Czwarty zeszyt serii wita nas bardzo dobrą ilustracją okładkową. Co ciekawe, po raz pierwszy obrazuje ona całkiem nieźle samą fabułę, którą dostajemy po otworzeniu zeszytu. Niestety kolejny raz odbiega ona znacznie poziomem od tego co tworzy Massimo Carnevale…
Tym razem akcja aż do ostatniej strony dzieje się w całości w naszym świecie. Jeżeli kogoś raziła zbytnia baśniowość „Talismanu”, to tym razem powinien być pod tym względem bardziej zadowolony. Jack w czasie swojej wędrówki trafia do Oatley, małej, biednej i zapuszczonej miejscowości, w której zdobywa pracę w barze. Wcześniej jednak niemal nie zostaje złapany przez śledzącą go postać, która pojawiła się już we wcześniejszych numerach. Czemu jest ona taka nieporadna i nie udało jej się jeszcze wykonać zadania, nie mam pojęcia. Cały jej wątek wydaje się być niezwykle niewiarygodny. Dodatkowo dochodzi sprawa jej wyglądu. Dlaczego czasami wędruje po naszym świecie pod postacią człowieka, a czasami przybiera postać dwunożnej zmutowanej kozy? Niestety obawiam się, że na tego typu pytania nie dostaniemy już odpowiedzi. Nie pamiętam jak to przedstawili King i Straub. Czy wybrnęli z tego – i z innych głupotek – obronną ręką czy nie. Ale komiks funkcjonuje jako samodzielny produkt i jeżeli nawet były pewne błędy w oryginale, to jego twórcy powinni postarać się je poprawić.
Sam wątek w barze Smokey’a Updike’a również nie przedstawiono tak, jakby było można sobie tego życzyć. Charakter bohaterów jest nakreślony bardzo słabo przez co ich zachowanie jest nieprzekonywujące. Można odnieść wrażenie jakby oglądało się jedynie ilustracje do książki, a nie samodzielny produkt. Jeżeli chodzi o ich wykonanie, to również nie zachwyca. W poprzednim numerze było parę kadrów, które pozostawiały mimo wszystko bardzo dobre wrażenie. Tym razem niestety każdy kolejny rysunek twarzy Jacka zaczyna być coraz bardziej denerwujący. Do tego dochodzą elementy na rysunkach, które autentycznie nie mam pojęcia co przedstawiają.
Po części właściwej zeszytu po raz pierwszy pojawia się strona z listami od czytelników. Muszę napisać, że jest to zabieg, który bardzo mi się podoba. Zawsze lubiłem takie działy w zeszytówkach. Uważam, że nadają one im pewnego uroku i zachęcają do ich kupna.
Następnie dostajemy czterostronicowy tekst poświęcony pojęciu 'magii’. Scenarzystka opisuje w nim jaką rolę odgrywa magia zarówno w jej życiu jak i w świecie Jacka. Nie mogę powiedzieć by była to wielce zajmująca lektura. Poprzednie popełnione przez Furth teksty wydawały się być jednak ciekawsze.
Czwarty numer miał szansę wybić się na tle pozostałych. Opowiada on bardziej spójny fragment podróży Jacka, który można było opowiedzieć od początku do końca w jednym zeszycie. Przedstawiono to jednak w sposób nieporadny, przez co nie wywołuje to w nas odpowiednich emocji. Czytałem komiksy, w których akcja ukazana na paru dużych kadrach na jednej stronie powoduje niesamowite napięcie i niemożliwe jest by przerwać czytanie. Wiem, że da się to uczynić. Twórcom „Talismanu” niestety to nie wychodzi.
Autor: ingo
Data: 25.05.2010
|