisał Steve, to krótki film. Podczas reżyserowania sporo zmieniłem. To było zaraz po 'Bastionie’. A potem wybuchł ten tak zwany „skandal”, gdy już 2 tygodnie kręciliśmy i ostatecznie film został ukończony po 3 latach przez Stana Winstona, który zajmował się efektami. Rekomendowałem go bo sam zająłem się 'Lśnieniem’. Zrobili go więc i przez tydzień był grany w jednym kinie.

Ryan Rotten: Jak on się nazywał?

Mick Garris: ’Michael Jackson’s Ghosts’. To 35 minutowy film pełen efektów specjalnych, jest tam sporo zdjęć, które ja zrobiłem, ale Stan w dość dużej części go przerobił. Stał się filmem pełnym efektów. Za oceanem ukazał się w kinach, na wideo, mam go nawet na VDC. Jest zabawny i interesujący ale pierwotnie to historia Stephena Kinga. 'Rose Red’ miał być filmem kinowym, nad którym razem pracowaliśmy. Mieliśmy robić razem 'Desperację’. Jestem przekonany, że 'Jazda na kuli’ będzie w końcu zrobiona.

Ryan Rotten: Który z projektów Kinga, nad którymi pracowałeś jest twoim ulubionym?

Mick Garris: 'Lśnienie’ to najlepsza rzecz jaką do tej pory zrobiłem. Czasem waham się między 'Bastionem’ a 'Lśnieniem’ ale z czasem dochodzę do wniosku, że jednak 'Lśnienie’. Mieliśmy na jego zrobienie więcej czasu, poza tym był to projekt na mniejszą skalę. Było więcej możliwości by zrobić je tak jak chciałem. Przy 'Bastionie’ byliśmy przez 100 dni w drodze, przez cały czas pogoda była okropna. Musieliśmy zmierzyć się z wieloma elementami, obsada była ogromna. Bardzo lubię ten film i znam wielu ludzi, którzy wolą 'Bastion’ od 'Lśnienia’ ale uważam, że 'Lśnienie’ w rezultacie wyszło bardziej tak jak planowałem.

Ryan Rotten: ’Lunatycy’.

Mick Garris: ’Lunatycy’. Prawdopodobnie film, który jest przynajmniej dobry. Lubię go, jestem z niego dumny. Myślę, że jest wiele filmów, które są bardziej naciągane. Nie wiem czy widziałeś go w kinie, gdy się ukazał…

Ryan Rotten: Widziałem.

Mick Garris: Fantastycznie było pójść do Chinese czy do National w Westwood i zobaczyć pełne sale. Film był numerem jeden w tamtym tygodniu a kiedy gość mówi „Och mamo” i ją całuje, wszyscy na widowni robili „Bleeeeee!’ Film był świetny ale zakończenie nie wyszło. Studio chciało nowego zakończenia, na początku czułem się upokorzony, że zrobiłem film, który nie wyszedł, ale potem dowiedziałem się, że prawie w każdym filmie dokonuje się zmian. A King powiedział, „Wiesz, chyba nie jestem dobry w zakończeniach.” I wymyślił nowe zakończenie a kiedy oni postanowili je zrealizować powiedziałem, „proszę jeśli macie robić nowe zakończenie, pozwólcie mi zrobić też nowy początek”. Więc napisałem nowy początek z Markiem Hamillem. Dzięki Bogu, bo to jedno z najlepszych wejść w filmie. Podoba mi się dużo rzeczy w 'Lunatykach’ ale chciałbym by ten film był bardziej logiczny.

Ryan Rotten: Jestem zaskoczony, że nie zrobili jakiegoś interesującego sequela.

Mick Garris: Steven chciał zrobić sequel i Tabitha napisała dalszy ciąg.

Ryan Rotten: ’Quicksilver Highway’.

Mick Garris: Pierwotnie John McTiernan z żoną chcieli wyprodukować pilota i John miał go nawet wyreżyserować. Pojechałem na ich rancho by się z nimi spotkać, jego żona była silnikiem napędowym tego projektu. Powiedzieli, że chcieliby zrobić serial grozy. ABC nie była zainteresowana serialem a FOX chciał zrobić to jako dwu-godzinny film. Zrobiłem go natychmiast po 'Lśnieniu’, chciałem zrobić film z tą samą ekipą, dobrze nam się pracowało podczas 'Lśnienia’. Zawsze mówię o 'Quicksilver Highway’ jako o horrorze rekreacyjnym. Jest małym, przyjaznym filmem, z dobrym poczuciem humoru. Bardzo podoba mi się 'Polityka ciała’. Matt Frewer był w nim histeryczny, myślę, że w ogólnym aspekcie jest zabawny. Podoba mi się ta historia. Zarówno King jak i Clive przyznali, że film im się podoba. Clive powiedział, że uśmiechał się od ucha do ucha podczas oglądania. Ja świetnie się bawiłem robiąc go, chciałbym by zobaczyło go więcej ludzi.

Ryan Rotten: Powiedziałeś interesującą rzecz o zrobieniu z 'Desperacji’ „prawdziwego horroru”. Jak zapatrujesz się na dzisiejszy horror?

Mick Garris: Zawsze byłem przywiązany do horrorów opartych na prawdopodobieństwie. Horrory lat ’80 nie były tak dobre, przy nich seria 'Krzyk’ to bardzo dobrze zrealizowane filmy ale nie są tym co lubię. Uważam, że Wes Creven to bardzo utalentowany, wspaniały facet. Wiesz, 'Krzyk 2′ podobał mi się bardziej niż 'Krzyk’. Oba są znakomicie wyreżyserowane. Podoba mi się 'The Faculty’. Ale bardziej lubię gdy horrory są bardziej poważne. Nie mówię, że nie lubię się przy nich bawić, „Amerykański wilkołak w Londynie’ to świetny film. Strasznie mi się podobał, tak samo 'Innocent Blood’. Ale wolę, gdy hooror jest zagrany wprost. Nie jestem fanem parodii horroru. Bardzo podobał mi się 'Szósty zmysł’ czy 'Stir Of Echoes’. To był wspaniały film. Tak prywatnie to więcej humoru jest w moim życiu niż w moich filmach. 'Quicksilver Highway’ najbliżej jest komedii. Także 'Critters 2′ ma w sobie sporo humoru. Wszystkie filmy mają. Nawet 'Lśnienie’ ma swój humor. Nie wiem dlaczego bardziej jestem zainteresowany poważniejszymi rzeczami w filmie. Lubię dodawać sceny dramatyczne, emocjonujące. To najcięższe rzeczy do wywołania w filmie i to najbardziej lubię. Relatywnie łatwo jest sprawić by ludzie podskoczyli z wrażenia. Jak powiedział kiedyś John Carpenter, „Mogę przerzucić czarną skórę przez projektor i dodać wystrzał z głośnym hukiem a ty podskoczysz. Ale czy to jest napięcie? Nie.” Lubię napięcie w horrorze. Lubię budować uczucie lęku. Większość dzisiejszych horrorów to takie „jack-in-the-box” (zabawka, pudełko po otworzeniu którego wyskakuje znienacka ludzik). Kot czy ręka mogą wystraszyć. Efektowne ale musi być odpowiednio dawkowane.