Rozmowa ze Stephenem Kingiem

Ze Stephenem Kingiem
rozmawia Trudy Wyss

Tłumaczył: nocny

 

T.W. Dlaczego ten cykl jest dla Ciebie tak ważny?

S.K. Jednym z powodów jest to, że jest to najdłużej trwająca seria. Zaczęła się gdy byłem w collegu. Pierwsze rozdziały 'Rolanda’ napisałem na ryzie papieru, który wziąłem z biblioteki, w której pracowałem. W owym czasie byłem tak oddany pisaniu, że nie mogłem znieść widoku ryzy niezapisanego papieru, chciałem od razu coś napisać. Od dłuższego czasu myślałem o tym, by napisać epicką fantasy, bardzo duży wpływ miał na mnie 'Władca Pierścieni’. Ktoś mi powiedział któregoś dnia, że ludzie, którzy tak uwielbiają ekranizację 'Włądcy Pierścienia’ nie wiedzą, że ta powieść przeżywała już swą sławę, w latach sześćdziesiątych, kiedy hippisi nazywali siebie Frodo, Sam i tak dalej.

T.W. Byłeś jedną z tych osób?

S.K. Nigdy nie nazywałem siebie Frodo, nigdy też nie postrzegałem siebie jako hippisa, aczkolwiek chyba tak, pokój, miłość, zrozumienie i cała reszta miała na mnie wpływ. W każdym razie, nie chciałem zaczynać czegoś co byłoby niema kopią 'Władcy pierścieni’ Obiecałem sobie jedną rzecz, że przerwę pisanie w chwili gdy w mojej książce pojawi się elf. Czekałem więc na jakiś pomysł, który byłby czymś odmiennym i okazało się jasnym, że w tamtym czasie było to dla mnie zbyt trudne. Ale napisałem tyle ile mogłem i powróciłem do pracy nad tym mając 25 lat. Ten temat nigdy mnie nie opuszczał. Tak więc to jak ważny jest dla mnie ten cykl ma związek z długością i tym, że zdałem sobie sprawę, że nie będę coraz młodszy i nie chciałbym by ta seria dołączyła do nie dokończonych książek jak 'The Mystery of Edwin Drood’ czy 'The Canterbury Tales’. Drugą rzeczą jest to, że ta powieść miałą swoją ambicję. Miała być o wszystkim, to wyjaśnia jej istnienie.

T.W. Jak sądzisz, dlaczego inne twoje powieści są czytane chętniej niż Mroczna Wieża?

S.K. Wydaje mi się, że wielu osobom odpowiada w innych książkach to, że elementy nadnaturalne czy fantasy są mocno związane ze światem rzeczywistym. Myślę, że to właśnie było wielkim sukcesem 'Martwej strefy’. W 'Misery’ nie ma w ogóle elementów nadnaturalnych, tak samo w 'Grze Geralda’. Z fantasy jest tak, że masz konkretnych odbiorców, którzy są bardzo, bardzo oddani a wiele osób mówi: „Cóż, nie wydaje mi się bym to polubił”.

T.W. Napisałeś na nowo 'Rolanda’. Jak dużo zmieniłeś?

S.K. Dosyć dużo, chociaż główny wątek w ogóle się nie zmienił, po tym tomie następuje sześć następnych, więc treść jest zamknięta w ramach tego co się w nich wydarzyło. Pierwszy tom był napisany przez bardzo młodego człowieka, chciałem uczynić ją bardziej przystępną dla czytelników. Gdy zagłębisz się w treść, uważam, że będziesz nią zainteresowany, większość ludzi, która przeczytała następne tomy była zafascynowana i chciała więcej. Z tym pierwszym tomem jest problem, bo jest krótki i został napisany przez 22 latka. Byłem wtedy dość pretensjonalny, chciałem napisać coś bardzo literackiego. Starałem się o to w dużo większym stopniu niż teraz. I gdy ponownie czytam ten tom skręca mnie na mysl, jak bardzo się starałem. Ostatecznie wszystkie tomy Mrocznej Wieży zostaną przepisane.

T.W. Naprawdę?

S.K. Ta, tak myślę. Gdy kończysz powieść w pierwszym czy drugim zarysie, chcesz ją zredagować, wyszlifować tak by lśniła. Naprawdę chciałem by ludzie przeczytali nowe tomy, piąty, szósty i siódmy bo ciężko nad nimi pracowałem i są już ukończone. Ale jeśli chcesz by ludzie przeczytali całość, ważnym jest by zaczęli od początku. Dlatego Viking i Scribner współpracują przy tej kampani promocyjnej, a jest to już historia sama w sobie. To jak zwerbowanie Spidermana i Supermana by zrobili coś razem. Wydawnictwa te wymyśliły hasło reklamowe: „Koniec jest blisko, zacznij od początku”. I staram się ułatwić ludziom to rozpoczęcie.

T.W. To jest ten luksus jaki masz jako sławny pisarz, możesz przepisać swoją pracę i ludzie będą zainteresowani tym by przeczytać nową wersję tej samej książki. Myślę tu także o 'Bastionie’.

S.K. To miłe. Myślę, że wielu pisarzy chciałoby mieć ten luksus. Ale nie różni się to od tego, że powiedzmy masz dvd a i tak chcesz dostać wersję reżyserską. W przypadku Mrocznej Wieży to właściwie nie był luksus, przynajmniej dla mnie, ale bardziej prawdziwa konieczność by rzec: „Uczyńmy tę książkę łatwiejszą w odbiorze, bardziej ekscytującą, przyspieszmy nieco tempo i wprowadźmy w nią czytelnika.”

T.W. Słyszałem, że powiedziałeś iż ostatni tom Mrocznej Wieży będzie twoją ostatnią książką.

S.K. Cóż, nigdy tego tak nie powiedziałem. Miałem wywiad dla Los Angeles Times, w czasie którego pani zapytała mnie „Co będzie po Mrocznej Wieży?” a ja powiedziałem, „Naprawdę nie wiem czy cokolwiek będzie po Mrocznej Wieży bo ona wszystko ze sobą wiąże.” Ta pani wyskoczyła z pomysłem, że idę na emeryturę. Na chwię obecną nie wiem co będzie dalej, napisanie tych ksiażek było bardzo, bardzo trudne i jestem wyczerpany. Tak więc ta pani złapała mnie w momencie gdy emerytura wydawał się najlepszym pomysłem na świecie. Ale od tego czasu otrzymałem sporo listów od ludzi, którzy naprawdę się tym zdenerwowali i zaniepokoili, pisali: Proszę nie rób tego. Chcemy kolejnych książek, jesli tylko jesteś zdrowy i tak dalej.” Więc nie wiem. Nie chciałbym się powtarzać i opowiadać historie, które już opowiedziałem zmieniając tylko imiona bohaterów. Naprawdę nie wiem co będzie dalej.

T.W. Wyobrażasz sobie życie bez pisania?

S.K. Nie, nie potrafiłbym. Od czasu skończenia Mrocznej Wieży pisałem opowiadania, kilka z nich sprzedałem. Kilka innych pozostało w szufladzie, ale to też jest ok. Wiesz, jeśli się nie sprzedadzą wciąż będę wstawał rano – po 35, 36 latach tej samej rutyny – podejdę do edytora tekstu i przy nim usiądę. Nie pisać to jak do końca życia nie mieć snów.

T.W. Porozmawiajmy chwilę o Randallu Flaggu. Czy to twój ulubiony czarny charakter?

S.K. Jest tym, do którego stale powracam. Oczywiście ma też swoje miejsce w książkach o Mrocznej Wieży. Zawsze pojawia się pod innymi nazwiskami, ale zawsze można poznać kim jest po inicjałach: R.F. Uosabia wszystko to czym jest zło: jest bardzo charyzmatyczny, dużo się śmieje, jest niezwykle przystojny zarówno dla kobiet i mężczyzn, odwołuje się do wszystkiego co w nas najgorsze. Jego twarz się zmienia oczywiście. Dla mnie może wyglądać jak Tony Curtis a dla jakiejś nastolatki jak Justin Timberlake, dla Ciebie może wyglądać jeszcze inaczej, ale kimkolwiek jest, mówi to samo: „Wiem o wszystkim co chciałbyś mieć, mogę ci to dać, wszystko czego chcę w zamian to twoja dusza, która i tak nie jest wiele warta.”

T.W. Po raz pierwszy pojawił się on podczas pisania 'Rolanda’?

S.K. Właściwie Flagg pojawił się gdy napisałem wiersz „The Dark Man” kiedy byłem juniorem albo seniorem na studiach. Zjawił się znikąd, facet w kowbojkach przemierzający drogami, zwykle podróżujcy nocą łapiąc stopa, zawsze w dżinsach i takiej samej kurtce. Wiersz ten miał jedną stronę. Byłem w studenckiej restauracji, z tym, że restauracja to zbyt dostojne słowo (to była właściwie zatłuszczona jama). Wiersz ten został opublikowany, ale pomysł na tę postać nie opuszczała mych myśli. To co mnie w nim urzekło to pomysł na czarny charakter jako kogoś kto zawsze jest na zewnątrz przypatrujący się temu co wewnątrz i nienawidzący ludzi, którzy mieli ze sobą dobre kontakty, którzy mieli przyjaciół. Tak więc tak, był on ze mną od samego początku pisarskiej kariery. Zawsze jest w pobliżu.

T.W. Łączy was więc związek na całe życie.

S.K. Tak jest, jestem w związku na całe życie z Randallem Flaggiem. Prawdopodobnie reprezentuje on wszystko co najgorsze we mnie. Wspaniałe w pisaniu jest to, że możesz to robić. Pisać takie antyspołeczne rzeczy i dostawać za to pieniądze, nikt cię nie aresztuje bo wszystko jest wymyślone. A gdybyś był kiedykolwiek doprowadzony do zrobienia takich rzeczy, nie byłoby już tej presji, bo wszystko to już spisałeś. To rodzaj terapii.