Rozpoczynamy nową, piątą już serię komiksu The Stand. Po przerwie wracamy do wydarzeń, które zostawiliśmy w zeszłym roku w serii Hardcases. Nasi bohaterowie osiedlili się w dwóch obozach, dobra i zła, Abigail i Flagga. Czas płynie powoli, ludzie starają się wrócić do normalnego życia jakie wiedli jeszcze kilka miesięcy wcześniej, przed pomorem. Stąd też wolne tempo samego komiksu, wciąż jesteśmy na etapie gdzie nacisk położony jest na rozmowy a nie na akcję.
Zeszyt #1 otwierają Stu i Frannie powracający ze spotkania komitetu. Mężczyzna opowiada o pewnym wydarzeniu ze swojej przeszłości, o dniu w którym spotkał muzyka, którego cały świat uważa za zmarłego. W tym samym czasie Larry’ego odwiedza Nadine i błaga go by do niej wrócił. Odrzucona dziewczyna waha się po której stronie stanąć, zostać w Boulder czy ruszyć do Vegas. Harold pracujący przy wywożeniu zwłok z niedowierzaniem dostrzega, że zdobył sobie wśród ludzi szacunek. Po powrocie do domu zastaje Nadine, która ewidentnie chce go przeciągnąć na swoją stronę zaciągając do łóżka…
Tak jak pisałem na wstępie, jesteśmy w takim momencie historii, gdzie nie można spodziewać się fajerwerków, przez to komiks może wydawać się nieco nudny. Zdecydowanie lepiej będzie się ten rozdział czytało w wydaniu zbiorczym, niż w poszczególnych zeszytach. Strona wizualna prezentuje standardowy bastionowy poziom. Bardzo podobają mi się 2 strony wspomnień Stu, który spotyka „nieżyjącego” wokalistę, niezła jest strona gdzie Nadine wywołuje duchy. Warta uwagi jest też ostatnia scena tego zeszytu, z Nadine i Haroldem, zarówno od strony wizualnej jak i tekstowej. Cały zeszyt jest utrzymany w kilku zaledwie kolorach, w dużej mierze akcja bowiem rozgrywa się nocą lub w półmroku. Dostajemy więc po prostu dobry zeszyt nie wyróżniający się niczym szczególnym.
Bardzo dobre natomiast są dodatki. A w zasadzie jest to jeden dodatek – Character Notebook. Na 8 stronach przedstawiono 8 charakterystyk głównych bohaterów, Larry’ego, Harolda, Fran, Stu, Nicka, Matki Abigail, Flagga i Nadine. Jest to w dużej mierze streszczenie hisotrii każdego z nich, takie przypomnienie, co działo się z każdym z nich do tej pory. Każdy opis opatrzony jest rysunkiem postaci. Na koniec oczywiście możemy zobaczyć ilustrację okładkową następnego zeszytu.
Muszę przyznać, że twórcy komiksu wpadli w sidła rutyny. Od kilku numerów nie zaserwowali czytelnikom właściwie nic wyjątkowego. Plansze i rysunki oczywiście są jak najbardziej w porządku ale zdecydowanie brakuje mi elementu zaskoczenia, jakiegoś nowego rozwiązania, pomysłu, co szczególnie ważne jest w momencie, gdy fabuła nie pozwala na takie zabiegi. No nic, zobaczymy jak sytuacja rozwijać się będzie dalej, może wraz z momentem przyspieszenia akcji dostaniemy także coś lepszego od rysownika.
Autor: nocny
Data: 30.03.2011
|