Mroczna Wieża II: Powołanie trójki
|
||||||||||
OpisPo konfrontacji z człowiekiem w czerni rewolwerowiec Roland Deschain budzi się na brzegu Morza Zachodniego i odnajduje troje drzwi. Po przejściu przez każde z nich trafia do tego samego miejsca – Nowego Jorku – ale do innego momentu w czasie. W spotkanych za drzwiami ludziach – Eddiem Deanie, Odetcie Holmes i Jacku Morcie – widzi sprzymierzeńców w misji rozwikłania Tajemnicy Mrocznej Wieży. Decyduje się zabrać ich do swojego świata. Dziwna z nich drużyna – narkoman, schizofreniczka i… seryjny zabójca. |
||||||||||
|
||||||||||
Recenzja
Myślą przewodnią recenzji „Rolanda” było nieustanne podkreślanie jak bardzo nietypowa jest to książka, jak odstaje od całej bibliografii Kinga oraz od reszty cyklu „Mroczna Wieża”. Wiele osób, mających już za sobą lekturę całej sagi, zaznacza by nie rezygnować po pierwszym tomie, by w razie ewentualnego rozczarowania dać jeszcze szansę tej serii i spróbować przynajmniej „Powołanie trójki”. Choć nie jest to książka bez wad, jest jedną z najbardziej kingowych części cyklu. Napisaną w jego stylu, wałkującą motywy wykorzystywane przez Kinga sporadycznie wcześniej i wielokrotnie później. „Powołanie trójki” nie odstaje tak drastycznie od „Rolanda” jak to się często podkreśla, czuć tutaj ciągłość serii, jest zachowana płynność ale drugi tom porusza zupełnie inne wątki i gra na innych nutach przez co książka tak mocno odbiega od tego co poznaliśmy do tej pory. Cała historia zawarta w książce ogranicza się do wędrówki Rolanda przez plażę (na której pożegnaliśmy go w poprzednim tomie) i odkrywania trzech portali do naszego świata. I to jest pierwsza rzecz, która może razić miłośników czystej fantastyki bo akcja „Powołania trójki” w większym stopniu rozgrywa się w naszym świecie. Oczywiście to nie jest nowość ani zaskoczenie bo już pierwszy tom dał nam do zrozumienia, że będziemy mięli tutaj koncepcję światów równoległych i ten znany nam na co dzień odegra w tym zestawie znaczącą rolę. W „Rolandzie” poznaliśmy też historię Jake’a, chłopca z Nowego Jorku, ale zdecydowana większość książki skupiała się na kreacji Świata Pośredniego. Powiedzieć, że w „Powołaniu trójki” ten motyw schodzi na margines będzie sporym niedopowiedzeniem. W drugim tomie nie dowiadujemy się niczego nowego na temat miejsca akcji. Co więcej, postać Rolanda, który był osią poprzedniego tomu, schodzi również na dalszy plan. I wreszcie nie poruszamy się ani o krok na drodze do „Mrocznej Wieży”. Chociaż może nie do końca… Teoretycznie robimy gigantyczny krok, gdyż formuje nam się drużyna, ale „Powołanie trójki” nie rzuca nam nawet skrawka wyjaśnienia czym jest Mroczna Wieża, po co do niej idziemy i jak się w ogóle za to zabrać. Pierwszy tom pozostawił czytelników z wieloma pytaniami a drugi nie ma dla nich na razie żadnej odpowiedzi. Podczas wędrówki opisanej w tej książce Roland znajduje trzy pary drzwi, które przenoszą go do umysłów trzech osób z naszego świata żyjących w różnych okresach czasowych. Kolejno trafiamy do głowy Więźnia (Eddiego Deana), Władczyni Mroku (Odetty Holmes/Detty Walker) i Popychacza (Jacka Morta). Każdej z tych postaci poświęcona jest osobna część książki, a każda z nich przedzielona jest „Tasowaniem” – rozdziałem, którego akcja rozgrywa się na plaży w Świecie Pośrednim. Pierwsza rzecz, na którą trzeba zwrócić uwagę to nagminne stosowanie deus ex machiny, do czego czytelnicy „Mrocznej Wieży” będą musieli się przyzwyczaić, bo King wielokrotnie będzie korzystał z tego w przyszłości. Dostajemy trzy portale, ale King nie tłumaczy nam jak one działają. Co więcej, ich działanie uzależnione jest od tego czego w danej chwili wymaga od nas akcja książki. Jednym razem Roland przenosi się do głowy bohatera, innym przechodzi fizycznie do drugiego świata by ramię w ramię brać z nim udział w akcji. Czasami drzwi widzi tylko główny zainteresowany ale gdy wymaga tego bieżąca sytuacja można je pokazać innym bohaterom. Czasami wystarczy pomyśleć o przeniesieniu danego przedmiotu a ten znika w naszym świecie i pojawia się w drugim a innym razem trzeba przejść całym ciałem przez drzwi i przenieść go w tradycyjny sposób. Nie wiemy też dlaczego akurat te trzy osoby zostały wybrane. Skąd nagle gdzieś w środku wielkiej magicznej krainy pojawiły się trzy pary wiszących w powietrzu drzwi połączone z głowami ludzi z innego świata. Wszystko to musimy brać na wiarę. Wyrocznia w pierwszym tomie powiedziała, że Roland powoła trójkę więc teraz nagle, ni z gruszki ni z pietruszki, na jego drodze pojawiają się magiczne przejścia. To się czyta doskonale, to jest napisane przez większość książki świetnie, ale trzeba zapomnieć o logice i takie rzeczy przyjmować bez wyjaśnienia. A jeśli już teraz komuś to przeszkadza to trzeba sobie zdawać sprawę, że dalej będzie tego jeszcze sporo. Jak natomiast prezentuje się nasza tytułowa trójka? W większości bardzo dobrze. Pierwsza, najdłuższa część to historia Eddiego Deana, którego z miejsca pokochali chyba wszyscy czytelnicy. Eddie to chłopak po przejściach, rozchwiany na wielu płaszczyznach, uzależniony od brata i od narkotyków. To bohater, który przechodzi ogromną zmianę na przestrzeni całej sagi, a pierwszy duży krok na nowej drodze stawia już w tym tomie. Dodatkowo jest to wesołek czyli przeciwwaga dla Rolanda. Jego historia stanowi w zasadzie autonomiczne opowiadanie. Poznajemy go w trakcie próby przemytu narkotyków. Na starcie zostajemy wrzuceni w środek akcji i do końca tej części już tylko podkręcamy tempo. Ten segment czyta się w zasadzie sam i naprawdę ciężko jest odłożyć książkę nie kończąc go. Nowy bohater dostaje mocno zarysowaną historię. Poznajemy jego przeszłość, rozumiemy motywacje, które spowodowały, że znalazł się w takiej sytuacji. „Więzień” to zdecydowanie najlepsza część tej książki i idealne jej otwarcie. Niestety w środku powieści łapiemy zadyszkę. Po kapitalnie rozpisanej akcji zamykającej opowieść Eddiego przechodzimy do wątku Odetty, czarnoskórej kobiety z problemami natury psychicznej i fizycznej. I ten segment wybija czytelnika z dwóch powodów. Po pierwsze jest napisany według zupełnie innej formuły. I tak jak rozumiem intencje autora, który chciał jakoś zróżnicować tę powieść, tak z punktu widzenia czytelnika to wypada kiepsko. King próbuje szokować nas za pomocą twistów i opisuje tę historię w taki sposób, że wrzuca czytelnika w środek czegoś nieznanego by na koniec rozdziału zaskoczyć go kolejno informacjami, że ta kobieta jest czarna, nie ma nóg oraz co łączy ją z tą drugą. Najpierw poznajemy Odettę a gdy już zaczynamy się do niej przyzwyczajać to King znów wypuszcza nas na nieznane wody, gdzie przedstawia nam Dettę. W przeciwieństwie do Eddiego, Roland musi bardzo szybko wprowadzić ją do Świata Pośredniego więc nie ma czasu na budowanie jej historii. Kolejne opowieści dostajemy więc poszatkowane. W dalszej części pojawiają się nagle jacyś sanitariusze i zanim czytelnik zdąży połapać się, że jest to retrospekcja to przeskakujemy do kolejnego rozdziału, który znów wrzuca nas na dziewiczy teren by stopniowo wyjaśnić jaki związek ma z całą historią a na koniec zaskoczyć twistem. I tak jak napisałem wyżej, rozumiem co kierowało Kingiem gdy w taki sposób prowadził akcję ale czyta się to zwyczajnie źle. Chociaż może to dlatego, że jest to zabieg jednorazowy. Nie pamiętam swoich wrażeń z pierwszej lektury ale gdy wszystkie karty już znamy to ten segment jest najmniej ciekawy. Po drugie natomiast Detta i Odetta są zwyczajnie ciężkimi do polubienia, skrajnymi, karykaturalnymi i irytującymi postaciami, które nie ułatwiają nam lektury tej części książki. Na sam koniec ponownie wracamy na znane z pierwszej części tory. Ostatnia część dotycząca Jacka Morta to znów historia ułożona na zasadzie klasycznego opowiadania. Poznajemy dużą część przeszłości tej postaci. Roland znów pojawia się w istotnym z punktu widzenia Jacka momencie jego życia i ponownie od samego początku jesteśmy wrzuceni w ciągłą szybką, intensywną, wartką akcję bez zbędnych przerywników. Ponownie czyta się to świetnie, strony przewracają się same i bardzo trudno jest odkładać tę książkę na półkę. I tak jest już do końca „Powołania trójki”. Jedyny mały zgrzyt jaki mógłbym mieć jeszcze do wątku tytułowej kompanii to ponownie fakt uproszczeń fabularnych, których nie tłumaczy się czytelnikowi. Teoretycznie każą nam przyjąć na wiarę, że działa tutaj potężna magia i jakaś wyższa siła. Wszyscy ci ludzie są sobie przeznaczeni i połączeni jakąś więzią a Roland nie ma prawa do własnej woli. Musi powołać tych konkretnych bohaterów a jeśli tego nie zrobi to wszystko się zawali a droga do Mrocznej Wieży już na zawsze pozostanie dla niego zamknięta. Żaden z powołanych kompanów nie jest szklistą postacią bez wad. Każde z nich ma sporo za uszami. W jednym przypadku Roland postanawia jednak podjąć własną decyzję i oczywiście jest ona uzasadniona fabularnie, ale jest też sprzeczna z wszystkim tym w co kazano nam przyjąć do wiadomości na starcie książki. I ponownie autor wymusza na czytelniku wiarę, że tak po prostu ma być… bo tak… Jeśli jednak nie przeszkadza Wam takie postawienie sprawy, które będzie towarzyszyć jeszcze wielokrotnie w kolejnych tomach, jeśli potraficie dobrze bawić się bez analizowania logiki świata przedstawionego, to „Powołanie trójki” powinno sprawić Wam ogromną frajdę. Ta książka jest spójna z „Rolandem” ale jednocześnie to jest 100% Kinga w Kingu. Czyta się ją szybko, zaczyna się doskonale i kończy się świetnie. Środek trochę wybija z rytmu ale nie jest to co coś co szczególnie zaniżałoby ocenę książki. W tym momencie powinniście się już zakochać w „Mrocznej Wieży” i po skończonej lekturze z wypiekami na twarzy biec do półki z książkami po „Ziemie jałowe”. Wiem co mówię bo dokładnie tak zrobiłem w 2002 roku po pierwszej przygodzie z „Powołaniem trójki” i powtórzyłem to potem jeszcze kilka razy. Autor: Mando |
||||||||||
Inne wydania
|
||||||||||
|