Miesiąc temu recenzując pierwszy zeszyt serii 'Soul Survivors’ pisałem o pewnej nowości jaką tam wprowadzono. Otóż cały zeszyt poświęcony był przygodom Nicka Androsa i Toma Cullena, reszta bohaterów była nieobecna. Zastanawiałem się wtedy czy taki schemat będzie utrzymany w kolejnych numerach i czy to dobra rzecz. Zeszyt drugi zrobiony jest w tej samej konwencji można więc już przypuszczać z pewną dozą prawdopodobieństwa, że tak będzie przez całą serię (zaplanowaną na pięć zeszytów). Nadal nie jestem przekonany czy taka formuła sprawdza się w zeszytach ale na pewno świetnie będzie czytać się tę serię w wydaniu zbiorczym, bez miesięcznych przystanków oczekując spotkania z kolejnymi bohaterami. Długie wątki konkretnych bohaterów w albumie na pewno są lepsze od skakania co 3 strony po całej Ameryce by zobaczyć co się dzieje kolejno u każdej postaci.
A co w dzisiejszym zeszycie? Spotykamy się z Larrym Underwoodem gdzieś w Nowej Anglii i towarzyszymy mu w jego wędrówce. Dociera on do wschodniego wybrzeża, nad sam ocean. Tam poznajemy nową bohaterkę całej opowieści – Nadine Cross oraz jej podopiecznego Joe. Po niezbyt miłym początku znajomości cała trójka postanawia dalszą podróż odbyć razem. Trafiają w końcu na stodołę, na której Harold i Frannie zostawili wskazówki w jakim kierunku podążają i postanawiają do nich dołączyć jadąc za nimi skuterami, co ciekawe zabranymi z tego samego sklepu, w którym zaopatrzyli się Fran i Harold. Tymczasem Larry ma sen o Matce Abigail. Następnego dnia bohaterowie ruszają w dalszą podróż i spotykają kolejną osobę, która przeżyła epidemię – Lucy Swann. Wszyscy razem docierają w końcu do Centrum Chorób Zakaźnych w Stovington, gdzie czeka ich niemiła niespodzianka.
Cały numer nie obfituje w ciągłe zwroty akcji i szybkie tempo, raczej powoli porszamy się drogami USA, obserwując relacje między bohaterami, czy to wrogość zmieniającą się w sympatię między Joe i Larrym czy damsko-męskie napięcie między Larrym i Nadine. Napewno bardzo istotnym momentem zeszytu jest sen o Abigail i późniejsza rozmowa wszystkich bohaterów uświadamiających sobie, że śnią o tym samym. Tutaj jest pewien mankament ale dość dla mnie istotny, nie podoba mi się jak Mike Perkins sportretował Matkę Abigail, w zasadzie na każdym rysunku wygląda po prostu brzydko. Reszta i postaci i otoczenia jest na standardowym, „bastionowym” poziomie czyli bardzo dobrze choć nie wzorowo.
Niestety ani nie wzorowo ani bardzo dobrze prezentują się dodatki. W zasadzie jest to powielenie schematu z pierwszego zeszytu tej serii i obawiam się, że dalej będzie już tak samo. Dostajemy szkicowane projekty na okładkę Lee Bermejo i Mike’a Perkinsa oraz co akurat szalenie ciekawe, trzy inne, surowe projekty, które nie zostały zrealizowane. Następnie możemy obejrzeć czarno-białą wersje okładek regularnej i limitowanej oraz zapowiedź trzeciego zeszytu składającą się z 5 stron sketchbooka. Na koniec standardowo pokazano nam ilustrację okładkową zeszytu jaki przeczytamy w następnym miesiącu.
Drugi zeszyt 'Soul Survivors’ jest na porządnym poziomie, nie wybija się niczym szczególnym ani nie zalicza jakichś wpadek. Forma narracji oraz ubogie dodatki to kontynuacja zamysłu z pierwszego zeszytu tej serii i tak już chyba będzie przez kolejne 3 miesiące. Myśląc teraz o tym komiksie stwierdzam, że jednak bardzo podoba mi się zmiana wprowadzona na potrzeby tej serii. Konkretne zeszyty poświęcone konkretnym bohaterom to był bardzo ciekawy i trafiony pomysł i już nie mogę się doczekać następnych numerów. Dzięki zapowiedzi w dodatkach wiemy, że za miesiąc wrócimy do Fran, Harolda, Stu i Glena, natomiast #4 i #5 są całkowitą niewiadomą i oczekiwanie jest przez to jeszcze większe.
Autor: nocny
Data: 06.11.2009
|