Wraz z 'Treachery #3′, o ile plany nie ulegną zmianie (a miejmy nadzieje, że ulegną i całość nam się jeszcze rozrośnie), doszliśmy dokładnie do półmetku naszej przygody w świecie Wieży. I jest to zarówno środek trzeciej (środkowej:-) mini-serii, jak i piętnasty zeszyt całego, zaplanowanego na 30 części, projektu 'The Dark Tower’. W ciągu tego okresu mieliśmy kilka wzlotów oraz drobnych spadków formy, ale ogólnie można powiedzieć, że wysoki poziom cały czas się utrzymuje. Co więcej, według wielu czytelników (jak i niżej podpisanego) to właśnie trzecia mini-seria – 'Treachery’ – wyniosła cały projekt na szczyt. O całej serii na razie ciężko się wypowiadać, ale trzy zeszyty, które na chwile obecną było nam dane przeczytać, są po prostu przecudowne. Przy czym zeszyt #3 to jak do tej pory jedna z najlepszych odsłon tego projektu.
'Treachery #3′ to komiks niesamowicie klimatyczny, w którym dodatkowo bardzo dużo się dzieje. Gabrielle Deschain udaje się do kaplicy w Debarii gdzie całkiem niespodziewanie spotyka inną ważną postać z uniwersum Wieży, Aileen Ritter sprzecza się z Cortem, Bert i Alain przyjmują kolejne obelgi od innych chłopców i obawiają się o dalsze losy Rolanda, a sam Roland nadal nie może się uwolnić od różowego kryształu. Jest to drugi zeszyt, w którym w zasadzie prawie nie ma Rolanda (przed miesiącem go w ogóle nie było). Sama postać pojawia się tylko na jednym kadrze, jednak finał zeszytu to kapitalna wizja młodego rewolwerowca, w której obserwujemy powrót jednej z ciekawszych postaci z Mrocznej Wieży. Na chwile obecną trudno powiedzieć czy jest to zapowiedź przyszłych wydarzeń czy tylko jedna z alternatywnych dróg jakimi potoczyć mogą się losy bohaterów. Nie zmienia to faktu, że cała wizja po prostu miażdży czytelnika.
Jak wspomniałem już wcześniej, 'Treachery #3′ to jeden z najbardziej klimatycznych jak do tej pory zeszytów. Zarówno sceny w kaplicy, jak i finałowa wizja, po prostu ociekają klimatem. I sam nie wiem czym mam się bardziej zachwycać – opisaną historią czy sposobem jej zobrazowania. Rysunki w tym zeszycie są na najwyższym poziomie. Standardowo trafiają się małe wpadki (jak zwykle przy twarzy Alaina), ale ogólne wrażenie jest po prostu niesamowite. Niektóre prace mógłbym autentycznie oglądać bez końca. Największa wpadka nie dotyczy natomiast poziomu rysunków. Na czwartej okładce wkradł się błąd i umieszczono rysunek pochodzący z zeszytu #2. Na szczęście takie błędy są tylko ciekawostką i nie wpływają negatywnie na odbiór komiksu.
Dodatki w zasadzie mógłbym chyba pochwalić. Dostajemy długie opowiadanie 'The Shadow of the Rose’, które tradycyjnie wpasowuje się tematycznie w historię opisaną w komiksie. Dodatkowo zaserwowano nam pięć stron szkicownika, a w nim po raz pierwszy od dawna, wielkie prace, a nie tylko miniaturki, przy czym aż dwa szkice są dwustronnicowe (nie wiem czy to dobrze, ale już nie będę marudził:-)). Ostatni dodatek to 'The Long Road To Treachery’, w którym przedstawiono nam opis poszczególnych postaci. Czy było to potrzebne? Nie sądzę, ale też nie narzekam, choć jest to (ale to już powoli tradycja) dodatek dostępny od dawna w internecie. Niestety ponownie, sam już nie wiem który to już raz, dodano stronę z litanią rewolwerowca (ja naprawdę nie rozumiem po co oni to wciskają ciągle do 'Treachery’). Zmarnowanym miejscem jest też strona początkowa do Sketchbooka. Nigdy czegoś takiego nie robiono i nie wiem po co zrobiono teraz. A wystarczyło dać o jeden szkic więcej.
W ostatnich miesiącach odejmowałem jeden punkt za dodatki. Robiłem to też po to, by maksymalną ocenę zostawić tylko dla tych naprawdę najlepszych zeszytów. W 'Treachery #3′ dodatki nie stoją na wiele wyższym poziomie niż bonusy z jego poprzedników, jednak sam komiks jest tak kapitalny, że należy mu się najwyższa ocena. Po tak dobrym komiksie aż żal się robi, że to już półmetek, a od tej pory z każdym miesiącem będziemy bliżej końca niż początku. Pozostaje nadzieja, że Mroczna Wieża nie zniknie z komiksowego świata nawet po zakończeniu 'Stephen King’s The Dark Tower’.
Autor: Mando
Data: 18.11.2008
|