Opis
W jakiś sposób, dzięki szczęściu i odwadze, Nick Andros zdołał doprowadzić poprzez dzikie obszary swoją grupę do Hemmingford House, domu Matki Abagail. Ale nie mogą tam pozostać za długo, gdyż czeka na nich jeszcze niebezpieczniejsze zadanie: odszukanie i pokonanie Randalla Flagga. W kryzysie wiary Nick dokonuje brzemiennego w skutkach wyboru, które na zawsze odmieni jego życie. Poza tym, co może się stać w świecie bez lekarzy, gdy jeden z członków grupy Stu i Frannie potrzebuje operacji? Weź skalpel i odmów modlitwy, Prawdziwy Wyznawco, gdyż tutaj kończy się trzeci tom epickiego horroru Stephena Kinga.
|
Dotarliśmy do ostatniego zeszytu rozdziału 'Soul Survivors’ i jednocześnie do półmetka całego projektu 'The Stand’. Ku mojemu zaskoczeniu nie zachowano formy narzuconej w tej serii, czyli jeden zeszyt to jedna historia konkretnej / konkretnych postacii. Tym razem znów przeskakujemy z miejsca na miejsce, od jednej grupy bohaterów do drugiej. Nie potrafię powiedzieć, która opcja mi bardziej odpowiada, chyba oba pomysły są dobre i możnaby stosować je wymiennie choćby co kilka zeszytów. Chociaż biorąc pod uwagę, że już niedługo wszyscy bohaterowie się spotkają, niewiele pozostanie okazji do takiego rozwiązania. W przyszłości widzę taki chwyt z podziałem na zeszyty o grupie Dobra pod okiem Matki Abigail i grupie Zła z Flaggiem na czele. Ale nie ma co gdybać, trzeba poczekać i zobaczyć co przyniosą kolejne rozdziały.
Tymczasem w #5 zeszycie 'Soul Survivors’ obserwujemy naprzemiennie dwie grupy, tę pod przewodnictwem Nicka Androsa, która dotarła już do Hemmingford Home oraz grupę Stu, która cały czas jest jeszcze gdzieś w drodze. W domu Matki Abigail czas płynie na leniwych rozmowach, planach na przyszłość i opowieściach o snach. W tym czasie Stu, Frannie, Harold i Glen spotykają kobietę i chorego mężczyznę. Okazuje się, że człowiek potrzebuje operacji by przeżyć. Grupa po burzliwych dyskusjach postanawia zaryzykować wykonanie zabiegu. Doprowadza to do dwóch nieszczęść… Nick i reszta podejmują decyzję i wyruszają z Hemmingford do Boulder w Colorado, o którym śniła Matka Abigail, do miejsca spotkania wszystkich stojących po stronie Dobra.
Muszę powiedzieć, że po średnim poprzednim zeszycie, znów wsiąkłem w klimat tej opowieści, aż nabrałem ogromnej ochoty na ponowne obejrzenie mini-serialu Kinga i Garrisa na podstawie 'Bastionu’. Bardzo podoba mi się przeplatanie spokojnych momentów u jednej grupy z dramatyzmem wydarzeń u drugiej. „Przysłuchujemy się” ciekawym dyskusjom w domku Matki Abigail o snach, Flaggu i przyszłości by po chwili obserwować pełne napięcia sceny gdzieś w lesie, pełne bólu, krwi i łez. Od strony graficznej natomiast mam jedno zastrzeżenie. Mike Perkins nie do końca radzi sobie moim zdaniem z rysowaniem twarzy. W zasadzie od pierwszego zeszytu nie były one idealne ale dopiero teraz zwróciło to moją większą uwagę. Mam wrażenie, że rysownik miał mało czasu i wykonał niektóre kadry w pośpiechu. Reszta jest bez zarzutu, włączając w to świetną kolorystykę i kilka znakomitych kadrów, jak ten z Randallem Flaggiem stojącym na górze i mnóstwem ludzi wyciągających do niego ręce.
Znakomicie tym razem prezentują się dodatki. Z okazji dotarcia do półmetka tej historii, możemy przeczytać reflekcje i podsumowania Mike’a Perkinsa – rysownika oraz Roberto Aguirre-Sacasy – scenarzysty. Bardzo interesujące wspomnienia pokazujące 'Bastion’ od kuchni okraszone ilustracjami z poprzednich zeszytów. Oczywiście też standardowo możemy obejrzeć czarno-białą wersję okładki oraz ilustrację okładkową następnego numeru komiksu. Tutaj trzeba jeszcze dodać, że żegnamy się z autorem okładek komiksu 'The Stand’, Lee Bermejo. To bardzo uzdolniony artysta, jego ilustracje sprawiły, że 'Bastion’ miał zdecydowanie najlepsze covery z wszystkich komiksów Stephena Kinga. Jego następcą został Tomm Coker i sądząc po okładce #1 zeszytu kolejnej serii – 'Hardcases’ z bólem muszę powiedzieć, że jego styl jest dużo prostszy i widać sporą różnicę. Szkoda.
Autor: nocny
Data: 18.04.2010
|