The Stand: American Nightmares #4

The Stand - American Nightmares - 04Opis

Przedostatni rozdział drugiego tomu opartego na epickim horrorze Stephena Kinga! Ci którzy przeżyli plagę Kapitana Tripsa zaczęli się ze sobą łączyć. Stu Redman i Glen Bateman wymieniają się historiami z ich życia, oraz historiami ze snów, które wspólnie dzielą. Randall Flagg wyrusza w celu rekrutacji swojego pierwszego żołnierza do ostatecznej walki pomiędzy Dobrem a Złem: Lloyda Henrieda. Ale czy głodujący szaleniec zaakceptuje ofertę mrocznego mężczyzny? Czy też iaczej, czy przetrwa on czy jego dusza?

Informacje

  • okładka: Lee Bermejo
  • Ilustracje: Mike Perkins, Laura Martin
  • scenariusz: Roberto Aguirre-Sacasa
  • liczba stron: 32
  • data wydania: lipiec 2009

Dodatki

  • wywiad z kolorystką Laurą Martin
  • szkicowana wersja okładki limitowanego wydania
  • 2 szkicowane strony z zeszytu #5
  • ilustracja okładkowa #5 zeszytu

 

Plansze

Recenzja

Czwarty numer 'Bastionu’ bardzo pozytywnie zaskoczył mnie już przy pierwszym kontakcie – okładka wyróżnia się od wcześniejszych zeszytów. Jest jakby podwójnie nabłyszczana co potęguje intensywność kolorów i nadaje ogólnie bardziej elegancki wygląd. Sama ilustracja również jest znakomita, Lloyd w celi więziennej zjadający szczura a za nim stojący Randal Flagg. Okładka więc spełniła idealnie swoje zadanie, jeszcze bardziej zachęciła mnie do lektury.

Komiks otwierają dwie bardzo ciekawe strony. Jest to fragment powieści, w której Stephen King przedstawił szczęśliwców, którym udało się przeżyć zagładę. Około 60 procent ocalałych zginęło jednak z zupełnie innych powodów. Osierocony chłopiec wpadł do studzienki na polu, narkoman przedawkował działkę heroiny, mężczyzna, który nadepnął na zardzewiałego gwoździa a w ranę wdała się gangrena postanowił sam amputować sobie stopę po czym zmarł z szoku i utraty krwi, ranczer został ukąszony przez grzechotnika i zmarł pół godziny później… Wizualnie bardzo ciekawie to zrobiono, każdy z przypadków opatrzony jest jakby zdjęciem z polaroida i opisem na czarnym tle obok. Fantastyczny prolog!

Na następnych stronach jesteśmy świadkami wydarzeń z okładki numeru. Lloyd jako jedyny ocalały w więzieniu nie jadł od ośmiu dni, kiedy to skonsumował zabitego szczura. No, nie licząc karalucha ostatniej nocy. Zrozpaczony mężczyzna przyciąga do siebie ciało więźnia z celi obok… Tak na wszelki wypadek… W międzyczasie Stu i Glen toczą dyskusje podczas obiadu i spaceru po pobliskim lesie. Glen przedstawia swój koszmar, w którym pojawia się demoniczny mężczyzna o czerwonych oczach. Po powrocie, z nastaniem nocy Randal Flagg nawiedza w śnie Stu. Kolejnymi postaciami jakie odwiedzamy to Fran i Harold. Postanawiają oni wyruszyć do Centrum Chorób Zakaźnych, mamy tutaj znaną scenę, gdy malują napisy na stodole informujące dokąd zmierzają. Na koniec powracamy do Lloyda. W więzieniu pojawia się człowiek z kluczem do celi. Dokonują wymiany – wolność więźnia w zamian za absolutną wierność i oddanie ratującemu go mężczyźnie. I tak Randal Flagg zaczyna zbierać swoją gwardię…

Ten zeszyt zdominowany jest przez kluczową postać tej historii – Flagga. Możemy obejrzeć tytułowe koszmary, w których Randal wygląda bardzo demonicznie i przerażająco. Pierwszy sen to tylko jedna ilustracja na niemal całą stronę ale robi ogromne wrażenie, genialne kolory w połączeniu z postacią w płaszczu i kapturze stojącą na klifie na tle zachodzącego słońca. Drugi sen rozplanowany został na dwóch stronach, jest naprawdę straszny. Najpierw wszechobecna czerwień i czerń, zamordowani ludzie a potem piekielna postać Flagga. Fenomenalne ilustracje!

Wydarzenia w więziennej celi także zasługują na najwyższe słowa uznania, najpierw pokazana desperacja Lloyda i sytuacja, która doprowadza go do obłędu a następnie wizyta Mrocznego Mężczyzny. Rysunki i przede wszystkim kolory tworzą tu niesamowity klimat a kwestie wypowiadane przez Flagga dodają nieco ironicznego uśmiechu u czytelnika. Wielkie brawa dla Kinga za skonstruowanie tej postaci. Choć muszę przyznać, że twarz Randala czasami narysowana jest idealnie, jest przerażająca ale też bywają kadry gdzie grymas sprawia, że postać ta nie podoba mi się.

Co w dodatkach? Na szczęście zrezygnowano z omawiania konkretnych scen od scenariusza po efekt finalny (Scirpt To Final), co jak pisałem przy okazji poprzedniego numeru, stało się już nudne. Tym razem możemy przeczytać wywiad z kolorystką Laurą Martin. Takie dodatki lubię najbardziej więc kolejny plus tego zeszytu. Poza tym możemy obejrzeć szkicowaną wersję limitowanej okładki tego numeru. Ostatnie 3 strony to zapowiedź zeszytu #5, w postaci sketchbooka i okładki. Ten numer w mojej ocenie ma prawdopodobnie najlepszą ilustrację okładkową ze wszystkich dotychczasowych.

Podsumowując z radością wystawiam American Nightmares #4 ocenę najwyższą – 10/10. Jest to numer bardzo ciekawy w treści, z fantastycznym prologiem oraz niezwykle klimatycznie pokazanymi snami głównych bohaterów. Mnóstwo Flagga dodatkowo winduje ocenę w górę. A już za miesiąc ostatni numer tej serii, mam nadzieję, że będzie równie udany.

Autor: nocny
Data: 06.07.2009

Inne okładki

wariant limitowany 1:25
Mike Perkins
wariant limitowany 1:75
Lee Bermejo