The Dark Tower: Treachery #2

Treachery 02Opis

Wraz z końcem bitwy pomiędzy Łowcami Wielkiej Trumny Johna Farsona a Stevenem Deschainem i rewolwerowcami prawdziwa liczba ofiar zostaje ujawniona. Czy ojciec Rolanda znajduje się wśród zabitych? W międzyczasie, w Gilead, podczas gdy Roland cierpi na efekty uboczne swoich częstych kontaktów z Grejpfrutem Maerlynea, jego ka-tet rozpaczliwie wymaga jego obecności na bardzo ważnej uroczystości osiągnięcia pełnoletności, która ma się odbyć następnej nocy. W przeciwnym razie konsekwencje będą tragiczne. Co gorsze, Cort, nauczyciel rewolwerowca, wybrał swoją siostrzenicę, Aileen, by została narzeczoną młodego Rolanda… A Cort nie przyjmuje odmów.

Informacje

  • okładka: Jae Lee, Richard Isanove
  • Ilustracje: Jae Lee, Richard Isanove
  • scenariusz: Peter David, Robin Furth
  • liczba stron: 40
  • data wydania: październik 2008

Dodatki

  • Litania rewolwerowca
  • Robin Furth – 'Woman of Mid-World and the Cult of Oriza’
  • Dark Tower: Talking With Robin Furth part 1

 

Plansze

Recenzja

’Treachery #2′ to zeszyt, którego od początku trochę się obawiałem. Okładka ukazała się jeszcze w trakcie trwania 'Long Road Home’, w której to serii twórcy czasami zaskakiwali nas swoimi pomysłami (przy czym nie każdego zaskakiwali pozytywnie :-)). Widząc zdobiącą ją grafikę od razu przyszło mi do głowy pytanie: „Co też oni znów wymyślają?”. Kobieta rewolwerowcem? Do tego jeszcze dochodzi opis komiksu, który nie do końca mi pasował. „Uroczystość osiągnięcia pełnoletności” – chyba mamy kilka ważniejszych wątków do poruszenia – „Cort nie przyjmuje odmów” – no bez przesady. Cort jest sługą Rolanda i sobie może nie przyjmować odmów, ale nie od Rolanda czy innego rewolwerowca. Powiedzmy sobie wprost, obawiałem się czy trzecia i czwarta seria nie okaże się jakąś dziwaczna, wypaczającą uniwersum zapchajdziurą, która nie tyle ma nas doprowadzić do Wzgórza Jericho, co na siłę rozdmuchać projekt. Dwa pierwsze zeszyty szybko wyprowadziły mnie z błędu. Na chwilę obecna 'Treachery’ po prostu rządzi 🙂

Mimo wymienionych obaw, skłamałbym gdybym napisał, że nie oczekiwałem z napięciem pojawienia się nowej postaci. W końcu można to uznać za największą jak na razie rewelację całego komiksowego projektu. Prawdziwa, całkowicie nowa postać w uniwersum Wieży. Nic dziwnego, że zeszyt #2 został absolutnie zdominowany przez Aileen Ritter. Co ciekawe, dość obszernie opisana zastała ona już przeszło rok temu w 'Gunslinger’s Guidebook’. Powracając jednak do 'Treachery’… Aileen po prostu miażdży. Postać piękna, posiadająca niezły charakter i serwująca nam wspaniałe wejście. A do tego nie jest kobiecym rewolwerowcem czyli moje początkowe obawy były niepotrzebne.

Sam komiks nie przynosi w zasadzie żadnych rewelacji poza Aileen. Dowiadujemy się co stało się ze Stevenem i jego ka-tet, ale poza tym nie posuwamy się w ogóle do przodu. Zeszyt został całkowicie podporządkowany nowej postaci i pozostałe wątki idą na tę chwilę w cień. Co ciekawe nawet Roland się tu nie pojawia i jest to pierwszy taki zeszyt, w którym nie ma głównego bohatera. Może trochę zbyt mocno rozciągnięty został trening chłopców, ale nie jest to znowu jakaś wielka wada tego zeszytu.

'Treachery’ wydaje się przejawiać tendencję zwyżkową (w porównaniu do wcześniejszych serii) nie tylko pod względem treści, ale i rysunków. Zarówno w zeszycie #1 jak i w #2 wydają się one znacznie bardziej dopracowane. Oczywiście nadal zdarzają się wpadki (jak choćby nieustannie zmieniająca się długość włosów Cuthberta), ale są to drobiazgi. A gdy patrzy się na rysunki przedstawiające Aileen to można się wiecznie rozpływać 🙂 Pierwsza drugoplanowa postać, która na każdym kadrze wygląda świetnie.

Niestety ostatnio stało się tradycją, że ucinam jeden punkt od oceny końcowej za dodatki. Już na samym początku razi niepotrzebna litania rewolwerowca, która drukowana jest już trzeci raz (a drugi z rzędu). Przez chwilę sądziłem, że Marvel zachowa kobiecy charakter zeszytu i pokusi się o to co zaserwowali nam twórcy w końcówce (swoją drogą trochę przy tym już przeginając :-)), zmieniając litanie na wersję kobiecą. Niestety dostajemy trzeci raz ten sam bonus, a w konsekwencji zmarnowaną stronę. Opowiadanie Robin jest już idealnie dopasowane. W końcu skoro komiks „kobiecy” to o czym innym można pisać jak nie o Paniach Ryżu. 'Women of Mid-World and the Cult of Oriza’ rozbudowuje historię częściowo znaną z 'Wilków z Calla’ i idealnie komponuje się z resztą komiksu. Na koniec cos co ostatnio strasznie mnie denerwuje. Ostatni dodatek to pierwsza część wywiadu z Robin Furth, która od dawna znajduje się w internecie. Gdyby jeszcze ozdabiały go jakieś niewykorzystane grafiki czy szkice to przymknął bym oko na treść (choć sam wywiad jest naprawdę świetny), ale dostajemy rysunki znane już od dawna. Po co? Nie rozumiem czemu nie można wrzucić czegoś nowego. Niestety wywiad składa się z trzech części czyli wiadomo czego oczekiwać w następnych miesiącach. Marvel kilkakrotnie pokazał nam, że można zrobić to na znacznie lepszym poziomie, a że apetyt rośnie wraz z jedzeniem to nie dziwota, ze człowiek krytykuje każde obniżenie jakości.

Cóż mogę powiedzieć na koniec? Dzięki takim zeszytom cieszę się jeszcze bardziej, że powstał ten projekt. Liczę, że Marvel nie skończy rozbudowy uniwersum na pięciu seriach. 'Treachery #2′ udowadnia, że Mroczna Wieża to nie tylko Roland i można z powodzeniem stworzyć całe mini-serie opisujące zupełnie inne dzieje i losy całkowicie nowych bohaterów. Na chwilę obecną cieszę się pierwszym krokiem w stronę większej rozbudowy uniwersum, cieszę oczy wspaniałą sylwetką Aileen Ritter i z niecierpliwością czekam na kolejny zeszyt!

 Autor: Mando
Data: 18.10.2008

Inne okładki

wariant limitowany 1:25
Gabriele Dell’Otto
wariant limitowany 1:75
Jae Lee