Rozmowa ze Stephenem Kingiem
Rozmowa ze Stephenem Kingiem
Tłumaczyła: Beata Nowak
Istnieją autorzy, którzy piszą bestsellery i tacy, którzy zajmują się fikcją literacką; są pisarze, którzy stają się gwiazdami, i ci, których książki przetwarza się na filmy i utwory sceniczne. Rzadko któremu udaje się osiągnąć to wszystko na raz, ale jednym z przykładów na to, że to możliwe jest Stephen King – w pewnym sensie ich król. Zanim w 1974 roku opublikował swoją przełomową powieść 'Carrie’, horror zdawał się być pewnego rodzaju podgatunkiem na rynku wydawniczym. To, co King zaprezentował światu, to nowy sposób na przerażanie ludzi: posługując się czystą, zniewalającą prozą i wplatając w nią elementy codziennego życia ( udręki niezbyt popularnej w szkole dziewczyny w 'Carrie’; rodzina z problemami w 'Lśnieniu’), wprowadził w gatunek książek wywołujących strach trochę więcej emocji i sprawił, że stał się on bardziej uniwersalny.
Równocześnie zaczął rozwijać ten gatunek. W opowieściach jak choćby 'Skazani na Shawshank’, King poszerzył swój wachlarz aż został, w najprostszych słowach, pierwszorzędnym powieściopisarzem. Wykorzystał w tym wszystkim ten rodzaj umiejętności, które jeszcze pogłębiają się w jego najnowszej książce 'Joyland’, miękko okładkowym pierwowzorze książki wydanej 4 czerwca przez cenione wydawnictwo Hard Case Crime. (Reżyser 'Służących’ już wykupił prawa do ekranizacji powieści). Umiejscowiona we wczesnych latach siedemdziesiątych akcja 'Joyland’, opowiada o porzuconym przez ukochaną studencie Devinie Jonesie, który pracując w niewielkim parku rozrywki, odkrywa tajemnicę szokującego morderstwa. „Jako dziecko uwielbiałem jarmarki” – wspomina King – „Łączy się z nimi odczucie czegoś tandetnego i ekscytującego, zdecydowałem, że to jest to, o czym chciałbym napisać”.
King, który dzieli swój czas pomiędzy rodzimym Maine, a swoim domem na Florydzie, jest szczupłym i sprawnym 65-latkiem, z twarzą często rozjaśnianą psotnym, chłopięcym uśmiechem, chociaż ciągle delikatnie utyka. Pozostało mu to z wypadku, w którym, w roku 1999, podczas spaceru, został potrącony przez minivana. Cały czas pisze niezłe książki w zdumiewającym wręcz tempie (we wrześniu zostanie opublikowany sequel 'Lśnienia’ pod tytułem 'Doktor Sen’) i ma już „mniej więcej” ukończone prace nad swoją pierwszą książką detektywistyczną z gatunku hard-boiled* 'Pan Mercedes’. Serial oparty na jego powieści z 2009 roku 'Pod Kopułą’, stacja CBS zacznie transmitować jeszcze tego lata, a swoiste połączenie musicalu z teatrem, które stworzyli wspólnie z Johnem Mellencampem 'Ghost Brothers of Darkland County’, już jesienią rozpocznie, jak to nazywa King, „objazdowe tournee” po amerykańskich miastach.
Tego wiosennego dnia King zaczyna pogawędkę dopiero po tym jak wypełni swój codzienny obowiązek. „Dzisiaj rano napisałem 1500 słów” – mówi – „Pięć stron dziennie to tyle ile zazwyczaj udaje mi się napisać. To tak bardzo obsesyjno-kompulsywna sprawa jak tylko może obsesyjno-kompulsywną może być. Jestem śmiertelnie przerażony jak sobie pomyślę, że jeśli tego nie zrobię to, nie wiem… litery wyblakną; wszystko będzie wyglądało jak sfałszowane.” Jak zwykle, jest pełen mocnych opinii, rekomendacji i dobrego humoru.
Parade: Hard Case Crime publikuje powieści w miękkiej oprawie, zarówno te nowsze dzieła, jak i wznowienia thrillerów z lat 50 i 60, a wszystko to dopełnia okładkami w stylu retro. Czy to z tego powodu zaoferowałeś im 'Joyland’, którego akcja rozgrywa się we wcześniejszej epoce?
Stephen King: Tak. Przypomnieli mi o książkach, na których można powiedzieć, zjadłem zęby, o tych, które można było znaleźć na regale z książkami w miękkiej oprawie w sklepie u Robertsa w Lisbon Falls w stanie Maine w czasach kiedy chodziłem do szkoły średniej. Pomyślałem sobie, że 'Joyland’ pasuje do Hard Case Crime wręcz idealnie. Nie jest to wielka, gruba księga. Zawiera w sobie tajemnicę, ale porusza też zupełnie inne zagadnienie i tym samym staje się również historią o dorastaniu, o dzieciaku, który staje na nogi po zawodzie miłosnym. I dlatego, że wszystko to było tak bardzo retro, stwierdziłem: „Sprzedajmy to jako książkę. Powstrzymajmy te wszystkie e-booki. Wiesz, jeżeli chodzi o audio, nie mam nic przeciwko. Ale jeśli ludzie zechcą, pójdą do księgarni i to kupią.”
’Joyland’ zawiera w sobie elementy ponadnaturalne, ale nie jest horrorem.
Przylgnęła do mnie etykietka pisarza horrorów, i sam zawsze powtarzałem ludziom: „Nie obchodzi mnie jak mnie nazywacie dopóki tylko czeki mają pokrycie, a moja rodzina ma co jeść”. Ale nigdy nie postrzegałem siebie w ten sposób. Widziałem siebie jako powieściopisarza. Pisząc 'Joyland’ chciałem spróbować swoich sił w dziedzinie kryminału.
Jestem pisarzem sytuacyjnym. Opiszesz mi sytuację, na przykład pisarza, który w wyniku wypadku samochodowego łamie nogę i zostaje porwany przez swoją największą fankę, która trzyma go w zamknięciu i każe pisać książkę, a cała reszta w naturalny sposób z tego wypłynie. Wszystko, co musisz zrobić to pozwolić temu czemuś co znajduje się w środku, podyktować sobie całość. Ale w powieściach takich jak 'Joyland’ musi się znaleźć miejsca na MacGuffin*. Musi istnieć rodzaj logicznego łącza, które zaprowadzi cię do tego, kto jest mordercą. To prawie jak konstruowanie krzyżówki.
Jak myślisz, jakie inne książki spodobają się naszym czytelnikom tego lata?
Nowa Kate Atkinson – 'Life After Life’, to coś wspaniałego. Ja w lecie wracam do Agathy Christie; uwielbiam to. Jest też kryminał z gatunku hard-boiled o tytule 'Gun Machine’ (Warrena Ellisa). Oczywiście muszę również wspomnieć o nowej powieści mojego syna, Owena, 'Double Feature’, która jest naprawdę bardzo, bardzo śmieszną książką o wielkim sercu. Mój drugi syn Joe [który publikuje pod pseudonimem Joe Hill] napisał powieść [o wampirach], pod tytułem 'NOS4A2′, która wciąga i zatrzymuje czytelnika w środku.
Słyszałem, że Twoi synowie, zanim opublikują swoje powieści, pokazują je mamie [pisarka Tabitha King]. Czy tobie również?
Pokazują je nam obojgu, ale krytykę matki traktują bardzo, bardzo poważnie. Ja też pokazuję jej moje prace. A ona zawsze powie: „Tutaj, coś takiego już kiedyś napisałeś. To jest złe. To jest głupie”. Z Tabby nie ma mowy o miękkim lądowaniu i to jest fajne. Obaj moi synowie zadedykowali jej swoje pierwsze powieści, a to znaczy naprawdę wiele. Sama jest bardzo dobrą pisarką, ale jakoś nie mogę jej przekonać żeby odpuściła sobie na chwilę ogród i napisała kolejną książkę.
Czy czytałeś swoim dzieciom kiedy były małe?
Jasne. A one czytały dla mnie, bo płaciłem im 10 dolarów za każdą nagraną taśmę. Czytały książki, które wciskałem im w ręce. Jeżeli dobrze sobie przypominam moja córka, Naomi, musiała przeczytać mi wszystkie powieści Wilbura Smitha; jedna po drugiej. Kiedy miała 14 lat, przeczytała mi książkę pod tytułem 'Raven’ opowiadającą o całej sprawie z Jonestown. Pamiętasz Wielebnego Jima Jonesa? Tego od Kool-Aida?
Chwileczkę, kazałeś czternastolatce przeczytać książkę o zbiorowym samobójstwie w Jonestown?
[Śmiech] Tak, właśnie tak zrobiłem. Jak już czytała końcówkę, powiedziała tylko: „Tato, fuj”. Kiedy Naomi miała 5 lat, Joe może ze 3, Owena jeszcze nie było na świecie, czasami po południu Tabby mówiła: „Nie mam już siły, Steve. Muszę się położyć”. Dzieci kręciły się po całym domu, a ja próbowałem wymyślić co mogę z nimi zrobić. Pewnego dnia, w akcie desperacji, wziąłem kilka komiksów o Spider Manie. Nie spodziewałem się po tym zbyt wiele, ale dosłownie zwariowały na ich punkcie. Wszyscy wcześnie nauczyli się czytać. Owen i Naomi potrafili to robić w wieku dwóch lat, albo niewiele później. Pod tym względem byli niesamowici.
Myślisz, że w dzisiejszych czasach czytanie jest dla dzieci równie ważne?
Nie, zupełnie nie. Uważam, że to wszystko przez to ich ukierunkowanie na ekran [telewizja, komputery, smartfony]. Oczywiście czytają, w szczególności dziewczynki czytają całkiem dużo. Idą w stronę tematyki zjawisk paranormalnych, romansu, 'Lśnienia’ i jemu podobnych. A potem zaczyna to zanikać, bo pierwszeństwo zajmują inne rzeczy, na przykład siostry Kardashian.
W ubiegłym roku miałem kilka zajęć z pisania w Kanadzie z uczniami szkół średnich. To były naprawdę bystre dzieciaki. Wszystkie mają komputery, ale nie znają ortografii. Bo funkcja sprawdzania pisowni nie zadziała jeśli nie widzisz różnicy pomiędzy through a threw. Powiedziałem im: „Jeśli w 21 wieku potraficie czytać, świat leży u waszych stóp”. Ponieważ pisania uczysz się czytając. Ale obecnie istnieje tyle bocznych ścieżek, że czuję się z tym nieswojo.
Jeśli mowa o ekranach, jakie seriale oglądasz aktualnie w telewizji?
’Bez przebaczenia’, 'Bates Motel’, 'Żywe trupy’. Najlepszy serial tego roku to 'Zawód: Amerykanin’. Nie oglądam 'Mad Men’. Uważam, że to zwykła telenowela, a kiedy mam ochotę na telenowelę oglądam 'Zemstę’. To zwariowany serial, ale mają świetne kostiumy.
Powiedziałeś, że nie jesteś pewny czy będziesz popularny po śmierci. Co miałeś na myśli?
Cóż, naprawdę nikt nie powinien martwić się takimi sprawami. Po pierwsze, kiedyś odejdę, więc nie będę siedział na jakimś teatralnym balkonie starając się zaobserwować co ludzie tam w dole myślą o tym co napisałem. Fantastyka ma większe szanse na przetrwanie niż wiele innych dzieł. Hobbit albo Opowieści z Narnii to książki, które ojciec przekazuje synowi, matka córce. Ponieważ są osadzone w świecie fantastycznym, zachowują swój sens. Więc może Miasteczko Salem, Lśnienie, Mroczna Wieża też przetrwają. Nie wiem.
Ktoś kiedyś zapytał Somerseta Maughama o jego miejsce w panteonie pisarzy, a on odpowiedział: „Siedzę w pierwszym rzędzie drugiej klasy”. W jakimś sensie prześladuje mnie ta myśl. Piszesz najlepiej jak umiesz. Cała idea potomności dla pisarza jest jak trucizna, nie sądzisz?
Na tym etapie kariery, na jakim teraz się znajdujesz, co jest głównym powodem do tego, żeby wstać i napisać te dzienne 1500 słów?
Moim głównym zadaniem jest ciągle zapewnianie ludziom rozrywki. Prawdziwym wybiciem z progu w przypadku 'Joyland’ były słowa staruszka, właściciela całego przedsięwzięcia: „Nigdy nie zapominaj – sprzedajemy zabawę”. I to właśnie my wszyscy, pisarze, reżyserzy, wszyscy powinniśmy robić. To dlatego pozwalają nam pozostać na boisku.
Hard-boiled story – Czarny Amerykański Kryminał; gatunek literacki mający wiele wspólnego z powieścią detektywistyczną; z rzeczowym i mało uczuciowym głównym bohaterem obsadzonym w roli detektywa i trzeźwym podejściem do tematyki przemocy.
MacGuffin – termin wprowadzony przez Alfreda Hitchcocka w 1939. Oznacza on element fabuły w filmie, który nie ma żadnego wpływu na główną linię fabularną. Ma jedynie za zadanie popchnąć główną fabułę do przodu bądź motywować bohatera. [Wikipedia]