Instytut

Opis

Luke Ellis budzi się w pokoju do złudzenia przypominającym jego własny, tyle że bez okien. Wkrótce orientuje się, że trafił do tajemniczego Instytutu i nie jest jedynym dzieciakiem, którego tu uwięziono. To miejsce odosobnienia dla nastolatków obdarzonych zdolnościami telepatii lub telekinezy. W Instytucie zostaną poddani testom, które wzmocnią ich nadprzyrodzone moce. Opiekunowie nie mają skrupułów – grzeczne dzieci są nagradzane, nieposłuszne – są surowo karane. Wszyscy jednak, prędzej czy później, trafią do drugiej części Instytutu, a stamtąd nikt już nie wraca.
Gdy kolejne dzieci znikają w Tylnej Połowie Luke jest coraz bardziej zdesperowany. Musi uciec i wezwać pomoc. Bo jeśli komuś miałoby się udać, to właśnie jemu.
Tylko że nikt dotąd nie uciekł z Instytutu.

Info wydawnicze:

  • Rok wydania: 2019
  • Tytuł oryginalny: The Institute
  • Tłumaczenie: Rafał Lisowski

Ostatnie wydanie:

  • Wydawca: Albatros
  • Liczba stron: 672
  • Oprawa: zintegrowana


Recenzja

Po pierwszych zapowiedziach i opisach „Instytut” wydawał mi się z jednej strony czymś odtwórczym, kopiowaniem, czy pisząc delikatniej, nawiązywaniem nie tylko do swoich własnych pomysłów ale też innych dzieł, z drugiej zaś strony miałem nieodparte wrażenie, że ta powieść bardzo mi się spodoba. Wyczekiwałem jej wyjątkowo mocno. Hasła reklamowe mówiły o takich tytułach Kinga jak „To” i „Podpalaczka” a zarys fabuły chyba wszystkim przyniósł na myśl serial „Stranger Things”. Pojawiły się też głosy, że książka może być powiązana z „Mroczną Wieżą”. Apetyt był spory ale podczas konsumpcji okazało się (nie pierwszy raz zresztą), że do każdego dzieła należy podchodzić z czystym umysłem, bez oczekiwań, bez nastawienia, bez porównań do wcześniejszej twórczości. Bo hasła reklamowe, nawiązania i przypuszczenia często można między bajki włożyć.

Tytułowy Instytut to ukryte miejsce, w którym przetrzymuje się dzieci z nadprzyrodzonymi mocami jak telepatia i telekineza. Znakiem rozpoznawczym Stephena Kinga są dziecięcy bohaterowie z różnymi zdolnościami także po latach pisarz powrócił do tego co bardzo lubi. Miejsca, w których przetrzymuje się takich ludzi także już poznaliśmy na kartach wcześniejszych powieści, były to Sklepik znany z „Podpalaczki” czy Algul Siento w „Mrocznej Wieży”. Na pierwszy rzut oka więc mamy do czynienia z powtórką z rozrywki, kolejną wariacją tego samego. I muszę powiedzieć, że tak jak przed lekturą wydawało mi się, że będę tę opowieść chłonął z zapartym tchem tak okazało się podczas lektury, że nie ciągnie mnie do niej. Obserwując kolejne dni nowego życia dzieciaków w zamkniętym ośrodku czułem się nieco znużony, choć jednocześnie doskonale zdawałem sobie sprawę, że wszystko co czytam jest potrzebne przy konstruowaniu fabuły. Także niby wszystko było w porządku ale jednak książka nie wołała mnie do siebie, nie krzyczała „wracaj, czytaj dalej”. Odkładałem książkę na bok i robiłem różne rzeczy, których wcale nie musiałem robić ale po prostu nie chciało mi się czytać.

King dość wolno snuje tu swoją historyjkę, poznajemy kolejnych dzieciaków i odkrywamy powoli coraz większe fragmenty tytułowego miejsca, czym jest, jak funkcjonuje, jakimi ludźmi są osoby sterujące tym wszystkim. Do pewnego momentu nie wiedziałem do czego to zmierza aż w końcu dotarłem do punktu zwrotnego, który jednocześnie w ogóle nie był zaskoczeniem ale też zdziwiło mnie, że do przeczytania pozostała jeszcze połowa książki. I w tym momencie wszystko się zmieniło. Fabuła zdecydowanie przyspieszyła, stała się bardziej urozmaicona i ciekawsza. Z każdą kolejną stroną wciągałem się mocniej i mocniej irytując się, że muszę robić w życiu jeszcze inne rzeczy poza czytaniem. W końcu akapity robiły się coraz krótsze, akcja przeskakiwała z miejsca na miejsce do kolejnych bohaterów, wszystko zmierzało ku wielkiemu finałowi. Było ekscytująco.

Sam finał okazał się równie zadowalający co druga połówka książki. Chociaż trzeba powiedzieć, że fabularnie cała powieść jest bardzo prostą historyjką, zmierzającą prosto z punktu A do punktu B. Po wydawałoby się kulminacyjnym momencie opowieść trwa jednak dalej i muszę powiedzieć, że samo zwieńczenie jest znakomite. Tak jak niemal cała książka była prostą książką przygodowo-sensacyjną tak na koniec autor wrzucił moralne zagadnienie do przemyślenia na czas po przewróceniu ostatniej strony książki. Uważam, że King świetnie rozplanował i poprowadził fabułę do samego końca.

Tak jak początkowo dość surowo oceniałem „Instytut” tak na koniec mogę powiedzieć, że to naprawdę dobra opowieść, bardzo spójna, konkretna, przemyślana, od pewnego momentu ekscytująca chociaż jest też jednocześnie prostym czytadłem. Mi osobiście mocno przywodząca na myśl Lee Childa z jego cyklem o Jacku Richerze ale okraszona kingowym upodobaniem do motywów nadnaturalnych. I ze świetnym zakończeniem, co przecież nie zawsze było mocną stroną Stephena Kinga.

Autor: nocny

Inne wydania

2019
Albatros
oprawa: twarda
2019
Albatros
oprawa: miękka