Mroczna Wieża I: Roland (nowa wersja)
|
||||||||||
OpisPierwszy tom cyklu – „Roland” Na jałowej ziemi przypominającej planetę po apokaliptycznej zagładzie pozostały tylko ślady dawnej cywilizacji. Roland Deschain, ostatni z dumnego klanu rewolwerowców, przemierza ten złowrogi, zamieszkany przez mutanty, demony i wampiry świat, ścigając człowieka w czerni. Wierzy, że ten posiadł tajemnicę Mrocznej Wieży – centrum wszystkich światów, miejsca, w którym być może uda się rozwiązać zagadkę czasu i przestrzeni i odkryć tajemnicę istnienia. Podczas wędrówki musi stawić czoła opętanej kapłance, spotyka szalonych osadników, gadającego kruka – i zaprzyjaźnia się z pewnym chłopcem z Nowego Jorku o imieniu Jake. A to dopiero początek… Wydanie to zawiera dodatkowo opowiadanie „Siostrzyczki z Elurii”. | ||||||||||
CiekawostkaPo zapowiedzi wydania tomu V cyklu Mroczna Wieża, King zapowiedział także ponowne wydanie tomu I w nowej, zmienionej wersji. Chciał by ten tom bardziej pasował do pozostałych. Dodał około 9 tysięcy słów a także przekształcił strukturę książki tak aby nie było uczucia, że jest to kilka opowieści w jednej książce ale jedna, spójna całość. Pojawiły się też koneksje z następnymi tomami, poprzez postacie (np. Karmazynowy Król, o którym nie było mowy w pierwotnej wersji) czy wydarzenia. King napisał też wstęp: „O byciu dziewiętnastolatkiem (i kilku innych rzeczach)” i przedmowę, w której opowiada o nowej wersji tej książki. | ||||||||||
|
||||||||||
Recenzja„Mroczna Wieża” to cykl wyjątkowy w całej bibliografii Kinga. Z jednej strony powiązany niemal ze wszystkimi innymi tytułami i stanowiący kręgosłup całego multiwersum stworzonego przez tego pisarza. Z drugiej to seria całkowicie odstająca od większości jego dorobku. „Roland” jest natomiast powieścią podwójnie wyjątkową, inną nie tylko w porównaniu do całej bibliografii ale też w zestawieniu z samym cyklem. Książka została napisana przez bardzo młodego pisarza z bardzo dużymi ambicjami, pisarza z nie wyrobionym jeszcze stylem, nie doszlifowanym językiem, porywającego się z motyką na słońce. I choć King przepisał ją w 2003 roku, poprawił błędy, wygładził styl, rozbudował nieznacznie i dopasował do reszty cyklu, pozostawiając jednak ducha oryginału, to nadal jest to powieść specyficzna. „Roland” jest w zasadzie tylko wstępem do większej historii. Czytelnik zostaje wrzucony od razu w środek wydarzeń. Otwierające zdanie „Człowiek w czerni uciekał przez pustynię, a rewolwerowiec podążał w ślad za nim”, które tak pokochali fani na całym świecie, umieszcza nas w środku wydarzeń i King nie zamierza nas w nie wprowadzać. Przez długi czas nie wiemy kim jest tytułowy rewolwerowiec (w oryginalnym wydaniu książki, w jej pierwotnej postaci imię Roland pojawia się bardzo późno), nie wiemy kim jest mężczyzna którego ściga, dlaczego to robi, w jakim świecie rozgrywa się akcja itd. Oczywiście stopniowo poznajemy odpowiedzi na część z tych pytań, ale cała książka w zasadzie ogranicza się do tego pościgu, serwując co jakiś czas porozrzucane strzępki informacji z przeszłości. Są to zarówno wydarzenia bezpośrednio poprzedzające akcję właściwą jak i wspomnienia z dzieciństwa przedstawiające nam nieco inny świat, przed wojną, która go wyniszczyła. I wszystko to jest wymieszane ze sobą, przedstawione niechronologicznie, dodatkowo każdy rozdział pierwotnie publikowany był jako oddzielne opowiadanie dlatego całość składa się na dziwną powieść. Książka jest reklamowana nazwiskiem Tolkiena, King sam jako swoją największą inspirację podaje też „Władcę Pierścieni” ale trzeba pamiętać, że była to inspiracja do stworzenia czegoś wielkiego, czegoś z pompą i rozmachem a nie świata fantasy wyjętego ze Śródziemia. I to naprawdę może zaskoczyć czytelnika. Pamiętam doskonale czasy gdy „Mrocznej Wieży” nie było jeszcze w Polsce i nic nie zapowiadało, że ktoś to kiedyś u nas wyda i te strzępki informacji, porozrzucane wtedy w internecie sprawiły, że ja naprawdę oczekiwałem typowego fantasy, przez co pierwsze zderzenie z książką miałem dość ciężkie. Zresztą „Roland” jest tak specyficznym tworem, że większość ludzi przy pierwszym podejściu się od niego odbija. To jest książka, którą docenia się już po lekturze całości, którą zupełnie inaczej się wtedy odbiera ale przez to jest to też książka niesamowicie trudna do oceny. Zupełnie inaczej patrzy na nią osoba, która ma za sobą cały cykl, a ja większość tomów czytałem kilka a samego „Rolanda” kilkanaście razy. Dlatego całkowicie zatraciłem się już w jego odbiorze i ocenie ale pamiętam doskonale swoje pierwsze podejście. Po pierwsze kompletnie nie spodziewałem się tak przedstawionego świata. Miejsca po apokalipsie, suchego, zniszczonego, pustynnego, który bardzo mocno nawiązuje do westernu a jednocześnie ociera się o naszą rzeczywistość. Po drugie sam język, pompatyczny, wyniosły, często ciężki w odbiorze. Po trzecie wreszcie historia ogranicza się niemal do tego, że jeden człowiek idzie po śladach drugiego. Paradoksalnie ta cała dziwność jednocześnie wyróżnia tę książkę i choć ja po pierwszej lekturze byłem na nie i nie kupiłem kolejnych tomów to po kilku miesiącach nadal miałem w głowie żywe obrazy tej historii. Nadal łapałem się na tym, że rozmyślam o tych bohaterach, o tym świecie i ciekawi mnie jak to wszystko dalej się potoczy. I to jest ogromny plus tej książki. Dodatkowym atutem są wspomniane retrospekcje. To jest coś co we wszystkich kolejnych tomach będzie zaliczane na korzyść. Budowanie tego uniwersum we fragmentach. Świat przedstawiony w chwili obecnej nie ma nam wiele do zaoferowania. Jest zniszczoną suchą pustynną skorupą, która potem odkryje przed nami kilka ciekawych kart ale na chwilę obecną tego nie czyni. Roland, którego poznajemy jest jedną wielką niewiadomą i to właśnie retrospekcje rzucają nam trochę światła na część tajemnic, jednocześnie cały czas nie odkrywając ich zbyt wiele. I to jest kapitalne. Pierwszy tom szkicuje nam ten świat, daje nam jakiś drobny pogląd z czym mamy do czynienia, ale jednocześnie jest cały czas jedną wielką zagadką. „Roland” miesza w sobie postapokalipsę, western, magię, akcję i tajemnicę. Jest specyficzną książką, dla wielu trudną do przejścia, ale jednocześnie intrygującą i zapadającą w pamięć. I jeśli skusi Was by sięgnąć dalej to zapewniam, że nie będziecie rozczarowani a za jakiś czas zupełnie inaczej spojrzycie też na „Rolanda”. Kilka słów należy poświęcić aktualnemu polskiemu wydaniu. Albatros pierwszy raz zapowiedział ekskluzywne wydanie „Mrocznej Wieży” 10 lat temu. W 2015 roku wreszcie się go doczekaliśmy ale z dzisiejszego punktu widzenia możemy tylko przyklasnąć, że tak się sprawy potoczyły. 10 lat temu nikt jeszcze nie słyszał o Vincencie Chongu, a to co zrobił ten człowiek z okładkami nowego wydania to jest zupełnie nowy poziom. Dodatkowo pierwsze tomy bawią się w grę symbolami, a „Roland” robi to najlepiej z wszystkich. Prosta okładka, kolorystycznie bardzo spójna z komiksowym światem, pokazująca nam Wieżę w sposób symboliczny, ułożoną z luf rewolwerów. Albatros dołożył od siebie powiększony format, sztywną okładkę i kapitalny design, oprawiając grafiki Chonga w ramę z karty tarota. Dodatkowo jest to pierwsze ogólnie dostępne wydanie na świecie, które zawiera opowiadanie „Siostrzyczki z Elurii”. Taka edycja pojawiła się w Stanach ale w bardzo drogim nakładzie limitowanym. Akcja opowiadania rozgrywa się przed wydarzeniami z „Rolanda” i we wspomnianym ekskluzywnym wydaniu anglojęzycznym to jest umieszczone właśnie jako wstęp. U nas tekst trafił na koniec książki co może dziwić ale według mnie to jest dobre rozwiązanie. Siłą wspomnianego już tutaj pierwszego zdania „Rolanda” jest fakt, że wrzuca ono czytelników w środek wydarzeń w kompletnie obcej rzeczywistości, dając niesamowite pole do domysłów i interpretacji. Jeśli wcześniej zapoznamy się z „Siostrzyczkami z Elurii” to wejście w cykl straci na swojej wyjątkowości i sile. Dlatego, pomimo że to opowiadanie powstało właśnie z myślą o czytelnikach, którzy nie znają tej historii (taki był zamysł antologii „Legendy”, w której tekst ukazał się pierwotnie i do której został stworzony na zamówienie) to uważam, że lepiej gdy pierwszy kontakt ze Światem Pośrednim dostarcza nam „Roland”. Co ciekawe, dzięki szybkiej akcji i pomocy naszych forumowiczów, tłumaczenie „Siostrzyczek z Elurii” zostało poprawione i dopasowane do cyklu. I to jest dodatkowa wyjątkowość tego wydania bo to opowiadanie ukazało się w Polsce jeszcze przed pierwszym wydaniem cyklu, przez co tłumacz nie miał z czego czerpać nazw własnych, które bardzo różniły się od ogólnie przyjętych w późniejszym przekładzie. „Siostrzyczki z Elurii” były w przeszłości wznawiane, jako część autorskiego zbioru Kinga „Wszystko jest względne” ale do tej pory nikt nie ujednolicił przekładu. Jeśli lekturę „Mrocznej Wieży” macie cały czas przed sobą to po pierwsze uprzedzam, że jest to książka specyficzna, nietypowa, dziwna i może przy pierwszym podejściu odrzucać ale jeśli dacie Kingowi kredyt zaufania to wynagrodzi go wam z nawiązką. Jeśli natomiast planujecie swój pierwszy zakup to nie mogliście trafić lepiej. Aktualne wydanie jest doskonałe i nie sądzę by kiedyś w przyszłości zostało jeszcze przebite. Na sam koniec dodam, że zazdroszczę Wam bo przed wami dziewicze rejony świata, na który ja nie potrafię już spojrzeć z dystansu. Autor: Mando |
||||||||||
Inne wydania
|
||||||||||
|