Opis
Za zamkniętymi drzwiami, w jednym z domów Wolnej Strefy Boulder, siedem ocalałych dusz zebrało się na tajnym posiedzeniu. Ich cel: ocalić zdziesiątkowane po zarazie państwo i ochronić samych siebie przed zagrożeniem ze strony mrocznego mężczyzny. Ale co im umyka? Harold Lauder, który czekając na odpowiedni czas przygotowuje swoją zemstę… I Matka Abagail, która przeżywa kryzys wiary i staje twarzą w twarz ze swoimi demonami… Wstrzymaj oddech i zmów modlitwy prawdziwy wyznawco, gdyż podążamy do ostatecznego konfliktu.
|
Po miesięcznej przerwie, która powstała między zeszytami #2 i #3 oraz lekturze książki 'Bastion’ z utęsknieniem siadałem do kolejnego odcinka tej komiksowej adaptacji. To już dwa lata gdy towarzyszymy ocalałym z pomoru, można więc zżyć się z bohaterami jak przy żadnej książce. A biorąc pod uwagę jak frapującą historię tworzą, do zakochania jeden krok… 😉 Oto więc kolejna odsłona najlepszej historii Stephena Kinga.
Zaglądamy do Wolnej Strefy Boulder. Larry wraz z małym Leo odwiedzają Harolda, któremu ten pierwszy niesie prezenty w podzięce za wskazówki, którymi kierował się podróżując po kraju. Zarówno chłopiec jak i Larry dostrzegają, że Harold wcale nie jest tak fajnym człowiekiem jak mogło się wydawać. Tymczasem w swoim domu Stu i Frannie rozmawiają o przyjęciu Larry’ego do rady Wolnej Strefy. Nieco później Fran przerażona i pełna obaw znajduje ostateczny dowód, iż Harold przeczytał jej pamiętnik, w którym dowiedział się, co naprawdę myśli o nim kobieta, w której się zakochał. Po rozmowie Stu z Larrym, muzyk dołącza do rady i wspólnie na posiedzeniu omawiają i głosują nad krokami jakie muszą zostać podjęte. Postanawiają też wysłać szpiegów do Las Vegas, gdzie zamieszkali Flagg i jego zwolennicy. Nocą Matka Abigail postanawia opuścić Boulder…
Tak oto w skrócie przedstawia się fabuła tego zeszytu. Numer ten nie zawiera wiele wydarzeń czy zwrotów akcji, raczej położony jest nacisk na relacje między bohaterami i ich rozterki moralne. Bardzo podobało mi się jak przedstawiono spotkanie rady, jak graficznie pokazano głosowania, proste i ciekawe wykonanie. Świetnie pokazany jest też Harold, jego sztuczny uśmiech jest naprawdę upiorny. Kolejnym smaczkiem jest końcówka komiksu przedstawiająca wizję Matki Abigail atakowanej przez Flagga pod postacią wilka, to dwie znakomite strony. Jako, że jestem świeżo po lekturze książki 'Bastion’ dopiero teraz widzę też pewne mankamenty komiksowej adaptacji. Tak się akurat złożyło, że #4 zeszyt ukazał się w momencie, gdy pokazane w nim wydarzenia dzień wcześniej czytałem pod postacią powieści. Oczywistym jest, że komiks jest niejako skrótem książki, pokazaniem najważniejszych rzeczy i uwypukleniem naistotniejszych kwestii. Jednak w pewien sposób nieprzyjemnie uderzyło mnie jak bardzo ciekawe fragmenty w książce pobieżnie zostały potraktowane w komiksie, a przez to sceny te tracą na intensywaności czy głębi. Niby tak musi być ale naprawdę szkoda tak dobrej prozy.
Dodatki tym razem niestety mnie zawiodły. Aż 8 stron pokazujących scenariusz konkretnych stron tego numeru i finalny efekt. Uważam, że spokojnie wystarczyłyby 3, szczególnie biorąc pod uwagę, że dostajemy coś takiego w każdym zeszycie. Następnie możemy zobaczyć etap powstawania okładki a w zasadzie już ostatnie etapy przez co w moich oczach nie jest to nic ciekawego. No i standardowo na koniec zapoznajemy się z ilustracją okładkową następnego zeszytu. I tutaj kolejny minus, bo będzie to najsłabsza okładka w historii tego komiksu.
Czwarty zeszyt to cały czas bardzo dobry komiks choć pozbawiony fajerwerków i zawierający też trochę minusów. Na szczęście czeka nas sporo wydarzeń w niedalekiej przyszłości więc z optymizmem myślę o kolejnych numerach 'Bastionu’.
Autor: nocny
Data: 24.11.2010
|