Stephen King pod lupą

Stephen King pod lupą

Tym razem jest to spojrzenie na twórczość pisarza przez pryzmat zjawisk paranormalnych, techniki i nauki. Postrzeganie pozazmysłowe, samozapłon, podróże w czasie, sztuczna inteligencja, fizyka kwantowa, rzeczywistości alternatywne, teleportacja, Obcy… te i inne tematy omawiają autorzy przyglądając się dokładnie kolejnym książkom Kinga, od „Carrie” po „Komórkę”.

Wydawnictwo: Fontanna
Data wydania: 2008
Oprawa: miękka
Liczba stron: 244


Recenzja


„My koncentrujemy się na zagadnieniach naukowych powiązanych z powieściami Stephena Kinga” – piszą Lois H. Gresh i Robert Weinberg. I rzeczywiście, sama twórczość Kinga ma z książką „Stephen King pod lupą” wspólnego tyle, co zima z wiosną – posłużyła jedynie za pretekst do stworzenia traktatu popularnonaukowego przechadzającego się przez szerokie spektrum zagadnień takich, jak telekineza, sztuczna inteligencja, życie pozaziemskie, fizyka kwantowa czy możliwość istnienia światów równoległych. Stephena Kinga w tym wszystkim jak na lekarstwo.

Książka Lois H. Gresh i Roberta Weinberga to dzieło bardzo „amerykańskie”. Choć porusza tak skomplikowane zagadnienia naukowe, jak choćby krzywizna czasoprzestrzeni czy teoria strun, mamy wrażenie, że autorzy piszą o czymś równie przyziemnym, co hamburger w fast foodzie. Efekty są, mówiąc szczerze, różne. Czasem czytelnik jest autentycznie zafascynowany możliwością modyfikowania kodu DNA człowieka tak, aby pozbawić go wszelkich wad (a także niebezpieczeństwem, jakie – jak udowadniają autorzy – takie naprawianie błędów Boga za sobą niesie), ale nieraz ma też wrażenie, że niektóre kwestie są omawiane w sposób bardzo uproszczony, zbyt „płytki”. Jest to pewnie celowy zabieg, bo bez niego niewątpliwie nie zrozumielibyśmy wielu omawianych zagadnień, ale… wyczuwa się, że w pewnych momentach nauka zmienia się w zabawę i dywagowanie, „co by było, gdyby”.

Również autorzy przyjmują wobec poruszanych kwestii różne stanowiska. Z jednej strony zaznaczają, że nie ma i nigdy nie było żadnych dowodów na istnienie telekinezy, a zagadnienia tego nie można nazwać naukowym, co najwyżej paranaukowym, a z drugiej wydają się wierzyć w możliwość „przecięcia” czasoprzestrzeni tak, aby człowiek mógł z jednego świata przejść do drugiego bez żadnego wysiłku.

Stephen King w paru momentach się jednak pojawia. Przez całą długość książki czai się gdzieś w cieniu, z którego autorzy raz na jakiś czas pozwalają mu się wyłonić. I tak dokonują kilku trafnych spostrzeżeń: „Mroczna Wieża” stanowi spoiwo łączące twórczość Kinga w jedną, spójną całość; jego dzieła zawdzięczają fascynację milionów czytelników uniwersalnemu pytaniu, jakie stawiają: a co będzie, jeśli to możliwe?. Nie mogę jednak zgodzić się z tezą postawioną przez Lois H. Gresh i Roberta Weinberga, iż „wiodącym tematem książek Stephena Kinga jest groźba obcej inwazji”. Obcy, w rozumieniu przybyszów z kosmosu, pojawiają się tylko w dwóch jego książkach: „Stukostrachach” oraz „Łowcy snów”. Co innego, jeśli mówimy o jakichś nadprzyrodzonych siłach czy istotach, pchających bohaterów do działania. Te występują choćby w „Miasteczku Salem”, „Mgle”, „Sklepiku z marzeniami” czy „Worku kości”. Nadal jednak jest to wąski zakres twórczości Kinga.

Do książki wkradła się mała pomyłka. Autorzy piszą na 223 stronie, iż jednym z bohaterów „Bastionu” jest profesor filozofii. W „Bastionie” profesor występuje – owszem – jednak jest to profesor socjologii.

„Stephen King pod lupą” to pierwsza książka o tym autorze, którą miałem okazję przeczytać. Spodziewałem się po niej czegoś zgoła innego, myślałem, że koncentrować się będzie na twórczości Kinga w sposób bardziej „literacki”; że autorzy zanalizują dzieła „króla horroru”, rozkładając na czynniki pierwsze wszystkie metafory, frazeologizmy, alegorie, którymi posługuje się King. Dostałem coś diametralnie innego, niemniej Lois H. Gresh i Robert Weinberg dostarczyli mi sporo rozrywki, poszerzając dodatkowo moje horyzonty.

Postawiłbym szóstkę za przybliżenie mi arkan wiedzy z różnych dziedzin. Ocena wyżej za to, iż w dniu, w którym przeczytałem w książce o Wielkim Zderzaczu Hadronów, usłyszałem również w radiu o jego inauguracji. Taki ciekawy zbieg okoliczności.

Autor: Patryk Szaj