Rozmowa z Lee Bermejo

Rozmowa z Lee Bermejo
Dla serwisu IGN.com

Tłumaczenie: ingo

 

Lee, jakie informacje i wskazówki są tobie dawane? Na ile ty nad tym panujesz? Od czego zaczynasz? Jak wyglądają te wczesne szkice? Czy robisz szkice, czy zagłębiasz się w produkt, który wiadomo jak ma wyglądać ostatecznie?

Z każdą dotychczasową okładką proces tworzenia zaczyna się od luźnego pomysłu wychodzącego od redaktorów mówiących co chcą na niej zobaczyć. Po tym jak pomysł zostaje mniej lub bardziej określony wkraczam do akcji i tworzę parę szkiców. Na ogół lubię tworzyć je jak najdokładniej, ale bez ostatecznego ich wykończenia. To naprawdę pomaga mi stworzyć w głowie dobry pomysł na to czego wymaga konkretna okładka. Dodatkowo pomaga to redaktorom widzieć jak by mógł wyglądać końcowy efekt. „Bastion” jest tak szczegółowym, pełnym detali materiałem przy którym naprawdę trzeba zdemaskować drobne rzeczy. Dotychczas jest to najważniejsza część procesu powstawania okładek. Po wybraniu szkicu tworzę jej końcową wersję.

Porozmawiajmy o wczesnych etapach następujących po tym jak konkretny szkic zostanie wybrany. Możesz nam przybliżyć pracę, która zostaje wtedy wykonana, jakie zmiany są dokonywane i co cię do nich zazwyczaj skłania? Chciałbym również się dowiedzieć jak podchodzisz do każdego elementu wraz z ogólnym projektem i symbolicznych wyborów.

W symboliczne aspekty wchodzę później, ale oczywiście odgrywają one swoją rolę w fazie szkicu. Wszelkie zmiany których dokonuję podczas przeistaczania w ostateczną wersję wykonywane są jedynie by poprawić (mam nadzieję) ostateczną grafikę. Czasami postacie muszą być zmienione, lub dopasowane by lepiej prezentowała się kompozycja.

W przypadku okładki do pierwszego zeszytu szkic był nieco bardziej na poziomie oka. W ostatecznej grafice wybrałem ujęcie do samego dołu. Podobał mi się również pomysł by widzieć bardziej zanikający horyzont… tak by pustynia z kości ciągnęła się w nieskończoność. W książce gdy Flagg zostaje pierwszy raz przedstawiony unosi się lekko ponad ziemią. Czytając pierwszy raz „Bastion” bardzo podobał mi się ten szczegół. Od razu było wiadomo, że ten gość nie jest człowiekiem. Chciałem narysować moment to poprzedzający. Obecnie w komiksach widzi się na okładkach tyle 'w tym momencie’ akcji, że poczułem potrzebę by zrobić moment poprzedzający akcję lub następujący po niej.

Są jeszcze jakieś inne szczegóły dotyczące etapu, gdy grafika jest wciąż w czerni i bieli?

Końcowa grafika okładkowa jest zrobiona dosyć tradycyjnie. Pędzelkiem i piórami. pokrywam całą pracę tuszem. Gdy czarne obszary zostają nałożone i wszystkie linie skończone wracam do ołówka by wykonać pośrednie cienie. Jestem wielkim fanem 'rzeźbiarskiego’ wyglądu grafik, więc sądzę, że tę estetykę próbuję osiągnąć końcową ilustracją. Chcę by wyglądała ona mega realistycznie, ale wciąż z elementem odróżniającym ją od fotografii.

Kończąc spoglądanie na twój proces, możesz powiedzieć troszkę o nakładaniu kolorów na okładkę? Co skłania cię ku takim wyborom – czy jest to ściśle kompozycja czy jest w tym coś więcej? Czy próbujesz tematycznie 'związać’ wszystkie swoje okładki w serię?

Kolor jest dla mnie zdecydowanie ważnym czynnikiem podczas wszystkich etapów powstawania okładki. Zawsze zaczynam od luźnego pomysłu tego co chcę zobaczyć gdy tworzę swoje pierwsze szkice. Ten wybór może być przemyślany pod względem czegokolwiek, ale zazwyczaj skłaniam się bardziej w stronę prostych schematów kolorów… czasem z mocno oczywistym ukierunkowanie pomiędzy ciepłymi a zimnymi.

Tematycznie sądzę, że okładki do „Bastionu” będą trochę powiązane przez zawartość. Kolory pełnią większą rolę w moich pracach by wzmocnić nastrój. Skoro seria ma być długa, chcę spróbować i omijać zbytnie łączenie rzeczy, gdyż historia zawiera tyle niesamowicie różnych postaci i lokacji. Dla mnie siłą książki jest to, że daje ona bardzo różnorodny wgląd na to co by się mogło stać z ludźmi w obliczu Armagedonu. Miejmy nadzieję, że okładki same zdołają opowiedzieć tę historię gdy wszystko zostanie skończone opowiedziane.

Mam jeszcze parę pytań dotyczących generalni twojej pracy i udziału w tym projekcie. Tak naprawdę, ogólnie mówiąc, nie widzimy wielu twoich prac. Bez zastanowienia można powiedzieć, że te okładki są twoimi najbardziej charakterystycznymi pracami nie licząc powieści graficznej „Joker”. Co skłoniło cię do takiego udziału w tym projekcie?

W młodości byłem naprawdę wciągnięty w tę książkę. Mój przyjaciel polecił mi ją podczas pierwszego roku na studiach. Nie mogę sobie wyobrazić lepszej pozycji dla mnie. Jestem facetem, który lubi fikcję zakorzenioną w rzeczywistości. Z mrocznym zwrotem wydawało się to być świetnym połączeniem. Bardzo lubię również fakt, że jest to wielopostaciowa epicka historia. Jest tam tyle mięsa by się wgryźć.

Ponieważ jestem bardzo wolny, muszę bardzo dokładnie wybierać projekty których się podejmuję. Nie może to być coś w czym jestem jedynie 'po części’. Wiedziałem, że „Bastion” będzie w każdym miesiącu niezwykłym, powalającym wyzwaniem do narysowania. Dotychczas nie zawodzi!

Czy byłeś wielkim fanem prac Kinga przed przeczytaniem „Bastionu”?

Mój przyjaciel przedstawił mi „Bastion” na studiach w zasadzie dlatego, że czytałem „To”, moją pierwszą książkę Kinga. Zawsze chciałem wejść w twórczość Kinga, ale ilość jego prac napisanych do tego czasu budziła we mnie grozę. Mam na myśli, od czego zacząć? Tyle świetnych rzeczy!

W tym czasie czytałem również trochę rzeczy Clive’a Barkera i prace Kinga były miłym przejściem w inne, bardziej psychologiczne terytorium w horrorze. „Bastion” stał się natychmiastowym faworytem. Tak naprawdę wciągnęła mnie tym, że była wielkim płótnem, które książka zamalowała. Mam na myśli, jak można nie być fanem Kinga po przeczytaniu tego… zapewne jego arcydzieło.

Jak bardzo uważasz, że byłeś odpowiedzialny za zaprojektowanie wyglądu Randalla Flagga? Interpretowałeś projekt Mike’a Perkinsa, czy miałeś w tym swój udział?

Flagg był cały Mike’a Perkinsa! Naprawdę rozgryzł tą postać swoimi pierwszymi szkicami, a ja od nich wyszedłem. Sądzę, że King wykonał tak wspaniałą robotę opisując tego gościa w książce (nie jest to 8-stronnicowy opis?), że Mike naprawdę był w stanie rozgryźć gościa dokładnie tak jak go widziałem w głowie. Muszę powiedzieć, że elementem, który wprowadził Mike i który zdefiniował moją pierwszą grafikę okładkową był pomysł, by twarz gościa była prawie cały czas w cieniu… jakby patrzeć w czarną dziurę czy coś.

Czy w którymś momencie czułeś świadomą potrzebę by odróżnić swoją wersję Flagga od Martena z „Mrocznej Wieży”, skoro zasadniczo są oni tą samą postacią?

Taa, to było dla mnie początkowo ważne pytanie. To znaczy, jest to pewnego rodzaju powracająca postać w pracach Kinga i zastanawiałem się ile z tego będzie wzięte do tej serii. Myślę, że interpretacja Martena w „Mrocznej Wieży” w wykonaniu Jae’a jest cudownie zła, ale uwielbiam również to co z projektem postaci zrobił Mike. Sądzę, że lepiej odpowiada „Bastionowi” inny wygląd Martena, gdyż „Bastion” powinien pozostać na osobnym gruncie jako wspaniała historia.

Czy w jakikolwiek sposób byłeś zainspirowany autoportretem „Hand with Reflection” Eschera projektując okładkę do drugiego zeszytu? Czy starasz się umacniać wyobrażenie rządu jako wczesnego wroga odczłowieczając agentów na okładce?

Świetne pytanie! Tak naprawdę nie byłem pod wpływem Eschnera w tym konkretnym przypadku, ale faktycznie starałem się odczłowieczyć agentów. Podoba mi się myśl, że są oni jak kosmici, nawet w traktowaniu Stu. Jest on ich małym szczurem w labiryncie.

Ogólnie jeżeli chodzi o okładki to staram się umieścić elementy, które nie muszą od razu przyciągnąć uwagi, ale stają się naprawdę ważne im więcej się na nie patrzy. Mam nadzieję, że rzeczą, która przyciąga uwagę przy pierwszym spojrzeniu na okładkę drugiego zeszytu jest wielka igła i groźnie wyglądający goście w skafandrach. Odbicie Stu jest prawie jak posmak. Pojawia się myśli o nim jako o robaku schwytanym w znacznie większą sieć. To powinno również ładnie współgrać z tym jak postać Stu ewoluuje wraz z biegiem historii.

Czy na okładce do numeru trzeciego pojawia się wczesne mignięcie grupy ocalonych stających po stronie Flagga? Jaką rolę odgrywa konflikt pomiędzy przeciwnymi grupami ocalonych w pierwszej części?

Z tego co rozumiem, pierwsza część historii służy jako ustawienie bohaterów i puszczenie ich we właściwym kierunku. Z Lloydem chciałem dać do zrozumienia, że ci goście nie są dobrymi wiadomościami. Lloyd, podobnie jak z rządowi agenci na drugiej okładce, ma skierowaną wielką broń na twarz czytelnika!

W książce z pewnością występuje atmosfera pomiędzy 'dobrymi ludźmi’ a 'ludźmi złymi’, nawet jeżeli rzeczy szarzeją bardziej wraz z dalszym zagłębianiem się w historię. Czuję jakby główną moją pracą przy tych okładkach było dawanie ludziom wyobrażenia kim są ci bohaterowie i jaką rolę odgrywają w wydarzeniach wokół nich.

Pierwsza i trzecia okładka wyróżniają się jasnym zachodem słońca w tle. Czy jest w tym jakaś symbolika?

Zdecydowanie! To znaczy, pojęcie zachodzącego słońca jest łatwym i rozpoznawalnym przyrządem do sugerowania, że podczas gdy niektóre rzeczy się kończą inne się zaczynają. Można śmiało powiedzieć, że bohaterzy w pierwszej części książki są świadkami zachodzącego słońca na świecie który znają. A może ono wschodzi? Sądzę, że to zależy od punktu widzenia…