Rozmowa z Richardem Isanove

Rozmowa z Richardem Isanove
dla NRAMA

Tłumaczenie: nocny

 

Newsrama: Cofnijmy na chwilę czas i zacznijmy od przypomnienia, jak dostałeś się do tego projektu – to był zwykły, chłodny telefon od Joe Quesady, tak?

Richard Isanove: Dokładnie tak. Rozmawiałem o tym z Joe’m wcześniej, gdy złożyli propozycję Stephenowi Kingowi, bo jestem jego wielkim fanem, ale Joe zbagatelizował sprawę i powiedział, że King idzie na emeryturę i raczej nie będzie za dużo robił w przyszłości. Potem, jakieś dwa lata później, Joe zadzwonił ni stąd ni zowąd i zapytał, czy chcę wziąć udział w projekcie Mroczna Wieża.

I wtedy zmieniłeś się w postać Texa Avery’ego, gdy oczy wyskoczyły ci z orbit a szczęka opadła na podłogę?

[śmieje się] Coś w tym stylu – kilka minut zastanawiałem się o czym on gada, ale jak zrozumiałem – nie wahałem się ani chwili. King to chyba autor, którego książek przeczytałem najwięcej. Dość późno stałem się fanem Kinga, ale szybko w to wsiąkłem – kiedy pracuję, słucham audio-booków, a jego tytuły stanowią ogromną ilość mojej kolekcji.

Porozmawiajmy o twojej pracy, nigdy nie przestałeś pracować nad tym komiksem, chociaż nastąpiło przesunięcie terminu premiery, prawda?

Tak, i to było fantastyczne. Mieliśmy czas, którego byśmy nie mieli na poznanie własnych stylów, przy comiesięcznym rozkładzie. W okolicach wiosny skończyłem pierwszy numer, i wysłałem im tylko strony w jpg do akceptacji, a nie skończone pliki, z których mogliby drukować. Niedawno zadzwonili i zapytali czy mogę im je wysłać, bo muszą je oddać do drukarni. Ale czas jaki upłynął od początku do teraz, pozwolił Jae’owi i mi na przejrzenie jeszcze raz wszystkich stron i upewnienie się, że są idealne. Tydzień przed świętami obejrzałem każdą stronę z numeru #1 świeżym okiem, jako, że nie widziałem ich już jakiś czas, i mogłem dopilnować, by wszystko było idealne zanim trafi do drukarni. Nigdy nie miałem takiej możliwości – zarówno by coś sobie przeleżało, i żeby to potem dopieścić. Zrobiliśmy kilka poprawek na drugiej stronie pierwszego numeru, tylko dlatego, że mieliśmy na to czas. Niedługo przejrzę numer #2 w ten sam sposób – po prostu ponownie sprawdzę i poprawię jeśli coś będzie trzeba.

Możesz podać przykład czegoś co wymagało korekty?

Postać Corta, który był trenerem chłopców w Gilead. Miał być pijaczkiem, więc dałem mu lekko czerwone zabarwienie na nosie by zaznaczyć, że mógł pić na chwilę przed sceną, w której się pojawia. Spoglądając na to teraz, widzę, że przeszedłem z lekko różowawego blasku do bardziej czerwonego, w rodzaju nosa klowna. Mogłem to poprawić. Kiedy masz możliwość spojrzenia na pracę w perspektywie ciągłości, czego nie masz przy komiksach wychodzących co miesiąc, możesz spojrzeć na całą opowieść. Tak jak powiedziałem, fantastycznie jest mieć taką możliwość. W rezultacie, myślę, że to najlepsze co kiedykolwiek zrobiłem. I sporo uznania muszę oddać Jae’owi – naprawdę wykonuje swoje najlepsze rysunki w karierze, a to tylko powoduje, że chcę połączyć z nim wysiłki.

Jae wyznał, że Joe Quesada powiedział, iż ma poczucie, że zrobiliście mu kawał, że jest z wami trzeci artysta…

Ta, słyszałem o tym. Myślę, że to przez to, że Jae i ja dużo ze sobą rozmawiamy, a Jae to ktoś kto bardzo chroni swoje rysunki, szybko i ochoczo mówi mi, gdy uważa, że coś powinienem zmienić, albo, że coś będzie wyglądało lepiej zrobione w inny sposób. Do tej pory sam używał tuszu na swoich rysunkach, a tutaj tak nie jest, mogło być mu nieco trudno oddać część kontroli jaką zazwyczaj miał, aż do skończonego rysunku. Ale znaleźliśmy wspólną płaszczyznę.

Ile wam zabrało wypracowanie tej płaszczyzny?

Jakieś trzy numery zanim znaleźliśmy sobie miejsce, w którym obaj czuliśmy się komfortowo. Teraz dokładnie wiem czego on chce. W większości przypadków chodziło o doszlifowanie pewnych elementów. Nie sądzę by ludzie w ogóle dostrzegli różnicę między pierwszymi trzema numerami i resztą, kiedy to uczyliśmy się współpracy. Ale my widzimy różnice, było co nieco do doszlifowania.

Jak powiedział Jae, wcześniej zrobiliście razem okładkę do 'Lady Death’, uwzględniając to co powiedziałeś o doszlifowywaniu, co takiego jest w rysunkach Jae’ego, co ci pasuje? Czy daje ci, w pewnym sensie, dużą swobodę w pracy? Lubi w końcu używać czarnego w dużych ilościach…

Coś w tym jest, kiedy mówię ludziom o tym co robię, tłumaczę, że artysta robi rysunek i wypełnia go czarnym tuszem a ja robię całą resztę. Gdy pracowałem na przykład z Andym Kubertem przy 'Origin’, stosował on dużo szarości, było tam bardzo mało czerni, na której mogłem pracować. Gdy zobaczyłem styl Jae’a, który używa naprawdę wielu cieni, zajęło mi trochę czasu by zrozumieć jak on pracuje, i jak narysował dany szkic. Ale jak się pracuje z kimś dobrym, takim jak Jae, czy Joe Quesada, czy Andy Kubert, to jest to jak wspinaczka po górach – za każdym razem jak wyciągniesz rękę, masz się czego złapać. Jeśli chodzi o Jae’a i jego kompozycje i przestrzeń, wiem, że zostawi mi miejsca, gdzie potrzebna będzie moja ingerencja. W dodatku obaj jesteśmy wygadani, możemy godzinami rozmawiać przez telefon, po prostu gawędzić o pracy. Doszliśmy do momentu, w którym staramy się do siebie za dużo nie dzwonić, bo te telefony często przeradzają się w godzinne konwersacje na wiele różnych tematów. Ale to pomaga, bo rozmawiamy o artystach i rzeczach które lubimy i nie lubimy, więc wiem czego unikać w naszej współpracy. [śmieje się] Jeśli chodzi o wytykanie mi rzeczy, które mu się nie podobają, Jae się tego nie krępuje.

Jaka jest najważniejsza rzecz, którą artysta może zrobić by ułatwić bądź utrudnić ci pracę? Jest jakiś kluczowy element?

Źródło światła. To najważniejsza kwestia. Jae upewnia się, że źródło światła jest zawsze skupione i konsekwentne, i gdy nakłada cienie, widać, że naprawdę rozumie temat światła w rysunku. Wtedy moim zadaniem jest uwypuklić i pokolorować cienie i światło.

Ta – myślałem, że opowiesz o teorii koloru czy coś, ale pewnie jeśli nie masz dobrych fundamentów, na których możesz budować, to reszta się nie liczy…

Dokładnie. Najtrudniejszym zadaniem na świecie jest praca z rysownikiem, który nie rozumie światła. Pracowałem z ludźmi, którzy mogą zrobić obraz, na którym twarz oświetlona jest od lewej, ciało od prawej a nogi od tyłu. To może wyjść w czerni i bieli, powiedzmy, ale gdy trzeba nałożyć kolory, staje się oczywiste, że nic z tego nie wyjdzie. Nie da się w ten sposób zrobić trójwymiaru, więc trzeba wymyślić jakiś sposób by to jakoś pokolorować. To może być ciężkie i nudne ćwiczenie. Ale z kimś takim jak Jae, kto doskonale rozumie światło, można się skupić jedynie na kolorach i strukturze. Jeśli nie musisz poświęcać czasu na tym by zrozumieć rysunek, masz więcej czasu na swoje zadanie.

Jakie specyficzne elementy zamieściłeś w rysunkach Jae’a?

Świat Mrocznej Wieży ulega rozkładowi, więc zawsze jest mglisto, wokół unosi się kurz – zawsze w powietrzu jest pełno pyłków. To musi być widoczne. Jae trochę tego zamieścił, ale potem stworzyłem teksturę, która wygląda jak efekt airbrush. Mogę stosować go na rysunkach i nie tracić tego co zrobił Jae.

Pomówmy o twoim podejściu do projektu jako do całości, w fazie przygotowań, stworzyłeś jakieś szczególne palety dla konkretnych miejsc, czy dla komiksu jako całości?

W zasadzie traktuję każdą scenę osobno, i staram się nadać każdej z nich należyty wygląd, ale są też pewne tematy przewodnie, na przykład kiedy odwiedzamy Karmazynowego Króla, wszystko jest w czerwieni, Marten jest pochłonięty magią, więc wprowadziłem zieleń i pomarańcz. Pustynia ma oczywiście też swój własny wygląd. Najważniejszym jest by kolory pasowały zarówno do opowieści jak i rysunków Jae’a. Gdy po raz pierwszy dostaję szkic, zwykle w głowie widzę w jakim kierunku z nim pójdę. W chwili obecnej, w punkcie, w którym jestem, czuję się pewnie w temacie nastroju lokacji i scen. Paleta z jakiej korzystam, zawiera szeroki zakres kolorów, nie jest tak skodyfikowana jak przy innych moich projektach. Na przykład, mogę zmieniać kolor koszuli Rolanda każdego kolejnego dnia. Przy Spider-Manie nie można było zmieniać uniformu czy wyraźniejszych kolorów. Zazwyczaj gdy koloruję komiksowego superbohatera, tworzę schemat kolorów na podstawie kostiumu i trzymam się go przez cały komiks, ale tutaj nic takiego nie ma miejsca. Nie ma żadnych restrykcji, na każdej stronie mogę dać co tylko chcę.

Tak więc mimo, że to świat bardzo fantastyczny, jest dużo bardziej realistyczny pod względem podejścia jakie obierasz…

Taa, nie muszę używać fluorescencyjnej czerwieni. Moje podejście wygląda bardziej tak, jakie miałby rysownik a nie jakie ja mam zazwyczaj. Mam dużo swobody.

Sądząc po tym co ty i wcześniej Jae powiedzieliście, ten komiks to coś czego szybko nie porzucicie.

Mówi się, że 'Mroczna Wieża’ to magnum opus Stephena Kinga. Ja i Jae mamy to samo poczucie. Całość zajmie nam jakieś trzy lata, to dłużej niż cokolwiek ja i Jae robiliśmy wcześniej. Obaj naprawdę chcemy doprowadzić to do końca, nie widzę tu innego artysty niż Jae. To nasz teren. [śmieje się] Cudownie jest pracować nad tym projektem.