Rozmowa ze Stephenem Kingiem i Frankiem Darabontem
Rozmowa z Kingiem i Darabontem
Tłumaczenie: ingo
Czy możesz opowiedzieć o powstaniu 'Mgły’?
King: Mój przyjaciel, Kirby McCauley, redagował antologię zatytułowaną 'Dark Forces’ i chciał dostać nowe opowiadania od ludzi piszących w tym gatunku. Powiedziałem mu, że nie sądzę bym był w stanie coś nowego napisać, ponieważ mam niemoc twórczą i nic nie piszę. I nie pisałem. Byłem po ukończeniu trzech książek, 'Carrie’, 'Miasteczka Salem’ i 'Nocnej zmiany’. Naprawdę utknąłem. Później zdarzyło mi się być w lokalnym markecie w małym miasteczku gdzie wiele osób robiło zakupy. Spojrzałem na frontowe okna i pomyślałem sobie „Gdyby coś złego się wydarzyło to te okna by nie wytrzymały”. W taki oto sposób myślę. Nie jest to może dobre myślenie, ale przez te wszystkie lata przyniosło zyski. Rozważyłem to i powstała z tego ta opowieść. Zawsze byłem wdzięczny 'Mgle’ za to, że wyciągnęła mnie z miejsca, w którym nic nie mogłem zrobić. Ta nowela powstała bardzo naturalnie.
Czy atak na fundamentalizm, o którym wydaje się opowiada film, był już wtedy obecny?
King: Cóż, pani Cormody była już wtedy. Pani Cormody w filmie Franka jest bardzo podobna do tej z noweli. Nie chcę się wychylać i wygłaszać politycznych stanowisk. Jestem opowiadaczem historii i Frank jest opowiadaczem historii. Tym się zajmujemy. Powiedziałem już wcześniej i powtórzę to, że jeżeli chce się wykonywać swoją robotę najlepiej jak można, takie rzeczy muszą się pojawiać, stawać się częścią historii i wtedy pojawią się dotyczące ich pytania. Czy 'Mgła’ jest opowieścią polityczną? Czy 'Mgła’ jest opowieścią która ma do czynienia z niebezpieczeństwami głęboko zakorzenionej religii, religii fundamentalistycznej? Czy 'Mgła’ jest opowieścią o czerwonych przeciwko niebieskim? Nie odpowiem na żadne z tych pytań. Idźcie obejrzeć film. Te pytania pojawią się i może podyskutujecie o nich. Jeżeli posłuży to jako odskocznia to świetnie.
Strach odgrywa dużą rolę w twoich pracach. Jak pojęcie strachu ewoluowało w twoim umyśle i jak przekładasz to na swoje prace.
King: Strach pełni funkcje przetrwania, prawda? Jeżeli boisz się pewnych rzeczy, takich jak wychodzenia z domu podczas sezonu myśliwskiego w Maine, który obecnie mamy, nie ubierasz się w coś ,co jest czerwone lub pomarańczowe. Boisz się, że możesz zostać postrzelony. Myślę więc o strachu jako o funkcji przetrwania. W opowieściach które piszę jedyną rzeczą, którą staram się robić jest zapewnienie ludziom koszmarów, które są tak naprawdę bezpiecznym miejscem do umieszczania w nich tych lęków. Ponieważ po wszystkim możesz powiedzieć, cóż to w końcu była tylko iluzja, wziąłem więc swoje uczucia na spacer. To jest negatywne uczucie, które jest jak pit bull w ludzkim umyśle. Potrzebuje mieć ono miejsce na spacer i musi być pogłaskane. Te opowieści starają się właśnie to czynić. Wielu z was widziało film i wiecie, że ci ludzie są uwięzieni w supermarkecie, a rzeczy które im się przytrafiają są niewytłumaczalne lub nienormalne. Ale wcześniej czy później każdy z nas staje przeciwko tym rzeczom w swoim życiu. Możesz je nazwać rakiem, zamiast istotami we mgle, ale wszyscy boimy się tych rzeczy. Ważne wydaje mi się badanie tych spraw. Ale jeżeli będę miał więcej pomysłów na temat strachu to cieszę się z tego co robię, ponieważ pozwala mi to dać mu upust i dostawać za to pieniądze, podczas gdy ludzie muszą chodzić do psychoanalityków i im płacić. Jest to dla mnie podwójna wygrana.
Twoja nowela jest bardziej fantastyczna a film czerpie więcej z science fiction.
King: Ja pisałem książkę. Taka jest krótka odpowiedź. Jeżeli chodzi o science fiction to napisałem sporo opowieści, które uważam za ten gatunek. Dla mnie zawsze musi być coś z rodzaju science fiction, ponieważ byłem trójkowym uczniem z chemii i czwórkowym z fizyki. Nigdy więc nie byłem maniakiem. Nigdy nie miałem takich umiejętności i wiedzy. Ale z drugiej strony w latach 50tych widziałem sporo filmów takich jak 'Coś’ albo 'Oni’ i wiem, że promieniowanie tworzy potwory, a co ważniejsze wiem, że jeżeli za dużo będziemy bawić się z nieznanym, to stanie się coś strasznego.
Darabont: Pierwsze prawo fizyki: promieniowanie tworzy potwory. Wielkie mrówki. Również kocham te rzeczy. Mamy wspólne genetyczne predyspozycje by kochać tego typu rzeczy. Była to pierwsza rzecz, która przyciągnęła mnie do tej pracy mistrza. Dla mnie jest to część zabawy. Mamy małe oznaki science fiction? Taak. Trochę horroru? Miejmy nadzieję, że dużo horroru. Ale w końcu, jest to sedno tego, co czyni z niego tak prężnego mistrza opowiadania. Nigdy nie ewoluuje tylko w te oznaki. Sednem zawsze jest człowiek, podróż w głąb ludzkiej kondycji. To właśnie czyni, że jest to w szczególności ważne i mające znaczenie. Jeżeli zaś chodzi o wcześniejszą dyskusję na temat strachu, jak to się wiąże? Jest to badanie strachu. Jest to badanie ludzi działających w szybkowarze strachu, gdzie strach zastępuje powód. Właśnie dlatego zawsze kochałem tę opowieść. Nie chodziło tutaj o mgłę, która jest na zewnątrz z kapitalnymi stworzeniami w niej czyhającymi. Chodziło o to, co przechodzą ludzie w markecie. Kończy się na tym, że jest to bardzo realne i niepokojące, ponieważ nie ma niczego bardziej przerażającego od ludzkiej natury i zachowania. Jest również o baniu się samego strachu, jak to działa na ludzi. Do czego nas zmusza. Czy przyciąga nas to do siebie, czy oddala. Czy popełniamy błędy. Jest to treściwy materiał dla filmowca i [do Kinga] nie mogę ci wystarczająco podziękować za pozwolenie zrobienia mi tego filmu.
Jesteś bardzo płodnym autorem, możesz przeanalizować ten proces? Wielu autorów zostaje pozbawionych praw do interwencji, gdy Hollywood zabiera się za ich książki. Możesz opowiedzieć o tym co pan Darabont wnosi do twych słów, co sprawia że czujesz się tak spokojny przekazując jemu swoje projekty?
King: Kocham pracować z Frankiem. Właściwie to nie pracuję z nim, ale jedynie stoję obok i pozwalam robić Frankowi jego sprawy. Zawsze lubiłem u Franka to, że ciągle posiada wyobraźnię dziecka połączoną ze zdolnością widzenia sedna materiału, a następnie wykonania jego wizji. Mamy więc parę elementów połączonych ze sobą, których nie widzi się u wielu filmowców. W niektórych to się widzi i to oni wykonują dobrą robotę. Frank zawsze wykonywał dobrą robotę. Bardzo dobrze czuję się z tym, że dostanę od Franka coś, co będzie niezwykłe. W moim wypadku nakręcił on 'Kobietę na sali’, która była małym filmem, 'Skazanych na Shawshank’, 'Zieloną Milę’ i 'Mgłę’. I nie chodzi tu tylko o mnie. Cały czas słyszę to od wielu ludzi. Powiedzą, ze kochają te filmy. Raz wpadłem na pewną kobietę. Mieszkamy połowę roku w Sarasocie i wraz z żoną doszliśmy do porozumienia, zgodnie z którym robi ona porządne zakupy raz w tygodniu, ale wysyła mnie po głupoty o których zapomina. Więc jestem pewnego dnia w supermarkecie i mam swój mały wózek. Wychodzę zza rogu i spotykam tę kobietę. Mogę powiedzieć, że miała około 95 lat. Mówi ona, że wie kim jestem. Że piszę te opowieści, te okropne horrory. Że nie szanuje ich i ich nie lubi. Że lubi podnoszące na duchu filmy takie jak 'Skazani na Shawshank’. Więc mówię, że to ja napisałem. A ona na to, że to nie ja. I odeszła. „To nie ty”. Porozmawiajmy o wycieczce w surrealizm. I tak sobie myślę, jejku, może to nie ja. Nie jest to podobne do innych moich rzeczy, może to nie ja to napisałem. Jeżeli chodzi o rozkład pisania, klawiatury i tego wszystkiego… Nie jest dla mnie ważne, czy mam dostęp do materiałów do pisania. Nie jest ważne na czym, lub czym piszę. Mam regularny plan pisania. Robię to z rana. Tak wiele lat to robię, że te rzeczy same się włączają. Sztuką jest mieć dwa albo trzy pomysły, które są warte pracy. Nie zawsze można na to liczyć. Zazwyczaj Bóg był dla mnie dobry i miałem dużo interesujących pomysłów. Miałem sporo zabawy.
Co z filmami, które inni filmowcy wykonali na podstawie twoich prac. Były dla ciebie frustrujące?
King: Nie, nigdy nie było jakiejkolwiek frustracji. Albo są dobre, albo złe. A jeżeli złe to jedynie w pewien sposób się śmieję. Jest opowieść o studencie pracującym dla studenckiej gazety, który przybył by zobaczyć Jamesa M Caina pod koniec jego życia. Młody dziennikarz opłakiwał to jak Hollywood potraktowało jego książki. Na co Cain wskazał na niego palcem i powiedział „Nie zrobili im żadnej cholernej krzywdy synu. Wszystkie książki dalej tam są”. I o to chodzi. Zawsze jestem ciekaw co z tego wyjdzie. Za każdym razem jest trochę inaczej. Czasem jest dobrze a czasem wyjdą 'Dzieci kukurydzy’. Nigdy nie możesz przewidzieć co się stanie. Ale zawsze jestem tym zainteresowany.
Gdy piszecie taką historię lub kręcicie film, pod jak wielkim wpływem literatury, teatru, lub filmu jesteście?
King: Nie czytałem 'Rhinocerous’, ale pochlebia mi porównanie do Ionesco, nawet jeżeli jest ono jedynie przypadkowe. Nie martwię się wpływami, po prostu naszedł mnie taki pomysł i zacząłem pracować nad historią. Jestem pewien, że działam pod wpływem. Najlepszym sposobem by sobie z tym poradzić to po prostu posuwać się do przodu.
Darabont: Sądzę, że wszyscy ulegamy wpływom, tak jak każdy opowiadacz jest pod wpływem tego co było przed nim. Czasami jest to całkowicie podświadome.
King: Cóż, największy wpływ na moje życie ma 'Jestem Legendą’ Richarda Mathesona. Czytałem Poego i innych i sądzę, że byli dobrzy, ale nie miałem z nimi tego instynktownego połączenia.
Darabont: Jest to jedna z pięciu moich ulubionych książek.
Jakie są wasze największe obawy?
Darabont: Ludzie. Spójrz na XXI wiek. Obawiam się, że sprawi on, że wiek XX będzie wyglądał jak 'Ulica Sezamkowa’. Nie ma nic bardziej strasznego od tego, do czego zdolni są ludzie i o tym tak naprawdę jest ten film. Jest on odpowiedni i bardzo na czasie. Dla mnie jest to raczej sprawa ponadczasowa. Cofa się do tragedii greckiej, do tego do czego ludzie byli zdolni gdy byli pod wpływem braku powodu i strachu. To mnie przeraża. Inna sprawa, ten pit bull. Wyprowadzanie go i głaskanie. To coś zabawnego. Ćwiczysz mechanizmy odpowiadające za przerażenie. Ten dżentelmen zrobił wspaniałą, wspaniałą karierę i wypracował legendarne nazwisko. To część zabawy, wiesz, kontrolowany eksperyment strachu. Co tak naprawdę mnie niepokoi to niekontrolowana rzeczywistość.
King: Boję się wszystkiego. To widać w moich pracach. Wind, samochodów. Jedną z rzeczy, która rozpoczęła moją nową książkę było połączenie wypadku, który miałem i cofającej się ciężarówki z popsutym klaksonem. Z tego wzięła cała wielka powieść. Ale w tej sprawie jestem razem z Frankiem i jest to jeden z powodów, dla których kocham ten film. To było trochę jak podrapanie przez kogoś miejsca na moich plecach, którego nie mogłem dosięgnąć. Każdej nocy gdy się kładę i nikt nie wysadził bomby nuklearnej gdzieś na świecie, czuję ten rodzaj kombinacji niewiary, że uciekliśmy w kolejny dzień, i wdzięczności za to, że uciekliśmy. Tyle tych rzeczy jest gdzieś tam. Napisałem o tym wiele różnych książek, od 'Bastionu’ do 'Mgły’, gdzie widzisz sporo osób, które się boją i które są rozgniewane. Ponieważ strach i gniew idą w parze. I gdy to robią, zawsze znajdzie się ktoś, kto powie „Cóż, mieliśmy odpowiedź. Mieliśmy jedyną odpowiedź”. Ponieważ czymkolwiek mogła się okazać religia oni są tymi, którzy powiedzą, że mieli jedyną odpowiedź. Więc uklęknijmy na kolana i módlmy się. A potem na tej ścieżce znajdą się pistolety w zakrystii.
Darabont: I rób to co ci powiemy, albo skopiemy ci tyłek.
King: To prawda, albo skopiemy ci tyłek bo nasz bóg jest większy od twojego. Nie mówię, że 'Mgła’ jest o tych rzeczach, ponieważ to ty o tym decydujesz, ale nie mówię, że nie jest. Do pewnego stopnia jest to również o wielkich robakach.
Darabont: O tak, kochamy wielkie robaki.
King: To prawda.
Czy byłbyś zawiedziony, gdyby nie zrobiono już żadnego filmu na podstawie twoich książek?
King: Dobrze jest znów widzieć swoje filmy. Były przez jakiś czas na rehabilitacji, ale już im lepiej. Więc jeżeli ktoś się zgłosi by spróbować, jestem za, tak długo o ile będzie przy tym minimalna dawka sensu. Więc jestem zadowolony. Jeżeli nikt już nie będzie chciał zrobić kolejnego filmu, to będę mógł z tym żyć, ale mam nadzieję, że z Frankiem będziemy jeszcze współpracować przynajmniej 4 razy.
Darabont: Taaak. Czekam na kolejne więzienne opowiadanie.
Frank napisał nowe zakończenie do 'Mgły’. Jaka była twoja pierwsza reakcja po jego przeczytaniu?
King: Pokochałem je. Stawia ono kropkę nad i. Myślałem o tym podczas pisania opowieści. Jeżeli je posiadacie to zauważycie, że Frank był jej bardzo wierny. Zawsze gdy z Frankiem rozmawialiśmy o 'Mgle’, to powtarzał mi „Wiesz co? To musi posiadać mocne zakończenie”.
Darabont: A ty od czasu do czasu mówiłeś to samo do mnie.
King: Zgadza się. Byliśmy dla siebie zbyt mili by powiedzieć, że opowiadanie ma, nie powiem dokładnie, że kiepskie zakończenie, ale takie którego by moja zmarła matka nie respektowała. Nazywała je zakończeniami Alfreda Hitchocka. Byłeś pozostawiany by samemu o nich zdecydować. Była dla nich pełna pogardy. I Frank wyskoczył z zakończeniem do filmu, które na papierze uważałem za niesamowite. Gdy ujrzałem je w rzeczywistości nastąpiło nawet jeden raz zawahanie. Powiedziałem do siebie: To jest tak szokujące, że powinny być reklamy w gazetach mówiące, że jeżeli się zdradzi ostatnie pięć minut filmu, to zostanie się powieszonym. Tym czego nienawidzę w erze Internetu jest to, że wszystko wychodzi na jaw wcześniej.
Co sądzisz na temat tej adaptacji porównując ją z pozostałymi trzema?
King: Bardzo mi się podoba. Frank zrobił dobrą robotę, ten film ma inne spojrzenie, nie chcę zabrzmieć jak krytyk, ale sądzę, że ma wspaniałe poczucie dokumentalizmu. Stoi trochę obok innych horrorów ostatnich lat właśnie z powodu tego poczucia dokumentu. Czuć tu 'Twilight Zone’ i 'Outer Limits’, które uwielbiałem jako dzieciak. Ale to też film zrobiony przez dorosłego. Nie będę wymieniał nazwisk, ale nie jest to film z rodzaju tych zrobionych przez młodziaków, którzy nie zdają sobie sprawy, że to jest gatunek poważny jak każdy inny. Więc macie film, który stawia pewne poważne pytania. Jeśli ludzie chcą je zadać lub chcą się po prostu dobrze bawić, oto jest. Ale ma to wspaniałe realistyczne spojrzenie, które mnie zachwyciło, Frank ma też kilkoro aktorów, z którymi pracuje od lat. Część z nich występuje w tym filmie. Jeffrey DeMunn, od zawsze mój ulubieniec, nagrał też kilka moich audiobooków. Bardzo lubię też Thomasa Jane’a, zawsze lubiłem.
Darabont: Bill Sadler, który wiele lat temu odgrywał rolę Thomasa Jane’a w audiobooku 'Mgły’.
King: To niesamowite. I Marcia Gay Harden. Kogo tu nie lubić?
Pracowaliście nad tym filmem przy ograniczonym budżecie.
Darabont: O tak. Prawdę mówiąc byłem ciekaw skorzystania z tej estetyki. Niektóre z moich ulubionych filmów w tym gatunku, te najprężniejsze, na przykład 'Noc Żywych Trupów’, powstały z bardzo ograniczonych materiałów. Jest w tym do uchwycenia coś specjalnego. Musiałbym zaklasyfikować 'Shawshank’ do innego rodzaju historii. Spierałbym się z tym, ponieważ wspólnie uznajemy, że Steve King nigdy nie zawodzi pod względem pisania prężnych, ludzkich historii. Jakiekolwiek mamy zagrożenia, jakiekolwiek lokacje, jakiekolwiek mamy szczegóły opowieści, wszystko wywodzi się z prężnego opowiadania historii. Z tego powodu uważam, że ten facet własnoręcznie wyciągnął horror z getta literatury i umieścił w głównym nurcie. Nigdy wcześniej nie widziało się babć na lotniskach czytających horrory, dopóki nie pojawił się Stephen King i nie wprowadził wartości prawdziwego pisarstwa do tego gatunku i nie wyniósł go. Wszyscy powinniśmy mu za to dziękować.
King: Staram się umieszczać w historie prawdziwych ludzi. Chciałbym być zdolny do robienia tego, do umieszczania ludzi, którzy nie są oklepani i którzy nie są tacy głębocy. Chciałbym by to co robię było bardziej fakturalne. Frank zawsze to szanował i dostaliśmy film, który możemy skategoryzować jako horror. Nigdy nie powiem nikomu co ma z tym zrobić. Nazwijcie to jak chcecie, ale proszę, w tym supermarkecie są prawdziwi ludzie. To nie jest 'Piątek 13tego VI’. Ten film jest bardziej fakturalny.
Jestem ciekaw roli wojska w 'Mgle’.
Darabont: Rola wojska jest przypadkowa. I znowu, szczerze, rola stworzeń jest przypadkowa. Dla mnie jest to tylko pretekst do opowiadanej historii, którą jest zespół charakterów śmiertelnie przestraszonych ludzi obijających się jak kulki we flipperach. Jest to część opowieści, którą Steve wprawił w ruch i to właśnie mnie do niej przyciągnęło. Co się dzieje kiedy pozory cywilizacji zostają odłożone, a ludzie zaczynają się bać i tracą powód i umiejętności do racjonalnej rozmowy. To sprawia, że historia jest bardzo ważna i na czasie. Również sprawia to okazję do cholernie dobrej opowieści. Dlatego właśnie zawsze kochałem tę historię.
King: Gdy pisałem tę nowelę, początkowo na pewno przeszło mi to przez głowę. To nie jest nawet świadoma myśl. To tak jakby coś, co przeszło przez twoją wyobraźnię i podświadomość zostało pochłonięte przez nie i było pomysłem gdzie były różnego rodzaju kukiełki. Jest sporo osób obijających się z wieloma sprawami a my nic nie możemy im powiedzieć. Nie moglibyśmy tego nazwać ofiarami wojny, ale coś tam się dzieje, a ci ludzie nie są za to odpowiedzialni. Są umieszczeni pośrodku.
Darabont: Cóż, rozsądni ludzie zawsze są złapani pośrodku, złapani pośrodku wielu machinacji, wielu takich, których nie znamy. To czyni ze mnie paranoika. Kto powiedział, że czasami nie był paranoiczny wystarczająco? Sądzę, że to prawda.
Jak przez te wszystkie lata ewoluowało twoje pisanie? Czy stało się rozgniewane, czy łagodniejsze?
King: Och, dobre pytanie. Myślałem o tym. Chcę to usłyszeć. Pierwsza rzecz jaka mi przyszła do głowy, to fakt, że prawdopodobnie znam ponad 3000 słów więcej niż gdy miałem 24 lata. Tak więc moje słownictwo polepszyło się trochę. I nie, nie jestem tak gniewny jak byłem, ponieważ nie mam już 25 lat. Mam 60 a to skopie ci tyłek za każdym razem. Jest piosenka Elvisa Costello, która mówi, „byłem gniewny, teraz jestem tylko rozbawiony”, czy coś w tym rodzaju. I nie jestem rozbawiony, ale w niektórych pracach jest trochę więcej rozpaczy niż było. W tym sensie 'Mgła’ jest tak naprawdę dosyć dojrzałą pracą. Jest mroczniejsza niż niektóre inne rzeczy. Cały czas staram się opowiadać dobre historie i znajdywać sposób na to by się nie powtarzać, nie wpadać w rutynę. Staram się znajdować nowe sposoby by to robić i to dostarczać. I [westchnienie] to by było na tyle.
Darabont: Cóż, on staje się mniej gniewny wraz ze starzeniem się, a ja staję się coraz bardziej wkurzony. Zawsze tak miałem, a cały czas jest we mnie pogodny optymizm. Wiesz, gdy byłem młodszy, zawsze miałem poczucie, że wszystko da się rozwiązać. Ale wraz z wiekiem zdałem sobie sprawę, że potrzeba trochę dobrej woli od ludzi, którzy mówią, albo nie mówią. Zależy od przypadku. To mnie trochę złości. Jeżeli…
King: Jeżeli dostajesz jego maile.
Darabont: Tak tak, przy okazji się rozprawię. Nie sądzę by było coś, z czym byśmy sobie nie poradzili, ale musimy być przy tym bardzo zdecydowani. I w ten sposób wracamy do 'Mgły’ jako opowieści. Uparcie trwam przy nadziei, a nie jest to najprostsza rzecz na świecie. Utknąłem pośrodku tej sprzeczki, którą mieli Tim Robins i Morgan Freeman. Czy nadzieja jest rzeczą dobrą czy po prostu głupią? Jestem po środku tego równania. Przyjemnością tego, co robimy by zarobić na życie jest to, że możemy w naszej pracy zająć się tymi dziełami, możemy opowiedzieć historie, albo pozyskać je by wyrazić te rzeczy.
Która z jego książek jest najdziwniejsza?
Darabont: Najprawdopodobniej najdziwniejsza historia Steve’a lub jego kumpla pana Bachmana jaką kiedykolwiek napisał to 'Wielki Marsz’
King: O tak.
Darabont: Chciałem się ciebie o to zapytać. Czy nie zacząłeś tego pisać będąc w liceum?
King: Byłem pierwszoroczniakiem na studiach.
Darabont: Jest to niesamowicie dojrzała praca jak na dzieciaka będącego na studiach. Odbyło się to w cieniu Wietnamu, prawda?
King: O tak, zdecydowanie. Zacząłem w 67. Książka, którą zacząłem w liceum nie jest już w druku. Nazywa się 'Rage’.
Wyreżyserowałeś tylko jeden film, 'Maksymalne przyspieszenie’. Czy będziesz jeszcze kiedyś reżyserował?
King: Nigdy nie powiedziałem nigdy. Byłoby świetnie wyreżyserować kiedyś film i zobaczyć co z tego powstanie jak nie jest się na koce, albo pijanym. Ale nie palę się tak do tego. Jednej rzeczy, której naprawdę żałuję to nie zgodzenie się z jakiegoś powodu do zagrania we 'Mgle’ gdy mnie Frank o to zapytał. Nie byłem w stanie wtedy tego zrobić. Pluję sobie za to w brodę.
Darabont: Chciałem by zagrał motocyklistę. Chciałem, żeby zapuścił brodę by dostać ten obraz kudłatego Steve’a Kinga. Skończyło się na tym, że tę rolę zagrał Brian Libby. Zagrał on również w moim pierwszym filmie na podstawie Kinga, tym krótkim, który reżyserowałem mając dwadzieścia parę lat. Pojawił się również w 'Shawshank’ i 'Zielonej Mili’. Więc jest to wystarczająco dziwne, że tęskniłem za tobą i żałowałem, że nie byłeś w stanie tego zrobić.
Na książki jakich innych autorów piszących sci-fi i horrory wciąż czekasz z niecierpliwością. Dzieląc swój czas między Florydą a Maine, jak wpływa to na twoje historie?
King: Cóż, nowa książka dzieje się na Florydzie, ale już od 10 lat jeździmy w tą i z powrotem na Florydę, a cały czas czuję się wobec tego niepewny. Potrzeba czasu by poznać fakturę miejsca, więc mam pewnego rodzaju umysłową blokadę z tym związaną. Jeżeli chodzi o pisarzy to Matheson był pierwszym, który naprawdę na mnie wpłynął. Robert Bloch był kolejnym. Dzisiaj są to Jack Ketchum, Bentley Little. Czytam sporo różnych powieści, nie tylko horrory. To by było raczej nudne. Jest więc sporo innych ludzi, których lubię. Kelly Link jest świetna. Nie pracuje w tej działce, ale bardzo lubię jej rzeczy.
Darabont: Cóż, wydaje mi się że nie muszę tego mówić. Steve miał na mnie ogromny wpływ. Kocham jego prace. Co parę lat ponownie czytam jego książki. Ściągam jedną z półki i ponownie się w nią wciągam. Tak przy okazji, to właśnie przeczytałem kolejny raz 'Oczy Smoka’, która jest niesamowita.
King: Tak, ma powstać francuska kreskówka. Pamiętasz Charlesa Beaumonta?
Darabont: Charles Beaumont. Niesamowity twórca opowiadań. Napisał wraz z Rodem Serlingiem sporo odcinków 'Strefy Zmroku’. Rod Serlin, niezwykle wpływowy pisarz.
King: Jack Finney.
Darabont: Jack Finney.
King: 'Porywacze ciał’, kotku.
Darabont: Paddy Chayefsky, dramatopisarz. Zapisałem go sobie w głowie, bo był dla mnie bardzo inspirujący. Ray Bradbury, bóg. I cudowna, cudowna ludzka istota. Poznałem go w ciągu ostatnich siedmiu lat czy jakoś tak. Dziwną rzeczą jest poznanie swoich idoli i zaprzyjaźnienie się z nimi. To niesamowite.
King: A co powiesz o Davidzie Mamecie? Pisze świetne dialogi.
Darabont: Mamet jest całkiem dobry. Nasz kumpel David J. Schow. Nie tak wielu go zna, a chłopak również prężnie pisze.
Wspomniałeś o swoim niezadowoleniu z filmów Splat Pack. Co sądzisz o dzisiejszym sposobie kręcenia horrorów?
King: Nie jestem niezadowolony ze Splat Packów. Mam na myśli to, że nie mogę się doczekać aż pójdę zobaczyć 'P2′. Byłem podekscytowany idąc na remake 'Halloween’ i na 'Hostel II’. Byłem na nich w dzień otwarcia. To jest jak każdy inny rodzaj filmu: jest parę tytułów które lubię, i parę których nie. Ale w wielu przypadkach mam uczucie jakbym nie obcował z rzeczywistością. Obcuję z jakimś podgatunkiem gdzie wszyscy to wiedzą. To jest prawie jak z japońską sztuką Noh. Czuję, że wiem co się zaraz stanie, nawet jeżeli na jakimś poziomie dokładnie nie wiem. To się wydarzy, tamto się wydarzy. Często nie wydaje się to być pracą dorosłych osób. Wydaje się to być pracą ludzi, którzy cały czas uczą się opowiadać bardziej fakturalne historie.
W jakim stopniu odnosiłeś się do biblii tworząc postać Marcii Gay Harden?
King: Sięgnąłem tylko po wspomnienia z dzieciństwa, tylko po nie.
Czy była ona kimś kogo spotkałeś lub znałeś wcześniej?
King: Nie, tak naprawdę nie była ona osobą, którą spotkałem lub znałem. Ale chodziłem do kościoła w każdą niedzielę i do szkółki biblijnej w każdy czwartkowy wieczór. Słyszałem więc wszystkie te historie o tym co się stanie jak będziesz kłamał, masturbował się, albo robił te lub tamte rzeczy. Że te wszystkie okropne rzeczy się zdarzą i że mają one swoje wsparcie w Biblii. Mniej więcej w tym samym czasie, wraz z moim przyjacielem z dzieciństwa, Chrisem, zakochaliśmy się w pewnym kaznodziei telewizyjnym. Wiedział on o wszystkich międzynarodowych spiskach, apokalipsach i wszystkich tego typu innych sprawach i po prostu pokochałem sposób w jaki to wygłaszał i w pewien sposób go przedrzeźniałem. Gdzieś tam jest komedia, ale światowa tajemnicza komedia, prawda Frank?
Darabont: Jasne, że tak. I nie koniecznie jest to sprawa religii, ale polityki. W oglądaniu filmu wraz z innymi widzami uważam za wspaniałe i fascynujące to, że ludzie naprawdę zaczynają nienawidzić pani Carmody i myślę sobie czy nie zastępuje to nawet tego co dostarcza sama historia? I myślę sobie, że może tak jest. Dzieje się tak, ponieważ ludzie mają serdecznie dość już ekstremistów i mają serdecznie dosyć bycia manipulowanym przez ekstremistów. Jakiejkolwiek ścieżki lub broni użyją, czy jest to religia, polityka, uprowadzenie czy cokolwiek, większość z nas chce być rozsądna, a ekstremiści pieprzą to wszystko za nas. To dlatego tak silnie reagujemy na tym filmie.
King: Nie mam nic przeciwko religii mimo mojego wychowania. Ale co jeżeli religia łączy się z polityką? Jeżeli widziałeś 'Mgłę’ to wiesz, że są pewne części polityczne, które w pewien sposób rozwijają się, spontanicznie się rozwijają w tym kierunku. I to dzieje się za każdym razem w czasach kryzysu. A jedyne co dodaje 'Mgła’ do tej wybuchowej mieszanki to religia. I jeżeli to sprawia, że zaczynasz myśleć o obecnym świecie, to tak musi być. Ale nie jestem gotów by powiedzieć, że jest tak a nie inaczej.
Czy przechodzą cię ciarki jak zaczynasz czytać jakieś prace Stephena?
Darabont: Przechodzą za każdym razem jak czytam jego książki. Ale ciarki to tylko część wycieczki, na którą mnie one zabierają. Uważam jego pisarstwo za tak bardzo satysfakcjonujące, ponieważ ma ono nie tylko niesamowitą głębię ale również fakturalną powierzchnię tego przyprawiającego o gęsią skórkę materiału, którą oczywiście rozkopuję.
Czy wyobrażałeś sobie, gdy zaczynałeś pisać, że nie tylko wiele twoich książek stanie się wielkimi filmami, ale tyle zdobywców Oskarów zagra postacie, które stworzyłeś, jak na przykład Jack Nicholson czy Morgan Freeman?
King: Nie, nigdy sobie tego nie mogłem wyobrażać i nie robiłem tego. Jedyne czego chciałem, to utrzymywać siebie i swoją rodzinę robiąc to co kocham i wiedzieć jak to robić, czyli opowiadać historie. Wszystko ponad to jest pewnego rodzajem bonusem.