The Dark Tower: The Way Station #5

The Dark Tower The Gunslinger The Way Station 05Opis

Co Sukkub zaplanował dla Rolanda w Mówiącym Kręgu? Roland musi opuścić Jake’a by spotkać wyrocznię, lecz czy przeżyje to doświadczenie? Czy zbliża się do człowieka w czerni, czy jedynie do własnego końca?

Informacje

  • okładka: Laurence Campbell, Richard Isanove
  • Ilustracje: Laurence Campbell, Richard Isanove
  • scenariusz: Peter David, Robin Furth
  • liczba stron: 32
  • data wydania: kwiecień 2012

Dodatki

  • „The Succubus” – Robin Furth
  • Art Evolution from Script to Color
  • Szkicowana okładka zeszytu #4

 

Plansze

Recenzja

’Way Station #5′ zamyka kolejny rozdział komiksowej Mrocznej Wieży. Takie numery zawsze dostarczały więcej emocji i siłą rzeczy, oczekiwania w stosunku do nich były zwykle nieco większe. Czego można zatem oczekiwać po finale serii „o niczym”? Emocji? Niewiele. Akcji? Jak wyżej. Mocnego zamknięcia? Niezbyt, jest to dobry moment by zamknąć ten rozdział. Klimatu?… ok, klimat Mrocznej Wieży jest wyczuwalny, ale ponownie, jak to bywało przy poprzednich zeszytach serii, jest to klimat spod szyldu „tylko dla fanów”.

Cały zeszyt można podzielić na dwa wątki. Najpierw śledzimy spotkanie Rolanda z demonem zamieszkującym mówiący krąg, a że ten jest także wyrocznią, to serwuje nam przepowiednię. Wszelkie wizje, przepowiednie czy sny są zawsze doskonałym pretekstem by przemycić do tego komiksu drobiazgi, które odpowiadają za ich siłę i klimat. Tym razem nie stajemy ponownie pod Mroczną Wieżą, nie przemierzamy wraz z Rolandem pola róż, ale może to i dobrze, bo takie motywy są wykorzystywane dość często. Wyrocznia, podobnie jak w książkowej wersji, mówi o Trójce, która już niebawem pojawi się w życiu rewolwerowca. Na pojedynczych kadrach widzimy Eddiego, Susannah i Jacka Morta. I to w zasadzie wszystko w temacie wizji i przepowiedni. Pozostałe kadry przedstawiają nam rozmowę Rolanda z wyrocznią, która dodatkowo, co też stanowi jakiś smaczek dla stałego czytelnika, przybiera różne postacie – Sylvii Pittston, Alice z Tull czy Susan Delgado. Drugim ważnym wątkiem jest natomiast spotkanie w górach. W finale przeskakujemy z akcją o tydzień i lądujemy na nowym terenie. Bohaterowie wreszcie spotykają człowieka w czerni i jest to pierwsze spotkanie, które nie kończy się jakimś mocnym ciosem, a jedynie zwiastuje nadchodzący finał. To nie jest scena na moście, którą pewnie najlepiej zapamiętaliśmy z książki, a pierwsze pojawienie się człowieka w czerni. Ten informuje Rolanda, że chce z nim porozmawiać. Karty zostają odkryte i wyłożone na stół, czarnoksiężnik chce rozmawiać tylko z Rolandem. Chłopiec otwarcie mówi już o tym i podejrzewa że zostanie poświęcony, a Roland otwarcie temu nie zaprzecza. „Chodź ze mną, albo zostań”, mówi Roland, po czym kontynuują swoją wędrówkę w zupełnie innej atmosferze, bogatsi o nową wiedzę.

Cóż takiego ma nam do zaoferowania blok z dodatkami, co warte byłoby wyróżnienia? Poza standardowymi dodatkami, jedyne co zawsze jakoś się wyróżnia to publicystyka Robin Furth. Tym razem jest to tekst pt. 'The Succubus’, w którym autorka najpierw przytacza swoją rozmowę z przyjacielem, kiedy dyskutowali nad przynależnością gatunkową cyklu 'Mroczna Wieża’, a następnie przybliża nam motyw Sukkuba znany z legend i jego połączenie z Mearlynem, demonami z mówiących kręgów i ogólnie z sagą.

Podsumowując, czy seria 'Way Station’ była potrzebna? I może to co teraz napiszę, w świetle mojej nieustannej krytyki kierunku jaki obrali twórcy, będzie zaskakujące, ale sądzę, że był to komiks potrzebny. A przynajmniej potrzebny na drodze jaką wybrali autorzy komiksowej 'Mrocznej Wieży’. Jeśli już bawimy się w adaptowanie pierwszego tomu, to poza opowieściami Rolanda dotyczącymi przeszłych wydarzeń, poza zamkniętymi historiami z Tull czy historią Jake’a z Nowego Jorku, konieczny jest też łącznik z wielkim finałem, rozgrywający się tu i teraz, który w książkowej wersji spaja te wszystkie opowieści. Komiks 'Way Station’, wbrew swojemu tytułowi, nie jest adaptacją tylko tego jednego rozdziału z książki. Trzy pierwsze zeszyty prezentują wydarzenia z rozdziału 'Przydrożny zajazd’, a dwa ostatnie z 'Wyrocznia i góry’ i jeśli chcemy robić komiksową adaptację 'Rolanda’ to zwyczajnie musimy zrobić też taką serię jak 'Way Station’. Czy można ją było skrócić? Na pewno tak. Szczególnie, że jak pokazuje finał, ta seria jest tylko wprowadzeniem do właściwego zakończenia i moim zdaniem taki wstęp można było bez problemu zamknąć w 2-3 zeszytach, pozostawiając 3 kolejne na rozdział 'Rewolwerowiec i człowiek w czerni’. Inna sprawa, że ja bardzo mocno rozciągnąłem w czasie lekturę tego komiksu, przez co mogę mieć trochę wypaczoną ocenę całości. Sam jestem ciekaw jak odebrałbym tę historię czytając ją jednym ciągiem i obiecuję, że kiedyś jeszcze to zrobię i podzielę się z Wami tymi doświadczeniami. Tymczasem z wielką przyjemnością zabieram się za serię 'Man in Black’ od której, nie ukrywam, mam ogromne oczekiwania.

Autor: Mando
Data: 17.01.2013