Bezsenność
|
||||||||||
OpisMieszkaniec Derry, Ralph Roberts, nie radzi sobie z życiem po śmierci ukochanej żony. Nie ma się z kim dzielić rozpaczą, coraz częściej myśli o śmierci i cierpi na… bezsenność. Im mniej sypia, tym inaczej postrzega świat. A w końcu zaczyna widzieć dziwne aury otaczające żywe istoty. Może go to doprowadzić do szaleństwa, ale może też nadać sens jego egzystencji. Kiedy nocami chodzi po ulicach miasteczka, zdaje sobie sprawę, że brak snu nie jest największym z jego problemów. Bo do Derry wróciło Zło. Miejscowa społeczność jest podzielona w związku z powstaniem szpitala, w którym są przeprowadzane aborcje. Tak zwani obrońcy życia poczętego terroryzują miasto, a stojący na czele tego ruchu sadysta – skazany za znęcanie się nad własną rodziną – planuje zamach na szpital i zabicie przebywających tam ludzi. Jest wśród nich pewien chłopiec, który może zapobiec Armagedonowi. I tylko Ralph Roberts, dzięki swoim niezwykłym zdolnościom postrzegania, może go ocalić.
|
||||||||||
|
||||||||||
RecenzjaKsiążkę tą (jak do tej pory) czytałem trzy razy i za każdym razem zupełnie inaczej ją odbierałem. Pierwsze podejście nie należało do najbardziej udanych. W przeciwieństwie do głównego bohatera – Ralpha Robertsa (nie Ralpha Petersa jak to było w opisie na okładce książki wydanej przez Primę:) – zasypiałem po kilku stronach. Podczas gdy Ralph wypróbowywał coraz to nowsze (nie przynoszące rezultatu) przepisy na sen otrzymywane od życzliwych znajomych ja myślałem sobie: „Człowieku gdybyś tylko mógł poczytać tą książkę twoje problemy by zniknęły”. Nie dotrwałem wtedy do końca. Mniej więcej w połowie stwierdziłem, że jest ponad moje siły. Drugie podejście miało miejsce kilka lat później. Właściwie nie wiem co mnie skłoniło do tej lektury ale tym razem było trochę lepiej. Trochę… Przez dość długi czas znajdowała się tu moja mało pochlebna recenzja z której przytoczę może kilka fragmentów: „No i stało się! Muszę powiedzieć kilka złych słów pod adresem Stephena Kinga. […]Było ciężko. Pierwsza połowa całkiem niezła. Środek też niczego sobie. Natomiast końcówka jest tak zakręcona, że w tej chwili (po kilku miesiącach od przeczytania) nie pamiętam, o co w niej chodziło. Może jak w końcu przeczytam „Mroczną Wieżę” zmienię zdanie o „Bezsenności” jednak na dzień dzisiejszy tylko 6 punktów. I to by było na tyle. Tylko 6 punktów. Przez długi czas nie sądziłem aby ta książka zasługiwała na więcej. Aż wreszcie nadszedł ten wspaniały dzień:) Miałem już za sobą lekturę czterech pierwszych tomów serii „Mroczna Wieża”, opowiadania „Siostrzyczki z Elurii” oraz takich książek jak „Serca Atlantydów” czy „Czarny Dom”. Co więcej byłem zakochany w świecie Rolanda. Chłonąłem jak gąbka każdy tekst, który choć w najmniejszym stopniu nawiązywał do cyklu o ostatnim rewolwerowcu. Co tu dużo mówić. Nie lubię wycofywać się z tego co pisałem wcześniej ale w tym przypadku to był zwrot o 180 stopni. Książka jest po prostu rewelacyjna. Czytało mi się ją jednym tchem i nie było momentu żebym się nudził. Nie wiem czym jest to spowodowane. Wcześniej książka wydawała mi się strasznie głupia. Czyżby seria „Mroczna Wieża” uodparniała najbardziej wytrwałych czytelników na głupie pomysły Króla. Już na samym początku przygody z Kingiem zauważyłem, że niektóre z jego pomysłów nie należą do najmądrzejszych. Dla przykładu wystarczy podać chodzący magiel, żywe ciężarówki czy chociażby małych łysych doktorków obcinających nożyczkami wstążki balonowe wystające z ludzkich głów, z którymi mamy do czynienia w „Bezsenności”. Jednak na przestrzeni lat mojej „znajomości” z Kingiem zauważyłem również, że (nieważne jak głupi byłby pomysł) on zawsze potrafi to wspaniale opisać. Nawet tak idiotyczne pomysły wydają się naturalne i jak najbardziej prawdopodobne. Czytając recenzje innych ludzi zwróciłem uwagę, że zazwyczaj narzeka się właśnie na to, że jest to zbyt duża bajeczka (chodzenie po różnych poziomach, kolorowe aury, doktorkowie itd.). Otóż niestety w pełni zrozumieć można to dopiero poznając świat „Mrocznej Wieży”. Jeżeli jest ktoś chętny to ostrzegam, że to sporo czytania ale… naprawdę warto. Podsumowując. Książki na pewno nie polecam początkującym czytelnikom. Jest tu za dużo powiązań z wcześniejszymi pozycjami, za dużo niedokończonych wątków (mały Patrick, Zielony Człowiek) i za dużo Mrocznej Wieży dla ludzi nie znających tematu. Ostatnie sto stron dla czytelników w Polsce przez wiele lat było jedną wielką zagadką (gdy w samolocie pojawił się Karmazynowy Król podczas pierwszego czytania kompletnie nie wiedziałem o co chodzi). Jednak ci którzy już zakochali się w książkach Króla powinni być zachwyceni. Dodam jeszcze, że końcówka to prawdziwy wyciskacz łez. Gorąco polecam. Autor: Mando |
||||||||||
Inne wydania
|
||||||||||
|
2016 Albatros oprawa: miękka (pocket) |
2019 Prószyński i S-ka / Albatros oprawa: twarda (wydanie dwutomowe) |