O filmie „Sekretne okno” opowiadają twórcy

 

Sekretne okno
O pracy na planie opowiadają filmowcy i aktorzy

Mort Rainey (Johnny Depp), autor poczytnych powieści, zdaje sobie sprawę, że powinien siedzieć przed komputerem i pisać kolejną książkę, albo przynajmniej wyjść z psem na spacer. Mimo to spędza czas śpiąc po 16 godzin na dobę. Jest właśnie w trakcie rozwodu i dotychczasowe przejścia pozbawiły go energii życiowej, kreatywności i spowodowały klasyczną niemoc twórczą, która nie pozwala mu złożyć kilku najprostszych zdań.
W momencie, kiedy wydaje się, że gorzej już być nie może, psychotyczny nieznajomy o imieniu John Shooter (John Turturro) zjawia się w progach domu Rainey’a, oskarżając go o plagiat swojego opowiadania i żądając zadośćuczynienia.. Pomimo próby załagodzenia całej sytuacji ze strony Rainey’a, Shooter staje się coraz bardziej natarczywy, dając pisarzowi do zrozumienia, że jest gotów sam wymierzyć sprawiedliwość – posuwając się nawet do morderstwa.
Scenariusz filmu „Sekretne okno” powstał na podstawie opowiadania Stephena Kinga „Tajemnicze okno, tajemniczy ogród”, będącym częścią większej kolekcji pod zbiorowym tytułem „4 po północy”. Jeden z recenzentów napisał o zbiorze: „Cztery robiące duże wrażenie opowiadania o mocy zła. Historie, od których nie sposób się oderwać, i które rozpalają wyobraźnię do czerwoności”.
Film „Sekretne okno” na ekrany polskich kin wszedł 16 kwietnia 2004 roku.
O pracy na planie opowiadają filmowcy i aktorzy.

Dlaczego do adaptacji opowiadania Stephena Kinga studio wybrało Davida Koeppa?

Gavin Polone (producent): Cenimy sobie współpracę z Davidem Koeppem, który już wcześniej popisał się mistrzowskimi tekstami scenariuszy do hitów kinowych „Spider-Man” i „Azyl”. Tekst Stephena Kinga przypominał trochę swoim charakterem „Opętanie” („Stir of Echoes”) – jedno z wcześniejszych pisarsko-reżyserskich zadań Koeppa – ponieważ opowiada o człowieku, który wydaje się tracić kontakt z rzeczywistością. Pewne podobieństwa można również odnaleźć w nawiązaniu do klaustrofobicznej atmosfery filmu „Azyl” , thrillera, którego akcja zasadniczo rozgrywa się w jednym maleńkim pomieszczeniu.

Lubi pan klimaty, jakie panują w książkach Kinga?

David Koepp (reżyser i scenarzysta): Podobają mi się filmy z rodzaju zamknięty w domu facet zaczyna wariować. Z zaciekawieniem przyjmuję wyzwania, które stawiają historie rozgrywające się w ograniczonej przestrzeni. „Sekretne okno” to historia faceta, który spędza zbyt wiele czasu samotnie w domu. Chciałem w swoim filmie przyjrzeć się uważnie tematom, które zawsze mnie intrygowały – przestrzennego zamknięcia i związanej z tym pewnego rodzaju paranoi. Zamknięcie może być czymś naprawdę przerażającym, a jeśli do tego dołożymy pewne rzeczy, które się tam rozgrywają, mamy gotowy scenariusz na niepokojącą opowieść. Na pewnym poziomie identyfikuję się z Mortem, ponieważ znam aż nazbyt dobrze styl życia prowadzony przez niego. Ja kiedy piszę, robię to w odosobnieniu. Przejście do świata zewnętrznego może być trudne, kiedy jest się tak bardzo przyzwyczajonym do intensywnego „życia” toczącego się ww własnej głowie.

Łatwo było panu skompletować obsadę?

David Koepp (reżyser i scenarzysta): Fortuna była dla mnie naprawdę życzliwa. Mamy w filmie wszystkich, których życzyliśmy sobie zobaczyć, co przecież nie zdarza się często. W momencie, kiedy mieliśmy gotową obsadę, odczuliśmy ogromną ulgę. Przypominało mi to sytuację, w której masz do dyspozycji wspaniały samochód i jedyne co ci pozostaje, to siąść za jego kierownicą i starać się tym cackiem nie władować na drzewo.

Wcielenie się w postać Morta było trudne?

Johnny Depp: Dysponowanie informacjami z pierwszej ręki od osoby, która sama jest pisarzem, a także reżyserem, okazało się prawdziwym dobrodziejstwem. David był niezwykle inspirującą osobą, czuliśmy silne wzajemne zrozumienie. Pamiętam dokładnie, że czytałem scenariusz, analizując po 10-15 stron i myśląc – to kawał świetnej pisarskiej roboty. Dialogi są prawdziwe, z niezwykle interesującym i pobudzającym do myślenia przekazem. Kiedy tak sobie czytałem ten tekst, zorientowałem się, że historia Morta i jego dylematy całkowicie mnie pochłonęły. No i wtedy, kiedy dotarłem do samego sedna scenariusza – punktu, gdzie historia przyjmuje nieoczekiwany, genialnie rozegrany zwrot, byłem w głębokim szoku. Naprawdę nie spodziewałem się takiego rozwiązania akcji. Jak można przypuszczać, będzie się to także przekładać na podobne reakcje widzów. Sądzę, że dla każdej osoby związanej ze sztuką, ale w szczególności dla pisarza, wyobraźnia jest największym przyjacielem. Zdarza się także, że jest to twój najgorszy wróg, jeśli jest się zamęczanym nadmiernym myśleniem i natłokiem informacji w głowie. To właśnie jest problem Morty’ego. Jest on z pewnością typem odludka. Nie czuje się zbyt komfortowo otoczony ludźmi. Niestety, on sam nie może sobie dać spokoju.

Pan już grał pisarza w filmie braci Coen. Rozumie pan ten rodzaj twórców?

John Torturo: Z dużym szacunkiem odnoszę się do procesu twórczego związanego z pisaniem. Pisarz jest pewnego rodzaju pierwszym kreatorem. Zaczyna swoją pracę od pustej kartki papieru i tworzy całe światy. Jest w tym procesie coś magicznego i jednocześnie niezwykle trudnego. Wymaga to od autora niewiarygodnego wręcz wysiłku umysłowego. Ocena tego, czy Shooter jest faktycznie pisarzem, czy też ulegającym manii pretendentem do pisania, bądź kimś wrogo nastawionym do całego świata, zależeć będzie od widzów. Jednak psychologiczne meandry jego postaci oraz nieoczekiwane zwroty w osobistej podróży tego człowieka zaintrygowały mnie jako aktora.

Jak pracuje się z Johnnym Deppem?

John Torturo: W filmie postaci grane przez nas łączy więź, wynikająca z oskarżeń wysuwanych przez Shootera pod adresem Morta o splagiatowanie jego powieści. Towarzyszą temu próby udowodnienia ze strony Morta, że są to zarzuty bezpodstawne. Ta niezwykle bliska, można by powiedzieć symbiotyczna relacja, prowadziła do kilku niezwykłych scen. Myślę, że na planie czuć było grę osobowości i jednocześnie pewien rodzaj porozumienia. Johnny sprawia, że spotkanie z nim na planie jest prawdziwą przyjemnością, bardzo szczodrze dzieli się z innymi swoimi umiejętnościami i talentem. David dał nam dużo swobody jeśli chodzi o odgrywanie pewnych rzeczy, co przy założeniu, że każde zadanie powierzone Johnny’emu jest przez niego przyjmowane z zainteresowaniem i jednocześnie dzielone z innymi aktorami, dawało wspaniałe rezultaty. Johnny jest aktorem wykorzystującym swoją artystyczną intuicję i przy tym bardzo kreatywnym. Trzeba też wspomnieć, że ma niesamowite poczucie humoru, które bardzo pomaga rozluźnić atmosferę w trudnych momentach.

Maria Bello: Zawsze miałam wiele podziwu dla wyborów artystycznych Johnny’ego. Ten film nie jest też wyjątkiem. Atmosfera sprzyjała współpracy i przynajmniej dla mnie była to każdego dnia cenna nauka. Dzięki Davidowi i Johnny’emu atmosfera panująca na planie była naprawdę twórcza. Jest w nich dużo artystycznej inwencji i luzu.

Charles S. Dutton: Praca na planie filmowym z Johnnym zawsze daje ogromnego „kopa”. Jest on w świecie filmu, można powiedzieć, „starym wygą”. Przy nim cała ta tajemnicza intryga nabiera wyjątkowego wyrazu i odwołuje się do ciemnych stron, które przecież tkwią w każdym z nas.

Lubi pan zaskakiwać aktorów na planie, aby osiągnąć zamierzony efekt na ekranie?

David Koepp (reżyser i scenarzysta): Tak, choć czasami moje „niespodzianki” przynosiły nieco odmienny od zamierzonego efekt. Była taka jedna scena z udziałem Bello, która wymagała od aktorki dużego stopnia przerażenia i napięcia. Mniej więcej w połowie dnia zdecydowałem, że trzeba podkręcić nieco atmosferę, wprowadzając kolejny nieoczekiwany „szok”. Poprosiłem naszego rekwizytora o pistolet, ponieważ przy trzecim, czy też czwartym z rzędu ujęciu chciałem wystrzelić z niego dla dodania energii w momencie, kiedy Maria nieco już spuszczała z tonu. Byłem tym faktem ogromnie podekscytowany, ale chcąc uniknąć rozgardiaszu powiedziałem ekipie, żeby zaopatrzyła się w stopery do uszu. Kiedy w końcu wystrzeliłem okazało się, że był to pistolet na kapiszony, który wydał z siebie żałosny dźwięk, nieco tylko głośniejszy od zabawki mojego 6 letniego syna. Maria zanosiła się ze śmiechu.

Podobno zdjęcia do filmu zrobione są w nietypowym, jak na tego typu produkcje, formacie?

Fred Murphy (autor zdjęć): Przygotowując się do swojej najnowszej produkcji obejrzeliśmy razem z Dawidem kilka klasycznych już filmów z gatunku suspense thriller, w tym „Dziecko Rosemary” i „Lokatora” Romana Polańskiego oraz „Deliverance” Johna Boormana. Tak jak w filmie Boormana, optowałem za nakręceniem „Sekretnego okna” w szerokoekranowym formacie Super 35, co w przypadku filmu tego rodzaju jest o tyle ciekawe, że wiele scen dzieje się w zamknięciu. Podoba mi się ujęcie szerokoekranowe jeśli chodzi o zbliżenia, ponieważ pozwala ono na pokazanie większego bogactwa elementów tła. Niebezpieczeństwo tkwiące w filmowaniu z szerokiego kąta polega jednak na tym, że trudno jest ukryć wszelkiego rodzaju błędy i niedociągnięcia. Przy podejściu twórczym przyjętym przez Koeppa, a polegającym na wykorzystaniu w znacznym stopniu powracającego motywu przewodniego – lustrzanego odbicia, nie było łatwo uniknąć błędów.

Czy nagromadzenie dużej ilości luster na planie nie sprawiało problemów?

Fred Murphy (autor zdjęć): Jest to w dużym stopniu „film lustrzany”. Nigdy wcześniej nie miałem na raz, dookoła siebie tylu luster, jak właśnie w tym filmie. Szczególnie jedno lustro ma spore znaczenie – dużych rozmiarów zawieszone nad kominkiem Morta. Lustro daje również wrażenie, że plan rozgrywających się wydarzeń wygląda na dużo większy niż jest w rzeczywistości. Trzeba jednak rejestrować zdjęcia bardzo ostrożnie, ponieważ aktorzy nie są jedynymi obiektami, które odbijają się w tafli lustra. Zarówno osoby pracujące przy obsłudze planu, jak i części sprzętu mogą również wejść w kadr. Nie było łatwo poradzić sobie z takimi problemami, ale na tego rodzaju zabiegach film z pewnością w znacznej części skorzystał od strony wizualnej. Inna z trudności wiążących się z filmowaniem odbić postaci i przedmiotów, a szczególnie tych w lustrze, polega na tym, że wydają się one ciemniejsze niż w rzeczywistości. Zmusiło nas to zatem do wyrównania poziomu światła.

Gdzie ulokowaliście plan zdjęciowy?

David Koepp (reżyser i scenarzysta): Spędziliśmy trzy tygodnie kręcąc zdjęcia we wnętrzach i w plenerach spokojnego kurortu w prowincji Quebek, znanego jako Sacacomie, w którym nad fikcyjnym jeziorem Tashmore zlokalizowany jest filmowy domek Morta. Wtulony w przepiękny sosnowy las, górujący nad jeziorem kurort wydawał się być z topograficznego punktu widzenia idealnym miejscem azylu głównego bohatera. Oprócz tego odegrał również rolę biura produkcyjnego i miejsca zakwaterowania części ekipy pracującej przy filmie. W miejscu tym brakowało jednak samego domku Morta, który szybko jednak został zaprojektowany i wykonany dzięki scenografowi Howardowi Cummingsowi. Długi, drewniany domek ma wbudowaną werandę, niewysokie piętro, gdzie Mort ma swoją pracownię oraz „sekretne okno” wychodzące na ogród Amy.