Wywiad z Mickiem Garrisem
Wywiad został przeprowadzony w 2004 roku na chwilę przed premierą 'Jazdy na kuli’. Z Garrisem rozmawiał Przemysław Romański – ówczesny redaktor naczelny serwisu Carpe Noctem. Pytania układali: Hubert Spandowski (pytania kingowe), Przemek Romański i Łukasz Orbitowski. Poniżej przedstawiamy tylko fragment wywiadu (choć jest to większa jego część) dotyczący Stephena Kinga.
Powiedz, jak to się wszystko zaczęło. Mam na myśli Twoją przygodę z horrorem i filmem. Czy to zawsze szło u Ciebie w parze?
Zacząłem oglądać horrory w telewizji, kiedy byłem dzieckiem – ogólno dostępne filmy z gatunku 'King Kong’, 'Syn King Konga’ i inne podobne seriale telewizyjne: 'Strefa mroku’, 'One Step Beyond’, 'Po tamtej stronie’. Czytałem też dużo książek science-fiction i horrorów: Raya Bradbury’ego, Richarda Mathesona, Roberta Blocha. Byłem dzieckiem bardzo ukierunkowanym „do wewnątrz”, samotnikiem, mimo że należałem do licznej rodziny. Byłem jednym z czworga rodzeństwa, ale jedynym, który naprawdę żył w świecie fantazji. Nie jestem pewien, dlaczego ludzie twórczy stronią od towarzystwa innych, ale ja zdecydowanie miałem swój własny świat. Lubiłem też rysować, mój ojciec był artystą, a ja uczęszczałem do szkoły artystycznej. Reasumując: w młodości najbardziej ze wszystkiego pragnąłem rysować i tworzyć komiksy.
Jako reżyser kręciłeś najpierw dla telewizji. Pierwszym dużym filmem był 'Critters 2′. Która produkcja była przełomowa dla twojej kariery? Ja mam wrażenie, że 'Lunatycy’…
Istotnie, pierwszym filmem, jaki reżyserowałem, był 'Critters 2′, zaraz po 'Amazing Stories’. Tak więc to on otworzył przede mną drzwi do wielkiego świata. Wystarczyło, że raz zostałem zatrudniony przez Spielberga, a otrzymałem wiele ofert od ludzi, którzy wcześniej nawet nie przeczytali mojego materiału. Studio Disneya poprosiło mnie o podpisanie z nimi kontraktu na wyłączność, ale ja chciałem być otwarty na współpracę z innymi. Niemniej jednak to ludzie z Disneya jako pierwsi umożliwili mi reżyserię. Był to odcinek do serii 'Disney Sudany Movie’ o nazwie 'Fuzzbucket’, którego byłem zarówno reżyserem, jak i producentem. Oparty na historii, którą przedstawiłem jako projekt do 'Amazing Stories’, a którą Steven odrzucił. Wyreżyserowałem odcinek 'Amazing Stories’ zatytułowany 'Life on Death Row’ i to właśnie po tym New Line zaoferowało mi 'Critters 2′. Potem był epizod 'Koszmary Freddy’ego’. Który zrobiłem jako przysługę dla New Line i Boba Shaye’a, aby podziękować za możliwość wyreżyserowania mojego pierwszego pełnometrażowego filmu. Ale tak jak mówisz, to właśnie 'Lunatycy’ pozwolił mi na współpracę ze Stephenem Kingiem, która była wielkim krokiem w mojej karierze.
Pierwsza wersja 'Lunatyków’ mocno różniła się od tego, co możemy oglądać obecnie. Już po premierze zmieniliście początek i zakończenie filmu. Dlaczego?
Zakończenie 'Lunatyków’ było całkiem dobre, ale zdawaliśmy sobie sprawę, że mogło być zrobione z większą pompą. Kiedy studio zdecydowało się, że chcą je zmienić, błagałem ich, aby pozwolili mi dodać scenę na początku, mającą na celu wzbudzić większe napięcie i strach już w pierwszych minutach filmu. King napisał nowe zakończenie, a ja nowe rozpoczęcie i myślę, że film jest dzięki temu lepszy.
Podobno Tabitha King napisała kontynuację. Czy istnieje możliwość, że zobaczymy jeszcze drugą część?
Mówiono mi, że Tabitha napisała materiały do kontynuacji 'Lunatyków’, ale ja ich nie widziałem. Nie słyszałem o jakimkolwiek zainteresowaniu tą produkcją, a od realizacji pierwszej części minęło dwanaście lat. Ale zdarzały się już dziwniejsze rzeczy.
Jedźmy dalej… Potem były dwie kolejne ekranizacje Kinga – 'Bastion’ i 'Lśnienie’. Pomysł kręcenia nowej wersji filmu Kubicka wielu uznałoby za karkołomne zadanie – a Ty wspomniałeś kiedyś, że Twoja wersja 'Lśnienia’ jest najlepszą rzeczą, jaką kiedykolwiek zrobiłeś. Jak rozumiem, nie masz wątpliwości, że wyszedłeś z tego trudnego zadania obronną ręką.
To jest rzecz, która wydaje się wzbudzać najwięcej dyskusji. Nigdy nie zaczynałem realizacji 'Lśnienia’ z jakimikolwiek wątpliwościami, ponieważ nigdy nie było naszą intencją zrobienie remake’u filmu Kubricka. King napisał wspaniały scenariusz, wierny książce i jej wątkom. Kubrick zrobił wspaniały, oryginalny film. Użył powieści Kinga tylko jako bazy do realizacji pomysłu, który był w dużej mierze jego własnym. Chcieliśmy udramatyzować fabułę. To była bardzo osobista książka Stephena i wątki w niej zawarte, dla niego najważniejsze, zostały przez Kubicka pominięte. Nie mogę powiedzieć, czy nasz mini-serial był wierną adaptacją, czy też nie. To zależy już od osądu widza. Ale często wydaje mi się, że część mojej najlepszej pracy jako filmowca jest zawarta właśnie w tym filmie. Wiem, że są fani Kubricka, którzy nienawidzą mnie za ośmielenie się zrobienia remake’u jego filmu. To nigdy nie było moją intencją. Wszystko, co chciałem zrobić, to najlepszą możliwą adaptację, będąc pod wpływem władz telewizji, z ograniczonym budżetem i planem.
Odszedłeś na kilka lat od adaptacji Kinga i wyreżyserowałeś trzy filmy na podstawie własnych scenariuszy, w tym jeden dla telewizji. Jak wspominasz prace nad 'Autostradą strachu’?
Świetnie się przy tym bawiłem. Właśnie zakończyliśmy realizację 'Lśnienia’, kiedy dostałem możliwość zrobienia czegoś w Los Angeles. Czegoś, co miałbym zrobić sam, i przy czym mógłbym zebrać własną ekipę. To było coś, co zrobiliśmy dla zabawy, co nazywałem w tamtym czasie „rekreacyjnym horrorem” dla telewizji Fox. Nie głębokie wątki czy coś w tym guście, lecz po prostu jazda bez trzymanki. Ma swój klimat. W 'Autostradzie strachu’ jest dużo humoru, więcej niż w czymkolwiek, co robiłem od czasu 'Crittersów’, może nawet więcej niż w nich.
Osobiście bardziej niż kingowa 'Gryziszczęka’ przypadła mi do gustu adaptacja opowiadania 'Polityka ciała’ Clive’a Barkera. Jakie jest twoje zdanie na ten temat?
Gdybym miał do wyboru dwie historie, powiedziałbym, że wolę historię Barkera, w końcu sam ją sfilmowałem. To było naprawdę zabawne, niesamowite i zupełnie inne od tego, co kiedykolwiek widzieliście w amerykańskiej telewizji. Chciałbym, aby więcej ludzi to obejrzało.
Jaki masz styl pracy? Autorytarny – Ty jesteś panem i władcą na planie, czy dajesz aktorom swobodę?
Wierzę w szczęśliwe, bardzo optymalne ustawienie. Myślę, że najlepiej pracuje się z ludźmi, którzy cię wspierają i są otwarci na nowe pomysły. Najważniejszą częścią pracy reżysera jest znalezienie, umożliwienie i pozwolenie najlepszym ludziom wykonać ich pracę.
Rok 2004 to powrót do starej tematyki. Kingowi tak spodobał się twój najnowszy film – 'Jazda na kuli’ – że postanowił umieścić swoje nazwisko w tytule. Czego możemy się spodziewać po tej ekranizacji? Czy konieczne było dużo zmian w stosunku do opowiadania?
Utwór Kinga ma zaledwie trzydzieści stron. Rozbudowałem go, ale nie zmieniłem wiele z tego, co napisał. Przeniosłem akcję do 1969 r. i dodałem jeden wątek do życia głównego bohatera. Chciałem pokazać dwie strony Stephena Kinga, które dobrze znamy: tę, która tworzy przerażające historie o duchach, oraz tę, która tworzy nostalgiczny dramat, stronę 'Stań przy mnie’. Książki przez cały czas łączyły obydwie, filmy rzadko. Intymny horror to coś bardzo osobistego, niemniej jednak to wciąż horror.
Pracowałeś ze Stephenem Kingiem przy wielu filmach. Jakim jest człowiekiem i co cię z nim łączy?
Steve King jest jedną z najbłyskotliwszych, kochających zabawę, wspaniałomyślnych ludzkich istot, jaką kiedykolwiek znałem. To niemożliwe, by nie bawić się dobrze w jego towarzystwie, przez lata byliśmy dobrymi przyjaciółmi. Wszystko zaczęło się od 'Lunatyków’. Ukazał się i zabłysnął, i wtedy po raz pierwszy się spotkaliśmy, mimo że odbyliśmy wiele rozmów telefonicznych. Od 'Lunatyków’ poszło ku 'Bastionowi’ i tak dalej. To była, jest i będzie wspaniała zabawa.
Kiedyś miałeś reżyserować adaptację książki 'Talizman’. To chyba najbardziej pechowa próba przeniesienia na ekran książki Kinga. Niedawno zrezygnował kolejny reżyser. Czy wiesz coś o przyszłości tego filmu? Czy istnieje możliwość, że jednak będziesz go jeszcze reżyserował?
Napisałem scenariusz do czterogodzinnej mini-serii w celu jej wyreżyserowania. Gdy sieć telewizyjna ABC orzekła, że tego nie nakręcą, Steven Spielberg wyszedł z propozycją filmu fabularnego. Były nawet pomysły, że ja miałbym go reżyserować, ale to nie wypaliło. Od tamtej pory nie jestem już wtajemniczony w plan, dlatego nie wiem, co się w tej chwili dzieje.
Jakie były plany jeżeli chodzi o ten film? Czy chcieliście zrobić coś zbliżonego do horroru i w ten sposób stworzyć możliwość ewentualnej kontynuacji w postaci 'Czarnego Domu’, czy planowany był raczej zwykły film przygodowy?
Mój scenariusz był wierna adaptacją utworu. Nie mam pojęcia, co teraz wytwórnia ma zamiar zrobić. Myślałem, że moje postaci były piękne, głębokie i poruszały się między światami, które były najlepszą klimatyczną magią, jaką kiedykolwiek byłem w stanie zrobić.
Opowiedz nam trochę o filmie 'Michael Jackson’s Ghosts’. Jaka była w nim twoja rola? Ile w tym wszystkim było pomysłu Stephena Kinga?
Michael i Stephen razem podsunęli pomysł, gdy tworzyłem 'Bastion’. Stephen polecił mnie Michaelowi i tak przez dłuższy czas z nim pracowałem. Napisałem scenariusz i zacząłem reżyserować, ale musiałem przerwać ze względu na kłopoty prawne, które się wtedy pojawiły. Powróciliśmy do filmu trzy lata później, a nasz specjalista od efektów specjalnych, Stan Winston, wyreżyserował resztę, ponieważ ja byłem zajęty 'Lśnieniem’.
’Czerwona Róża’ miała być początkowo filmem kinowym i to ty pracowałeś nad nią ze Stephenem Kingiem. Dlaczego ostatecznie nie doszło do realizacji tego projektu?
Miałem zamiar wyreżyserować 'Czerwoną Różę’ jako film fabularny, tuż po 'Bastionie’. Steven Spielberg miał go wyprodukować na podstawie scenariusza Kinga. Obaj mieli jednak różne zdanie na temat przystępności filmu i w końcu zdecydowali się go nie kręcić. Gdy pięć lat później prawa autorskie do scenariusza straciły ważność, King zdecydował się zrobić sześciogodzinną mini-serię dla ABC.
Teraz trwają prace nad 'Desperacją’. Wiadomo, że nie będzie to mini-serial, tylko trzygodzinny film. Książka jest, według mnie, przeciętna, czego zatem możemy spodziewać się po ekranizacji?
Cóż, jeśli nie lubicie książki, nie polubicie i filmu. To przerażająca historia w pustynnej scenerii. Grupka niewinnych ludzi, zamknięta za kratami przez policjanta, który wymordował pozostałych mieszkańców małego miasteczka. To będzie głęboki, pełen niepewności i przemocy film. Książka jest jednakże bardzo długa, obraz będzie więc okrojony. To straszna historia.
Nakręciłeś sporo ciekawych filmów niezwiązanych ze Stephenem Kingiem. Jednak to właśnie z nim jesteś najbardziej utożsamiany. Czy nie drażni cię to, że ludzie robiący z tobą wywiady, pytają głównie o niego?
Przyzwyczaiłem się. Ale to przecież King sprawia, że film jest interesujący, nie ja, i to jest w porządku. Chciałbym oczywiście zrobić coś całkowicie sam, ale w tym biznesie to bardzo trudne. Wszystko jest strasznie drogie. Chociaż opublikowano już moją książkę i mam na koncie pierwszą powieść więc zobaczymy.
Wielu fanów twierdzi, że to ty powinieneś przenieść wszystkie książki Kinga na ekran (no i może kilka zostawić dla Franka Darabonta). Czy planujesz jeszcze jakieś jego ekranizacje? Sfilmowanie jakiej historii marzy ci się najbardziej?
To bardzo mi schlebia, lecz jest wielu utalentowanych ludzi, którzy tworzą filmy na podstawie Kinga. Uwielbiam pracować ze Stephenem i będę to robił do emerytury albo śmierci, ale lubię też robić coś ponad to. Projekt, który najbardziej chciałbym obrócić w film, to moja powieść, lecz jest chyba zbyt dziwaczna, by ją sfilmować.
Na koniec chciałbym spytać co sądzisz o Polsce i Polakach. Miałeś jakiś kontakt z naszym krajem? Nie myślałeś kiedyś o nakręceniu filmu w Europie Środkowej?
Nigdy nie byłem w Polsce i nie znam wielu ludzi z waszego kraju. Najbliżej, gdzie byłem na wakacjach, to Czechy i Rumunia. Bardzo jednak chciałbym przyjechać do Polski i pracować nad jakimś filmem.
W takim razie czekamy. Dziękuję za rozmowę.
To był mój pierwszy polski wywiad, także dziękuję.