Opis
K-s-i-ę-ż-y-c to znaczy początek uznanej przez krytyków trzeciej części adaptacji epickiego horroru Stephena Kinga. Nick Andros wyruszył w drogę i przyłączył do swojej drużyny dziecinnego Toma Cullena. Po koszmarze Capitana Tripsa, wycieczka rowerowa przez Oklahome i Nebraskę brzmi jak dobra zabawa, prawda? Za wyjątkiem tego iż jest to okres tornada i nie wszyscy, których spotkają Nick i Tom będą po stronie aniołów. Piekło nie zna większej furii niż Julie Lawry, kolejnej ocalałej z plagi…
|
Rozpoczynamy zabawę z nową serią 'Bastionu’ – 'Soul Survivors’. Twórcy nie kazali na szczęście długo czekać na kolejną odsłonę komiksu, przerwa po 'American Nightmares’ trwała tylko 2 miesiące. Okładka pierwszego zeszytu zdradziła nam wcześniej, że nowa seria zacznie się od wprowadzenia nowej postacii, jest nią nie kto inny jak Tom M-O-O-N Cullen. Po zajrzeniu do środka okazuje się, że cały numer poświęcony jest tylko podróży Nicka Androsa i Toma Cullena właśnie. Wcześniej, w pierwszej serii mieliśmy cały zeszyt poświęcony jednej postaci – Randallowi Flaggowi, ale tam po prostu przedstawiono nam hisotrię tej postaci, tochę w oderwaniu od wydarzeń teraźniejszych. Natomiast tutaj po prostu śledzimy kolejne przygody jednego z bohaterów, którego wędrówka przeplatała się do tej pory z innymi postaciami 'Bastionu’. Nowe i ciekawe zagranie, nie ma ciągłych skoków z miejsca na miejsce co 3 – 6 stron. Czy to lepiej czy gorzej? Nie wiem, chyba muszę powiedzieć, że jednocześnie i tak i nie. Z jednej strony nieprzerwanie możemy towarzyszyć konkretnej postaci dłużej i ta ciągłość jest przyjemna i wciągająca, z drugiej strony może pojawić się opinia, że komiks jest nudny, bo ciągle o tym samym. No i o miesiąc dłużej trzeba czekać by zobaczyć co się dzieje u pozostałych ocalałych. Ja skłonny jestem do postawienia plusa przy tej zmianie w narracji opowieści aczkolwiek chciałbym, by nie wszystkie zeszyty już tworzono w ten sposób (no, przynajmniej do czasu spotkania się wszystkich bohaterów oczywiście).
Komiks zaczynamy od wjazdu Nicka do miasteczka May w Oklahomie gdzie napotyka lekko upośledzonego Toma Cullena. Szybko okazuje się, że panowie będą mieli pewne problemy we wzajemnej komunikacji, głuchoniemy Nick porozumiewa się z ludźmi za pomocą zapisywanych na karteczkach informacji ale Tom nie umie czytać… Nick po dniu spędzonym w całkowicie wyludnionej mieścinie myśli o pozostawieniu tam nowego znajomego i wyruszeniu w dalszą drogę. Odzywa się w nim jednak jego dobroć i Tom dostaje propozycję wspólnej podróży. I tak oto spędzamy resztę komiksu towarzysząc bohaterom w ich drodze do Matki Abigail, która wezwała do siebie Nicka we śnie. Możemy zobaczyć wielkie tornado, przed którym w ostatniej chwili chowają się nasi podróżnicy, następnie poznają Julie Lawry, która daje nieco przyjemności Nickowi 🙂 by następnie zostać przez niego porzuconą za złe zachowanie i w końcu strzelać do niego ze strzelby jak do kaczki. Kobiety… Na szczęście na koniec koledzy napotykają na drodze samochód, który prowadzi kolejny nowy bohater 'Bastionu’…
Przygody Androsa czytało i oglądało mi się bardzo przyjemnie, było i ciekawie i zabawnie i rozczulająco. Jak pisałem wcześniej, taka forma narracji komiksu spodobała mi się, miła odmiana od poprzednich zeszytów. Postać Toma Cullena odwzorowana została bardzo dobrze, pełno jest jego znanych z powiesci powiedzonek, charakter i zachowanie też w pełni zostały oddane. Wizualnie jest narysowany poprawnie, choć kilka rysunków twarzy zostało niedopracowanych lub po prostu zepsutych. Ale ja nawet oglądając komiks widzę aktora z mini-serialu Kinga i Garrisa 🙂 Podobne zastrzeżenia mam do postaci Julie, która jest niesamowicie atrakcyjną kobietą bardzo kusząco ubraną i z bardzo brzydko narysowaną twarzą. Wielka szkoda bo postać tę Perkins znakomicie narysował na ilustracji okładkowej z zeszytu limitowanego. Nie wiem skąd ta rozbieżność. Także podsumowoując właściwą część #1 zeszytu mogę bardzo pochwalić treść ale już nie do końca rysunki (ale by być sprawiedliwym muszę wspomnieć o rewelacyjnej dwustronnej ilustracji tornada, w którym przerażony Nick widzi twarz Randalla Flagga).
Na krótko przejdźmy jeszcze do dodatków. Na krótko bo niestety w tym zeszycie ta część komiksu została potraktowana po prostu źle. Możemy obejrzeć czarno-białą wersję ilustracji okładkowej, tuszowaną wersję ilustracji z tornadem, o której pisałem w poprzednim akapicie oraz zapowiedź kolejnego zeszytu w postać 4 stron sketchbooka. No i oczywiście na wewnętrznej stronie tylnej okładki możemy tradycjnie obejrzeć ilustrację okładkową następnego numeru.
Kolejne spotkanie z 'Bationem’ uważam za udane, wraz nową serią powiało leciutko świeżością co bardzo cieszy. Komiks czytałem z zaciekawieniem i przyjemnością, miło też było zobaczyć aż trzech nowych bohaterów. Gdyby jednak Mike Perkins bardziej przyłorzył się do niektórych rysunków a dodatki były tak interesujące jak kiedyś ocena byłaby kilka punktów wyższa.
Autor: nocny
Data: 06.10.2009
|