Komórka
|
||||||||||
OpisMłody rysownik Clay Ridell ma powody do zadowolenia. Przed chwilą podpisał lukratywny kontrakt wydawniczy. Uczcił ten radosny fakt zakupem prezentu dla żony. Wracając ze spotkania, jest świadkiem budzących grozę wydarzeń. Elegancko ubrana kobieta i dwie nastolatki wpadają w krwiożerczy szał. Nie tylko one. Ulice zapełniają się bełkoczącymi ludźmi, przechodnie bez powodu rzucają się na siebie, z nieba spadają samoloty. Szaleństwo ogarnia każdego, kto odebrał telefon komórkowy. Tajemniczy sygnał, później nazwany pulsem, nie niszczy aparatów, ale wyzwala agresywne, destrukcyjne skłonności. Świat ogarnia chaos, zaczyna się bezlitosna walka o przeżycie. Syn Ridella i jego żona są w domu, z dala od Bostonu. Clay musi do nich dotrzeć, nim Johnny użyje komórki, którą otrzymał na dwunaste urodziny. Pieszo, bo komunikacja już nie istnieje. Na będących w podobnej sytuacji wędrowców czyhają zombi, ofiary Pulsu, zabijając nielicznych, którzy pozostali normalni. Jedynym bezpiecznym miejscem jest centrum stanu Maine, obszar znajdujący się poza zasięgiem telefonii komórkowej. Ostatnia enklawa ludzkości, czy przemyślnie skonstruowana pułapka?
|
||||||||||
|
||||||||||
RecenzjaStephen King w ostatnich latach narobił troszkę zamieszania. Najpierw zapowiedział, że po zakończeniu 'Mrocznej Wieży’ weźmie kilka lat wolnego, jakiś czas potem wyznał, że zmienia obszar po którym poruszał się przez ponad 30 lat bo w grozie opisał wszystko co mógł opisać. Po czym półtora roku po premierze ostatniego tomu 'Wieży’ wydał najmocniejszy w swoim dorobku horror. Rzeczywiście, pisarz chyba miał rację, że na polu literatury grozy zrobił już wszystko, bo 'Komórka’ nie jest niczym nowym. Właściwie można ją określić jako 'Bastion’ napisany przez Richarda Bachmana. King stworzył swój pseudonim, gdyż na początku kariery miał gotowych kilka projektów a wydawca uznał, że wydanie tylu książek w tak krótkich odstępach czasu nie byłoby korzystne. Do życia powołano więc Bachmana i co ciekawe, książki wydane pod tym nazwiskiem różnią się w wielu aspektach od książek wydanych pod prawdziwym nazwiskiem. Przede wszystkim są dużo mniej złożone, mniej w nich opisów, charakterystyk postaci, samych bohaterów także jest mniej. Powieści Bachmana są też krótsze i brutalniejsze. Zakończenia książek są albo enigmatyczne albo brak im happy endów. I tak właśnie prezentuje się nowa powieść Kinga. W 'Bastionie’ z roku 1978 King uśmierca niemal całą ludzkość używając do tego wirusa grypy. W 'Komórce’ z roku 2006 ludzkość unicestwia technologia. Za pomocą telefonów komórkowych przesyłany zostaje sygnał, który w jednej chwili dokonuje zmian w mózgu człowieka przekształcając go w bezrozumną, agresywną istotę atakującą wszystkich wokół. Motyw obrócenia technologii przeciwko ludzkości wykorzystywano w literaturze i kinie horroru i sience-fiction od wielu, wielu lat. King dodał jednak coś od siebie, coś o czym w ostatnich latach mówi się bardzo dużo – atak terrorystyczny. Wprawdzie w powieści nie wyjaśnia czy rzeczywiście mamy do czynienia z terrorystami, jednak to o nich automatycznie myślą i bohaterowie książki i czytelnik. 'Bastion’, najobszerniejsza powieść pisarza, świetnie obrazuje koniec ludzkości, nie mamy wątpliowości, że grypa dotarła wszędzie i zebrała ogromne żniwo. 'Komórka’ pokazuje nam jedynie malutki wycinek, widzimy świat oczyma kilku osób i tak naprawdę nie mamy pojęcia co dzieje się poza Bostonem i drogą do Maine, gdzie obserwujemy poczynania głównych bohaterów. Chyba jeszcze nigdy King nie przeszedł tak szybko do rzeczy. 'Komórka’ nie rozpoczyna się długim narysowaniem sytuacji, miejsca i bohaterów, właściwie natychmiast zostajemy rzuceni w wir wydarzeń. Oczami głównego bohatera, Clay’a, obserwujemy moment przesłania „impulsu” do wszystkich komórek i jego konsekwencje. Przez kilkadziesiąt pierwszych stron słowo „krew” pojawia się kilkukrotnie na każdej stronie! Takiego Kinga jeszcze nie znaliśmy. Clay w całym tym szaleństwie, w centrum Bostonu poznaje przypadkowego przechodnia, Toma, a następnie młodą dziewczynę o imieniu Alice. Postanawiają trzymać się razem i spróbować ocaleć. Clay nie chce jednak zwyczajnie przeczekać ataku, chowając się w zabarykadowanym hotelu. Chce wrócić do domu, do miasteczka Kent Pond, gdzie zostali jego żona i syn. Namawia do tego nowo poznanych i pod osłoną nocy rozpoczynają wędrówkę. King świetnie zbudował klimat, to naprawdę mocna strona książki. Jednak z treścią nie do końca się już udało. Nie umiem sobie odpowiedzieć na pytanie o sens wędrówki do Kashwak. Wygląda to tak jakby King opuścił fragment wyjaśniający tę kwestię. Zupełnie nie zrozumiany jest też dla mnie pomysł wprowadzenia odtwarzaczy CD i muzyki słuchanej przez „szaleńców”. Za to zakończenie książki jest znakomite – typowy Bachman. Czytelnicy albo będą bardzo zadowoleni albo wściekli, nie będzie stanu pośredniego. Dopiero drugi raz King zastosował taki chwyt, po raz pierwszy od wielu, wielu lat. 'Komórka’ jest 53 książką Stephena Kinga. Niestety nie jest najlepszą, co więcej, dla mnie daleko jej do tych na szczycie, czyli 'Bastionu’, 'To’, 'Sklepiku z marzeniami’, 'Zielonej mili’, 'Lśnienia’ czy 'Wielkiego marszu’. Jednak to wciąż dobry King, w którym odezwała się natura Bachmana. Znakomity klimat, zaskakujące wprowadzenie i świetne zakończenie to zdecydowane plusy powieści. Autor: nocny Po ukazaniu się ostatniego tomu 'Mrocznej Wieży’ pojawiły się pogłoski, jakoby Stephen King miał przestać publikować nowe książki i skończyć pewien rozdział w swoim życiu. Dosyć szybko te informacje okazały się nieprawdziwe i już w 2005 roku było można przeczytać nową książkę Kinga, jaką był 'Colorado Kid’. Spokojna opowieść kryminalna, która znacznie odbiegała od wcześniejszych dokonań Króla. Następnie bardzo szybko fani dowiedzieli się o kolejnych projektach Kinga, wśród których znalazła się również 'Komórka’, wydana niecałe 4 miesiące po premierze poprzedniego tytułu. Tak też można powiedzieć rozpoczął się drugi okres w karierze Mistrza, okres Po-Dotarciu-Pod-Mroczną-Wieżę. Jako że KA jest kołem, King wrócił do swoich początków kariery i po pierwszej spokojniejszej książce jaką był 'Colorado Kid’ (analogicznie 'Carrie’), w swojej kolejnej powieści, (niczym w 'Miasteczku Salem’), dostarczył nam sporo mocnych wrażeń, przez które przylgnęła do niego etykietka pisarza horrorów. Bo 'Komórka’ mocnym horrorem jest. Nie jest to na pewno historia przeznaczona dla osób, które nie lubią, gdy krew tryska na prawo i lewo, albo gdzie trup ściele się gęsto. Jest to powieść brutalna, przy której blakną wszystkie pozostałe utwory Kinga. Historia zaczyna się w momencie, gdy pewnego, pięknego, jesiennego dnia, ludzie pod wpływem sygnału nadawanego poprzez telefony komórkowe tracą zmysły i zaczynają zabijać wszystkich dookoła. Głównemu bohaterowi udaje się uniknąć zamiany w „szaleńca komórkowego” i wraz z nowo poznanymi przyjaciółmi próbuje on uratować swoje życie. Postanawia również udać się do swojego rodzinnego miasteczka i uratować swojego syna, który, jak większość ludzi, posiadał swoją własną komórkę. Wraz z upływem czasu bohaterowie dostrzegają pewne zmiany w zachowaniu 'szaleńców’. Lecz nie tylko oni stają się ich problemem. Również 'normalne’ osoby zaczynają uważać naszych bohaterów za ludzi obłąkanych i zaczynają starać się ich zabić. Książkę czyta się bardzo szybko, nie przez to że nie jest ona objętościowo podobna do 'To’ czy 'Bastionu’, ale dlatego, że jest ona bardzo wciągająca i świetnie napisana. Nie posiada długich opisów i rozmyślań bohaterów, przez co czytelnik nie ma chwili wytchnienia pomiędzy poszczególnymi wydarzeniami, których nie brakuje. Kolejnym dużym plusem są bohaterowie. Niby książka nie jest długa, ale czytelnikowi autentycznie zależy na losie poszczególnych postaci. Często zdarza się (nawet w książkach Kinga), że nie dba on o to czy bohaterowie przeżyją, czy zginą. Tutaj jest dokładnie na odwrót. Czytelników może trochę poróżnić końcówka. W moim odczuciu jak najbardziej wspaniała i typowa dla Kinga. Ale oczywiście nie każdy lubi otwarte zakończenia, które nie wszystko wyjaśniają i pozostawiają czytelnika do końca życia już w niepewności. 'Komórka’ przestrzega nas przed zbyt wielkim zaufaniem do nowoczesnych technologii. Sprawia, że czytelnik z większym powątpiewaniem patrzy na swoją komórkę, gdy ktoś do niego dzwoni. Może faktycznie lepiej się pozbyć tego diabelstwa? Skoro sam Król może bez niej żyć, to dlaczego by nie wziąć z niego przykładu? Autor: ingo |
||||||||||
Inne wydania
|
||||||||||
|