Opis
Kontynuacja epickiego horroru Stephena Kinga, w którym niewidzialny morderca, supergrypa Kapitan Trips, rozprzestrzeniając się na cały kraj zbiera żniwa śmierci. W międzyczasie, w Atlancie, w Centrum Chorób Zakaźnych, rząd USA szczególnie zainteresował się przypadkiem Stuarta Redmana, który wydaje się być jedyną osobą odporną na infekcję Kapitana Tripsa. Są zdeterminowani by odkryć dlaczego tak jest – z lub bez współpracy Stu. I co znaczą powtarzające się jego sny o mrocznym człowieku stojącym na polu kukurydzy? Dodatkowo: Frannie Goldsmith i jej ojciec! Larry Underwood w Nowym Jorku! I Nick Andros obierający złą drogę w Shoyo, Arkansas!
|
Trzeci zeszyt 'The Stand’ zaczyna się świetnym zdaniem: „Rozpoczął się kolejny dzień, i kolejny rozdział dla Kapitana Tripsa” a towarzyszy temu scena przenoszenia wirusa z jednej osoby na kolejne. Świetny początek kontynuujący to co tak zachwalałem przy okazji omawiania poprzedniego numeru – rozprzestrzenianie się Tripsa. Zaczynamy więc kolejną wizytę w Stanach Zjednoczonych trawionych właśnie śmiertelną chorobą.W tym zeszycie poznajemy kolejne nowe osoby, są to Lloyd i Dziurawiec, niezbyt bystre chłopaki jadący kradzionym wozem pełnym broni i narkotyków. Widzimy ich jak właśnie napadają na sklepik przy stacji benzynowej. I zaczyna się jatka…
Tutaj musimy chwilę się zatrzymać bo mamy do czynienia z pierwszym minusem komiksu. Mike Perkins fatalnie narysował strzały z broni różnorakiej, wyglądają conajmniej dziwnie ale i lekko zabawnie. Człowiek dostaje kulę w brzuch czy głowę a po obu stronach jego ciała (u wlotu i wylotu kuli) obserwujemy kuliste kłęby ognia. Nie podoba mi się to ani trochę.
Kolejnym przystankiem są odwiedziny w domu Goldsmithów. Frannie rozmawia z rodzicami, a dokładniej wysłuchuje tyrady swojej matki oburzonej jej ciążą. Przy pierwszym czytaniu tego zeszytu, scena ta wydawała mi się zupełnie niepotrzebna, zatrzymująca tempo akcji i nic nie wnosząca do całości. Po drugim czytaniu jednak skłaniam się do zdania, że pomaga ów scena zgłębić postacie, otrzymujemy też nieco urozmaicenia, taki obyczajowy przystanek między strzelaniną na stacji a kolejną, o której za chwilę. Ponadto bardzo podoba mi się wystrój domu Goldsmithów. rysownik i ilustrator stworzyli przyjemny klimat.
Nick Andros na kolacji u szeryfa zajmuje kolejne strony #3 numeru. Stróż prawa niestety zdradza oznaki choroby i tym sposobem głuchoniemy chłopak spoza miasta w ciągu 24 godzin godzin z więźnia staje się zastępcą szeryfa. Pilnując więźniów Nick śni o wizycie na polu kukurydzy…
Następny na pierwszy rzut oka przestój w komiksie – Larry Underwood opiekujący się chorą mamą i jego wizyta w centrum Nowego Jorku. Trzy dość przygnębiające strony, które niby nic nie wnoszą do treści ale znów po drugim czytaniu przekonałem się do tego fragmentu.
Odwiedzamy też siedzibę Projektu Blue, gdzie toczy się dyskusja o groźbie przedostania się całej afery do prasy by zaraz potem obejrzeć jak wojsko zamyka usta dziennikarzom… już na zawsze… Tutaj możemy „cieszyć” oczy kolejnymi kulami ognia wydobywającymi się z ciał ofiar po spotkaniu z pociskami karabinów. Niestety wygląda to jeszcze gorzej, jeden z dziennikarzy dostał serię i ozdobiono go aż czterema obłoczkami ognia dookoła ciała 🙂 Drugi reporter oberwał w głowę – wynik spotkania kuli z mózgiem zaowocowało żółto-pomarańczowo-brązowym afro 🙂
I już na koniec wizyta u Stu Redmana, którego przeniesiono do innego obiektu. W dalszym ciągu prowadzone są na nim badania, tym razem jednak w towarzystwie wycelowanej w jego stronę lufy…
Po dwóch pierwszych zeszytach ten numer wydał mi się troszeczkę słabszy. Akcja mocno spowalnia, dzieje się mniej, nie jest tak ekscytująco i efektownie. Jednak to tylko pierwsze wrażenie, po ponownej lekturze zmieniłem zdanie, myślę, że te, określijmy je, bardziej obyczajowe sceny też powinny być przelane z książki na komiks, są składową częścią całości i stanowić będą w ogólnym rozrachunku o sile tej opowieści.
Bardzo mocno i wyraźnie muszę tym razem pochwalić dodatki. Przy okazji recenzowania #1 numeru bardzo skarżyłem się na ich niemalże brak, przy #2 uznałem to za normę w tym projekcie a w zeszycie #3 spotkała mnie ogromna niespodzianka – dodatków jest więcej i są dużo ciekawsze niż poprzednio. Na początek możemy przeczytać rozmowę Ralphem Macchio. Następnie dostajemy najciekawszą część, 'Script to Final’ czyli kilka stron w kolejnych etapach powstawania. Mamy opis konkretnej sceny spisany przez Roberto Aquire-Sacasa na potrzeby Mike’a Perkinsa, który zawiera nawet takie szczegóły jak mimika twarzy bohaterów. Bardzo fajna sprawa, gdyż są to wewnętrzne robocze zapiski między twórcami. Obok opisu widzimy pierwszy szkic rysownika, następnie gotowy rysunek i następnie pokolorowaną ilustrację. Na koniec otrzymujemy świetną zapowiedź zeszytu #4 – są to szkice trzech stron. Zdaje się, że w taki sposób nie był zapowiadany wcześniej żaden z komiksów Kinga, ani 'Bastion’ ani 'Mroczna Wieża’.
Autor: nocny
Data: 05.11.2008
|