The Dark Tower: Treachery #1

Treachery 01Opis

Ka-tet złożone z Rolanda, Alaina i Cuthberta powraca bezpiecznie do ich rodzinnego Gilead. Ale nie wszystko ma się dobrze. Roland zatrzymał złego Grejpfruta Maerlyna i popadł w obsesję ciągłego zaglądania w jego różową otchłań, nie bacząc na śmiertelne tego skutki. To co widzi młody rewolwerowiec, sprowadza na niego najmroczniejsze koszmary. W międzyczasie ojciec Rolanda zorganizował oddział pościgowy by odszukać tych, którzy zagrozili życiu jego syna w Hambry – Johna Farsona i Wielkich Łowców Trumny. W tym starciu Stephen Deschein może stracić życie.

Informacje

  • okładka: Jae Lee, Richard Isanove
  • Ilustracje: Jae Lee, Richard Isanove
  • scenariusz: Peter David, Robin Furth
  • liczba stron: 40
  • data wydania: wrzesień 2008

Dodatki

  • Litania rewolwerowca
  • Robin Furth – 'Injured Hawks and Failed Gunslingers’
  • Sketchbook – pierwsze plany stron

 

Plansze

Recenzja

Pierwsza seria – 'Gunslinger Born’ – oparta była na znanych nam z książki wydarzeniach, druga – 'Long Road Home’ – pokazywała zupełnie nowe sceny, których zarysu mogliśmy się jednak domyślać z 'Czarnoksiężnika i kryształu’. Większość szczegółów stanowiła nowość, ale sam wątek przewodni znany był od początku. Trzecia i czwarta seria stanowi natomiast ogromną zagadkę. Jedyne co wiemy to fakt, że obserwować będziemy postępującą degradacje świata Rolanda aż do ostatecznego upadku Gilead i rewolwerowców. Książkowa saga nakreśla nam jedynie sam finał tej sprawy, rozpad ka-tet Rolanda i bitwę na wzgórzu Jericho. Tego jednak nie ma co oczekiwać przed ostatnia serią. Tym samym 'Treachery’ stanowi całkowitą nowość rozbudowującą uniwersum Kinga.

Osobiście od samego początku byłem fanem komiksów spod znaku Wieży. W trakcie czytania 'Long Road Home’ moje oczekiwania kilkakrotnie rozminęły się z pomysłami twórców, ale ostatecznie byłem bardzo zadowolony i moje zainteresowanie komiksem nigdy nie osłabło. Muszę przyznać, że pierwszy zeszyt nowej serii jeszcze bardziej utwierdza mnie w przekonaniu o genialności projektu 'The Dark Tower’. Po pierwsze rzuca się w oczy większa różnorodność niż w LRH. Poprzednia seria w większości działa się w Świecie Końcowym, a tym samym otrzymaliśmy chyba wszystkie odcienie czerwieni jakie można zaprezentować na kartkach komiksu. Nie żeby mi to przeszkadzało, ale dobrze, że w 'Treachery’ przychodzi czas na małą odskocznię.

Pierwszy zeszyt zaczyna się od wspaniałych kadrów Gilead, a całość przedstawiona jest w wiosennych, sielankowych barwach. Dowiadujemy się w jaki sposób Bert i Alain stali się rewolwerowcami, a także już teraz obserwujemy początki degradacji dawnego świata. Ta zaczyna się zarówno w zalążku (inni młodzieńcy z Gilead nie do końca są zadowoleni z decyzji rady starszych), w życiu głównego bohatera (Roland cały czas nie może uwolnić się od Grejfruta Maerlyna) jak również w szeregach rewolwerowców, którzy wyruszyli w pościg za Johnem Farsonem i jego ludźmi. Błogi klimat nie trwa jednak długo. Roland ponownie przenosi się pod Mroczną Wieżę (tym razem stając na polu róż przed samą bramą), a kadry obrazujące tę podróż to małe arcydzieła. Trzy strony wystarczą by oczy wieżowego fanatyka rozświetliły się, a twarz przybierała głupawy wygląd Sheemiego. Pod Wieżą ponownie pojawia się Karmazynowy Król i (co staje się już tradycją) ponownie kradnie najlepszy kadr komiksu. Zresztą zaznaczyć trzeba, że ilustracje w tym numerze stoją na naprawdę wysokim poziomie. W zasadzie każda scena jest przedstawiona wzorowo. Roland obserwowany przez dziurkę od klucza, rewolwerowcy wyruszający na wyprawę, strzelanina, wybuch, jak i ostatnia strona są wykonane naprawdę niesamowicie. Pod tym względem komiks jest idealny.

Trzeba jednak zaznaczyć, że 'Treachery #1′ jest bardzo dobry nie tylko od strony wizualnej. Pod względem treści też niczego nie można zarzucić. Poza tym co już wspomniałem mamy świetną końcówkę i ogrom wielkich niewiadomych. Nie jest to finał w stylu ataku wilków z LRH, który nie był zły, ale równie dobrze mógł się w ogóle nie pojawić. Tutaj mamy prawdziwą bombę i wielką niewiadomą. Na odpowiedź co dokładnie stało się z ojcem Rolanda, przyjdzie nam najwyraźniej jeszcze trochę poczekać. A biorąc pod uwagę, że w trzeciej serii powinna pojawić się też Rhea, zakończyć wątek z matką Roalnda, a także znajdzie się miejsce dla nowej postaci, po kolejnych zeszytach możemy oczekiwać wspaniałej zabawy.

Tradycyjna garść dodatków niestety nadal zajmuje objętość taką jak w LRH, czyli znacznie mniejszą niż GB. Jedna strona zmarnowana jest na litanię rewolwerowców, która już była w pierwszej serii. Następnie tradycyjnie dostajemy opowiadanie Robin opatrzone ilustracjami Isanove, a dalej dodatki, które osobiście lubię najbardziej – wczesne projekty prac Jae Lee. I w tym wypadku nie są to niewykorzystane szkice, a kartki z notatnika, w którym autor planuje dopiero rozkład stron. Na 3 stronach komiksu dostajemy 10 projektów przedstawiających pospieszne szkice całych stron, opatrzone komentarzami Lee. Jak dla mnie to już wystarczający powód by ocena podskoczyła o oczko do góry.

Jedynym minusem zeszytu jest zwiększenie ilości reklam, które strasznie dziwnie zostały rozmieszczone (są takie momenty, ze naprzemian mamy kartkę komiksu i reklamę). Ale to najwyraźniej standard w nowych zeszytach Marvela, gdyż 'Captain Trips’ ma dokładnie ten sam problem. Tak czy inaczej wystawiam wysoką ocenę. Jestem bardzo zadowolony z otwarcia nowej serii i mimo że od września równolegle zaczął wychodzić przecudowny komiks 'The Stand’, ja nadal w pierwszej kolejności czekam na nowe zeszyty 'The Dark Tower’.

 Autor: Mando
Data: 18.09.2008

Inne okładki

wariant limitowany 1:25
Gabriele Dell’Otto
wariant limitowany 1:75
Jae Lee
wydanie specjalne
Jae Lee, Richard Isanove